Czemu (w końcu) przeczytałam książkę, która tkwiła na regale ok. 7 lat? Powód był prosty i mało prozaiczny – szukałam czegoś, czemu zrobię zdjęcie na wycieczce. Wyjęłam z biblioteczki, otworzyłam na chybił trafił i... wciągnęło. Usiadłam na podłodze i zaczęłam czytać. Już nie pamiętam, czemu ją kupiłam, ale wiem, że „Rodzina White'ów” czekała na swoją kolej niesprawiedliwie długo.
Fabułę można streścić w kilku zdaniach. Pewnego dnia Alfred White, dozorca Albion Parku, trafia do szpitala. Przy jego łóżku gromadzi się rodzina, ale poza żoną nikt tak naprawdę nie chce tam być. Na jaw wychodzą ukryte żale i dawne krzywdy; okazuje się, że poza więzami krwi członków familii nic nie łączy. A przynajmniej nic dobrego.
Czytanie zapewniło mi mnóstwo emocji, głównie negatywnych. Mogłam z różnych perspektyw przyjrzeć się relacjom dzieci i rodziców oraz małżonków. Stopniowo poznawałam ich lepiej i zaczynałam rozumieć, czemu mają takie a nie inne podejście do chorego. Czemu starszy syn, Darren, wiecznie ma coś ważniejszego na głowie niż odwiedziny rodzinnego domu. Czemu córka, Shirley, nie przyszła z partnerem, czemu ma żal do matki i ewidentnie odlicza minuty do wyjścia. Czemu nie chce natknąć się na młodszego brata, Dirka. Czemu ich rozmowy są tak niezręczne.
Niektórzy zrazili mnie od razu, jak senior rodu czy wspomniany Dirk, trzęsąca się ze złości na świat kupka kompleksów. Innym współczułam – jak Shirley czy żonie Alfreda, May (do czasu). Byli też bohaterowie, których los był mi obojętny. W przypadku Thomasa, pisarza-bibliotekarza, zastanawiałam się momentami, co wnosi jego postać. Po czasie pewnie będę pamiętać tylko to, że był wyposzczony. Swoją drogą, seks u Maggie Gee jest pokazany tak, że nie mam pojęcia, co myśleć. Wprawia mnie w osłupienie – i nie chodzi wcale o „scenki”.
Można odnieść wrażenie, że dzieci z domu White'ów nie wyprowadziły się, a uciekły. Każdy jest nieszczęśliwy. Nie ma komunikacji między członkami rodziny. Nie ma miłości. Nie ma szacunku. No, może Dirk podziwia ojca. Sam Alfred jest zdumiony, gdy Darren wyrzuca mu, że zmarnował wszystkim życie. Tyle dobrze, że szok wywołany otworzeniem oczu popycha go do jednej rozsądnej decyzji.
Autorka stworzyła dzieło o uprzedzeniach i twardej ręce, która odcisnęła się na całej rodzinie. O tym, że dzieci pamiętają znacznie więcej, niż rodzicom się wydaje. Że jedni i drudzy mają zupełnie inne wspomnienia. Co dla ojca jest dyscypliną, dla dzieci jest strachem i bólem. On chciał „wyprowadzić ich na ludzi”, oni wspominają go jako domowego oprawcę. Co zasiejesz, to po latach zbierzesz.
Dane mi było zajrzeć do głowy każdego bohatera i nie spodobało mi się to, co tam znalazłam. Szczególny niesmak czułam przy May, chwalonej przez otoczenie za ciepło i troskliwość. Miłosierna jedynie we własnych fantazjach, wywołała we mnie obrzydzenie. Niestety, wciąż sporo takich opiekunek domowego ogniska, które przykrywają brudy obrusem, uciszają płacze i malują na biało odrapane płoty. Byleby ludzie nie gadali.
Nie polubiłam nikogo, a współczuję tak naprawdę tylko jednej osobie – Winstonowi. Samotny w tłumie bliskich, tak bardzo pomylił się wtedy w parku. Podsumowując, „Rodzina White'ów” jest kolejną dobrą książką, do której nie wrócę. Zmusza do rozmyślań, więc mogę ją polecić, ale miła lektura to nie będzie.
OOoo też mam ją na półce! Muszę i ja się z nią zapoznać lubię takie historie i lubię czasem nie lubić bohaterów :)
OdpowiedzUsuńMyślę, że jak najbardziej warto. Tylko będzie kapkę nieprzyjemnie :)
UsuńChyba niekoniecznie mam teraz chęć na taką książkę, ale doceniam pogłębiony portret bohaterów. Szkoda, że nie bardzo można komuś kibicować, bo w takich historiach aż się prosi, żeby nie wszyscy byli cyniczni czy owładnięci mentalnością "co ludzie powiedzą". Nie będę ukrywać, że bardzo zaintrygowało mnie to, że sceny seksu są dziwne. Zdradź coś więcej :)) 7 lat tkwienia na półce to sporo, od razu mi ulżyło, bo też mam u siebie takie zapomniane egzemplarze. Może kryją się wśród nich wartościowe lektury.
OdpowiedzUsuńTutaj naprawdę sporo osób jest pokrzywdzonych. Na różne sposoby i z różnych powodów. Przykro się to czyta. Z tym seksem miałam tak, że totalnie nie rozumiałam myśli bohaterki. Jakbym weszła jej do głowy i rozglądała się z głupią miną. Zbliżenie jak zbliżenie, ale to, co w niej wywołało, jakie emocje czuła etc... Jakbym obserwowała kosmitkę! Przykład: zdradziła swojego partnera, a skupiała się głównie na tym, że ma w sobie nasienie dwóch mężczyzn. No, ja się zgubiłam i nie mogłam trafić z powrotem :D
UsuńAż chce się powiedzieć, że jak to w dysfunkcyjnych rodzinach, każdy wyjdzie poraniony w jakimś stopniu z takiego domu :( O kurczę, to faktycznie dziwaczne! Co tam zdrada, bohaterka będzie się skupiać na czymś innym. Też by mnie to wybijało lekko z lektury :) Ale rozumiem, że dzięki tej książce kryzys czytelniczy zażegnany?
UsuńTak, teraz czytam sobie na lajcie "Kosiarzy". Czytam na raty, metodą (głównie) kibelkową, ale jest fajnie i chce mi się to czytać. I cieszę się już na "Czartoryską" :) Czyli kryzys zażegnany.
UsuńTo najważniejsze :) Ja w tym tygodniu miałam bardzo mało czasu na książkę i nie wiem czy to nie jest powód, że nie wciągnęłam się w opowieść, która myślałam, że mnie zachwyci. Mam na myśli "Trzynastą opowieść" Setterfield. 1/3 za mną i jakoś nie ciągnie mnie, żeby czytać dalej...
UsuńMoże być coś na rzeczy z tym brakiem czasu. Pamiętam, że czytałam jej książkę "Była sobie rzeka" i mi się podobała, ale łyknęłam ją bardzo szybko. Miała klimat, który do tego zachęcał, a pewnie na raty mogłaby nie wciągnąć. Mam nadzieję, że będziesz miała w najbliższym czasie trochę wytchnienia i wróci przyjemność z czytania.
UsuńNa razie może być trudno z tym, bo sesja i obrony się zbliżają, ale będę się starała wykroić trochę czasu. "Była sobie rzeka" też mnie ciekawi :)
UsuńAno tak, zapominam, że to ten czas. I zaraz wakacje :) No to pozostaje odliczanie do tego lżejszego czasu - po sesji i obronach.
UsuńJuż odliczam dni, jeszcze tak z miesiąc i powinno być luźniej. Skończyłam wczoraj tę "Trzynastą opowieść" i nie widzę w niej nic "wow". Nie jest to zła historia, ale jakaś super wspaniała też nie.
UsuńTrzymam mocno kciuki, żeby tak właśnie było :)
UsuńSzkoda, że "Trzynasta opowieść" Ci nie podeszła :/ Mam nadzieję, że kolejne książki autorki Ci podejdą, jeśli zdecydujesz się sięgnąć. A przynajmniej "Była sobie rzeka". Szczegóły mi umknęły, ale pamiętam klimat. Taki niepodobny do niczego, co znalazłam w innych książkach :)
Nie mogę powiedzieć, że zupełnie mi się nie podobała, bo nie, oceniam ją jako dobrą książkę, takie 4/6. Ale dużo bardziej podobała mi się powieść "Zapomniany ogród" Kate Morton. Ma podobny vibe, a jest bardziej rozbudowana. W przypadku dzieła Setterfield miałam wrażenie, że zabrakło dokładniejszej charakterystyki postaci. Tak jakby autorka prześlizgnęła się po tej historii, mimo że operuje ładnym językiem i zgrabnie wszystko ujęła w słowa. Na pewno jeszcze spotkam się z jej twórczością, bo kupiłam już "Czarne skrzydła czasu", więc przeczytam :) "Była sobie rzeka" też mam w planach.
UsuńRozumiem :) Ale czasem tak bywa, że jest w porządku (w miarę), tylko nic nie urywa. Aż mi się zrymowało z tego wszystkiego ;)
UsuńTo właśnie taka sytuacja :)
UsuńKomentarz był i się zmył :/ Wystarczy napisać coś krótkiego (np. jedno słowo) i już Blogger go zżera. Dziad jeden...
UsuńNie ma idealnego systemu komentarzy. U mnie też jedna osoba napisała, że wciąż nie widzi tego okienka do komentowania na swoim kompie. To już nie wiem co trzeba zrobić skoro wywalenie disqusa nie pomogło.
UsuńU mnie (czasami) zżera za krótkie. Jednosłowowe albo np. same uśmieszki. Nie lubi aż takiej lakoniczności ;)
UsuńChętnie po nią sięgnę
OdpowiedzUsuńZatem pozostaje mi życzyć udanej lektury :)
UsuńTak w skrócie wydaje się, że to strasznie smutna książka.
OdpowiedzUsuńPrzytakuję z pełnym przekonaniem.
UsuńMam dużo takich książek, ale cóż, ciągle coś nowego wychodzi. A tę książkę chętnie bym poznała!
OdpowiedzUsuńhttps://okularnicawkapciach.wordpress.com/
Warto, zdecydowanie warto sięgnąć też do starych - jak np. ta :)
UsuńOj, ciężko mi się czyta książki, w których nie lubię ani jednego bohatera :D ale podziwiam akcję "wyciągnę coś z własnej półki"! Też powinnam coś takiego u siebie wprowadzić!
OdpowiedzUsuńMniej więcej 7 lat temu miałam kilka incydentów szału zakupowego i stąd kupa książek, których do tej pory nie przeczytałam :/ Bardzo polecam sięgać po stare nabytki. Może się okazać, że to perełki :)
Usuń