- No
nie… po pierwsze, kim ty jesteś? I co robisz w mojej kuchni? I
nie wolno ci tak do mnie mówić! Co to ma być…
- Przyszłam
na obiad! Nie lubię stołówki. Mam na imię Juliette. Będę
zwracała się do pana Ferdinand, tak będzie prościej.
Komu
w tym momencie przypomniało się „Dzień dobry, przyszłam na
obiadek” Gieniusi z „Opium w rosole”, niech prędko podniesie
rękę. Niestety, poza tym skojarzeniem nie miałam równie
ciepłych. Sielskie anielskie obrazki rodem z kuchni Borejków nijak
nie pasują mi do tej opowieści, reklamowanej jako wzruszająca i
pokrzepiająca. Szybko się czyta, wciąga, ale nie mogę powiedzieć,
że się przy niej ubawiłam.
Ale
ale! To nie jest tak, że „Przegwizdane” mi się nie
podobało. Po prostu... sama nie wiem... Chyba za bardzo nastawiłam się na „zabawną i
pokrzepiającą książkę, która przywraca wiarę w ludzi, poprawia
nastrój i bawi do łez!” (tekst wydawcy). Byłam przygotowana na opowiastkę z cynicznym poczuciem humoru, a znalazłam gorzki opis
życia nieszczęśliwego człowieka. Do tego pisany w sposób, który
sugeruje czytelnikowi, że to zabawne. Wiecie, coś jak sztuczny
aplauz publiczności dodawany do starych sitcomów – tzw. śmiech
z puszki. Może nie mam poczucia humoru, ale w tej zabawnej książce
znalazłam wiele niezabawnych informacji. Nie bawiłam się, kiedy
czytałam o małżeństwie Ferdinanda, pełnym przemocy słownej i
fizycznej, krzyków i kłótni, które przepędziły ich córkę na
drugi koniec świata, do Singapuru. Nie mogę powiedzieć, że dobrze
się bawiłam, kiedy czytałam o metodach wychowawczych z czasów
dzieciństwa bohatera (bicie linijką w szkole, policzkowanie przez
rodzica przy nauczycielu i kontynuacja kary w domu – lanie
pospolite). Nie bawiły mnie sposoby staruszka na uprzykrzanie życia
sąsiadom (niechlubny laur należy się moim skromnym zdaniem
„Taktyce żandarma”). Sąsiadki, jak to sąsiadki, można je
ignorować. Za to pani Suarez, "brana przez wszystkich za
Portugalkę"... Gdyby to mnie powiedziała to, co Ferdinandowi o jego
ukochanej suczce Daisy, włączyłby mi się taki tryb mordowania,
że John Wick byłby pod wrażeniem. I ostatnie. Może brak mi
dystansu, ale nie kupuję opisanej w lekkiej formie depresji
pchającej bohatera pod autobus. No nie, nie kupuję.
Zdecydowanie
wolałabym, żeby Aurelie Valognes napisała swoją
książkę na poważnie, choć pewnie wyszłaby z tego dołująca historia. Dająca nadzieję, a i owszem, ale wcześniej
ukazująca szereg patologicznych zachowań i błędów, z których
wiele nie da się już naprawić. A tak to mamy ponoć zabawną
opowieść o zrzędliwym staruszku-rozwodniku, który nie znosi
świata i ludzi. Najchętniej zabarykadowałby się w swoim pokoju,
żeby nie musieć się z nikim spotykać. Nie widzi swoich błędów,
użala się nad sobą, a jego czas zajmują seriale i książki o
seryjnych zabójcach. I programy, przy których może zwymyślać uczestników za głupotę. Nagle, niczym za
dotknięciem czarodziejskiej różdżki, a niejako z musu, wszystko
się zmienia. Do jego mieszkania (i życia) wkracza z przytupem
rezolutna 10-latka, która z niewiadomych przyczyn postanawia mu
pomóc. Zarówno w ogarnięciu zaniedbanych wnętrz, jak i
egzystencji. A właściwie wegetacji. I tak krok po kroku, powolutku,
Ferdinand wychodzi ze swojej strefy komfortu. Uświadamia sobie, że
brak mu towarzystwa, zaniedbał rodzinę, a nastoletniego wnuka
widział kilka razy w życiu. Czy nie jest za późno na zmiany i
naprawę błędów?
Jak
już wspomniałam, „Przegwizdane” bardzo szybko
się czyta. Nie tylko dlatego, że to krótka książka – z
podziękowaniami od autorki liczy zaledwie 229 stron. Spodoba się
osobom, które nie uważają, że życie kończy się po (wstaw
dowolne, choćby to była 20-tka). Które wiedzą, że można je
zacząć na nowo, mimo solidnego bagażu doświadczeń. Mimo tego, że
ciało jest coraz starsze i czasem miłość oznacza już po prostu
bycie razem, a nie płomienne uniesienia. Tym czytelnikom mogę
polecić książkę pani Valognes. Od siebie dodam, żeby nie
nastawiać się na śmiech do łez i świetną zabawę. To oczywiście
subiektywna opinia, być może dla wielu z Was będzie to znakomita komedia.
Dla mnie to po prostu całkiem dobra książka.
Za
możliwość przeczytania egzemplarza bardzo dziękuję Wydawnictwu
Sonia Draga.
Dodaję oczywiście do biblioteczki :) Ostatnio kończę "coraz większy mrok" i szczerze polecam, wciąga :)
OdpowiedzUsuńPoguglałam, brzmi intrygująco :)
UsuńJaki Bobek mały w tle... jak fajnie wkomponował się w tło xD Bobek mistrz :D Jest Bobek a bobków nie ma xD
OdpowiedzUsuńA i piesek wygląda z okna na okładce - uśmiechnęłam się :) Nawet jak patrzę na okładkę to spodziewam się miłej lektury - jak wspomniałaś zabawnej, lekkiej i przyjemnej... no cóż widzę że wyszedł suchar... mistrzem sucharów w Polsce jest sama wiesz kto xD Na opisaną przez Ciebei historię i humor nie mam ochoty :P Wolę Twojego Bobka :D
Jak zerkniesz na Lubimy Czytać, to zobaczysz, że pozostałe recenzje są pełne zachwytów nad humorem :) Nie twierdzę, że to zła czy kiepska książka, ale naprawdę nastawiałam się na śmiechy przy czytaniu, a nawet wąs mi nie drgnął.
UsuńBobek potrafi natrzaskać ich ze trzydzieści w parę minut, więc musiałam się spieszyć z cykaniem tej fotki :D
Wiesz... ludzie zachwycają się humorem Pani Kisiel a dla mnie to suchary - nie rozumiem. Zależy co kogo bawi :)
UsuńNadal "bobkuje"? xD
Wczoraj polecali tę książkę w programie na TVP2 Lajk czy jakoś tak xD
UsuńA wiesz, że nie czytałam nic tej autorki? W sensie M. Kisiel? A jestem jej bardzo ciekawa. Muszę w końcu sięgnąć i przekonać się, z czym to się je :)
UsuńNie mam telewizora, więc nie znam tych Lajków ;)
UsuńSama jestem ciekawa, czy Ci posmakuje :D
UsuńJa oglądam sporadycznie ale chyba taki program - nie pamiętam dokładnie tytułu ale polecili tę książkę jako taką z humorem i lekką ;)
Dziś kupiłam dwie książki, więc na pewno w najbliższym czasie nie planuję nowych nabytków. Może upoluję panią Kisiel na jakiejś wymianie albo w końcu zawitam w bibliotece? ;)
UsuńCzyli widzisz, więcej jest osób uważających zupełnie inaczej niż ja. Że to lekka i śmieszna książka :)
Powiesz jakie to książki? Ja zamówiłam dwie książki i czekam aż do mnie przyjdą - będę pisac o nich na blogu :)
UsuńPanią Kisiel możesz wypożyczyć - nawet lepiej bo nie wiadomo czy Ci się spodoba a szkoda byłoby pieniedzy gdyby okazało się, że jednak nie :)
Wiesz.. kazali prowadzącej polecić tę książkę to poleciła xD
Jedna to "Ale z naszymi umarłymi" Jacka Dehnela, a druga to "Białystok - biała siła, czarna pamięć" Marcina Kąckiego. Bo czuję, że powinnam.
UsuńWypożyczę pewnie. Mam niedaleko bibliotekę, tylko muszę się zmusić do pójścia do niej i zapisania się :)
Jak trzeba, to trzeba ;)
Nie znam. Nie słyszałam. Jestem ciekawa ;)
UsuńW końcu trzeba. Zawsze to okazja do spaceru :D
JAk mus to mus ;D
Obie kupiłam, zmuszona wewnętrznie po sobotniej paradzie i tym, co się na niej działo. Czuję potrzebę wypowiedzenia się - i to konkretnie. Zarówno jedną, jak i drugą recenzję będziesz mogła bez najmniejszych wyrzutów sumienia ominąć. Nie obrażę się :)
UsuńOstatnio mam więcej okazji do spacerów, choćby do sklepu, w którym można kupić marchewkę z nacią. Do biblioteki jeszcze nie trafiłam, bo to kawałek dalej i zupełnie nie po drodze. Ale kiedyś...
Dlaczego mam ominąć? Nie chcę. Z chęcią przeczytam...
UsuńA co działo się w sobotę? Jestem w nie temacie ;/
NA wszystko przychodzi odpowiedni czas... musisz zrobić sobie dłuższy spacer ;)
W poprzednią sobotę była parada równości w Białymstoku. Zjechali się kibole z różnych klubów, było też sporo naziolstwa. Możesz sobie wyobrazić, co się działo. Wiem, że wolisz się nie wypowiadać na tematy poglądów, stąd moja wypowiedź. Jak będziesz mieć chwilę i chęci, możesz poczytać recenzje "Białegostoku" na Lubimy Czytać. Ta książka wkurzyła masę hipokrytów. Chcę im przypomnieć tę hipokryzję.
UsuńMoże już jutro będę mogła odebrać książki, więc wysiądę dwa przystanki wcześniej i przejdę się na piechotę. Taki kwadrans spaceru to zawsze coś ;)
Pewnie było gorąco i to bardzo...a do tego nieprzyjemnie....
UsuńNo pewnie i dla zdrowia lepiej :)
Mało powiedziane.
UsuńMoże niekoniecznie - droga jest bardzo oblegana przez samochody, więc jest kurz, pył i inne zanieczyszczenia ;)
Heh.... coraz częściej tak się dzieje... takie piekło na ziemi
UsuńU... no to nie przyjemnie ;/
Dlatego czuję, że powinnam dodać swój głos. Najgorsza jest bierność i obojętność. Nie mam zamiaru bezczynnie obserwować, jak nienawiść rośnie w siłę.
UsuńNo niestety. Do tego teraz mnie oświeciło, że na jednym odcinku są roboty drogowe i wszystko rozkopano. Nie wiem nawet, gdzie tam można przejść na drugą stronę...
Nienawiści trzeba powiedzieć STOP ito głośne... jeśli czujesz potrzebę wypowiedzenia się, oddania głosu, apelowania to jak najbardziej... sumienie dobrze podpowiada
UsuńO kurczaki ;/ Na pewno jakoś się da - musieli coś zrobić aby umożliwić przejście
Posłucham go :)
UsuńNa pewno gdzieś tam jest. Muszę je tylko znaleźć.
Słusznie... przykre jest to jak nienaiwść jest szerzona i promowana :(
UsuńKto szuka ten znajdzie ;D
Dlatego trzeba mówić głośno nie. Ja nie wyrażam zgody na twierdzenie, że Polacy nie akceptują LGBT czy wszelkich pozostałych "odstępstw od normy". Nie zgadzam się na wypowiadanie się za mnie i w moim imieniu.
UsuńA i owszem. Ja jeszcze nie znalazłam :)
A kto komu dał takie prawo? Jest wolność słowa ale i z tym różnie bywa w praktyce....
UsuńWszystko w swoim czasie ;)
Oni interpretują wolność słowa jako prawo do obrażania i wyzwisk...
UsuńTak jest :)
I rozpętują burzę....
Usuń;)
Niestety tak właśnie jest.
Usuń:(
Usuń:(
Usuńja ostatnio miałam podobnie, czytałam książkę, która miała mnie "zabić humorem" a ja chyba nie mam poczucia humoru :)
OdpowiedzUsuńale może kiedyś i tę książkę przeczytam, by potwierdzić brak humoru;)
okularnicawkapciach.wordpress.com
Aż mnie zaciekawiłaś tą książką, co miała być śmieszna, ale jednak nie była ;)
UsuńSporo tych książek, które miały bawić, ale im nie wyszło ;) Podoba mi się tytuł "Przegwizdane" sugeruje ciekawą komedię, a przynajmniej takie mialam pierwsze wrażenie. Podejrzewam, że nigdy do niej nie sięgnę i raczej zniknie w odmętach mej świadomości...
OdpowiedzUsuńTo jest dość lekko pisane, dość przerysowane i dotyczy tematu, o którym niewiele się pisze - o życiu starszych ludzi. To duży plus, bo przecież oni nie znikają w niebycie. Powinno się poświęcać uwagę również im i ich problemom. Ale chyba wolałabym na poważnie. Tak mi się wydaje.
UsuńJuż recenzja mnie poruszyła. Zerknę w wolnej chwili co to za pozycja.
OdpowiedzUsuńNa pewno warto zerknąć, żeby wyrobić sobie własne zdanie :)
UsuńPisać zabawnie o dołujących tematach trzeba umieć, czarny humor to trudny kawałek chleba. Może akurat do mnie trafiłaby koncepcja z tej książki, każdy ma inną wrażliwość. A "dzień dobry, przyszłam na rosołek" ehhh, dzieciństwo;)
OdpowiedzUsuńŁaaaa, dopiero teraz zauważyłam króliczka w tle przy wiatraku:) skubany, nawet rozmyty w trzecim tle robi wrażenie:)
UsuńDokładnie, każdy ma inną wrażliwość. Innym się podobało :) Mnie też, tylko nie bawiło.
UsuńDziś już chyba nie dałabym rady wrócić do Jeżycjady. Za słodkie to dla mnie, ale sentyment mam :)
Ma specjalnie dla siebie wiatrak. Taki król na włościach, dobrze, że go nie wachlują ;D
UsuńKolejny, polecany przez Ciebie tytuł będę miała na uwadze- dziękuję za recenzję:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam miło, weekendowo:)
Pozdrawiam również :)
UsuńOkładkę ma super, ale szkoda, że nie było w niej humoru choć miało być zabawnie.
OdpowiedzUsuńKiedys też trafiłam na książkę, którą miała mnie rozbawić, a niestety wręcz odwrotnie zasmuciła.
Ponoć jest, i to całkiem dużo, więc nie chciałabym nikogo odstręczać od tej książki :) Dla mnie jednak są tematy, z których żartować się nie powinno. Albo można inaczej, nie wiem sama jak. Może naprawdę brak mi dystansu.
UsuńWłaśnie czytam "Przegwizdane" i mnie ten humor podchodzi. Może nie jest dokładnie taki, jak lubię, ale póki co czyta mi się dobrze. Poza tym się jednak nie wypowiadam, bo jestem dopiero na 70 stronie :)
OdpowiedzUsuńTo raczej Ci się całościowo spodoba :) Nie będzie jakichś drastycznych zmian. Ja jestem zawiedziona, zgłosiłam się po tę książkę skuszona właśnie opisem. Nastawiałam się na dobrą zabawę, a nie roześmiałam się nawet raz... Ale patrząc po recenzjach, jestem w zdecydowanej mniejszości :)
UsuńW sumie dopiero zaczynam odkrywać ten rodzaj literatury, chociaż rzadko trafiam na coś co z zasady ma być zabawne. Jak gdzieś ją znajdę stacjonarnie to przekartkuję i sprawdzę czy mi podejdzie.
OdpowiedzUsuńA nuż okaże się, że Cię ubawi i będziesz chciała kupić :)
UsuńKsiążka wydaje się być do bólu prawdziwa. Chyba jednak nie na ten okres ;)
OdpowiedzUsuńWolałabym tą bardziej radosną jej wersję :)
No właśnie ponoć jest radosna :) Tylko ja się dopaczałam nieradosnych rzeczy ;)
UsuńCzasami jest tak, że ktoś chce się zaśmiać z własnego doła, ale jest tak głęboki, że ostatecznie wychodzi coś głębszego niż dół
OdpowiedzUsuń