piątek, 5 sierpnia 2022

"Zły pasterz" Michał Wierzba

Miała ta książka pecha, oj miała! Kiedy nadszedł jej czas, w kolejkę bezpardonowo wepchnęła się „Kwietniowa czarownica” Majgull Axelsson. W każdej wolnej chwili sięgałam po szwedzką autorkę, zamiast skupić się na polskim debiucie. „Zły pasterz” poszedł w odstawkę, mimo że nie był wcale – nomen omen – zły. Po skończeniu „Czarownicy” musiałam, po prostu musiałam natentychmiast przysiąść i napisać recenzję. Książka mną pozamiatała, wywaliła na wierzch bebechy, zdołowała i zmusiła do myślenia, że niektórzy zawsze mają pod górkę. Tak mi było źle na serduchu... Nawet wtedy, gdy wyrzuciłam z siebie emocje i teoretycznie powinno mi ulżyć. Plasterkiem na zszargane nerwy, o dziwo, okazał się właśnie „Zły pasterz”.

Czasami zastanawiam się, czy przyjąć propozycję od wydawnictwa, a czasem nie mam żadnych wątpliwości. Tu nie było takich dylematów. Zgłosiłam się migiem i przebierałam nogami, tak mi było spieszno do poznania tej historii. Co miało kryć się pod mroczną okładką z wilkiem? Zaginieni studenci na praktykach archeologicznych, bardzo stary (i bardzo duży) szkielet w odkrytej właśnie latrynie, a do tego tajemniczy kult i gang motocyklistów śmierdzący na odległość toksyczną męskością. Co się kryło? Nieco rozwleczony – ale do zniesienia – sensacyjniak. Czy to źle? Wręcz przeciwnie. Żałowałam jedynie, że nie mam pod ręką piwa i chipsów.

Debiut Michała Wierzby rozkręcał się dosyć długo, ale gdy wreszcie to zrobił, fabuła zaczęła gnać przed siebie jak szalona. Kojarzycie ten moment na rollercoasterze, kiedy wagoniki osiągnęły najwyższy punkt i już już pomkną w dół? Ten ułamek sekundy, gdy wiadomo, że żołądek zaraz pofrunie do palców u stóp? („Słaba psychika już wysłała maila do nadciągającej kupy, że spotkanie jest w spodniach”.) Tutaj momentem, gdzie fabułą tak szarpnęło, było spotkanie głównego bohatera, Janka, z jego wspólnikiem. To, co wydarzyło się później, to ciąg szalonych wydarzeń. Im dalej, tym mniej realnych, ale czytanie sprawiało mi coraz większą przyjemność. Uwielbiam raz na jakiś czas obejrzeć tendencyjny film z madafakierem, który idzie do celu po trupach, obijając po drodze kilku oprychów naraz. Zły pasterz” musiał mi się spodobać.

Książka przyniosła mi mnóstwo frajdy, mimo iż nie polubiłam zbytnio Janka. Poszukując rozwiązania zagadki zaginięcia siostry, zahaczył o parę łóżek i wpadł na kilka durnych pomysłów. Nic by nie wyjaśnił, a do tego wpakowałby się w jeszcze większe kłopoty, gdyby nie pomoc z zewnątrz. Przypadł mi do gustu za to wspomniany wspólnik, emerytowany policjant Horst. To twardy i uparty stary pierdziel, który nie certoli się w tańcu. Działa bezkompromisowo i nie waha się przed niczym, zwłaszcza gdy ma rachunki do wyrównania. Polubiłam też Alicję, choć jej przemiana ze stłamszonej myszki w niemalże dominę mnie nie przekonała. Ale właśnie takiego kołysania bioderkami w skórzanych spodniach potrzebowałam po „Kwietniowej czarownicy”. Cieszyłam się tak samo jak autor, gdy opisywał jej ostatnią rozmowę z mężem. A jej podejście do ceremonii Oczyszczenia w połączeniu z wielkim dąsem Janka wywołało szeroki (i złośliwy) uśmiech na mojej twarzy. Jakież to wszystko względne, zwłaszcza seks.

A propos. To, co najbardziej mnie intrygowało, czyli kult Boga Żywego, nie okazał się ani specjalnie odkrywczy, ani ciekawy. Ot, nie pierwsza i nie ostatnia sekta oparta na dosłownym oddawaniu czci liderowi. Liczyłam na nawiązania do słowiańskich wierzeń, a nie kolejną wariację na temat kultu Królowej Niebios, Astarte, tak niemiłego twórcom chrześcijaństwa. Nihil novi sub sole.

Podsumowując, oczekiwałam mrocznej historii o prastarej religii. Nastawiałam się na śledztwo w sprawie dwójki studentów, którzy nagle zniknęli. Oraz zatopionego w jeziorze motocykla. Otrzymałam powieść sensacyjną z motywem zemsty oraz uwalniania się z toksycznego związku. I z całkiem dobrze napisanymi scenami seksu (w końcu wagina, a nie jakaś tam kobiecość!). Podane to w nieco odrealnionej formie, ale poprawiło mi humor, więc doceniam. Gdybym była wredna, przytoczyłabym słowa Jacka z finalnej sceny filmu „Speed”: „Podobno związki zbudowane na emocjach nie są trwałe”. Ale wtedy bohaterka grana przez Sandrę Bullock mogłaby rzucić ripostą: „Zatem nasz zbudujemy na seksie”. Więc siedzę cicho. I polecam tę książkę – zwłaszcza tym, którym potrzeba domkniętych spraw i dobrych zakończeń.

Za możliwość przeczytania „Złego pasterza” bardzo dziękuję Wydawnictwu Muza.

28 komentarzy:

  1. No i teraz nie wiem. Czytać czy nie Czytać 😄 muszę się zastanowić, ale coś mnie kusi.

    OdpowiedzUsuń
  2. Zapisuję sobie tytuł. Dodatkowo muszę przyznać, że uwielbiam książki Axelsson, mimo iż mnie dołują. Są jednak piękne, mądre, głębokie i dające do myślenia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O dziwo, w dwóch najbliższych filiach bibliotecznych są chyba wszystkie jej książki (a zwykle nie jest tak kolorowo). Jednocześnie chcę je przeczytać i boję się, że znowu mną pozamiatają.

      Usuń
    2. Każda jej książka zapada w pamięć. Do tej pory pamiętam doskonale każde wydarzenie z "Domu Augusty".

      Usuń
    3. Poczytałam o niej na Lubimy Czytać i na razie nie mam odwagi. Chyba potrzebuję teraz jakiejś odskoczni, czegoś, co napełni mnie radością (nawet jeśli będzie to historia naiwna). W sobotę pojawi się tu recenzja "Kwietniowej czarownicy", która wręcz wyskoczyła mi z głowy. Zobaczysz, jak mnie sponiewierała. Dla równowagi psychicznej chyba powinnam to sobie dawkować ;)

      Usuń
  3. No po tym opisie "Zły pasterz" faktcznie nie wydaje się zły ^^. Może kiedyś się skuszę na taką jazdę, choć od kolejek górskich trzymam się z daleka :P.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja z jednej strony bym się przejechała, a z drugiej żołądek podchodzi mi pod gardło na samą myśl ;D

      Usuń
  4. To raczej nie książka dla mnie, ale wydaje się super wakacyjną lekturą dla fanów gatunku ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taką trochę grubszą - ma ponad 600 stron ;)

      Usuń
  5. Gdybym nie czytała tego nieszczęsnego "Wampira" Chmielarza to napisałabym, że biorę i czytam, bo taka powieść też jest od czasu do czasu potrzebna. Natomiast obawiam się, że główny bohater jest podobny do tego, co mi Chmielarz zaserwował, więc włącza mi się wielka czerwona syrena. Chyba po prostu poczekam i na razie odpuszczę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O MATKO!!! Właśnie zdałam sobie sprawę, że plotę bzdury! Ja wcale nie czytałam "Wampira", tylko "Podpalacza". I to na nim poległam, bo tak mnie odpychał chamski, totalnie antypatyczny bohater. Ale namieszałam...

      Co nie zmienia faktu, że jestem (prawie) pewna, że bohater "Złego pasterza" go nie przypomina. On nie jest jakiś strasznie wredny czy coś, po prostu ja nie przepadam za takimi, hm, lekkoduchami. A madafakierem był inny mężczyzna, ten emerytowany policjant :)

      Usuń
    2. Teraz to jestem na maksa przerażona, bo jeśli w "Podpalaczu" bohater też jest tak antypatyczny to ja już chyba z Chmielarza zrezygnuję. Masakra :(
      "Madafakier", cóż za cudowne określenie :D

      Usuń
    3. Zachęcam do dania mu szansy i sprawdzenia (kiedyś, w bliższej czy dalszej przyszłości, kiedy z grubsza minie niechęć) tych nowszych książek :) Są krytykowane przez fanów, bo różnią się od tych typowych chmielarzowych kryminałów. Dla mnie to zaleta ;)

      Usuń
    4. To czuję, że i dla mnie może być to zaleta :) Tak, na pewno jeszcze dam szansę Chmielarzowi, ale musi sporo czasu upłynąć :)

      Usuń
  6. Witam serdecznie ♡
    Recenzja zachęca. Czuję, że to książka dla mnie, że ten klimat to mój gatunek :) Trochę gruba ta książka, no ale kiedyś muszę sięgnąć po coś konkretnego a nie kierować się tylko tym, że cieńsze książki dam radę przeczytać, bo wymagają mniej czasu a z czasem to u mnie ostatnio słabo i nie zapowiada się na to, by w najbliższym czasie coś się zmieniło :/ Tytuł sobie zapisuję, jak książka w ciąga a historia się rozkręca, można nie odczuć tak tej objętości :)
    Pozdrawiam cieplutko ♡

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powiem Ci, że na początku sięgałam po nią i odkładałam, ale to "wina" głównie książki, której recenzja pojawi się tu jutro. Po prostu wolałam tamtą. Kiedy jednak przysiadłam mniej więcej od setnej strony, wciągnęło mnie tak, że skończyłam w tym samym dniu. Bardzo szybko się czyta.

      Pozdrawiam również :)

      Usuń
  7. Nie przepadam, kiedy książki rozkręcają się długo, ale w sumie na niektóre warto czekać. Podoba mi się fabuła i ciekawa jestem, jak książka by mi się spodobała. Uwielbiam, kiedy wplątuje się do historii jakieś nietypowe kulty. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też, ale akurat ten aspekt mnie tu rozczarował. Nie wiem, chyba spodziewałam się, że będzie bardziej, znacznie bardziej rozbudowany. Może po prostu miałam za duże wymagania :)

      Usuń
  8. Nie ciągnie coś mnie do tej książki, więc raczej odpuszczę ;)

    OdpowiedzUsuń