Wattpad. Okryty złą sławą, budzący wiele, niekoniecznie pozytywnych skojarzeń. Dla jednych wylęgarnia toksycznych tworów NieZwykłego, dla drugich społeczność osób lubiących pisanie. Dla mnie narzędzie, które ułatwia tworzenie dialogów. Serio, założyłam konto, bo nie szło mi z nimi w Wordzie. Szybko odkryłam, że sprawniej poprawiam tekst, no i nie okłamujmy się, fajnie, kiedy ktoś go czyta. Moja blogerska dusza śpiewa na widok nowych powiadomień.
Co zabawne, początkowo nie interesowało mnie czytanie cudzych książek. Pisałam, korygowałam, wklejałam do Worda i tyle. Zmieniłam podejście, gdy przesłałam debiut do wydawnictwa, a redaktorka wolała przeczytać go na Wattpadzie, zamiast otwierać załącznik. Zaczęłam powoli, ostrożnie obwąchiwać tę platformę. Natknęłam się na... naprawdę dziwne rzeczy. Co się nazgrzytałam zębami i naprzewracałam oczami, to moje. Nie zabrakło pytań retorycznych typu „gdzie rodzice?” i wzdychań „kiedyś były czasy, teraz nie ma czasów”. Są tam fantazje o byciu porwaną przez przystojnego mafiosa, rozkochaniu gwiazdy i/lub milionera. Są dziełka pisane na telefonie w autobusie (hihi, nie chciało mi się poprawiać, ale wchodźcie i komentujcie). Są shoty 18+, które lepiej czytać z wiadrem pod ręką. Są niepokojące (moją wewnętrzną nauczycielkę) ero-romanse z bad boy'ami, którzy tak naprawdę nie są źli, tylko skrzywdzeni. Trzeba nauczyć ich kochać, bohaterka ich zmieni i już będą słodcy jak pluszaczki. Po mojemu fchuj toksyczne.
Do brzegu. Przebrnęłam przez sporo kiepskich dzieł i już bym była zwątpiła, ale znalazłam „Miłość dwa razy na wynos” Nuadell. To historia 33-letniej Marletty, kelnerki, która utknęła w nijakiej pracy, nijakim związku, nijakim życiu. Ot, leci jej dzień za dniem, ale tak naprawdę stoi w miejscu. Więdnie w przechodzonej relacji, w której dawno temu zgasło nie tylko pożądanie, ale i resztki jakiejkolwiek sympatii. Przykro się czytało sceny, w których Luis traktował Latte jak zbędny mebel, a jednocześnie żerował na niej bez wstydu i skrupułów.
Czułam dyskomfort, ale i zaintrygowanie, bo bohaterka nie żyła w zwyczajnym świecie, tylko w ponurej, zapiaszczonej przyszłości. Narzekała na upał, ale w jej mieście i tak nie było tak źle jak na równiku, gdzie skwar zmuszał ludzi do migracji na północ. Hm, przerażająco... realna wizja.
Dziwiłam się, że tak chętnie wracam do „Miłości...”, bo nie przepadam za fantastyką. Nie, że nie lubię, jakoś tak zwykle wybieram inny gatunek. Jakkolwiek to brzmi, przyciągnęła mnie bolesna życiowość książki. Znam wiele takich Latte, zrezygnowanych, przygniecionych rutyną i poczuciem, że nic je już w życiu nie czeka. Było przygnębiająco i frustrująco, więc wracałam z nadzieją, że jej los wreszcie się zmieni. I zmienił się! Jak to często bywa, przez przypadek. Wystarczyło usłyszeć coś, co nie było przeznaczone dla jej uszu i pozbyła się złudzeń. Wykopała Luisa z mieszkania, a ledwo do niej dotarło, że bez kuli u nogi jest lepiej, poznała Miśka.
Misiek... Jeśli wyobraziliście sobie mężczyznę budzącego respekt gabarytami, prawidłowo. Dodajmy mu tylko gęste futro, pazury i kły, i mamy komplet. Bo Misiek to Drapieżnik, człowiek, u którego uaktywniły się uśpione zwierzęce geny. Drapieżniki jeszcze niedawno nie były uznawane za ludzi. Traktowano je jak zwierzęta – polowano na nie, badano i wykorzystywano na wszelkie sposoby. Dziś mają status prawny, ale rasizmu to nie wyeliminowało. Jak możecie się domyślić, Misiek i Latte zostaną parą, a ich związek będzie solą w oku nie tylko dla byłego chłopaka, ale i klientów kawiarni, znajomych oraz reszty świata.
Sama miałam z tym... może nie problem... Nie wiem, jak to określić. Pierwsza scena miłosna wywołała we mnie konsternację i zmieszanie. No bo wiecie... Misiek wygląda jak niedźwiedź. Ma szpony, warczy, gryzie i drapie futrem. Nuadell stworzyła Drapieżniki z uroczymi uszkami i wielkimi oczami, z przesłodkim noskiem, zmysłowe kocice, gibkie i seksowne. A tu niedźwiedź. Domyślam się, że nie chciała bohatera wyglądającego jak Barf z „Kosmicznych jaj”, no ale...
Musiałam rozchodzić, przespać się i przetrawić. Aż przetrawiłam, otworzyłam głowę i zaczęłam czytać dalej. Wciągnęłam się w ich historię. Bulwersowały mnie kolejne akty wandalizmu, groźby i obelgi. Ataki szły z różnych stron, do niej i do niego. Niby fikcja, ale wystarczy wejść do sieci i poczytać choćby o związkach Polek z czarnoskórymi, żeby przekonać się, jak bardzo realne i często spotykane problemy zwaliły się bohaterom na głowy.
Chyba właśnie to ujęło mnie w tej historii. Życiowość. Autorka wskazuje, że uprzedzenia mogą przetrwać (i zapewne przetrwają) w przyszłości. Niechęć do obcych, żądza dominacji i gnębienia wszystkiego, co słabsze – czyżby to była nasza nieodłączna cecha? Nienawiść przetrwa każdy kataklizm, nie przysypie jej żadna ilość piasku? Obawiam się, że zawsze znajdzie się coś do nienawidzenia i ludzie, którzy chętnie skorzystają z okazji.
To pierwsza książka na Wattpadzie, która zrobiła na mnie takie wrażenie. Dobrze napisana (choć wolałabym standardową formę dialogów, a nie cudzysłowy przy szepcie), przemyślana, z masą mądrych, nierzadko gorzkich refleksji. Ale nie tylko dlatego zdecydowałam się na opisanie tutaj „Miłości...”. Dała mi kopa do szukania i okazało się, że są tam naprawdę fajne dzieła. Tak, wszystkie wymienione wcześniej twory też, ale można znaleźć ciekawe tytuły z przesłaniem. Z męskimi bohaterami, którzy szanują partnerki, są opiekuńczy i wrażliwi. One naprawdę tam są!
Rozpisałam się. Czasem zmontuję zgrabny tekst, ale to nie ten dzień. Jeśli nie udało mi się Was przekonać, cóż mogę rzec. A jeśli nie wykluczacie, że może kiedyś, kto wie, zachęcam do testów. Moje podejście zmieniło romantasy z niedźwiedziem ;) A dokładniej, cytując Nuadell, romans społeczno-obyczajowy o podejmowaniu trudnych decyzji, o mniejszości społecznej i o nienawiści rasowej.
Przyznam szczerze, że mam raczej negatywne skojarzenia z Wattpadem, chociaż właściwie nigdy nie korzystałam z tej platformy. I przyznam szczerze, że sama z siebie bym nie sięgnęła po "Miłość dwa razy na wynos!", ale po przeczytaniu Twojej opinii czuję się… zaintrygowana. Może się jednak przemogę i zerknę na Wattpada?
OdpowiedzUsuńZe swojej strony mocno polecam :) Tam jest naprawdę sporo fajnych rzeczy, z różnych gatunków, tylko trzeba poszukać. I po drodze oddzielić ziarna od plew ;) I samą "Miłość" polecam, bo to kawał dobrej historii.
Usuń