"Zły to ptak, co własne gniazdo kala" - to stare przysłowie jest idealnym przykładem dulszczyzny. Źle się u nas dzieje, ale po co o tym mówić? Siedź cicho, jak my. Oj, dostało się Bragiemu za otwarte pisanie o traktowaniu kobiet w Islandii. Książką pt.: "Konur" ("Kobiety") obraził uczucia narodowe Islandczyków, kujnął w islandzkie dupki tak celnie i boleśnie, że masy "sonów" i "dottirów" (choć zakładam, że głównie "sonów") podniosły larum, że jak tak można. Jak on śmiał?! Gardłowano z oburzeniem, że pokazał światu prawdę o rodakach i pobrudził ich upudrowane buźki. Tupet islandzkiego społeczeństwa to fenomen socjologiczny, coś na podobieństwo złapanego za rękę złodzieja, który krzyczy wniebogłosy, że został złapany. A może to po prostu ludzkie? Ta zagniewana obłuda atakująca nie winowajców, a tych, którzy wskazują ich palcem?
Tymczasem
Steinar Bragi nie milknie. W swojej najnowszej książce
pt.: "Kata" powtarza oskarżenia,
zapełniając nimi pamiętnik bohaterki. Opowiada nam historię
matki, która pewnego dnia odwiozła córkę na bal i nigdy więcej
nie zobaczyła jej żywej. Przez rok czekała na powrót Vali. Dni,
tygodnie i miesiące mijały jej na tym czekaniu, w ułudzie
normalności, w rutynie podlewanej alkoholem, a każdą minutę
wypełniała apatia. Wraz z mężem żyli jak roboty, wegetując w
pół zawieszeniu. Tak bliscy, a coraz bardziej obcy. Jak pozorne
było to ich "normalne" życie, okazało się w momencie
poznania okrutnej prawdy. Runęło z trzaskiem w nicość, kiedy Kata
usłyszała, że znaleziono ciało jej córki.
"...poczuła
się, jakby siedziała na dnie studni i daleko nad sobą widziała
człowieka zasłaniającego jej światło. A w niej samej coś pękło,
skuliła się w mroku, myśli zlały się jej w żarzący,
bezkształtny wzór. W świecie, z którym się żegnała, poczuła,
jak chwytają jej ręce, ale to nie miało znaczenia. Tonęła coraz
głębiej i było jej dobrze".
Pracowała
w szpitalu, na oddziale onkologicznym. Wielokrotnie widziała u
pacjentów przedziwny spokój po otrzymaniu diagnozy, świadomość
nieuchronności i policzalności czasu, gdy pewne już, że happy
endu nie będzie. Znała procedury, wiedziała, co trzeba mówić i
jak pocieszać. Teraz jednak, kiedy to do niej mówiono i ją
pocieszano, czuła, że to tylko puste słowa. Żadna z
pocieszających osób nie była nią, nie znała tego bólu i
bezkresnej dziury ziejącej w sercu.
Tu
zatrzymajmy się na chwilę. Jeśli po przeczytaniu opisu z tyłu
książki ("...rozpoczyna się jej zemsta i budząca grozę
walka o sprawiedliwość") ktoś będzie oczekiwał szybkiej
akcji i drastycznych opisów, srogo się rozczaruje. Jeśli ktoś
liczy na rozpierduchę rodem z filmów "Życzenie śmierci",
"Faster", "Bez litości" (ten z Denzelem też
pasuje, ale chodzi mi o "I spit on your grave") czy "Kill
Bill", to sobie poczeka. Do połowy "Kata" jest
historią żałoby, ucieczki przed cierpieniem prosto w obłęd. Po załamaniu nerwowym bohaterka zaczyna szukać
informacji i poznaje ogrom przemocy wobec kobiet. Podczas
pracy na oddziale ratunkowym spotyka kolejne zgwałcone ofiary.
Uświadamia sobie, że Vala nie była jedyna, nie była nawet jedną
z niewielu. Skrzywdzonych w ten sposób są setki tysięcy, a może
nawet miliony na całym świecie.
Szczerze mówiąc, czekałam na ten moment. Czekałam na narodziny mścicielki, czekałam na to, co zrobi Kata, jakie tortury wymyśli dla oprawców. A dostałam... Przedziwną oniryczną książkę, w której rzeczywistość przeplata się z majakami. "Czystej akcji" jest w niej mało, całość spowija gęsta jak mgła warstwa obyczajowa, zapełniają ją manifesty filozoficzne i monologi bohaterki. Cały czas zastanawiałam się, jak to się skończy. Czy Kata zatrzyma się sama, czy ktoś ją powstrzyma, czy może odjedzie w stronę zachodzącego słońca, ku nowym wyzwaniom. Autor podsunął mi jeszcze inne rozwiązanie. Bez wątpienia o tej książce będę myśleć długo po jej skończeniu. Nie jestem pewna, czy to powieść feministyczna, czy ktoś nie uzna jej raczej za antyfeministyczną. A może nie ma sensu szukać jej na siłę odpowiedniej szufladki?
Niedawno
premierę miała "Vox" Christiny
Dalcher, w reklamach niefortunnie łączona z ruchem "#MeToo".
Marketingowy strzał w stopę komentowała sama autorka. Z kolei
"Kata" to zdecydowanie "islandzka
odpowiedź na #Metoo",
co do tego nie można mieć grama wątpliwości. To książka
brutalna, bezpośrednia i trudna, z fabułą powolną, ale o mocy
lawiny. Nie przypadnie do gustu fanom szybkiej akcji, bo wymaga
cierpliwości i skupienia. Odrzuci każdego, kto krzywi się na hasło
"feminizm" ("Oessu, znowu te baby jęczą, że im
źle!"). Uważam, że to bardzo ważna pozycja, której nie
można traktować jak kolejny - choć nietypowy - kryminał czy
thriller. Polecam, choć zdaję sobie sprawę, że nie do każdego
trafi.
Za
możliwość przeczytania książki bardzo dziękuję Wydawnictwu
Literackiemu.
Mam tą książkę od kilku dni na oku. Fajnie, że zaczęły pojawiać się recenzje. Dziękuję ☺️
OdpowiedzUsuńNigdy nie słyszałam o autorze ale po Twojej recenzji mam mieszane uczucia co do tej książki. Mam ogromny problem z feminizmem, który już od dawna wypacza swoją własną ideę i nie wiem czy chcę się denerwować, że znowu ktoś zamiast walczyć o swoje, walczy z innymi...
OdpowiedzUsuńObawiam się, że sporo osób może tak zareagować, co mnie trochę smuci. Co do feminizmu, nie wiem, czy się ze mną zgodzisz, ale doprecyzowałabym - jego odłam wypacza swoją ideę, a sam feminizm jest niezmiernie szerokim pojęciem. Chyba w każdej ideologii są skrajności, które, jako najbardziej jaskrawe, rzucają się w oczy i kładą cieniem na całości. To pewnie przez to tyle kobiet wzbrania się w panice, kiedy ktoś pyta, czy są feministkami. Nie, nie jestem (= nie jestem agresywną babą, która nienawidzi mężczyzn i wykrzykuje obelżywe hasła na manifestacjach). Ja jestem feministką, nikogo nie atakuję i nie uważam, że nasze płcie mają się zrównać. Uważam po prostu, że kobieta zasługuje na taki sam szacunek jak mężczyzna, w czymś jest od niego gorsza, a w czymś lepsza. Nie należy jej z góry lekceważyć, bo to baba, więc cóż może wiedzieć.
UsuńA w tej konkretnej książce bohaterka jest agresywna i postępuje agresywnie (przeżyła tragedię, a policja nie może jej pomóc). Autor tak poprowadził jej postać, że całość może być odebrana jako przykład typowego agresywnego feminizmu. Obawiam się, że odbiór "Katy" wśród czytelników może być przez to... różny.
NIe słyszałam o tej książce i szczerze powiedziawszy nie wiem czy chcę ją przeczytać - nie jestem pewna czy wpajanie komuś na siłę swoich idei nie sprawi, że będę chciała rzucić ksiązką o ścianę (w przenośni - nie rzucam książkami)
OdpowiedzUsuńSzczerze uważam, że warto, ale nic na siłę. Nie ma sensu sięgać po "Katę", mając złe nastawienie. Nie powiedziałabym, że autor wpaja swoje idee na siłę, on po prostu pokazuje statystyki (zatrważające – nie miałam pojęcia, że to aż tak wielka skala), stawia pytania, które rodzą wątpliwości. Na pewno warto zapoznać się z tymi liczbami i przemyśleć temat. Co do samej książki, polecam, ale wiem, że nie każdy sięgnie i nie każdemu podejdzie. Jeden z moich znajomych chciał ją przeczytać, ale kiedy mu napisałam, że sporo w niej feminizmu, nie pytał o nic więcej, tylko od razu odparł, że uuuu, to mu wystarczy, skreśla z listy. Cóż, skoro tak, co mam dodawać.
UsuńPS. Albo jestem ślepa (co jest możliwe), albo nie masz na blogu odnośnika do Instagrama. Masz tam profil? Dziś wrzucę zdjęcie „Katy” i kilka screenów ze środka, właśnie z danymi odnośnie rozmiaru przemocy wobec kobiet. Mogłabyś zerknąć i zobaczyć o co chodzi autorowi, gdybyś chciała :)
Nigdy nie sięgam po ksiązkę ze złym nastawieniem - wtedy nie ma sensu po nią sięgać. Bo po co skoro na wstępie człowiek jest na nie... to nie ma sensu. Mamy tutaj fakty, rzeczywistość, prawdę... to może być ciekawe z drugiej strony trzeba to lubić i mieć na to ochotę. Jak wiesz, jestem zdania, że na każdą książkę przychodzi odpowiednia pora - trzeba poczuć, że to ten czas, że człowiek chce przeczytać - wtedy będzie sens.
UsuńPS Nie jesteś ślepa. Nie mam insta. A nie mogłabyś tych screenwów przesłać mi na fanpage na facebooku? Chętnie bym zajrzała ;)
Podesłałam :) I tak nie są to te najkonkretniejsze, ale wybrałam takie, żeby zrobiły wrażenie. Zobaczymy, jak mi pójdzie :)
UsuńMam, mam :) Dziękuję. Na spokojnie usiądę, przeczytam i powiem co i jak - najlepiej tutaj pod tym wpisem (może ktoś się odniesie i nawiążę się dyskusja). Dziękuję :)
UsuńOki :) To jak będziesz mieć chwilkę na spokojnie, to wtedy napisz. Ja też nie mam jeszcze wolnego. Dziś znów trzeba napisać jakiś artykuł :) Ale jeden wystarczy, żebym mogła jutro bez wyrzutów sumienia spać do południa ;)
UsuńMiałam i przeczytałam... mogę powiedzieć, że rzeczywiście to trudna lektura i ... ciężka. Nie dla każdego i nie na każdy czas. Zgadzam się, że tej książki nie przeczyta się szybko.
UsuńA jak poszło Ci w weekend z pisaniem? ;)
Yyyy, powiedzmy, że nie mam się czym chwalić. Zdecydowanie ;) Minimum normy wypełniłam, choć plan miałam nieco ambitniejszy.
UsuńNajważniejsze, że zmieściłaś się w tej normie. Mam nadzieję, że kolejne dni będą bardzij owocne :*
UsuńTeż mam taką nadzieję :) Dziś na ten przykład napracowałam się potwornie, jakby wszyscy nagle chcieli podomykać wszystko, bo piątek i czuję się jak przebita dętka. Ale wczoraj się nieco poobijałam, bo nie miałam weny. Taka uroda pracy zdalnej ;)
UsuńCzasem trzeba się trochę poobijać dla lepszego samopoczucia psychicznego. Wydaje mi się, że mimo tych chwil obijania (jak to nazwałaś), ogólnie jesteś przepracowana. Urlop o którym piszesz jak najbardziej by Ci się przydał i jest wskazany ;)
UsuńMoże trochę tak jest z tym przepracowaniem, ale głównie widzę problem w mojej złej organizacji pracy. No ale nic to, byle do majówki :)
UsuńA dziś kończę pracę, bo mój drugi połówek zaproponował romantyczny wieczór. Jutro nadrobię, czego nie skończyłam dzisiaj :)
Jeśli człowiek zmęczony/przepracowany to i dobra organizacja nie pomoże :* Do majówki zleci ;)
UsuńBrzmi pięknie... Jestem pewna, że to będzie niezapomniany wieczór i poczujesz się po nim lepiej :) Życze niezapomnianych wrażeń :*
:)
UsuńZostał mi po nim sobotni ból głowy, ale warto było. Odespałam za wszystkie czasy - nieczęsto zdarza mi się wstać o 12:00 :)
Dobry i długi sen to najlepsze lekarstwo :)
UsuńDokładnie tak :) Szkoda tylko, że nie można się naspać na zapas ;)
UsuńA może można. Trzeba by spróbować xD Ja kiedy za dużo śpię to źle się czuję i jak padnę w ciągu dnia - jak by mnie walec rozjechał :P
UsuńPS Zdradź mi... jak odnalazłaś mnie w sieci? a może to ja byłam pierwsza? Niby nie tak dawno a nie pamiętam (pamietam za to inne rzeczy:P)
No właśnie ponoć nie można. Chyba to gdzieś wyczytałam, ale nie jestem pewna. Albo coś pomieszałam ;)
UsuńByłaś pierwsza :) Bodajże "Vox" Cię przyciągnął. Potem poszłam za Tobą na Twój blog i tak już poszło :)
Ja tam wiem, że z niedoboru snu można nawet przenieść się na drugi świat ale czy z nadmiaru? ;)
UsuńMniejsza o to.. cieszę się, że Ciebie znalazłam a Ty zawitałaś do mnie. Dziękuję :*
Obawiam się, że przez długi czas nie będę mieć okazji przekonać się, czy można spać zbyt długo ;) Od jutro znowu w kierat, ale co począć.
UsuńTeż się cieszę :) Swego czasu myślałam, że już nie znajdę nowych fajnych blogerów i tak się zasiedziałam jak ten dinozaur na krze lodu, a tu jednak są, a i owszem :)
Oby do majówki - dasz radę a potem zasłużony relaks z zielenią i konikami ;)
UsuńDziękuję za tak miłe słowa :) Czasem nie trzeba szukać bo coś lub ktoś sam nas znajdzie... I tak odnalazłyśmy swoje blogi :) A dinozaury są fajne ;D
Też tak myślę :)
UsuńO dinozaurach? :D
UsuńO nich też ;)
UsuńDinozaury są fajne, szczególnie te wielkie z małymi główkami, roślinożerne. A przynajmniej były fajne w "Jurassic park" :D
I te z długimi szyjami? :D
UsuńA oglądałaś animację "Dobry dinozaur"? Według mnie jest piękna - wzruszyłam się na niej... <3
Tak, brontozaury :) (musiałam dla pewności zerknąć w sieć, żeby się upewnić co do nazwy)
UsuńO, nie oglądałam. Teraz obejrzałam zwiastun i stwierdziłam, że jest przesłodki :) Zanotuję go sobie i poszukam, żeby zobaczyć w wolnej chwili. Czyli pewnie w weekend... ;)
Podobno one wcale takie łagodne nie były i powolne ;)
UsuńPrzesłodki wizualnie ale sama historia na prawdę może poruszyć i chwycić za serce - czytałam, że niektórzy płakali na seansie, czy to w kinie, czy w domu. Z przyjemnością poznam Twoją opinię :)
Spokojnej nocy :*
To najwcześniej w weekend :)
UsuńSkoro świt obudził mnie telefon od jakiegoś konsultanta, tak że łaziłam potem jak zombie :/ Marzę tylko o tym, żeby się położyć... Ech, fajny początek tygodnia ;)
Współczuję :( Ja dzisiaj w nocy źle spałam ;/
UsuńTo i jedna i druga musi dziś iść w miarę wcześnie spać i odespać. Choć trochę :)
UsuńChciałabym aby mnie się udało... ostatnio mam trudny czas i ciężko mi zasnąć ;/
UsuńJa mam tak przedziwnie, że ze stresu właśnie bardzo chce mi się spać. Może to taka reakcja obronna organizmu.
UsuńRozumiem, zwłaszcza, że już o tym pisałaś. U mnie na bezsenność najbardziej pomaga... alkohol. Nie chodzi mi o upojenie się, zwyczajnie o kieliszek wina czy szklankę piwa, nawet i grzanego. U Ciebie takie coś wchodzi w grę, czy raczej odpada? Albo jakieś zioła? Nic konkretnego nie przychodzi mi do głowy :/ Poza mocniejszymi lekami.
Przespać to co martwi? Może...
UsuńRównież o tym słyszałam ale ja nie pije alkoholu. Zioła typu melisa na mnie nie działają - pomaga co innego - osobistego a do tego przewietrzenie pokoju (musi być też chłodno) ale to też problemów i myśli nie zlikwiduje... a czasem człowiek wybudzi się w środku nocy i myśli....
To prawda, problemy nie miną, ale nie miną także od tego, że się będzie o nich intensywnie myśleć i pozwalać im się zadręczać. Wiem, że łatwo powiedzieć, ale czasem po prostu nie da się rady czegoś przeskoczyć. Złe rzeczy i tak się staną. Jedyne, co nam pozostaje, to się na nie przygotować. Jako tako.
UsuńJa to wiem, Ty to wiesz ale na pewno wiesz również, że czasem to jest silniejsze od nas... człowiek stara się ale nie jest w stanie tego pokonać i trzeba to przetrwać ale też takie sytuacje czynią nas silniejszymi
UsuńTo prawda. Jedyne, co można zrobić, to po prostu przetrwać.
UsuńByć silnym... człowiek chyba wszystko przetrwa. Zresztą teraz musze być silna nie dla siebie ale dla Kogoś
UsuńCzyli silna podwójnie... Jedyne, co mogę, to przesłać Ci po drutach tyle pozytywnej energii, ile się tylko da. Niech mknie po złączach! Zły czas minie i w końcu przyjdzie spokojny sen. Musi tak być.
UsuńZ całego serca dziękuję.. dziękuję za wsparcie - czułam je i czuje w każdych Twoich słowach. To miłe :* Ty również trzymaj się w ciężkich chwilach nie tylko jeśli chodzi o pracę i wypocznij. teraz nam obydwu przyda się sen a jutro jest nowy dzień. Ściskam i do usłyszenia jutro - odezwę się pod którymś z wpisów. Spokojnej nocy i słodkich snów :*
UsuńŚpij dobrze :) I do napisania :)
UsuńDzisiaj byłam w księgarni TAK Czytam w Zamościu i wróciłam z książką xD no nie mogłam przejsć obok niej obojętnie xD Za jakiś czas wrzuce ją na fanpage :D
UsuńA do tego czasu będziesz mnie/nas trzymać w niepewności? ;)
UsuńHaha a co? Przynajmniej z większą ciekawością zajrzysz na fanpage xD Poza tym trochę niepewności jeszcze nikomu nie zaszkodziło. Jak wytrzymujesz w pracy i wytrzymasz do majówki to i wytrzymasz tych kilka dni xD
UsuńNiedobraś ;) Ale wytrzymam, pewnie, że wytrzymam. I będę wypatrywać na FB :)
UsuńWiecej pozytywnej adrenaliny xD Zresztą co to za przyjemność jak zdradzę sekret :D
UsuńW sumie racja :)
UsuńNo ba :D
Usuń;)
Usuń:*
Usuń:*
UsuńMam nadzieję, że dzisiaj się wyśpisz :*
UsuńNiespecjalnie ;) Musiałam wstać w miarę rozsądnie, żeby ogarnąć mieszkanie na przyjazd pana z Tesco. Wyspałam się dopiero dziś - wstałam przed południem. I chyba zaraz znów się położę, na małą drzemkę. Od jutra będę mogła o tym pomarzyć :)
UsuńNie słyszałam o tej książce, ale wpisuję na swoją listę must have. Ciekawe, jak ją odbiorę :)
OdpowiedzUsuńTeż jestem ciekawa :)
Usuńsłyszałam o niej, ale czekam na trochę lepszy czas, obecnie mam nieco dołujący czas w życiu, i taka książka byłaby za ciężka. Ale mam ją na uwadze:)
OdpowiedzUsuńokularnicawkapciach.wordpress.com
Rozumiem. Niech ten dołujący czas jak najprędzej minie, nie tylko dlatego, że książka (ewentualnie) czeka, ale tak po prostu. Idzie wiosna, czas radości, nie pora na dołowanie się. Niech sobie idą :)
UsuńKsiążka wydaje się drastyczna że względu na przeżycia o nietypowym, obok których trudno przejść obojętnie ...
OdpowiedzUsuńDrastyczny jest w niej właściwie jeden opis (ale to tak konkretnie drastyczny, aż się zdziwiłam), ale tak. Nie pozostawi nikogo obojętnym. Ewentualnie kogoś, kto liczył na krwawą jatkę, a tak czyta, czyta, czyta i nic się nie dzieje.
UsuńBo najgorsze są słowa, których nie da się wypowiedzieć...
OdpowiedzUsuńJest coś w tym.
UsuńA mnie się zawsze wydawało, że Islandia to raj dla kobiet i w ogóle kameralna kraina radosnego spokoju, a przynajmniej taki obraz wyłaniał się z wielu artykułów o tym kraju. Ciężka tematyka, nie wiem, czy zdecydowałabym się sięgnąć po tę pozycję. Zawsze mnie męczą tego typu książki, ale nie dlatego, że są złe, źle napisane, tylko przez świadomość, że takie rzeczy naprawdę się dzieją.
OdpowiedzUsuńMoże dlatego Islandczycy się tak zbulwersowali poprzednią książką Bragiego. Było tak pięknie, a on to zepsuł, zdarł kolorową tapetę i pokazał solidny grzyb pod spodem...
UsuńDzieją się i jest to naprawdę ogromna skala. Przerażająca.
Widziałam w komentarzach że pisałaś, że bohaterka jest agresywna. Ciekawa jestem, czy odbiór tej agresji jest taki "feministyczny", cudzysłów celowy, czy bardziej rodzicielski - w końcu straciła dziecko i to jak rozumiem w strasznych okolicznościach. No i gdzie w tym wszystkim był gniew ojca?
OdpowiedzUsuńA co do pędzącej akcji, to ten okres żałoby chyba tylko dodał wiarygodności książce, przynajmniej tak wnioskuje z recenzji. Nie mogło się obejść bez żałoby, a gniew musiał narastać.
Przeczytałabym tę ksiazke, zaciekawiła mnie.
Gniewu ojca nie było. Nie było nawet podane, czy on się pojawił, czy nie - po prostu autor tego nie napisał. Widzimy wszystko tylko od strony matki, czytamy o stopniowym oddalaniu się małżonków od siebie, aż już nic między nimi nie ma.
UsuńWedług mnie zaczyna się od gniewu matki, takiego osobistego, a później narasta i staje się takim symbolem, przeradza się w coś więcej. Kata czyta o gwałtach i przeraża ją (a później rozwściecza) skala przemocy, widzi, że nikt nic z tym nie robi, sprawcy są bezkarni, nawet kiedy wiadomo, kim są. Jest wściekła na cały system, na cały świat. Wiele osób nastawionych, łagodnie mówiąc, sceptycznie do wszystkiego, co feministyczne, skreśli tę książkę, bo to, co i jak przekazuje bohaterka, to nie zwykła wypowiedź, tylko krzyk. Czyli standard - wściekła, głośna i roszczeniowa baba, która widzi jakąś urojoną wojnę przeciw kobietom. Feministka pełną gębą, tylko jej sztandar dać i koktajl Mołotowa do ręki. Tyle wystarczy, żeby odłożyć tę książkę, nie chcieć wczytać się bardziej i zastanowić. Zobaczyć te liczby, a w każdej z nich realną, skrzywdzoną i zlekceważoną przez system kobietę.
Mam opory przed sięgnięciem po tę książkę, ale nie dlatego że zawsze muszę mieć pędzącą akcję czy boję się wątku feministycznego. Odrzuca mnie zawód głównej bohaterki, jako rasowa hipochondryczka nie mogę czytać o chorujących śmiertelnie czy osobach opiekujących się nimi, bo od razu wpadam w dół. Czy wątek pracy bohaterki jest mocno zarysowany? Nie jestem też na bieżąco z twórczością autora i nie wiedziałam, że jego książki rozsierdziły część społeczeństwa. W ogóle przyznam, że Islandia kojarzy mi się raczej z cywilizowanym krajem, gdzie prawa kobiet nie są tak często podważane i łamane jak chociażby u nas.
OdpowiedzUsuńTak, jest mocno zarysowany. Zastanawiałam się nawet, czy nie za mocno - można się z tej książki dowiedzieć wielu rzeczy, np. poznać leki stosowane w chemioterapii i ich skutki, zmianę nastawienia pacjentów, ich poglądy na życie. Nie wiem, co dołowało mnie bardziej: opis pracy na oddziale onkologicznym, czy ratunkowym. Oba na swój sposób, każdy inaczej.
UsuńTo już nie pierwszy taki głos, który słyszę (czytam). I umacniam się w przekonaniu, że to właśnie dlatego autor tak wkurzył rodaków. Sporo osób uważa Islandczyków za takich spokojnych, grzecznych, ugładzonych, może też trochę chłodnych. A tu się okazuje, że mają drugie, brzydsze oblicze. Choć nie jestem pewna, czy nie wypowiadał się gdzieś, że akcja jego poprzedniej książki mogłaby dziać się gdziekolwiek, a wybrał Islandię, bo jest Islandczykiem. Nie pamiętam teraz za dobrze, mogłam coś pomieszać.
No to już wiem, że po tę książkę nie sięgnę.
UsuńOczywiście tak logicznie rzecz ujmując to wiadomo, że Islandczycy nie są "nadludźmi", którzy nie dopuszczają się przemocy, ale gdzieś w głowie miałam obraz, że takie rzeczy zdarzają się tam rzadko. Jak podobno w Japonii, gdzie mieszkańcu sublimują swoje popędy poprzez kontakt z popkulturą, przez co te negatywne znacznie rzadziej manifestują się w rzeczywistości. Ale to może być kolejny mit.
Może trzeba jakiegoś zdecydowanego japońskiego autora, żeby pokazał, czy i jaka jest ta inna twarz Japończyków. Być może nieźle byśmy się zdziwili.
UsuńNo właśnie, też podejrzewam, że to nie jest takie "gładkie" jak się pokazuje ludziom spoza Japonii. Teraz zresztą czytam coś na kształt reportażu o Szwecji i mimo że to państwo przywiązujące ogromną uwagę do kwestii równości płci (na pewno większą niż w Polsce)to i tam są nadużycia. Zatem nie ma krajów idealnych i nieskażonych nietolerancją, rasizmem czy seksizmem.
UsuńChyba masz rację. Bardzo niefajna to refleksja.
Usuń"Jeśli zgodzisz się zareklamować konkurs, odezwij się do mnie na maila..." - czytałam to już kilka razy. Jeśli się zgodzę, to się odezwę, nie musisz wysyłać mi kolejnych zaczepek.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam również.
Niestety, ale książka mnie nie przekonuje. Już sama okładka mnie odrzuca.
OdpowiedzUsuńNo to faktycznie nie ma sensu. Może jakaś inna Ci podpasuje.
UsuńZdecydowanie chyba nie jest to książka, której szukam teraz, przy początkach kolorowej wiosny.
OdpowiedzUsuńCiężki temat agresywnego feminizmu moim zdaniem odbija się czkawką.
Co innego walka o prawa kobiet. Tutaj podpisuję się obiema rękami.
No zdecydowanie nie jest to książka na wiosnę, zwłaszcza kolorową ;)
UsuńA jest o walce o prawa kobiet. I o braku zgody na to, że te prawa są notorycznie łamane i nic się nie dzieje, nikt nie zostaje ukarany. Dla wielu osób słowo "feminizm" ma brzmienie pejoratywne, więc cokolwiek się pod niego podpina, od razu budzi niechęć. A czy walka o prawa kobiet to nie jest feminizm?
Narazie jestem na etapie książek obyczajowych i thrillerów psychologicznych, czytając recenzję myślę, że jest to książka za mocna dla mnie, ale kto wie może kiedyś po nią sięgnę.
OdpowiedzUsuńTrzeba mieć na nią odpowiedni nastrój, zdecydowanie.
Usuń