niedziela, 3 lipca 2022

"Nie wierzcie jej" Jane Heafield (recenzja przedpremierowa)

Poznacie dwie wersje tej historii. Musicie jednak wiedzieć, że Mary kłamie. Dlatego nie wierzcie jej, nie wierzcie w ani jedno słowo. Tylko moja opowieść jest prawdziwa. A wszystko zaczęło się od perfidnego oskarżenia...”

Każde słowo, które wypluwa z siebie Lucy, jest kłamstwem. Weźcie jej łgarstwa i spalcie, a popiół zakopcie. Nie wierzcie jej: teraz, wtedy, nigdy. Usłyszycie ode mnie prawdę na temat tego, co zaszło; nie jedną z wersji zdarzeń, prawdę. A wszystko zaczęło się od okropnego przeczucia, że coś jest nie w porządku...”

Mam spory problem z tą książką. Z jednej strony, wciągnęła mnie tak, że czytałam ją do piątej rano. Z drugiej, drażniły mnie obie bohaterki, nie kupiłam zakończenia i nie rozumiem koncepcji oddawania głosu komuś, kto kłamie. Kłamczuchów mamy tu kilku. Jedno kłamie z nerwów i głupoty, drugie z wyrachowania, jeszcze inne – bo ma taki plan. Ale co miało na celu okłamywanie czytelnika? W każdym razie debiut Jane Heafield wywołał we mnie mnóstwo emocji. Głównie negatywnych, ale czy to automatycznie oznacza, że książka jest kiepska? Bynajmniej.

Po otrzymaniu maila z propozycją przeczytania „Nie wierzcie jej” musiałam się zastanowić. Czy mam ochotę poznać historię dwóch nienawidzących się kobiet, z których każda zarzuca tej drugiej kłamstwo? A w tle zaginiony mąż i brat. Nastawiałam się na obrzucanie błotem, masę złej energii i więcej gadania niż akcji. Trafiłam jednak na coś, co skłoniło mnie do wysłania zgłoszenia. Była to dość duża różnica wieku między małżonkami – osiemnaście lat. Nieczęsto spotykam się z przypadkiem, gdzie to kobieta jest starsza. Szpakowaty pan z małolatką może nieco śmieszy, ale raczej nie dziwi (tak bardzo). Za to kobieta mająca młodszego partnera budzi złość. Może ktoś pamięta oburzenie, gdy Camilla Lackberg wymieniła (drugiego) męża na modela młodszego o dwanaście lat? Atakowały ją głównie... czytelniczki, które poczuły się wręcz zdradzone. No jak tak można?! U nich w domu zwykły Zbyniu, co może i nie wygląda, za to poczciwinka. Camilla była tą od lajtowych rodzinnych historii, od bohaterki rozwiązującej kryminalne sprawy z dzieckiem u piersi. Była taką przeciętną, swojską babeczką, z którą można się utożsamiać. A tu bęc! Zaobrączkowała modela z boskim ciałem. No jak tak można?!

Troszkę się wyzłośliwiam, ale ostatnio naczytałam się po korek babskich komentarzy na przeróżne tematy, od edukacji seksualnej po relacje w związkach. Poziom toksyny w tych wypowiedziach jeżył włos na głowie. Nie wiem, może upały siadły niektórym na łepetynę. Na pewno mamy masę pracy przed sobą, nim kobiety w końcu przestaną się nawzajem podgryzać.

Odstawmy na bok dygresje, choć nie do końca. Jeśli chodzi o wspomniane podgryzanie, podłe docinki, krytykowanie, kopanie dołków, wyszydzanie, zastraszanie czy wręcz gnębienie, wcale nie odchodzimy tak daleko. Wręcz przeciwnie – witamy w fabule „Nie wierzcie jej”. Nastawcie się na mentalne pobrudzenie, bo to naprawdę jazda bez trzymanki. Samej akcji rzeczywiście nie jest tu zbyt wiele. Ot, znika mąż Lucy. Zapadł się pod ziemię po wspólnym spacerze. Następnego dnia Mary, szwagierka, wpada do wynajętego przez parę domu i rozpętuje piekło. Bo ona MA PRZECZUCIE, że Lucy zabiła Toma. Robi raban, wzywa policję, żąda aresztowania, a potem na dziesiątki sposobów nęka bratową. Aż dziwne, że nie zbiera chrustu na stos. O bogini, jakież to paskudne, toksyczne, zawistne babsko! Chciałabym, żeby była przerysowaną postacią, niestety znam przynajmniej jeden taki egzemplarz. Autorka podzieliła książkę na krótkie rozdziały, przekazując narrację na zmianę Lucy i Mary. Kiedy śledziłam tok myśli tej drugiej, czułam odrazę. Chciałoby się potraktować ją komendą „Dracarys!”, a potem zdmuchnąć szczątki.

Niestety nie mogę powiedzieć, że Lucy wzbudziła we mnie cieplejsze uczucia. O ile odpychająca osobowość Mary podnosiła mi ciśnienie, o tyle Lucy miałam często chęć solidnie potrząsnąć. Jedna parła przed siebie jak czołg, druga była jak mimoza. Obie kłamały jak z nut. Kiedy dotarłam do rozwiązania zagadki, moja brew uniosła się do góry – i została tam na dłużej. Nie kupuję go, nie przekonuje mnie, nie rozumiem, czemu pisarka postanowiła rozegrać to w ten sposób.

Dziwna ta recenzja czy raczej wrażenia z lektury, ale i dziwne były moje odczucia. Ciągle myślę o tej historii, a to chyba o czymś świadczy. Wszak dobra książka to niekoniecznie taka, w której kiwamy ze zrozumieniem przy każdej stronie, bo bohaterowie postępują tak, jak my byśmy postąpili. Dobra książka czasem czytelnikiem pozamiata. Sprawia, że chce się rzucić nią w kąt, a zarazem zmusza do dalszego czytania. Tutaj wciąż nie wiem, co myśleć, choć w głowie się kłębi. Czy to jedno z tych doświadczeń, które można porównać do bolącego zęba – boli, ale ciągle dotykasz go palcem? Wkurza, ale czytasz? Może po prostu oceńcie to sami.

Premiera książki: 20 lipca 2022 roku

Za możliwość przedpremierowej lektury bardzo dziękuję Wydawnictwu Muza.

* zdjęcie od wydawnictwa

36 komentarzy:

  1. Zainteresowałaś mnie! Chętnie się przekonam jak ja odbiorę książkę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że przypadnie Ci do gustu :)

      Usuń
  2. Witam serdecznie ♡
    Wspaniała recenzja! Bardzo emocjonalna i szczera. Przyznam, twoje słowa sprawiły że zaciekawiła mnie ta książka, ta historia. Zapiszę sobie tytuł, w odpowiednim czasie na pewno po nią sięgnę :) Dziękuję za inspirację!
    Pozdrawiam cieplutko ♡

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Minęło już parę dni, a ja ciągle nie wiem, co mam myśleć o tej książce ;)

      Pozdrawiam również! ;)

      Usuń
  3. Kłótnie dwóch bab? Nie, dizeki ;0

    OdpowiedzUsuń
  4. Dzięki miało być :)

    P.

    OdpowiedzUsuń
  5. Jestem ciekawa, jak będę miała okazję to chętnie sięgnę :)

    OdpowiedzUsuń
  6. po takiej recenzji, to nic tylko sięgać po książkę! Lubię takie książki, które ciężko jednoznacznie ocenić:)
    https://okularnicawkapciach.wordpress.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mogą się spodobać - albo zirytować. Na dwoje babka wróżyła ;)

      Usuń
  7. Szczerze? to lubię książki gdzie bohaterowie mnie denerwują :D o wiele gorzej gdy są nijacy, wtedy to już dramat. Mogłabym przeczytać. Recenzja super!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To ja chyba jednak wolę tych nijakich. Tak myślę. Wkurzające osoby mnie wkurzają ;)

      Usuń
  8. A mnie intryguje ten zamysł autorki - chętnie zmierzę się z tą książką :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to trzymam kciuki, żeby Ci się spodobało :)

      Usuń
  9. Myślę, że kłamanie i niewiarygodnego narratora bym wytrzymała, ale charakterystyka bohaterek mnie nie przekonuje ;<

    OdpowiedzUsuń
  10. Słowo przeczucie napisałaś wielkimi literami i już wiem, że nie chcę czytać tej książki. Nie, że mam coś do wielkich liter, ale skończyłam właśnie thriller, gdzie bohaterce WYDAJE SIĘ. Sorry mam chwilowo dosyć takich rozważań.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A tej nie tyle WYDAJE się, co ona WIE. Później akcja nieco się gmatwa, ale spojlerować nie będę ;)

      Usuń
  11. Piszesz, że Cię wciągnęło, ale ja widzę same minusy. Zakończenie, którego, jak mówisz, nie kupiłaś. Bohaterki, które odrzucają. Owszem, nie wszystkich bohaterów trzeba kochać, ale jak na myśl o lekturze mam wzdychać ciężko, bo już mnie jakaś postać drażni, chociaż jeszcze nie wzięłam książki do ręki, to chyba podziękuję. No i okłamywanie czytelnika. Lubię jak powieści z zagadką opierają się na wzajemnym szacunku - autor daje mi wskazówki, a ja próbuję tajemnice rozwiązać. Ale jeśli autor robi mnie w konia ustami swoich bohaterów, to poszukam innej pozycji :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Byłam taka zła, że chciałam się dowiedzieć, jak się to skończy. Dziwne uczucie, kiedy wszystko człowieka wkurza, a jednak nie mogę powiedzieć, że to kiepska książka. Po prostu denerwowały mnie te osoby. Motywu z okłamaniem czytelnika totalnie nie rozumiem. Gdyby autorka wyjaśniła, że np. jedna z bohaterek miała poważne zaburzenia psychiczne, nie wiem, paranoje, urojenia jakieś czy coś, miałoby to sens. Ale tak? Nie ogarniam. Siedziałam im obu w głowach i "słyszałam" te myśli. No nic, może coś przegapiłam albo nie zrozumiałam :)

      Usuń
  12. Jak czasem popełniam głupotę i wczytuję się w komentarze na Facebooku, to zawsze się załamuję. Masz rację, tyle jadu jest w ludziach, a kobiety kobietom... Szkoda gadać. Nie wiem, skąd to się bierze, jakby nie można było pozwolić każdej żyć po swojemu, jeśli oczywiście nikomu nic złego nie robi. A książka, muszę przyznać, że mnie zaintrygowała :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja od kilku dni notorycznie to sobie robię :/ Muszę w końcu przestać, bo tylko się denerwuję czytaniem tych durnot.

      Minęło już trochę czasu, odkąd skończyłam tę książkę i wciąż nie wiem, co o niej myśleć. Polecam czy nie, podobała mi się czy nie... Nie wiem :D

      Usuń
  13. Cudna ta recenzja i nie wiem czy bardziej łapie mnie za serce "boli, a i tak czytasz" (no rejczel.. nie raz), czy wizja smoka spalającego wnerwiające postacie (taaaak!), czy to, że tak pięknie odpisałaś historię Camilli i jej ciachowatego męża, o którym nawet nie słyszałam (ale niech im się szczęści). Czołg i mimoza to faktycznie ciężkie połączenie, zwlasza że żadnego typu nie trawię, ale sam pomysł na fabułę naprawdę całkiem, całkiem 👍

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pomysł a i owszem. Nie do końca kupił mnie produkt końcowy, ale odradzać nie odradzę :)

      Usuń
  14. Taki piękny komentarz miałam, a on się nie opublikował... No nic, konkluzja jest taka, że i czołgi i mimozy działają mi na nerwy, ale pomysł na przerzucanie się kłamstwami jest ciekawy. I jeszcze zobacz jak pięknie: kłamstwa są złe to i bohaterek nie polubisz :p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wcześniej wpadł do spamu, ale już jest, dynda na stronie ;)

      Usuń
    2. Byle jak wisielec z tarota: za nóżkę, a nie szyję :P

      Usuń
    3. Zdecydowanie nie za szyję ;P

      Usuń
  15. Przekonuje mnie to, że czytałaś do 5 nad ranem! Nie pamiętam, kiedy jakaś książka tam mnie zaangażowała, dlatego nawet jeśli bohaterki są wkurzające to jestem gotowa się z nimi zmierzyć :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trochę to było ze złości. Chciałam w końcu poznać wszystkie odpowiedzi i tak jeszcze jeden rozdział, jeszcze jeden rozdział, jeszcze.... o, już połowa! To jadę dalej. No i zobaczyłam koniec przy śpiewających rano ptakach ;)

      Może skusisz się na udział w rozdaniu? :)

      Usuń
    2. Złość to może nawet silniejsza motywacja niż ciekawość :) Nie mam nigdy szczęścia w rozdaniach, więc raczej spasuję :)

      Usuń
    3. W sumie coś w tym jest ;)

      To inne rozdanie niż takie losowane, ale nie namawiam na siłę :)

      Usuń