„Strój na śmierć” Donna Leon
Niemiłosierny wenecki upał, który czuć nawet z kartek. Rzeźnia, smród i krzyki zwierząt. Jeden z pracowników wychodzi zapalić, a żeby nie czuć dobiegającego z wnętrza odoru, odchodzi nieco dalej. Wtedy zauważa coś dziwnego – damski but leżący w trawie. Podchodzi bliżej, szarpie za obuwie i dokonuje makabrycznego odkrycia.
Trzeci tom serii o komisarzu Brunetti, który lubi sobie podjeść i posłuchać dobrej muzyki, przybliża tematykę kontrowersyjną nawet dzisiaj. Sama książka powstała w 1994 roku, a w Polsce wydano ją kilka lat później. Główny bohater szuka zabójcy mężczyzny uznanego za transwestytę, a przy okazji i za prostytutkę. Dowiaduje się wielu intrygujących rzeczy o środowisku osób świadczących takie usługi, jak również o klientach. O tabu panującym wśród „prawilnych” mężów i ojców, którym bardzo źle się słucha o równie prawilnych mężczyznach chętnie zamawiających sobie męskie towarzystwo. Tak to już jest – im głośniej ktoś krzyczy „je.ać peda.ów!”, tym większe prawdopodobieństwo, że chciałby to robić dosłownie.
Opowieść płynie dość leniwie nie tylko dlatego, że wszyscy ociekają potem i nie mają siły na nic poza oddychaniem. Śledztwo w sprawie nietypowej zbrodni polega głównie na chodzeniu od domu do domu i przepytywaniu kolejnych osób z listy. Tym, co przyciąga czytelnika (a przynajmniej przyciągnęło mnie), są refleksje autorki na temat mentalności wenecjan. Jeśli kiedyś wybiorę się do Włoch, przyjrzę się dyskretnie tamtejszym panom, żeby sprawdzić, czy faktycznie uwielbiają dotykać swoich genitaliów.
„Strój na śmierć” zdecydowanie nie podejdzie wielbicielom współczesnych kryminałów, zwłaszcza tych, które określam „trocinami”, czyli z krwawymi opisami i skupianiem się wyłącznie na akcji (dodajmy, brutalnej). To stara pozycja, którą poleciłabym amatorom rozwiniętych wątków obyczajowych. Na pewno przeczytam pozostałe części.
„Panieński grób” Jeffrey Deaver
Pozycja wydana w Polsce w 1999 roku, czyli staruszek. Podczas czytania czuje się wiek tej książki – kojarzy mi się z amerykańskimi filmami sensacyjnymi z lat 90. Uwagę przykuwa już pierwszy rozdział, w którym autobus głuchoniemych uczennic przystaje na drodze, na której doszło do wypadku. Kiedy opiekujące się grupką dziewcząt nauczycielki zdają sobie sprawę, że zatrzymanie pojazdu było błędem, jest za późno. Stają się zakładniczkami trzech zbiegłych z więzienia przestępców, którzy przejmują autobus i wiozą je do starej rzeźni. Budynek zostaje otoczony przez policję, pojawia się FBI, w tym doświadczony negocjator.
Wydarzenie wzbudza olbrzymie zainteresowanie mediów, więc łatwo zrozumieć niezadowolenie dziennikarzy, kiedy są przeganiani i słyszą groźby aresztowania, jeśli podejdą zbyt blisko. Węszące za sensacją pismaki to nie jedyny problem negocjatora. Pewien polityk widzi w przerażonych uczennicach swoją wielką szansę. I nie chodzi mu jedynie o nadciągające wybory. Ogółem czytamy i czujemy, jak nad głową Pottera kłębią się ciemne chmury, mogące zagrażać nie tylko jego karierze.
Początkowo byłam zaintrygowana, bo i akcja zaczęła się z przytupem. Niestety im dalej, tym gorzej. Być może fabuła przyciągnęłaby mnie na dłużej, gdyby był to film, a nie książka. Może odzwyczaiłam się od takiego sposobu prowadzenia fabuły i już do mnie nie trafia. A może do narastającej niechęci dołożyły się fantazje negocjatora, mężczyzny po 50., o jednej z zakładniczek, dwudziestoparolatce. Czułam niesmak łamane na obrzydzenie, gdy natrafiałam na kolejną, tak samo jak podczas czytania zupełnie zbędnej sceny opisującej próbę gwałtu (dokonanego przez porywacza). Nie wiem, co autor chciał osiągnąć. I nie jestem pewna, czy chcę wiedzieć, o czym wtedy myślał.
Końcówka była przedziwna i totalnie jej nie kupuję. Przemiana bohaterki była według mnie niewiarygodna i niepokojąca, a kiedy do tego pisarz dołożył do niej quazi erotyczną (być może w niedalekiej przyszłości już nie tylko platoniczną) więź łączącą dziewczynę z Potterem... Brrr!
Może ktoś reflektuje na stare sensacyjniaki, ja temu panu podziękuję.
„Pogoń za duchami” Tatiana Polakowa
Zaczęłam czytanie zaraz po „Panieńskim grobie”, więc byłam już nieco podirytowana. Niestety, nie pomogło. Kupiłam tę książkę dawno i zakładam, że wtedy jeszcze sądziłam, że lubię Chmielewską. Teraz po nią sięgnęłam i przypomniałam sobie, że jednak nie, nie lubię, nie bawi mnie, wprawia jedynie w zażenowanie. Oraz drażni.
Zacznijmy od tego, że byłam przekonana, że to komedia kryminalna. Pełno w niej zdań, które chyba mają być zabawne, prócz tego cała historia jest prowadzona w taki sposób, jakby jej zadaniem było rozśmieszać czytelników. Tymczasem to ponoć kryminał. Podczas czytania zastanawiałam się, czy odłożyć, czy dać szansę jeszcze paru stronom. Im lepiej poznawałam główne bohaterki, tym bardziej byłam zniechęcona.
O co chodzi w tej książce? Dwie kobiety, autorka kryminałów i dziennikarka, wybierają się na pewną wyspę, do pewnego zamku. Autorka ma urlop, a dziennikarka zamierza napisać za ekscentrycznego właściciela zamczyska jego autobiografię. Ma być – nomen omen – ghost writerką. Jest dziwnie, tajemniczo i trochę strasznie. Ktoś chyba czai się w szuwarach, a ktoś jest przetrzymywany w lochach. Chyba, do takich wniosków dochodzą obie panie. Postanawiają to sprawdzić, choć jednocześnie się boją. Bo, wiecie, jest dziwnie, tajemniczo i trochę strasznie. Obie są głupiutkie, lekkomyślne, no, takie urocze z nich gapcie i trzpiotki. I tak prowadzą sobie swoje amatorskie śledztwo, z którego przez pół książki niewiele wynika.
Ech, nie mam pojęcia, czemu bohaterki tego typu literatury zawsze muszą być kretynkami. Chętnie zapytałabym o to miłośniczki, jak już ustalę, czy jestem ciekawa zakończenia, czy jednak lepiej nie marnować więcej czasu. Na razie odkładam książkę na pralkę, żeby mieć ją pod ręką w razie dłuższej wizyty tam, gdzie królowa chadza piechotą.
Czytałam „Strój na śmierć”, ale zupełnie nie pamiętam tych facetów dotykających się w miejscach intymnych, pamiętam za to, że Brunetti irytował się na widok roznegliżowanych, zbyt "puszystych" turystek. I pamiętam, że to właśnie on doszedł do wniosku, że zamordowany nie był ani prostytutką, ani transwestytą. Ciekawa była ta książka. :)
OdpowiedzUsuńTo był jeden moment - wspomnienie komisarza o rozmowie z żoną. Najpierw stwierdził, że kobita gada głupoty, a potem zerkał na ulicy na innych mężczyzn i doszedł do wniosku, że mówi prawdę. A później doszedł do jeszcze innego wniosku: że chce się z nią ożenić ;)
UsuńByło w tej książce naprawdę sporo rzeczy, które zwróciły moją uwagę. Autorka była bardzo bystrą osobą.
Żadnej nie czytałam, ale na pewno zwrócę na nie uwagę w bibliotece;)
OdpowiedzUsuńPolecam pierwszą, za to kolejne... Umiarkowanie ;)
UsuńNie czytałam tych książek i chyba nawet nie mam ich w swojej kolekcji.
OdpowiedzUsuńBo to staruszki są. U mnie na regale każda czekała przynajmniej kilka lat, kupiłam używane i już wtedy były stare ;)
UsuńTo, że to starocie to nic - wiele jest takich, które po prostu uwielbiam 😉, ale z tymi pozycjami jednak mi nie po drodze. Wolałabym odświeżyć Agathę C. 😉
OdpowiedzUsuńSwoją drogą ostatnią miałam ochotę na miks z pogranicza kryminału i obyczajówki. Zawsze w takich sytuacjach sprawdzała się u mnie Rogala. Uwielbiam serię Pełnia Tajemnic i drugą o Tomczyku i Górskiej, ale tym razem wzięłam się za 1 tom przygód detektywki Celiny Stefańskiej. I chemii brak. Przeczytałam już 50 stron i zamiast miłego dreszczyku ekscytacji czuję raczej znużenie...
Znam tylko nazwisko (w sensie Rogali, nie Christie ;)) i kiedyś w końcu poznam pióro. Ale się jakoś nie składa... Nawet ostatnio łaziłam między regałami w bibliotece i myślałam o czymś lżejszym, a nawet durnym, ale na nic nie trafiłam.
UsuńCzasem źle trafisz i nie zaskoczy. Dochodzę do wniosku, że lepiej odstawić niż się męczyć. Jest tyle innych książek, które mogą sprawić przyjemność, po co marnować cenne minuty na coś, z czym nie masz flow :)
Zmartwiłaś mnie tym Deaverem, bo mam na półce parę jego książek. Absolutnie natomiast rozumiem niechęć do tych fantazji bohatera i wspomnianej sceny próby gwałtu. Miałam to samo ostatnio przy czytaniu Kinga. Właśnie taki niesmak, że bohater ślini się do dużo młodszej dziewczyny, która jest w trudnym położeniu i na dodatek w jakiś sposób od niego zależna. Fuj.
OdpowiedzUsuńA co do komedii kryminalnych to moje zdanie znasz. Nie lubię się z nimi, nie lubię się z głupiutkimi bohaterkami, więc jestem na nie. Szkoda, że trafiłaś aż na dwie słabe książki :(
Może ta akurat była taka. Z tego, co widziałam na LC, ludzie chyba raczej go chwalą. Mnie nie podszedł i naprawdę im bliżej końca, z tym większym niesmakiem czytałam. Może kiedyś sprawdzę, czy to wypadek przy pracy, czy typ tak ma, ale jeszcze długo nie będę miała ochoty.
UsuńŁapałam, co było pod ręką i czekało już długo. I dwa ślepaki :/ No nic, przynajmniej teraz - odpukać - czytam coś, co mnie interesuje. Czasem słońce, czasem deszcz, raz kiepścizna, a raz dobry strzał.
Parę razy przejechałam się na opiniach z LC, ale może faktycznie. Mam kilka książek z tego słynnego cyklu Lincoln Rhyme, ale nie czytałam żadnej jeszcze. W każdym razie rozumiem, że nie masz ochoty na powtórkę.
UsuńPrawda, nie zawsze da się sięgnąć po super książki. Ja w końcu przeczytałam "Chłopki"! I chyba w takim razie machnę jakąś recenzję :)
O matko, faktycznie, to ten sam autor! Może dlatego kupiłam jego książkę... z 7 lat temu :D
UsuńBędę czekać niecierpliwie na "Chłopki"! Nie, cierpliwie, teraz dla wielu ludzi jest wyjątkowy czas, więc sieć i blogowanie może poczekać :)
Może też tak być, że facet po prostu zaliczył wpadkę i takiego gniota wyprodukował, ale ogólnie jego twórczość jest okej. No nie wiem, trochę mnie kusi, żeby sprawdzić w najbliższym czasie, a trochę się boje :)
UsuńLuz, recenzja jest już prawie gotowa, ja mam przed Wielkanocą zazwyczaj dużo czasu, bo jest tzw. przerwa świąteczna na uczelni :) W tym roku wolne mam już od środy aż do wtorku, więc prawie tydzień. Zdążę odpocząć, posiedzieć z rodziną i jeszcze poczytać :)
Jak nie spróbujesz, to się nie przekonasz ;)
UsuńOo, fajna przerwa, będziesz mogła porządnie wypocząć :) U mnie takich przerw ostatnio więcej, ale i tak nie potrafię się zorganizować. Lenię się, a potem muszę nadrabiać. Tak jak wczoraj i dzisiaj... Chyba jestem stworzona (skazana) na ataki weny i siedzenie po nocach ;)
Święte słowa :) Też nie umiem się jakoś super zorganizować, ale wciąż mam nadzieję, że mi się uda. Może jesteś nocnym markiem i wtedy masz najwięcej energii? :)
UsuńPS. Kasowałam spamowe komentarze z bloga, których jak się okazało mam kilkanaście tysięcy i oczywiście przypadkowo usunęłam nieodwracalnie również naszą ostatnią wymianę zdań z bloga. Przepraszam :( Natomiast wszystko działa, można komentować tylko nie ogarnęłam moderacji i wywaliłam wszystko jak leci...
Ten nocny marek to raczej z konieczności (czyt. braku dobrej organizacji). Czasami potrafię samą siebie zaskoczyć tym, ile dam radę zrobić, kiedy już się za to wezmę :)
UsuńWidziałam. Czasem wystarczy ten jeden klik za dużo, no ale co poradzisz. Stało się. Trochę dziwnie patrzeć na tę ciszę pod postami, ale przynajmniej teraz nie powinno być problemów z komentarzami :)
Też mam problem z organizacją, więc doskonale rozumiem. Z tym, że ja po nocach nie dam rady siedzieć, bo zasnę z głową w laptopie :)
UsuńCisza pod postami to jest u mnie już od dłuższego czasu. Oprócz Ciebie nikt nie komentuje :)
Rozumiem ;) Ja mam tak rano, kiedy wstaję odrabiać zaległości. Wtedy boli, oj boli ;)
UsuńW wielu miejscach widzę tę ciszę. Jakby blogownia trochę przysnęła. Ale wchodzi też czynnik wzajemności, o którym chyba kiedyś rozmawiałyśmy. Wystarczy jakiś czas nie odwiedzać paru blogów, żeby ich gospodynie (czy gospodarze) olały i nasz.
W takim razie obyśmy kiedyś osiągnęły ten stan, kiedy nie trzeba nadrabiać zaległości :))
UsuńPrzysnęła zdecydowanie, bo chociaż prawie zawsze te komentarze blogowe opierały się w zasadzie o mniej lub bardziej rozbudowaną wersję "przeczytam/nie przeczytam" to teraz już w ogóle prawie nigdzie nie ma dyskusji. Przyznam, że sama mocno ograniczyłam czytanie blogów, a komentuję już wyłącznie u Ciebie, bo nie mam serca zostawiać jakichś elaboratów, na które i tak nikt nie odpowie. To samo widzę na instagramie. Mnie się zazwyczaj nie chcę tam odzywać, bo w odpowiedzi dostanę co najwyżej serduszko.
Obawiam się, że w moim przypadku to marzenie ściętej głowy, ale nadziei nie tracę ;)
UsuńCzasami o jakiejś książce faktycznie nie ma się specjalnie nic do powiedzenia, ale też to widzę. Kiedy ktoś zostawi u mnie komentarz typu "ciekawa książka, będę miał/a na uwadze" etc., a opisałam ten tytuł dość chłodno, bywa, że w ogóle nie chce mi się odpisywać. Ewidentnie komć z cyklu "zajrzyj do mnie - tam też nie obchodzi mnie twoja opinia, ale przynajmniej podbijesz mi statystyki". Ech... Z tym chyba nie ma co walczyć, można co najwyżej wzruszyć ramionami.
Nadzieja umiera ostatnia jak to mówią :)
UsuńWydaje mi się, że większość tego typu komentarzy jest zostawiana przez osoby, które nie czytają recenzji w całości albo w ogóle jej nie czytają. Nie, pewnie, że nie ma co walczyć. Zresztą na mojego bloga już mało kto zagląda, więc skończyły się takie komentarze bez sensu. Jak widać wszystko ma swoje plusy :)
Zgadzam się z jedną i drugą częścią :) A co do Twojego bloga, może (przynajmniej jakiś procent) czytających odbijało się od strefy komentarzy i odbijało, i nie mogło skomentować, więc odpuściło. Zakładam, że kiedy im się prędzej czy później przypomnisz, to ożyją ;)
UsuńMyślę, że to nie w komentarzach problem, bo widzę też, po statystykach boga, że najczęściej odwiedzają go spamujące boty :) Ale pogodziłam się z tym już, że czas blogów przeminął, więc i mój nie będzie wyjątkiem.
UsuńJa się jeszcze nie pogodziłam. Chociaż walczę głównie w teorii, co widać po mojej (nie)aktywności ;)
UsuńZdążyłam się pochwalić, że już nie dostaję głupich komentarzy i wczoraj się pojawił. Przepuściłam go dla beki :)
UsuńWidziałam! :D Chciałam napisać komentarz, ale dwoiło mi się w oczach. Nic konstruktywnego nie zrobiłam, oglądałam serial, ale bardziej uszami.
UsuńMam nadzieję, że dzisiaj już lepiej? :) Jaki serial oglądasz? Szukam inspiracji, bo ostatnio nic mi nie pasuje.
UsuńDzisiaj nawet trochę poczytałam :) Oglądałam drugi sezon "Projektu Lazarus", ale nie wciągnął mnie tak jak pierwszy. Po części przez problemy z widzeniem, po części bo był jakiś taki, nie wiem sama, chyba durniejszy. Bohater robił strasznie głupie rzeczy i mnie drażnił :)
UsuńMogę podsumować weekend tak, że głównie umierałam z nudów :) Ani czytać, ani oglądać, a jeśli już coś obejrzałam, to głupie. Dziś np. "Madame Webb". Ło rety, jakie to było idiotyczne! Ale obejrzałam całe :)
Nie znam serialu, ale z tego co widzę po krótkim opisie fabuły to mogłabym oglądać :) Natomiast durnoty bohaterów to już chyba w każdym tytule są obecne :/ Ja pewnie teraz wezmę się za Fallout, ale ogólnie mam lekki kryzys jeśli chodzi o seriale. O "Madame Webb" słyszałam, że straszna kicha, więc nawet się nie zabieram :)
UsuńFakt, kicha, obejrzałam, ale chyba zostałam zahipnotyzowana ;D Wczoraj zaczęłam "Parasite" i... jest dziwnie, ale daję szansę. Mam trochę podobny problem z serialami. Nic mnie nie zaciekawiło tak, żeby zarwać noc czy coś w tym stylu. Ale w ciągu ostatnich kilku dni obejrzałam cały internet (nie na moim lapku, bo chyba bym oślepła), na razie mam przesyt. Wszystkiego ;)
UsuńWidzę teraz w sieci, że "Fallout" jest na topie. Poczytam o nim więcej :)
Mam za sobą 4 odcinki "Fallouta" i bardzo polecam, na serialowy impas w sam raz. Nie trzeba znać gier, żeby się podobało :) U mnie o zarywaniu nocy nie ma mowy, bo ja po prostu zasnę nawet w trakcie najbardziej ciekawej fabuły, jeśli zbliża się moja pora spania :) O tak, często mam dość treści w internecie, nawet jeśli dotyczą tylko książek.
UsuńDziś skończę "Parasite", więc spróbuję z "Falloutem" :) Chyba że jest na czymś, do czego nie mam dostępu, to wtedy trzeba będzie przemyśleć, czy chcę wykupywać dostęp do następnej platformy.
UsuńMnie się jeszcze zdarza zarwać nockę na oglądaniu, ale nie będę ściemniać, potem jestem totalnie wypluta. Chyba kończą się takie maratony :)
I jak tam Fallout? Jest na Amazonie i nie pamiętam czy masz tam konto?
UsuńPodziwiam, podziwiam. Nawet jeśli chciałabym zarwać noc to po prostu sen się o mnie upomni :)
Obejrzeliśmy wczoraj ostatni odcinek i... w sumie to nie wiem. Irytowali mnie bohaterowie, humor czasem wywoływał u mnie ciary żenady, ale jednak obejrzałam cały sezon. Nie mam zdania, nie wiem, chyba mi się podobało :)
UsuńNie kojarzę tych książek, ale coś czuję, że niedługo sięgnę po jakiś dobry kryminał, więc będę pamiętać o tych tytułach!
OdpowiedzUsuńA przynajmniej o pierwszym ;)
Usuń