sobota, 10 maja 2025

Trzy tęczowe historie

Trochę mnie nie było, ale miałam taki zastój piśmienniczy, że trudno o gorszy. Czytałam dużo, naprawdę dużo, tyle że głównie na Wattpadzie. Papierową książkę skończyłam miesiąc temu, ale im dłużej przymierzałam się do recenzji, tym bardziej wena zapierała się kopytami, że nie, nie piszemy. Ni uja! Jak mawiał pewien polityk, zawsze się trochę g... zmusza. Więc i ja się zmusiłam. Sama siebie wzięłam na sposób i zamiast jednej, mam trzy książki. Właściwie cztery, choć nie do końca. A i z tymi trzema to też tak... Dooobra, lećmy z tym!

Chociaż zacznę inaczej. Podobno „tęczowe” romanse często są pisane przez kobiety. Nie wiem, nie znam się. Prócz tego są wyidealizowane, a bohaterowie totalnie nierealni. Nie znam się do kwadratu. Odruchowo sprawdziłam na LC osobę, która napisała „Materiał na chłopaka” i przeczytałam, że to autor fantastyki. Ktoś, kto wstawił opis, uparcie określał Alexis „onym”, ale coś mi nie pasowało. Poguglałam, obwąchałam treść na Wikipedii oraz innych serwisach, aż trafiłam na tekst:

Alexis Hall (whatever pronouns) does not like writing biographies or talking about himself in the third person. She lives in southeast England with their extensive collection of hats and four angry duckchildren.

No i mnie to wystarczy – jako informacja i powód do zakochania się po uszy. No bo proszę ja was, kaczuszki?! Moje serce zawibrowało!

*******************************************

Materiał na chłopaka” Alexis Hall


Queerowy romans napisany przez osobę niebinarną. Przy podpinaniu tagów odruchowo wstawiłam „komedia romantyczna”, bo treść wielokrotnie mnie rozbawiła. Na LC jest tylko „romans” i „literatura obyczajowa”, ale – przypomnijmy – tam Alexis Hall jest płci męskiej.

To przesłodka, przeurocza historia dwóch młodych mężczyzn, którzy umawiają się na udawany związek. Oliver to wymuskany, prawy (choć poglądowo raczej lewy) prawnik z idealnym ciałem pod idealnie skrojonym garniturem, z kolei Luc to dziecko dwójki gwiazd, znane z tego, że jest dzieckiem gwiazd. I... tyle. To „tyle” niezmiernie mu ciąży. Żyje w cieniu sławnego ojca, który ostatnio wrócił na salony, co więcej, nagle chce naprawić relacje z synem.

Nie znam wielu książek z motywem fake datingu, ale u tych, na które trafiłam, fabuła trzyma się na ślinie. Powody umawiania się „na niby” są tak durne, że najlepiej westchnąć pod nosem i czytać dalej. Tutaj jest tak samo, ale w ogóle mi to nie przeszkadzało. Od samego początku wiadomo, o co chodzi i jak się skończy. Tak różni, z zupełnie innych światów, a jednak podobnie samotni. Obaj by chcieli, ale się boją. Obaj udają, że to tylko na niby i kiedy każdy osiągnie cel, rozejdą się w swoje strony.

Było miło i słodko, czasem z nutką goryczy. Tak właśnie rozumiem dobrą rozrywkę – lekko i przyjemnie, ale nie toksycznie i nie głupio. „Materiał na chłopaka” to opowieść zabawna, choć przyznaję, humor ma specyficzny. Mnie podszedł, ale czytałam, że jest nieśmieszny, infantylny etc. Książka ma wyidealizowaną fabułę i pięknych bohaterów, którzy robią urocze rzeczy (Oliver, adoptuj mnie!), ale są też trudniejsze momenty. Obaj panowie dźwigają kompleksy, choć każdy inne, z innego powodu. Czytałam z przyjemnością i na pewno wypożyczę drugą część. Jedynym minusem, jaki znalazłam, jest wydawnictwo, więc... Nic, tylko polecać.

******


Blizny i szkice” Faintline

Propozycja z Wattpada. Jedna z tych, o których pomyślałam, że chętnie zobaczyłabym je na papierze tak jak są, żywcem przeniesione z platformy. Zachwyciła mnie od pierwszego rozdziału. To nie powieść, a impresja, jakby autorka nie pisała jej na klawiaturze, tylko snuła z nitek cienkich i ulotnych niczym pajęczyna. Nie spotkałam się jeszcze z historią, w której pada tak mało słów.

Faintline nie skupia się stricte na relacji romantycznej, a na bohaterach i ich problemach z zaburzeniami odżywiania. Poznają się w ośrodku, a narratorem historii jest Max. O rodzącym się między nimi uczuciu autorka pisze niezwykle subtelnie. Kiedy zapytałam, czy powodem jest orientacja chłopaków, odparła, że nie, więc wychodzi, że to ja widzę coś, czego nie ma. Nie pierwszy raz ;) Slow burn rozwija się bardzo powoli, od półsłówek, delikatnych dotknięć, wręcz muśnięć. Cudowne to jest!

Mocno kibicuję tej miłości i samej książce. Mam nadzieję, że Faintline zmieni zdanie i jednak roześle "Blizny i szkice" do wydawnictw.


******

Ukryte cienie” i „W przedsionku autodestrukcji” (2 t.) Red Little Cat

 

Ostatnia propozycja wywołała we mnie mnóstwo emocji, nie zawsze pozytywnych. Autorka nie bierze jeńców i cyklicznie zrzuca na bohaterów kolejne nieszczęścia. W pewnym momencie byłam już nimi zmęczona, sfrustrowana, zwyczajnie zła. Miałam dość. Trochę tak jak przy „Opowieści podręcznej”, gdzie zarzuciłam oglądanie, przebodźcowana krzywdą, która spotyka bohaterki i totalną bezkarnością sprawców. Nie potrzebowałam kawy przez czytanie i często wolałam odczekać z lekturą nowego rozdziału na rano, żeby móc spokojnie spać.

Tutaj mamy nie jedną, a dwie pary. Obie nietypowe, każda na swój sposób. Wszyscy bohaterowie mają potężne problemy z komunikacją i lubią od czasu do czasu coś sobie wkręcić, zamiast szczerze porozmawiać. Aż chce się ich zamknąć w windzie, żeby sobie wyjaśnili, ewentualnie użyć przemocy i lutnąć jednego czy drugiego w głupią łepetynę.

Materiał na chłopaka” jest lekki i relaksujący, „Blizny i szkice” urzekają subtelnością, za to „Ukryte cienie” potrafią walnąć między oczy. Podli ludzie są podli na wskroś, są siniaki i rany, zwierzęcy strach i strzykawki pełne narkotyku. Jest przemoc fizyczna, psychiczna i seksualna, brak poczucia bezpieczeństwa, niska samoocena, myśli (i próby) samobójcze, gardzenie samym sobą... No, jest tego trochę. Aż czasem chce się odejść od monitora (młodsze wersje – odłożyć smartfon), odetchnąć, jakoś pozbyć ciężaru, który zalega w piersi przy czytaniu.

Śledzę kolejne rozdziały z uwagą i bardzo na nie czekam, ale czasami mam ochotę znaleźć Małego Czerwonego Kota i... jakoś ją przekonać, żeby przestała tak dręczyć chłopaków.

Podobnie jak „Blizny...”, seria „Cieni” jest publikowana na bieżąco. Aktualnie poznajemy wydarzenia z drugiego tomu, więc nie wiadomo, co autorka jeszcze wymyśli ;)


* Przy nazwach/nickach są linki do profili na W. Ze swojej strony zachęcam do odwiedzin.

14 komentarzy:

  1. "Materiał na chłopaka" swojego czasu walił po oczach ze wszystkich stron na instagramie i nie powiem, trochę intryguje, ale nie wiem, co jest nie tak z wydawnictwem? Jaki minus?

    OdpowiedzUsuń
  2. Dwie pierwsze pozycje mnie zainteresowały.

    OdpowiedzUsuń
  3. Tym razem chyba nic dla mnie niestety, ale fajnie, że wykopujesz wartościowe historie z wattpada. Niech się zrobi o nich głośniej :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zasługują na to, żeby było o nich głośniej :)

      Usuń
  4. Kiedyś zaczytywałam się w tęczowych treściach. Na długo je odłożyłam, co nie znaczy, że wyrosłam z nich tak, żeby więcej po nie nie sięgnąć. Nawet wypisane propozycje mnie kuszą. Zwłaszcza myślę, że warto docenić niektórych twórców na Wattpad. Czasem się gubią wśród treści, które ciężko się czyta :). Blizny szczególnie mnie zaintrygowały.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się w zupełności, że warto doceniać (niektórych) z Wattpada. NieZwykłe wyławia tytuły z zasięgami, toksyczne erotyki etc., a te mniejsze, z mniejszą liczbą wyświetleń czy piszące nie w trendach autorki nie mogą się przebić.
      Blizny polecam mocno. Naprawdę wyjątkowa lektura.

      Usuń
  5. Kojarzę pierwszy tytuł, nawet miałam ochotę przeczytać tę książkę, gdy wychodziła, trochę o niej zapomniałam, ale może jeszcze mi się uda ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Dawno nie czytałam książek o tej tematyce, chętnie sięgnę po dwie pierwsze :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Książki o miłości zawsze warto czytać :) Ze swojej strony polecam całą trójkę, ale wiadomo, nie wszystko wszystkim podejdzie.

      Usuń