sobota, 2 lutego 2019

"Na gorącym uczynku" Harlan Coben


Oskarżenie o pedofilię jest jak klątwa. Nawet wyrok uniewinniający nie pomoże powrócić na łono społeczeństwa - jest się jak trędowaty, a ostracyzm nie ogranicza się do niechętnych spojrzeń czy milczenia przy mijaniu się na ulicy. Nierzadko przyjmuje czynną postać, skutkując piętnowaniem, prześladowaniem rodziny czy siniakami na ciele.

Dan Mercer został oskarżony o umawianie się z nieletnimi na seks. Przyłapano go na gorącym uczynku dzięki dziennikarskiej prowokacji, a później - mimo uniewinnienia - zaszczuto do tego stopnia, że musi się wciąż i wciąż przenosić. Wendy Tynes, dziennikarka, która przyczyniła się do zdemaskowania mężczyzny, ma przeczucie. Intuicja podpowiada jej, że coś nie gra i postanawia kontynuować swoje prywatne śledztwo. Sytuacji nie ułatwia tajemnicze zniknięcie młodej dziewczyny. Po pewnym czasie dochodzi do kolejnej tragedii. Tylko czy to tragedia? A może to karma? Policja nie spieszy się do rozwiązania sprawy, która, jak mówią wyraźnie przedstawiciele władzy, nigdy nie będzie priorytetowa.

Bardzo wciągnęła mnie ta historia, a co najśmieszniejsze, chciałam przeczytać "Na gorącym uczynku" głównie z jednego powodu. Następnego dnia miałam wymienić książkę na "Cień wiatru", a nie chciałam oddawać jej nieprzeczytanej. Z początku trochę na siłę, trochę z obowiązku (wut?), nie wiedzieć kiedy straciłam poczucie czasu i zorientowałam się po skończeniu czytania, że jest 00:30. Świetna, intrygująca fabuła, przyspieszająca wraz z pojawianiem się kolejnych elementów układanki, która uparcie nie dawała się rozwiązać. Wciąż coś w niej nie pasowało, wciąż jakiś fragment zaburzał całość. Byłam strasznie ciekawa finału, im bliżej do końca, tym szybciej frunęłam przez kartki. Aż do epilogu, który wywołał uśmiech na mojej twarzy. Takie książki mogę czytać! I gorąco polecać je innym.

Z drugiej strony... Trudno mi zrozumieć, czemu nie jestem zakochana w piórze Harlana Cobena. Jego dzieła spełniają wszelkie moje wymagania odnośnie fabuły, postaci, napięcia itd. "Na gorącym uczynku" bardzo mi się podobało, podobnie jak wcześniej czytany "Niewinny". Mimo to obie bez większego żalu wymieniłam na inne tytuły, kiedy tylko miałam okazję. A nie zrobiłabym tego np. ze Stephenem Kingiem. Być może to kwestia stylu, który określiłabym jako lekki, a nawet lajtowy. Może zbyt lajtowy jak na mój gust. Nie do końca trafiają do mnie obrazowe porównania i różnego rodzaju określenia stosowane przez autora (np. opis twarzy tak pooranej bliznami potrądzikowymi, że aż szuka się na niej łazika księżycowego etc.). Takie, rzekłabym, spoufalanie się z czytelnikiem. Gadulstwo/gawędziarstwo toleruję chyba tylko u Kinga. Co, oczywiście, nie znaczy, że Coben pisze gorzej, po prostu od lat należę do #teamking i jeszcze żaden inny amerykański pisarz go nie zdetronizował. Nie zmienia to faktu, że szczerze polecam "Na gorącym uczynku". Uważam, że to kawał naprawdę porządnej książki.

22 komentarze:

  1. Mam dokładnie odwrotnie - po książki H. Cobena sięgam w ciemno, bo wiem, że każda będzie co najmniej dobra, a S. Kinga czytałam kilka powieści, ale nie mam chęci na więcej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to niedokładnie odwrotnie ;) Jak mnie wpadnie w ręce kolejny Coben, to chętnie przeczytam. I zaraz wymienię na coś innego, ale to swoją drogą. Za to King... nie oddam go za nic. No ale wszystko jest kwestią gustu.

      Usuń
  2. Kinga czytam od lat u jestem świeżo po lekturze "Chudszy "
    Uwielbiam to jego groteskowe poczucie humoru,przerywane i nieco demoniczne sytuacje.
    Dzisiajzaczęłam "Po zachodzie słońca",ale zdaje się że kiedyś juź to miałam w rękach.
    W gruncie rzeczy Bonda dla mnie wymiata w zestawieniu faktów często realnych w swojej powieści.
    Muszę poznać "namacalnie"
    Harman Cohen
    I powiem Ci co w trawie piszczy
    Miłeb niedzieli

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bondy też nie znam, jak Mroza i całej rzeszy innych polskich autorów. Masa do czytania przede mną 😊
      A King to król, nazwisko ma nie od parady 😁

      Usuń
  3. Coben😶 przeraszam ta trzcionka doprowadzi mnie kiedyś do zejścia 😆😅

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. One czasem tak mają, skubane 😁

      Usuń
    2. Ale tą książką to mnie zaintrygowałaś
      Robię rezerwacje w bibliotece😎

      Usuń
    3. Rób rób, jestem ciekawa Twojej opinii 😊

      Usuń
  4. Kiedyś byłam absolutnie zakochana w Cobenie za sprawą serii o Myronie Bolitarze. Potem kilka książek pod rząd spoza serii mnie rozczarowało, i od tamtej pory jestem z Cobenem w separacji :p Jeśli miałabym dać mu szansę, to może z tą książką. Skoro wciąga... Tematyka też interesującą i już mam wyobrażenie, jak autor w formie mógł ją poprowadzic. Mnie ten jego lajtoey styl nie przeszkadza przeważnie, chociaż często odwołuje się do jakieś czysto amerykańskiej rzeczy jak jedzenie czy program telewizyjny przy porównaniach i nie mam pojęcia, o czym mowi :p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może tą książką się u Ciebie zrehabilituje 😊

      Usuń
  5. Kiedyś (bardzo dawno temu) coś tam Cobena czytalam, ale bez miłości, czy zachwytów. Ostatnio do niego wrócilam za sprawą książki "Nie odpuszczaj", ale była słaba, więc pewnie znowu czeka nas długa rozłąka;) Na wszelki wypadek zapamietam sobie tę jego książkę, może mi też się spodoba, gdy nie będzie nic innego godnego uwagi do wypożyczenia :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W razie nudy warto sięgnąć. Tak myślę 😉

      Usuń
  6. Mam podobne spostrzeżenia, te książki łatwo i szybko się czyta, ale chyba jakoś specjalnie w pamięć nie zapadają, są też trochę schematyczne i nieco mi się zlewają w całość. Ale nie powiem, lubię serię o Myronie, czytam z przyjemnością, ale szybko zapominam o nim:)
    okularnicawkapciach.wordpress.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam za sobą dopiero drugą, a na półce czeka jeszcze jedna, więc jeszcze nie ma co mi się zlewać 😁 ale zobaczymy co powiem po paru następnych 😊

      Usuń
  7. Muszę w końcu sięgnąć po jakąś książkę Cobena, bo aż wstyd, że nie znam jeszcze jego twórczości...

    OdpowiedzUsuń
  8. Do Cobena w ogóle mnie nie ciągnie, tak jak do Sparksa - nie trafiają do mnie te historie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cobena znam za mało, a Sparksa wcale :) Ale jest tylu autorów, że dla każdego znajdzie się coś, co go zauroczy. I coś, co odrzuci ;)

      Usuń
    2. I nasz upodobania są rózne :)

      Usuń
    3. Dokładnie, a dzięki temu nie jest nudno :)

      Usuń