piątek, 11 listopada 2022

"GOPR. Na każde wezwanie" Wojciech Fusek, Jerzy Porębski

Trzymają Państwo w rękach pierwszą skierowaną do szerokiego grona odbiorców książkę opisującą siedemdziesiąt lat funkcjonowania naszego Pogotowia. (…) Książka ta nie jest jednak kroniką wypadków, chociaż autorzy wiele z nich przywołują, zarówno głośnych, jak i tych mniej znanych, ale trafnie opisujących specyfikę naszych działań. (…) Choć autorzy przywołują wiele ważnych dla Pogotowia nazwisk i wydarzeń, tej książki nie można nazwać biograficzną czy naukową. (…) Wreszcie ta książka nie jest poradnikiem, jak się w górach zachowywać. (…) O czym zatem jest ta książka? Odpowiedź jest prosta.

O Górskim Ochotniczym Pogotowiu Ratunkowym. O wybranych wydarzeniach z naszej historii, niektórych postaciach tworzących i rozwijających grupy regionalne od Karkonoszy po Bieszczady, ciekawych wyprawach i akcjach ratunkowych, a także o używanym przez nas sprzęcie, wykorzystywaniu psów w ratownictwie górskim czy ratownictwie z powietrza”.

Zaczniemy dzisiaj nietypowo, czyli nie od recenzowanego tytułu, a od osoby recenzującej – w sensie mnie. Nie przepadam za górami. Szanuję i podziwiam, ale z daleka. Na urlopy wybieram wyłącznie kierunki płasko-pagórzaste, najlepiej z jakąś wodą. Nie znoszę się męczyć dreptaniem pod górkę. Nigdy nie fascynowało mnie pokonywanie trasy tylko po to, żeby zdobyć szczyt i chwilę na nim posiedzieć. Już po samym sposobie, w jaki to opisuję, widać, że totalnie nie czuję pasji taterników ani nawet rekreacyjnych łazików górskich przemierzających Dolinę Kościeliską. Skąd więc pomysł, żeby sięgnąć po „GOPR. Na każde wezwanie”? Bo lubię poznawać nowe rzeczy – nawet jeśli jedynie zza biurka.

Książka zafascynowała mnie już od pierwszych stron. Do tego, jak wszystkie poprzednie pozycje tego wydawnictwa, które do mnie trafiły, jest pięknie wydana. Ma mnóstwo zdjęć, zarówno kolorowych, jak i czarno-białych, przejrzysty druk oraz miły dla oka papier. Nie ten specyficzny szarawy, który ułatwia czytanie (przynajmniej mnie), ale świetnie dopasowany. No i ta treść... Obaj autorzy, Wojciech Fusek Jerzy Porębski, porządnie przyłożyli się do pracy. To naprawdę widać. Odbyli mnóstwo rozmów, zebrali masę materiałów i uszeregowali je w rozdziały, które pochłaniałam za jednym posiedzeniem. Przy czym samo czytanie książki rozłożyłam sobie na raty i polecam to chętnym na lekturę. To mnóstwo danych, informacji oraz anegdot, które mogą zacząć zlewać się w jednolitą masę, jeśli przyjmiemy za dużo wiedzy naraz. Myślę, że to jedna z tych książek, które są warte tego, żeby mieć je na półce. Nie wypożyczać, tylko kupić i czytać, kiedy najdzie ochota.

Nawet nie wiem, od czego zacząć wymienianie tego, czego możecie się dowiedzieć. Poza historiami spektakularnych akcji ratowniczych poznacie też te dramatyczne, gdy pomoc przybyła za późno. Lub poszukiwaniom towarzyszyła nadzieja walcząca z rozpaczą. Zresztą to właśnie takie wydarzenie rozpoczyna naszą opowieść („O 11:20 nadzieja umarła”), stając się jednocześnie „bodźcem do powołania Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego, a w dalszej perspektywie (...) do utworzenia grup ratowniczych w innych polskich górach”. Niestety, czasami to właśnie czyjaś śmierć motywuje do walki o kolejne życia.

Gorąco polecam „GOPR”, ale zdaję sobie sprawę, że nie każdemu taka forma oraz tematyka przypadnie do gustu. Spotkałam się z opiniami/zarzutami, że jest zbyt nudna, za dużo w niej wątków z dawnych lat, do tego stare zdjęcia... WTF, chciałoby się rzec. Ludziska, czytajcie opisy, sprawdzajcie, co bierzecie do ręki. To książka o GOPR i jego historii, szeroko rozumianej. Jeśli chcecie ją poznać, zachęcam i podpisuję się pod wszystkimi pozytywnymi głosami.

Za egzemplarz do recenzji bardzo dziękuję Wydawnictwu Agora.

32 komentarze:

  1. Aktualnie to nie jest tematyka, która aż tak mocno mnie interesuje, ale znam osobę, której mogłabym polecić tę książkę :). Może kiedyś jak będę potrzebowała jakichś informacji na ten temat sięgnę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Naprawdę polecam. Jeśli nie teraz, to na przyszłość :)

      Usuń
  2. Czytałam i również polecam. Choć tak jak Ty wolę tereny płaskie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli kolejny dowód na to, że nie trzeba lubić (jakoś niesamowicie) gór, żeby ta książka się spodobała :)

      Usuń
  3. Lubię chodzenie po górach, o ile jest to niemęczące i bezpieczne, natomiast irytują mnie osoby, które nie dbają o bezpieczeństwo i narażają swoje zdrowie i życie, a także życie ratowników, którzy przecież muszą iść na pomoc tym nieostrożnym pechowcom. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. To też pozwolę sobie zacząć od siebie, tzn. wyznam, że lubię chodzenie po górach, ale nie mam na to kondycji. Moi dwa razy starsi rodzice są w lepszej formie niż ja i na górskich wycieczkach to widać :P Niemniej lubię chodzić, podziwiać widoki, pokonywać kolejne wzniesienia. W związku z tym myślę, że to jest książka dla mnie :) Lubię stare zdjęcia, opowieści o dawnych czasach i chętnie dowiem się co autorzy mają do przekazania.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to myślę, że powinna Ci podejść :) Nie pamiętam, kiedy byłam ostatnio w górach, z dobre kilka lat temu. Weszliśmy na Skrzyczne, więc to taka góra nie za wysoka, ale byłam przedumna z siebie, że dałam radę ;)

      Usuń
    2. Tytuł mam już na liście :) Zdobycie niezbyt wysokich gór też jest super. W tym roku byłam w górach Stołowych, a w zeszłym roku w Pieninach, więc tam nie ma porównania z Tatrami, a i tak było super :)

      Usuń
    3. Kto wie, gdzie Cię zawieje w przyszłym roku :) W Stołowe też bym się przejechała. Pamiętam, jak się mama nimi zachwycała, a kiedy to było. Wieki temu. Kiedyś pewnie pojadę :)

      Usuń
    4. Wszystko możliwe, chociaż mąż odgraża się, że teraz mamy pojechać w "poważniejsze" góry, więc trzeba robić formę :) A góry Stołowe bardzo polecam, nawet na weekend to jest fajna opcja.

      Usuń
    5. Trzymam kciuki za robienie formy. I za siebie też, bo stepper mi się porządnie przykurzył ;)

      Może w przyszłym roku się uda. W tym chętnie w ogóle nie wychodziłabym już z domu ;)

      Usuń
    6. U mnie rower stacjonarny służy za wieszak na ubrania, a wszystkie "fit"gry z kontrolerami ruchowymi leżą i się kurzą, więc tak, może czas znowu pomyśleć o aktywności fizycznej. Mnie najbardziej wchodzą spacery, ale to niestety nie spala zbyt wiele kalorii i nie buduje mięśni :)

      Usuń
    7. Spacery fajna sprawa, zwłaszcza gdy masz fajne widoki (a pisałaś kiedyś, że tak). U mnie niestety zaczęło się to, o czym mówiłam jakiś czas temu - niesamowity syf w powietrzu, dzień rozpoczynany bolący gardłem i uczucie, że poprzez mieszkanie tutaj skracamy sobie życie. Byle do wiosny :/

      Usuń
    8. Widoki są spoko, tzn. podłódzka wieś to nie jakieś mega malownicze miejsce, nie oszukujmy się, ale jest las, łąki, sarnę albo zająca można spotkać, więc mnie wystarczy :) Ech, współczuję bardzo :( Zakładam, że macie oczyszczacz powietrza, więc chociaż trochę was to ochroni. Przypomniała mi się anegdota jak poszliśmy kiedyś z mężem na spacer i była ogromna mgła. Taka, że praktycznie prawie nic nie było widać jak szliśmy przez pola. Mąż wysłał zdjęcie tego krajobrazu babci z podpisem "niedzielny spacer" czy jakoś tak. A spanikowana babcia zadzwoniła, że to na pewno smog i mamy uciekać :) Na pewno nie spacerowałabym główną ulicą w godzinach "szczytu" palenia w piecach, ale na szczęście nie muszę daleko iść, żeby odetchnąć w miarę świeżym powietrzem.

      Usuń
    9. Ooo, to ja tak jak ta babcia, też bym od razu pomyślała, że to smog :) Już taki odruch (myślowy). Niestety nie mamy oczyszczacza, może i kiedyś się go kupi, ale to jeden z wydatków z dalszej listy. Czasami jest lepiej, tzn. nie ma zbyt dużego smogu. Jak to człowiek przyzwyczaja się do cieszenia tym, co powinno być oczywiste i normalne :/ No ale co poradzę.

      Las, łąki i zwierzęta - czego trzeba więcej? Mnie brakowałoby mi tylko jakiegoś jeziorka albo rzeki i byłabym w niebie.

      Usuń
    10. Rozumiem ten odruch, ale jednak jak patrzę na dane to babcia w środku miasta ma gorsze powietrze niż my tutaj, więc nie ma sensu się o nas bać. Moim zdaniem warto zainwestować, zawsze to chociaż w domu bezpieczniej skoro normy są często przekroczone. Niestety, takich czasów dożyliśmy, że cieszymy się jak powietrze jest w miarę czyste...

      W sumie racja, jeziorko by się przydało, ale niestety nie mamy żadnego zbiornika. Ogólnie okolice Łodzi i woda to trudny temat. Kiedyś były jakieś stawy, bajorka, teraz nie ma nic. Wszystko wyschło.

      Usuń
    11. No to może zacznę o nim stękać ;) Tylko najpierw przydałoby się kupić inne rzeczy, które aż płaczą o wymianę. Garnek, patelnia, czajnik, może też toster... Ogółem zbiera się lista do zakupów :)

      Jeziorko albo chociaż mały strumyczek. Nie wiem dokładnie czemu, ale mnie sama obecność czegoś takiego poprawia humor. Szkoda, że u Was nie ma żadnego zbiornika :(

      Usuń
  5. Myślę, że to książka jaką trzeba przeczytać przed wyprawą w góry

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To dobry pomysł, choć nie jest to stricte poradnik :)

      Usuń
  6. Bardzo, bardzo lubię góry, ale bardzo dawno nie byłam. Ale z jeszcze wycieczek w czasach szkolnych pamiętam spotkanie z ratownikami i byli to przefascynujący ludzie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Całe szczęście nigdy nie miałam z nimi bliższego kontaktu, bo nie potrzebowałam pomocy, ale też mam o nich takie zdanie :)

      Usuń
  7. Myślę, że w przyszłości się z nią zapoznam. To może by fascynująca lektura!

    OdpowiedzUsuń
  8. jako, że kocham góry, to chętnie ją przeczytam i poznam historię Gopru!
    https://okularnicawkapciach.wordpress.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. Witam serdecznie ♡
    Fantastyczna recenzja. Nie wiem czy to książka dla mnie, ale myślę, że dobrze byłoby poznać historię gopru :) Zwłaszcza, gdy kocha się góry a ja góry uwielbiam :) Super wpis Kochana!
    Pozdrawiam cieplutko ♡

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nawet jeśli się nie kocha, to uważam, że jak najbardziej warto.

      Pozdrawiam również :)

      Usuń
  10. Czasami "bierze mnie" na takie książki. Na razie nie planuję czytać, ale czas pokaże

    OdpowiedzUsuń
  11. Kiedyś bardzo interesowała mnie tematyka gór i kilka książek przeczytałam. Myślę, że może kiedyś na ten tytuł też się skuszę ale na pewno nie w tym roku, bo aktualnie królują u mnie opowieści świąteczne :)

    OdpowiedzUsuń