Masturbacja, menstruacja, hemoglobina, taka sytuacja. Jeśli zagadnienia typu szeroko rozumiana seksualność czy cielesność (w tym okres i menopauza) wprawiają was w zażenowanie, darujcie sobie lekturę. „11%” nie bierze jeńców. Będziecie kiwać się w kącie, ewentualnie poczujecie niesmak i konsternację. Zabraknie jedynie wachlarza, żeby ostentacyjnie wachlować nim spocone z wrażenia policzki.
Nie posiadałam się z radości, gdy dostałam tę książkę do recenzji. Matriarchat? Pradawne kulty, włącznie z celebracją płodności, wężami, Lilith? Tylko jedenaście procent społeczeństwa to mężczyźni? Do tego trzymani pod kontrolą, praktycznie w klatkach – jak zwierzęta? Zakładałam, jakie będą reakcje męskich odbiorców i oczywiście miałam rację. To oburzenie, te wrzaski, piski i płacze, te jednogwiazdkowe opinie wystawione, bo tak... Fantazje o niewoleniu kobiet powstają od dawna, ale zmienić perspektywę i potraktować tak mężczyzn? How dare you?!
Maren Uthaug stworzyła świat z okrągłymi domami i kwiatami upiększającymi otoczenie. Przestrzeń bezpieczną – bo bez napędzanych testosteronem samców ludzkiego gatunku biegających na wolności. Przez większość lektury byłam pewna, że czułabym się w takiej przyszłości bezpiecznie. Pomyślałam o pewnym mini dialogu z Reddita („Gdyby zabrakło mężczyzn, kto by was bronił?”, „Bronił? Przed kim?”). Przypomniały mi się kontrowersje wokół ankiety „mężczyzna czy niedźwiedź”, a także starsze badanie, podczas którego spytano kobiety, co by zrobiły, gdyby mężczyźni zniknęli. W dużym skrócie, wreszcie poczułyby się bezpieczne.
Mogłabym nazwać „11%” jeszcze jedną odpowiedzią na to pytanie, gdyby książka nie była dystopią. Opisuje rzeczywistość, w której kobiety nie muszą bać się mężczyzn. Nie muszą się im podporządkowywać, usługiwać ani przytakiwać. (W dalszej części będę używać języka autorki, żeby pokazać, jak zabrała się za ten temat.) Mężczyźni nie są uznawani za ludzi, synonimem człowieka jest kobieta. Jeśli w ciąży płód zdeformuje się do samca, można go usunąć w dowolnym momencie – chyba że jest przeznaczony do Centrum. Społeczeństwo utrzymuje stałą liczbę samców, aby nie doszło do chowu wsobnego. Jeśli kobieta chce mieć dziecko, może być zmuszona do wcześniejszego urodzenia mężczyzny. Niekiedy pojawiają się głosy, że ciężarne czują coś w rodzaju więzi z płodem, ale wiadomo, że można się przywiązać tylko do dziecka, nie do samca.
Mężczyźni trafiają do Centrum, gdzie wykorzystuje się ich do badań i rozrodu. Można też używać ich do przyjemności, choć zwykle ludzie preferują seks z innym człowiekiem. Setki lat wcześniej kobiety gwałcono, a jeśli zgadzały się na współżycie, stosunki z penisami nie były satysfakcjonujące. Musiały udawać orgazmy przez wzgląd na kruche męskie ego. Dziś nieliczne odwiedzają Centra, a i te robią to po zdaniu egzaminów. Mogą wybrać wiek, wygląd i inne cechy, zdecydować, czy wolą mężczyznę z wolnego wybiegu etc. Choć są po specjalnym szkoleniu, i tak większość ludzi doznaje szoku na widok swojego pierwszego samca.
Czujecie klimat? Ja czytałam z mściwą satysfakcją, a obruszenie w negatywnych recenzjach robiło mi cieplutko na serduszku. Ktoś posilił się nawet o diagnozę: „Autorka raczej wierzy w to co pisze i tym samym mamy do czynienia z mokrym snem feministki”. A gdzie tam! Jeśli już, to mokry sen mizoandryczki, ale mnie bardziej przypomina koszmar prawilniaka. Takiego, co nie zajrzał do tzw. Deklaracji LGBT+, bo był zajęty wrzeszczeniem, że „Bedo uczyć czterolatki masturbacji!” Program edukacji w „11%” obejmuje naukę orgazmów. Jest onanizm teoretyczny, praktyczny, samej i w duecie. Ostatni etap (z którego wielu ludzi rezygnuje) kończy egzamin uprawniający do korzystania z samców w Centrach.
Fabuła toczy się powoli. Można ją streścić w paru zdaniach, bo większość uwagi pisarka poświęca objaśnianiu świata. Medea żyje w rozpadającym się klasztorze i hoduje węże. Wicca je od niej kupuje, ale żadnego nie potrafi utrzymać przy życiu. I jak tu zasłużyć na uznanie innych kapłanek? Cicha plącze się po slumsach, zaś Ewa zajmuje się leczeniem. Każda z postaci coś ukrywa, bo to świat, w którym trzeba uważać na słowa. Finał daje nadzieję na zmiany, choć raczej w skali mikro.
To książka specyficzna, która wielu zrazi i odepchnie. Mnie zafascynowała, ale na część pytań nie otrzymałam odpowiedzi. Jak w reportażach skupionych na konkretnym zagadnieniu, tak i ona pokazuje tylko skrawek rzeczywistości. Podglądamy ją przez otwór w płocie i mimo że oczami czterech osób, to wciąż za mało. Albo nieuważnie czytałam, albo nie zostało wyjaśnione, w jaki sposób doszło do (r)ewolucji. Byłam w popatriarchalnych slumsach z Medeą i Cichą, zaglądałam do bogatszych części dzięki perspektywie Wicci, poznałam też historię Ewy. Przekonałam się, że to nowy świat, ale oparty na starych zasadach. Inny ustrój, ale tak samo są w nim biedne i bogate, nadużywające władzy i te wyzyskiwane. Jest źle, ale inaczej. Jedne urządziły się całkiem dobrze, drugie przymierają głodem. Muszą się dopasować, inaczej zostają im slumsy, lądują w dziurze lub – jako roz-myślne – są karane inaczej. Z pewnością nie nazwałabym tej przyszłości lepszą, chociaż nie musiałabym bać się gwałtu.
Czy pikietowałabym jak Medea pod Centrum, że mężczyzna to też człowiek? Czy może ograniczyłabym się do postulatów, żeby powiększyć samcom wybiegi i częściej wypuszczać ich na świeże powietrze? Nie wiem, jestem za to pewna, że nie chciałabym świata z „11%”. Cieszę się, że powstają takie dzieła, choć znajdą się malkontenci, według których to woda na młyn w wojnie płci. Czy polecam tę książkę? Tak, ale musicie mieć świadomość, że to lektura kontrowersyjna, brudna, momentami obrzydliwa (msza Wicci i pierwsza scena z Kali były dla mnie womitopędne). Wymaga dużej otwartości, głównie w sferze ciała. Ma powolne tempo, więc – pomimo treści – może nużyć. Ciekawe doświadczenie i oryginalna pozycja na moim książkowym regale.
Za egzemplarz do recenzji bardzo dziękuję wydawnictwu ArtRage.
Fascynujące jest to, że od razu pomyślałam o tym samym komentarzu z Reddita, jeszcze zanim go zacytowałaś! "Kto by nas bronił? Ale przed kim?"
OdpowiedzUsuńI pomyślałam o tym pytaniu "mężczyzna czy niedźwiedź" i moim ulubionym memie w tej dyskusji - Belle, choosing the bear since 1991 :D
Cieszę się, że takie książki powstają, ale mniej, że to oczywiście mężczyźni, zapewne książki nie czytając, mają najwięcej na jej temat do powiedzenia...
O pacz! :D
UsuńDokładnie tak. Oceny tej książki są... nie za wysokie. Może się nie podobać, jak najbardziej może, bo jest bardzo specyficzna i wywołuje dyskomfort. Ale wystawić jej jedną gwiazdkę za sam koncept - dla mnie durne jak cholera. Panowie obruszeni ;D
Zajrzałabym z czystej ciekawości.
OdpowiedzUsuńTo bardzo oryginalna, nietuzinkowa, kontrowersyjna, a czasem wręcz bluźniercza praca. Jestem ciekawa, co byś o niej pomyślała :)
UsuńNie jestem fanką oglądania krwi na ekranie, ale czytanie o niej nie robi na mnie aż takiego wrażenia, więc mam nadzieję, że dam radę. Jestem baaardzo ciekawa tej książki. Nie jestem zdziwiona, że ona budzi kontrowersje, ale właśnie, zniewolenie kobiet było i jest opisywane na setki sposobów i jakoś nie widzę wielkiego bulwersu. Co więcej, wmawia się czytelnikom, że to przecież teraz nazywa się dark romance i o co chodzi skoro to tylko fikcja (wiem, wskoczyłam na ulubionego konika pt. "sztampowe erotyki złe", ale nie mogłam się powstrzymać). No właśnie, to tutaj też tylko fikcja i nie znaczy, że autorka czy czytelniczki chciałyby takiego świata. Na pewno przeczytam, bo mam już swojego ebooka :)
OdpowiedzUsuńTylko jest krew i krew ;) Krwi "zwykłej" nie brakuje w filmach czy książkach, ale tej "naszej" się nie pokazuje, bo to obrzydza i wprawia w dyskomfort. A właśnie tej jest tu dużo.
UsuńMiałam miliony myśli przy czytaniu i później przy pisaniu recenzji. Tak samo pomyślałam o dark erotykach i o tym, że niewolenie to fantazja wielu kobiet (a przynajmniej tej części piszących). Za każdym razem, jak na Wattpadzie napotykam na propozycję z serii "młoda kobieta zostaje porwana/sprzedana/oddana bogatemu, przystojnemu typowi spod ciemnej gwiazdy", witki mi opadają.
"11%" wchodzi do głowy. Nie czytało mi się przyjemnie, wcale a wcale, ale książka naprawdę robi wrażenie.
To sprawdzę jak na mnie podziałają takie opisy krwi, jestem już przygotowana, więc może nie będzie źle. Niestety tak, mnie też ręce opadają, a zwłaszcza jak wydawnictwa to promują i zaraz wyjdzie na to, że my jesteśmy te dziwne, które nie dają się porwać fantazji o bogatym gangsterze niewolącym swoją kochankę.
UsuńRozumiem, tak właśnie myślałam, że to nie jest książka, która ma być przyjemna, czuję się ostrzeżona! :)
Czasem myślę, że przegrałabym w dyskusji z jakimś facetem twierdzącym, że kobiety chcą być źle traktowane, wykorzystywane i utrzymywane przez jakiegoś bogatego złola. Bo jest tego tak potwornie dużo!!! Tych kretyńskich książek, filmów etc. jest tak dużo, że czasami nie dziwię się tym, co wrzucają nas do jednego wora.
UsuńW takim razie sumienie mam czyste. I będę czekać na relację :)
Tak, niestety jest w tym trochę racji. Trudno walczyć z patriarchatem, kiedy niektóre kobiety są tak wspaniałymi strażniczkami tego porządku. Wiem, że ktoś zaraz powie: "przecież to tylko książki czytane dla rozrywki". No może tak, ale jednak smutne, że kobiety to piszą i kobiety to czytają.
UsuńNie przekonuje mnie argument, że to tylko rozrywka. Szczególnie kiedy po takie książki sięgają młode dziewczyny. One to chłoną jak gąbka :/
UsuńNie spotkałam się chyba nigdy z taką książką, nie powiem ciekawi mnie. Ale czy na tyle by po nią sięgnąć?
OdpowiedzUsuńhttps://okularnicawkapciach.wordpress.com/
Oto jest pytanie :D
Usuń