Negatywne opinie zwykle są merytoryczne, ale niektóre więcej niż o dziele mówią o recenzencie. Ulewa się w nich antyfanom autorki czy autora; jad kapie z pyszczków na klawiaturę i to tak bardzo widać, że bawi. Rozzłoszczone „jedynki” śmieszą i – paradoksalnie – przyciągają, zamiast zniechęcać. „Złodziej dusz” jest jedną z książek, do których przekonały mnie właśnie negatywne opinie.
Z Anetą Jadowską miałam już wcześniej przyjemność, poznałam jej pióro dzięki Magdzie Garstce z Ustki. „Trup na plaży” był zabawny, ale i mądry, poruszał ważne społeczne tematy, a przede wszystkim pokazywał, że poglądowo skręca nas z pisarką w tę samą stronę. Gdybym miała jakiekolwiek wątpliwości, pierwszy tom serii o Dorze Wilk rozwiewa je kategorycznie i zdecydowanie. Upewniłam się, że bohaterka to ten typ, o którym chcę czytać więcej.
W pewnym sensie tytuł jest spojlerem, bo książka opowiada o polowaniu na złodzieja dusz. Dora to policjantka, na co dzień działająca w Toruniu, a także wiedźma, na co dzień działająca w alternatywnej wersji Torunia – Thornie. Jest silna, piękna i zmysłowa, z czego doskonale zdaje sobie sprawę. Negatywne opinie wytykały tę pewność siebie, ale wiecie, jak to jest. Jak chcesz uderzyć psa, zawsze znajdzie się kij. Dla mnie powodzenie, którym kobieta cieszy się w obu światach, jest zrozumiałe i logiczne. Wszak to wiedźma płodności, którą niewiele dzieli od sukuba. Dopełniłaby rytuał i uwiodłaby nawet geja. Tak, malkontenci, jest atrakcyjna. Tak, korzysta z seksu, kiedy tylko ma ochotę. Tak, nie lubi PiSu i Tadka Rydzyka.
Zadaniem Dory jest polowanie – w Toruniu na zabójcę wrednej staruszki, w Thornie na potwora atakującego magiczne istoty. Problemy, przyjaciół i wrogów ma zarówno w „normalnym” świecie, jak i w alternatywnej rzeczywistości. Tę drugą wyobrażam sobie jak świat z uniwersum „Underworld”, gdzie wampiry są seksowne i wytworne, a wilkołaki dzikie i nieokrzesane. Czasem lepiej włożyć elegancką suknię, czasem lateksowy gorset. Nonszalancja bohaterki budzi we mnie skojarzenia z Lokim Jakuba Ćwieka. Silna, błyskotliwa i wygadana, ktoś mógłby nawet rzec, że męska, ale byłby to głupi wniosek. Dora jest silna po kobiecemu, nie tak, jak wyobrażał to sobie Mróz, tworząc kobietopodobną Chyłkę. Jeśli uraziłam teraz czyjeś uczucia chyłkofilne, niech sobie włączy w głowie głos fanatyka wędkarstwa, kiedy dowiedział się o śmierci kolegi od łódki.
Piękne ciała, seksowne stroje, dwuznaczne konwersacje, kąpiele nago czy spanie we trójkę w jednym wyrku... Brzmi jak romans i to z tych pikantniejszych, a jest zaskakująco grzecznie. Choć o temperamencie Dory krążą legendy, nie ma się czym zgorszyć. „Złodziej dusz” to sztampowa, wręcz komiksowa rozrywka, mimo to (a może właśnie dlatego) czyta się świetnie. Przyznam bez bicia, bardzo podobało mi się seksualne napięcie między bohaterami. Czekałam, aż wreszcie któraś scena zmieni się w „scenkę”, ale może czytam ostatnio za dużo erotyków. Jestem niezmiernie ciekawa, jak rozwinie się ich relacja w drugim tomie. I jak będzie wyglądało życie Dory po tak wielkich zmianach.
Oczywiście, że polecam. Ja, w bibliotece wiecznie wybierająca coś innego niż fantastykę. Z radością podwyższę tej książce ocenę i wypożyczę kolejną część.
Lubię Jadowską, mnie jej książki odprężają i przynoszą rozrywkę, a o to przecież powinno chodzić :p
OdpowiedzUsuńDokładnie tak :)
UsuńNie planuję sięgać po tę książkę, myślę, że jak mam zacząć przygodę z autorką to jednak od czegoś innego. Może spróbuję tego "Trupa na plaży" ;)
OdpowiedzUsuńJasne. Polecam tego trupka, naprawdę mi się podobał :)
Usuń