wtorek, 12 lutego 2019

"Cisza białego miasta" Eva García Sáenz de Urturi (recenzja przedpremierowa)


Sięgnęłam po "Ciszę białego miasta", skuszona zarówno opisem, jak i tym, że akcja książki dzieje się w Hiszpanii. Byłam przeziębiona, jakaś taka wymarznięta, więc z przyjemnością przeniosłam się w sam środek upalnego lata w zabytkowym mieście, gdzie właśnie zaczynały się Dia del Blusa, obchody ku czci Białej Panienki. Poprzedzało je święto bractw młodzieży, coś na podobieństwo juwenaliów, czyli wiadomo - dużo muzyki, alkoholu i szans na znalezienie miłości życia. Tzn. jednej nocy. Idealna pora łowów dla seryjnego zabójcy.

"Cisza białego miasta" przywitała mnie mocnym uderzeniem. Główny bohater, będący narratorem, poinformował mnie lakonicznie, że "skończył z kulą w głowie", stając się ostatnią ofiarą mordercy. Nie wiedziałam, co myśleć. Nie żyje? I dowiaduję się o tym tak po prostu, na drugiej stronie ponad 560-stronicowej książki?

Hola hola, nie tak szybko! W trakcie czytania (a trzeba przyznać, że akcja powieści rozwija się niespiesznie) przekonałam się, że nic nie jest oczywiste, najlepiej otworzyć umysł na wszystkie możliwości. Lokalna policja zostaje zmuszona do zmiany perspektywy, kiedy tuż przed wyjściem zabójcy na pierwszą przepustkę zostaje popełniona kolejna zbrodnia. Parę 20-latków zabito w identyczny sposób, w jaki odebrano życie kilku osobom dwie dekady wcześniej. Nim policja połączy fakty, ginie następna para. Czy Tasio Ortiz de Zarate kieruje mordami z więzienia? Czy ma pomocnika? A może naśladowcę? A może, jak twierdzi, jest niewinny?

Nad głową Unaia, inspektora Wydziału Kryminalnego, zbierają się ciemne chmury. Czas upływa, a śledztwo toczy się w ślimaczym tempie. Prawdę ukrywają przed nim nie tylko kolejni podejrzani, ale i ci, którym ufa. Sytuacji nie ułatwia też fakt, że naciskają na niego mieszkańcy Vitorii. W strachu o swoich bliskich podsuwają mu listy z nazwiskami, żądając specjalnego traktowania. Nic dziwnego, że myśli obijają się w głowie Unaia niczym pszczoły rozzłoszczone zapachem benzyny. Czy odkryje znaczenie symboli używanych przez zabójcę? Czy pozna jego tożsamość?

Jeszcze jednym, dość istotnym bohaterem "Ciszy..." jest sama stolica Kraju Basków. Autorka poświęca Vitorii wiele uwagi, przybliżając czytelnikom historię kolejnych budowli, pomników i pozostałych zabytków. Spotkałam się z opiniami osób znużonych tymi wpleceniami (by nie rzec: wtrętami), dla których książka była przegadana i które finalnie obniżyły jej za to ocenę. Faktycznie, jeśli dla kogoś kryminał ma być konkretny, zwięzły i ograniczony tylko do wątków niezbędnych do sprawnego prowadzenia śledztwa, przy tym umrze z nudów, poziewując jak nastolatek na szkolnej wycieczce. Ja z przyjemnością podążałam za bohaterami krętymi uliczkami, zatrzymywałam się przy bogato zdobionych fasadach i odwzajemniałam spojrzenia posągów (no, może poza surowym wzrokiem anioła Unzuetów). Ale zdaję sobie sprawę, że to trzeba lubić. Od kilku lat piszę artykuły dla portalu caravaningowego i nieraz schodzi mi nad nimi haniebnie długo właśnie dlatego, że przy szukaniu informacji o lokalnych atrakcjach wczytuję się za bardzo. Jeśli ktoś ma tę samą cechę (wadę?), spodoba mu się, że po przeczytaniu książki będzie miał wrażenie, że dość dobrze poznał Vitorię. Wie, gdzie można zjeść coś pysznego albo z czym skojarzyć rzeźbę o nazwie Spojrzenie (La Mirada).


Autor zdjęcia: Gorka Roldan (Flickr)

Nie wiem, czy zamierzenie, ale autorka ukazała też drugą, mniej przyjazną twarz miasta i lokalsów. Ludzi niezmiernie religijnych, świętujących z rozmachem, a jednocześnie zabobonnych, chroniących się przed złem na zasadzie Panu Bogu świeczkę, a diabłu ogarek. Czujnie przypatrujących się sąsiadom (a jeszcze czujniej obcym), pilnujących, żeby nikt nie wychodził przed szereg. Obłudnych - zarówno kilkadziesiąt lat temu, jak i dziś. Hermetyczny światek, w którym związki zawiązuje się ze znajomymi, jakby nie istniało nic poza Vitorią. W którym przyjezdni są obcy, nawet gdy mieszkają tu od lat. W którym wszyscy wiedzą wszystko o wszystkich, ale oficjalnie nikt nie wie nic. W którym "mówi się o wszystkim poza tym, co naprawdę ważne. O tym, co ważne, nie mówi się nigdy. Matki wychowują nas w myśl zasady: "Im mniej wiesz, tym spokojniej śpisz". Co znaczy ni mniej, ni więcej, tylko tyle, żebyś odwrócił wzrok i milczał jak tchórz". Chętnie przyjechałabym do Vitorii, żeby zobaczyć miejsca, w których przebywali bohaterowie, ale nie chciałabym tam mieszkać.

Podsumowując, Eva García Sáenz de Urturi stworzyła nietypowy kryminał, który przypadł mi do gustu, mimo że zazwyczaj nie przepadam za tak bogatym tłem obyczajowym w tego rodzaju literaturze. Żeby być szczerą, przyznam, że po prostu nie lubię historii matek prowadzących śledztwo w przerwach między odbieraniem dzieci ze szkół czy zmianą pieluch (patrz: Lackberg czy Schulman). Tutaj mamy całą masę ciekawostek turystycznych, historycznych i kulturowych, które bardzo mi się spodobały. Jeśli ktoś też lubi takie rzeczy, polecam "Ciszę...", a jeśli kogoś nudzą, sugeruję sięgnąć po inny kryminał. Albo po jabłko, jak poradziłby dziadek Unaia.

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Muza.
Premiera "Ciszy białego miasta" - 27 lutego 2019 

10 komentarzy:

  1. Mnie wtręty irytowały, a bardzo szybko na słowa "ku czci Białej Panienki" zgrzytałam zębami - w pewnym momencie książki to padało chyba co trzecie zdanie, takie przynajmniej miałam wrażenie:p
    Przeoczyłam przy pisaniu recenzji to, na co ty zwróciłaś uwagę, czyli hermetyczność Vitorii. Tak się zastanawiałam, czy to ich zamknięcie na obcych może być pozostałością po czasach wojny domowej. Że oni nie są gburami tylko jeszcze jest w nich ten strach i nieufność. Jak myślisz?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kojarzyłam, że jeden z tych głosów mówiących o przegadaniu był Twój 😉
      A nie pomyślałam o tym w ten sposób. Przyszło mi do głowy Podlasie 😁 Kocham ten rejon i kiedyś tam pojadę, ale czytałam, że wciąż pełno w nim ludzi, którzy żyją i myślą podobnie do mieszkańców Vitorii. Szczególnie uderzyła mnie jedna recenzja na LC, dodana przez kobietę, która mieszka na Podlasiu kilka lat i już troszkę oswoiła się z tym specyficznym podejściem do obcych, ale wciąż wiele rzeczy ją zadziwia. W nieprzyjemny sposób. Wydaje mi się, że niektóre zamknięte światki takie po prostu są. Trudno dojść przyczyny.

      Usuń
  2. o jejku, coś dla mnie! koniecznie przeczytam :) kocham takie kryminały.
    okularnicawkapciach.wordpress.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to tylko poczekać na premierę i nabyć 😊

      Usuń
  3. Jakiś czas temu kusiła mnie ta książka, ale entuzjazm słabnie z każdą kolejną przeczytaną opinią o niej, nieważne, czy że są z reguły bardzo pochlebne. Na razie raczej sobie odpuszczę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może masz już przesyt recenzjami. Po premierze się trochę uspokoi 😊

      Usuń
  4. Bardzo chcę to przeczytać i na pewno sięgnę po tę książkę w najbliższym czasie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To w takim razie będę z niecierpliwością czekać na opinię 😊

      Usuń
  5. Uwielbiam Hiszpanię i pewnie z tego powodu się słyszę😉

    OdpowiedzUsuń