piątek, 26 lipca 2019

"Przegwizdane" Aurelie Valognes


- No nie… po pierwsze, kim ty jesteś? I co robisz w mojej kuchni? I nie wolno ci tak do mnie mówić! Co to ma być…
- Przyszłam na obiad! Nie lubię stołówki. Mam na imię Juliette. Będę zwracała się do pana Ferdinand, tak będzie prościej.

Komu w tym momencie przypomniało się „Dzień dobry, przyszłam na obiadek” Gieniusi z „Opium w rosole”, niech prędko podniesie rękę. Niestety, poza tym skojarzeniem nie miałam równie ciepłych. Sielskie anielskie obrazki rodem z kuchni Borejków nijak nie pasują mi do tej opowieści, reklamowanej jako wzruszająca i pokrzepiająca. Szybko się czyta, wciąga, ale nie mogę powiedzieć, że się przy niej ubawiłam.

Ale ale! To nie jest tak, że „Przegwizdane” mi się nie podobało. Po prostu... sama nie wiem... Chyba za bardzo nastawiłam się na „zabawną i pokrzepiającą książkę, która przywraca wiarę w ludzi, poprawia nastrój i bawi do łez!” (tekst wydawcy). Byłam przygotowana na opowiastkę z cynicznym poczuciem humoru, a znalazłam gorzki opis życia nieszczęśliwego człowieka. Do tego pisany w sposób, który sugeruje czytelnikowi, że to zabawne. Wiecie, coś jak sztuczny aplauz publiczności dodawany do starych sitcomów – tzw. śmiech z puszki. Może nie mam poczucia humoru, ale w tej zabawnej książce znalazłam wiele niezabawnych informacji. Nie bawiłam się, kiedy czytałam o małżeństwie Ferdinanda, pełnym przemocy słownej i fizycznej, krzyków i kłótni, które przepędziły ich córkę na drugi koniec świata, do Singapuru. Nie mogę powiedzieć, że dobrze się bawiłam, kiedy czytałam o metodach wychowawczych z czasów dzieciństwa bohatera (bicie linijką w szkole, policzkowanie przez rodzica przy nauczycielu i kontynuacja kary w domu – lanie pospolite). Nie bawiły mnie sposoby staruszka na uprzykrzanie życia sąsiadom (niechlubny laur należy się moim skromnym zdaniem „Taktyce żandarma”). Sąsiadki, jak to sąsiadki, można je ignorować. Za to pani Suarez, "brana przez wszystkich za Portugalkę"... Gdyby to mnie powiedziała to, co Ferdinandowi o jego ukochanej suczce Daisy, włączyłby mi się taki tryb mordowania, że John Wick byłby pod wrażeniem. I ostatnie. Może brak mi dystansu, ale nie kupuję opisanej w lekkiej formie depresji pchającej bohatera pod autobus. No nie, nie kupuję.

Zdecydowanie wolałabym, żeby Aurelie Valognes napisała swoją książkę na poważnie, choć pewnie wyszłaby z tego dołująca historia. Dająca nadzieję, a i owszem, ale wcześniej ukazująca szereg patologicznych zachowań i błędów, z których wiele nie da się już naprawić. A tak to mamy ponoć zabawną opowieść o zrzędliwym staruszku-rozwodniku, który nie znosi świata i ludzi. Najchętniej zabarykadowałby się w swoim pokoju, żeby nie musieć się z nikim spotykać. Nie widzi swoich błędów, użala się nad sobą, a jego czas zajmują seriale i książki o seryjnych zabójcach. I programy, przy których może zwymyślać uczestników za głupotę. Nagle, niczym za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, a niejako z musu, wszystko się zmienia. Do jego mieszkania (i życia) wkracza z przytupem rezolutna 10-latka, która z niewiadomych przyczyn postanawia mu pomóc. Zarówno w ogarnięciu zaniedbanych wnętrz, jak i egzystencji. A właściwie wegetacji. I tak krok po kroku, powolutku, Ferdinand wychodzi ze swojej strefy komfortu. Uświadamia sobie, że brak mu towarzystwa, zaniedbał rodzinę, a nastoletniego wnuka widział kilka razy w życiu. Czy nie jest za późno na zmiany i naprawę błędów?

Jak już wspomniałam, „Przegwizdane” bardzo szybko się czyta. Nie tylko dlatego, że to krótka książka – z podziękowaniami od autorki liczy zaledwie 229 stron. Spodoba się osobom, które nie uważają, że życie kończy się po (wstaw dowolne, choćby to była 20-tka). Które wiedzą, że można je zacząć na nowo, mimo solidnego bagażu doświadczeń. Mimo tego, że ciało jest coraz starsze i czasem miłość oznacza już po prostu bycie razem, a nie płomienne uniesienia. Tym czytelnikom mogę polecić książkę pani Valognes. Od siebie dodam, żeby nie nastawiać się na śmiech do łez i świetną zabawę. To oczywiście subiektywna opinia, być może dla wielu z Was będzie to znakomita komedia. Dla mnie to po prostu całkiem dobra książka.

Za możliwość przeczytania egzemplarza bardzo dziękuję Wydawnictwu Sonia Draga.

51 komentarzy:

  1. Dodaję oczywiście do biblioteczki :) Ostatnio kończę "coraz większy mrok" i szczerze polecam, wciąga :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jaki Bobek mały w tle... jak fajnie wkomponował się w tło xD Bobek mistrz :D Jest Bobek a bobków nie ma xD

    A i piesek wygląda z okna na okładce - uśmiechnęłam się :) Nawet jak patrzę na okładkę to spodziewam się miłej lektury - jak wspomniałaś zabawnej, lekkiej i przyjemnej... no cóż widzę że wyszedł suchar... mistrzem sucharów w Polsce jest sama wiesz kto xD Na opisaną przez Ciebei historię i humor nie mam ochoty :P Wolę Twojego Bobka :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak zerkniesz na Lubimy Czytać, to zobaczysz, że pozostałe recenzje są pełne zachwytów nad humorem :) Nie twierdzę, że to zła czy kiepska książka, ale naprawdę nastawiałam się na śmiechy przy czytaniu, a nawet wąs mi nie drgnął.

      Bobek potrafi natrzaskać ich ze trzydzieści w parę minut, więc musiałam się spieszyć z cykaniem tej fotki :D

      Usuń
    2. Wiesz... ludzie zachwycają się humorem Pani Kisiel a dla mnie to suchary - nie rozumiem. Zależy co kogo bawi :)

      Nadal "bobkuje"? xD

      Usuń
    3. Wczoraj polecali tę książkę w programie na TVP2 Lajk czy jakoś tak xD

      Usuń
    4. A wiesz, że nie czytałam nic tej autorki? W sensie M. Kisiel? A jestem jej bardzo ciekawa. Muszę w końcu sięgnąć i przekonać się, z czym to się je :)

      Usuń
    5. Nie mam telewizora, więc nie znam tych Lajków ;)

      Usuń
    6. Sama jestem ciekawa, czy Ci posmakuje :D

      Ja oglądam sporadycznie ale chyba taki program - nie pamiętam dokładnie tytułu ale polecili tę książkę jako taką z humorem i lekką ;)

      Usuń
    7. Dziś kupiłam dwie książki, więc na pewno w najbliższym czasie nie planuję nowych nabytków. Może upoluję panią Kisiel na jakiejś wymianie albo w końcu zawitam w bibliotece? ;)

      Czyli widzisz, więcej jest osób uważających zupełnie inaczej niż ja. Że to lekka i śmieszna książka :)

      Usuń
    8. Powiesz jakie to książki? Ja zamówiłam dwie książki i czekam aż do mnie przyjdą - będę pisac o nich na blogu :)
      Panią Kisiel możesz wypożyczyć - nawet lepiej bo nie wiadomo czy Ci się spodoba a szkoda byłoby pieniedzy gdyby okazało się, że jednak nie :)

      Wiesz.. kazali prowadzącej polecić tę książkę to poleciła xD

      Usuń
    9. Jedna to "Ale z naszymi umarłymi" Jacka Dehnela, a druga to "Białystok - biała siła, czarna pamięć" Marcina Kąckiego. Bo czuję, że powinnam.

      Wypożyczę pewnie. Mam niedaleko bibliotekę, tylko muszę się zmusić do pójścia do niej i zapisania się :)

      Jak trzeba, to trzeba ;)

      Usuń
    10. Nie znam. Nie słyszałam. Jestem ciekawa ;)

      W końcu trzeba. Zawsze to okazja do spaceru :D

      JAk mus to mus ;D

      Usuń
    11. Obie kupiłam, zmuszona wewnętrznie po sobotniej paradzie i tym, co się na niej działo. Czuję potrzebę wypowiedzenia się - i to konkretnie. Zarówno jedną, jak i drugą recenzję będziesz mogła bez najmniejszych wyrzutów sumienia ominąć. Nie obrażę się :)

      Ostatnio mam więcej okazji do spacerów, choćby do sklepu, w którym można kupić marchewkę z nacią. Do biblioteki jeszcze nie trafiłam, bo to kawałek dalej i zupełnie nie po drodze. Ale kiedyś...

      Usuń
    12. Dlaczego mam ominąć? Nie chcę. Z chęcią przeczytam...
      A co działo się w sobotę? Jestem w nie temacie ;/

      NA wszystko przychodzi odpowiedni czas... musisz zrobić sobie dłuższy spacer ;)

      Usuń
    13. W poprzednią sobotę była parada równości w Białymstoku. Zjechali się kibole z różnych klubów, było też sporo naziolstwa. Możesz sobie wyobrazić, co się działo. Wiem, że wolisz się nie wypowiadać na tematy poglądów, stąd moja wypowiedź. Jak będziesz mieć chwilę i chęci, możesz poczytać recenzje "Białegostoku" na Lubimy Czytać. Ta książka wkurzyła masę hipokrytów. Chcę im przypomnieć tę hipokryzję.

      Może już jutro będę mogła odebrać książki, więc wysiądę dwa przystanki wcześniej i przejdę się na piechotę. Taki kwadrans spaceru to zawsze coś ;)

      Usuń
    14. Pewnie było gorąco i to bardzo...a do tego nieprzyjemnie....

      No pewnie i dla zdrowia lepiej :)

      Usuń
    15. Mało powiedziane.

      Może niekoniecznie - droga jest bardzo oblegana przez samochody, więc jest kurz, pył i inne zanieczyszczenia ;)

      Usuń
    16. Heh.... coraz częściej tak się dzieje... takie piekło na ziemi

      U... no to nie przyjemnie ;/

      Usuń
    17. Dlatego czuję, że powinnam dodać swój głos. Najgorsza jest bierność i obojętność. Nie mam zamiaru bezczynnie obserwować, jak nienawiść rośnie w siłę.

      No niestety. Do tego teraz mnie oświeciło, że na jednym odcinku są roboty drogowe i wszystko rozkopano. Nie wiem nawet, gdzie tam można przejść na drugą stronę...

      Usuń
    18. Nienawiści trzeba powiedzieć STOP ito głośne... jeśli czujesz potrzebę wypowiedzenia się, oddania głosu, apelowania to jak najbardziej... sumienie dobrze podpowiada

      O kurczaki ;/ Na pewno jakoś się da - musieli coś zrobić aby umożliwić przejście

      Usuń
    19. Posłucham go :)

      Na pewno gdzieś tam jest. Muszę je tylko znaleźć.

      Usuń
    20. Słusznie... przykre jest to jak nienaiwść jest szerzona i promowana :(

      Kto szuka ten znajdzie ;D

      Usuń
    21. Dlatego trzeba mówić głośno nie. Ja nie wyrażam zgody na twierdzenie, że Polacy nie akceptują LGBT czy wszelkich pozostałych "odstępstw od normy". Nie zgadzam się na wypowiadanie się za mnie i w moim imieniu.

      A i owszem. Ja jeszcze nie znalazłam :)

      Usuń
    22. A kto komu dał takie prawo? Jest wolność słowa ale i z tym różnie bywa w praktyce....

      Wszystko w swoim czasie ;)

      Usuń
    23. Oni interpretują wolność słowa jako prawo do obrażania i wyzwisk...

      Tak jest :)

      Usuń
    24. I rozpętują burzę....

      ;)

      Usuń
    25. Niestety tak właśnie jest.

      Usuń
  3. ja ostatnio miałam podobnie, czytałam książkę, która miała mnie "zabić humorem" a ja chyba nie mam poczucia humoru :)
    ale może kiedyś i tę książkę przeczytam, by potwierdzić brak humoru;)
    okularnicawkapciach.wordpress.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aż mnie zaciekawiłaś tą książką, co miała być śmieszna, ale jednak nie była ;)

      Usuń
  4. Sporo tych książek, które miały bawić, ale im nie wyszło ;) Podoba mi się tytuł "Przegwizdane" sugeruje ciekawą komedię, a przynajmniej takie mialam pierwsze wrażenie. Podejrzewam, że nigdy do niej nie sięgnę i raczej zniknie w odmętach mej świadomości...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jest dość lekko pisane, dość przerysowane i dotyczy tematu, o którym niewiele się pisze - o życiu starszych ludzi. To duży plus, bo przecież oni nie znikają w niebycie. Powinno się poświęcać uwagę również im i ich problemom. Ale chyba wolałabym na poważnie. Tak mi się wydaje.

      Usuń
  5. Już recenzja mnie poruszyła. Zerknę w wolnej chwili co to za pozycja.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na pewno warto zerknąć, żeby wyrobić sobie własne zdanie :)

      Usuń
  6. Pisać zabawnie o dołujących tematach trzeba umieć, czarny humor to trudny kawałek chleba. Może akurat do mnie trafiłaby koncepcja z tej książki, każdy ma inną wrażliwość. A "dzień dobry, przyszłam na rosołek" ehhh, dzieciństwo;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Łaaaa, dopiero teraz zauważyłam króliczka w tle przy wiatraku:) skubany, nawet rozmyty w trzecim tle robi wrażenie:)

      Usuń
    2. Dokładnie, każdy ma inną wrażliwość. Innym się podobało :) Mnie też, tylko nie bawiło.

      Dziś już chyba nie dałabym rady wrócić do Jeżycjady. Za słodkie to dla mnie, ale sentyment mam :)

      Usuń
    3. Ma specjalnie dla siebie wiatrak. Taki król na włościach, dobrze, że go nie wachlują ;D

      Usuń
  7. Kolejny, polecany przez Ciebie tytuł będę miała na uwadze- dziękuję za recenzję:)
    Pozdrawiam miło, weekendowo:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Okładkę ma super, ale szkoda, że nie było w niej humoru choć miało być zabawnie.
    Kiedys też trafiłam na książkę, którą miała mnie rozbawić, a niestety wręcz odwrotnie zasmuciła.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ponoć jest, i to całkiem dużo, więc nie chciałabym nikogo odstręczać od tej książki :) Dla mnie jednak są tematy, z których żartować się nie powinno. Albo można inaczej, nie wiem sama jak. Może naprawdę brak mi dystansu.

      Usuń
  9. Właśnie czytam "Przegwizdane" i mnie ten humor podchodzi. Może nie jest dokładnie taki, jak lubię, ale póki co czyta mi się dobrze. Poza tym się jednak nie wypowiadam, bo jestem dopiero na 70 stronie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To raczej Ci się całościowo spodoba :) Nie będzie jakichś drastycznych zmian. Ja jestem zawiedziona, zgłosiłam się po tę książkę skuszona właśnie opisem. Nastawiałam się na dobrą zabawę, a nie roześmiałam się nawet raz... Ale patrząc po recenzjach, jestem w zdecydowanej mniejszości :)

      Usuń
  10. W sumie dopiero zaczynam odkrywać ten rodzaj literatury, chociaż rzadko trafiam na coś co z zasady ma być zabawne. Jak gdzieś ją znajdę stacjonarnie to przekartkuję i sprawdzę czy mi podejdzie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A nuż okaże się, że Cię ubawi i będziesz chciała kupić :)

      Usuń
  11. Książka wydaje się być do bólu prawdziwa. Chyba jednak nie na ten okres ;)
    Wolałabym tą bardziej radosną jej wersję :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie ponoć jest radosna :) Tylko ja się dopaczałam nieradosnych rzeczy ;)

      Usuń
  12. Czasami jest tak, że ktoś chce się zaśmiać z własnego doła, ale jest tak głęboki, że ostatecznie wychodzi coś głębszego niż dół

    OdpowiedzUsuń