„Wkurzone kobiety w średnim wieku wprawiają wielu mężczyzn w zakłopotanie. Nie wiedzą, jak się z nimi obejść”.
Mogłabym zacząć narzekaniem, że kiedyś były czasy, teraz nie ma czasów. Kiedyś książki rozkręcały się powoli, dziś mogą przebodźcować pędzącą na łeb na szyję akcją. Przynajmniej te pisane pod współczesnego czytelnika, by nie rzec: pod trendy. Jednym nie pozwalają się oderwać nawet na moment, drugich mogą znużyć ciągłym zwodzeniem i rzucaniem (nierzadko fałszywych) tropów. Jakie były moje wrażenia?
To historia o tym, że matka jedzie odebrać córkę z akademika. Na miejscu dowiaduje się, że ta zrezygnowała ze studiów, wyprowadziła się i ślad po niej zaginął. Lauren zgłasza sprawę na policję, ale ma wrażenie, że poszukiwania Evie nie będą dla przedstawicieli władzy priorytetem. Postanawia więc szukać jej samodzielnie. Do akcji włącza się syn Lucas, z którym wyrusza w podróż od punktu A do punktu B, udaje się do punktu C, odwiedza punkt D... Po drodze dowiadujemy się, że relację matki z córką zdecydowanie można określić jako „to skomplikowane”. Retrospekcje z perspektywy Evie też co nieco rozjaśniają – choć może bardziej pasowałoby tu „sugerują”. Tak więc sugerują, że już wiemy, o co chodzi.
T.M. Logan rzuca okruszki, które skłaniają do tworzenia kolejnych wersji tego, co spotkało nastolatkę. Łapałam się na tym, że nie wierzę nikomu, każde miejsce wygląda podejrzanie, każdy jest zamieszany albo chce coś ukryć. Z czasem robiło się to trochę męczące, bo nie było przerwy na oddech. Tu przeganiają i chcą wzywać ochronę, tam dobijają się do drzwi i podrzucają tajemniczą kopertę, za chwilę dzwonią i grożą, mają żądania, nagle pojawia się on, okazuje się, że ona, ten znika, tamten wraca... Rollercoaster emocji (jak dla mnie bardziej betoniarka), a w tle histeryczne: „Nie informujmy policji!”
Przy czytaniu łatwo wpaść w tryb „jeszcze jeden rozdział”. Jeśli nie większość, to dużo ich kończy się cliffhangerem, a do tego są krótkie. Im bardziej skupiam się na fabule, tym więcej dziur w niej widzę, ale podczas czytania miałam jedynie przebłyski. „Eee, durne to, ale nie ma czasu analizować, lecimy dalej”. Od chwili, gdy Lauren dociera na kampus, akcja wciąż i wciąż przyspiesza. Lubię wciągające historie, ale ta mnie zmęczyła. Czułam się jak ktoś wyssany z energii i szturchany kijkiem. Tylko czekałam, aż zza winkla wyskoczy małpa waląca w talerze, a za nią huczna parada rodem z amerykańskich filmów. Im bliżej końca, tym bardziej byłam znieczulona i chciałam się po prostu dowiedzieć, o co w tym chodzi. Co za dużo, to i świnia nie zje.
Nie brzmi zachęcająco, ale nie uważam „Córki” za złą książkę. Wręcz przeciwnie – jestem pewna, że wielu osobom przypadnie do gustu. Jeśli nie lubicie zbędnych opisów i brutalności, chcecie czytać, zagryzając palce, może to opcja właśnie dla Was. Ja z rozkoszą wyciszę się przy „Pieśni ziemi” lub innej książce pachnącej mchem i drzewami. Ewentualnie wyjdę na zewnątrz i poszukam jakiejś brzózki, żeby się do niej przytulić.
Za egzemplarz do recenzji bardzo dziękuję wydawnictwu Bukowy Las.

Sięgam po różnego rodzaju książki, więc i z tym tytułem się zmierzę jeśli wpadnie mi w ręce :)
OdpowiedzUsuńNo to życzę udanej lektury, jeśli wpadnie Ci w ręce :)
UsuńMam wrażenie, że to jest książka nie dla mnie, chociaż opis fabuły brzmi ciekawie. Jak czytałam twoją recenzję to niemalże czułam tę pędzącą akcję i fałszywe tropy, które nie mają sensu. Pewnie znów narzekałabym, że czytelnik jest oszukany i wprowadzony w błąd. Ale właśnie, trendy...
OdpowiedzUsuńCzytelnik cały czas jest wprowadzany w błąd. Cały czas tworzy się hipotezy, żeby już za chwilę padły. Może wciągać albo - jak mnie - męczyć.
UsuńObstawiam, że też by mnie to wymęczyło, więc na razie pasuję. Czytałam jedną książkę autora, "Tylko wróć przed północą" i nie oceniłam jej wysoko.
UsuńWróciłam do tej recenzji i widzę, że autor się nie zmienia. Cóż, widać fanom pasuje. Ja podziękuję.
UsuńHa, niedawno skończyłam książkę tej autorki;) Także podeszłabym i do tej!
OdpowiedzUsuńhttps://rhubarbaby.pl/
No to życzę udanej lektury :)
UsuńRzadko sięgam po kryminały, a właśnie ostatnio jeden czytałam. Chyba sobie odpuszczę tę książkę.
OdpowiedzUsuńMożna przeczytać, można sobie odpuścić - albo odłożyć na później. Nie zniechęcam, po prostu mnie podszedł umiarkowanie :)
UsuńKiedyś bardzo często sięgałam po kryminały, ale nawet wtedy to chyba nie byłby mój typ książki ;<
OdpowiedzUsuńRozumiem :) Nic na siłę, może następna propozycja Ci podejdzie :)
UsuńZastanawiam się czasem, czy współczesny czytelnik ma już tak ogromne problemy z utrzymaniem koncentracji, że fabuła musi gnać na łeb na szyję, żeby książki nie porzucić... bo jeśli tylko zatrzymamy się na chwilę, żeby się skoncentrować, skupić, broń boże coś pokontemplować, to taki przeciętny przedstawiciel gen-z stwierdzi, że to nudne, przecież nic się nie dzieje..
OdpowiedzUsuńMam bardzo podobne wnioski. Zupełnie jakby niektóre wydawnictwa zapomniały, że my (starsi niż Zetki) wciąż żyjemy i chcielibyśmy poczytać coś dobrego.
UsuńChciałabym mieć wiarę w to, że to młodsze pokolenie jednak też od czasu do czasu chciałoby przeczytać książkę, która nie wyparuje im z pamięci po przeczytaniu epilogu... bo takie 'pędzące' książki jak szybko wpadną, tak i wypadają.. przynajmniej ja tak mam!
UsuńJa mam identycznie. Z wpadaniem i wypadaniem, i z tą wiarą. Może w sieci bardziej widać tych, co czytają NieZwykłe albo inne trociny, ale na pewno (chcę w to wierzyć) są i ci, co lubią się nad książką trochę zatrzymać.
Usuń