Czaiłam się na Aleję jak szczerbaty na suchary. Poznałam ją rok temu, ale wtedy tylko niuchnęłam, stwierdziłam, że ładna i poszłam dalej szukać idealnych perfum. Nawet zastanawiałam się nad zakupem, ale miałam ambicje znalezienia "mojego" zapachu, a nie zapachu po prostu ładnego.
Niedawno, będąc na zakupach w Rossmannie, podniosłam oczęta na półkę z perfumami i zobaczyłam Ją – piękną, smukłą i złotą, a do tego w promocyjnej cenie. Niepewnie popsikałam nadgarstek i dokończyłam zakupy. Po niecałej godzinie nie wytrzymałam, przygalopowałam z powrotem i sięgnęłam po butelkę. Aleja w końcu była moja!
To zapach elegancki, spokojny, stonowany – można rzec, że nudny. Mam to gdzieś, mój zapach nie musi bić po nosie, krzyczeć ani podstawiać nóg otoczeniu, by się kładło pokotem u moich stóp
Nie powala, jest zwyczajnie ładny. Uroczy – taki śliczny, puszysty
kotek, żadna kocica. Wcześniej wydawało mi się, że pachnie gorzko i
zielono, trochę zimno, a na mojej skórze niespodziewanie się osłodził i
nasłonecznił.Nie powiedziałabym, że jest seksowny, mój mężczyzna po powąchaniu stwierdził, że jest przeciętny. Ale jemu mało co się podoba
Zgadzam się z tym, że to zapach bezpieczny, pokażcie mi kogoś, kto
powie, że to śmierdziuch.Dla mnie to klasa i szyk, nie jest moim ideałem, ale używam z przyjemnością.
EDIT 2014: Nie kupię więcej, choć lubię ten zapach. Bunt w ramach eko-oszołomstwa.
* Fotka z sieci.

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz