czwartek, 25 stycznia 2024

"Szadź" Igor Brejdygant

No i skończyłam. Dotarłam do ostatniej strony książki, którą wypożyczyłam tylko dlatego, że autora polecał jego brat – moja nowa wielka miłość, Krzysztof Zalewski. Zasiadłam do lektury z ogromnym kredytem zaufania dla twórcy. Już w trakcie czytania zdałam sobie sprawę, że pisarz nie spełnił moich oczekiwań, co nie znaczy, że „Szadź” mi się nie podobała. Ale spokojnie, niżej wyjaśniam, o co dokładnie mi chodzi.

Już na pierwszych kartkach (jeśli nie na pierwszej kartce) złapałam się na zdziwieniu, że autor... ładnie pisze. Po ostatnich kryminałach, które miałam w ręce, czyli serii o Igorze Brudnym Piotrowskiego, język Igora Brejdyganta wydawał mi się zbyt uładzony, gładki, jakby nie pasujący do mrocznej tematyki. Ale czy to zarzut, że ktoś ma bogaty zasób słownictwa i słabość do poetyckich określeń? Że porównuje deszcz do padającego z nieba smutku? No nie, to byłoby bez sensu. Musiałam się nieco przestawić, ale z czasem... znowu. Chciałam napisać „przestało mi to przeszkadzać”. Nie zwracałam uwagi. Wspomnę tylko, że miałam tak już kiedyś, konkretnie z Krzysztofem Zajasem (jeśli pan się nie deklinuje, odszczekam). Pamiętam, że jego wykłady były bardzo ciekawe, ale „Ludzie w nienawiści” mnie pokonali.

W „Szadzi” poznajemy historię zdolnej policjantki z intuicją, pracowitością i wymaganiami, przez które niby koledzy ją lubią, ale nie za bardzo chcą z nią pracować. Ogólnie mówiąc, szanują, ale z innego pomieszczenia. A niektórzy nie szanują, bo drażni ich tym, że zmusza do pracy i myślenia, zamiast zgadzać się na pierwsze skojarzenie, które mogłoby zamknąć sprawę. Przykład? Morduje ktoś o pseudonimie Syryjczyk? Szukajmy imigranta z Syrii!

Zabójca to człowiek, którego poznajemy od razu, z imienia i nazwiska. Możemy zobaczyć jego rodzinę i przypatrzeć się szemranym biznesom, jakie prowadzi z Rosjanami oraz niektórymi politykami. Te dwa zbiory często się przenikają, a pewne działania łatwo powiązać z rzeczywistością, jeśli ktoś jako tako orientuje się w polskiej polityce. Domyślam się, że nie przysporzyło to autorowi sympatii zwolenników szeroko rozumianej prawej strony.

Byłam ciekawa, czym twórca nas zaskoczy, skoro kolejne kroki zabójcy śledzimy równie swobodnie co bohaterkę. Gdzie ma być tajemnica, jeśli wiemy, kto zabija i w jaki sposób? Mimo tej wiedzy udało mu się mnie zaintrygować, a przede wszystkim skłonić do przeczytania całości. Nie znaczy to jednak, że nie dostrzegłam po drodze może nie tyle błędów, co rzeczy niewyjaśnionych, kapkę niewiarygodnych czy wręcz przerysowanych. Przykładowo, nie dowiedziałam się, czemu bohaterka ma te dziwne sny. Czy pochodzi z rodziny wiedźm, czy po prostu autorowi pasowało to do fabuły? Nie kupiłam też geniuszu antagonisty, który był zły na wskroś, ale jakby zmontowany z paru klisz. No i ostatnie: zdaję sobie sprawę, że młode dziewczyny bywają naiwne, zwłaszcza gdy religijność staje im na drodze do zdobywania doświadczeń. Ale tutaj aż wzdychałam i przewracałam oczami.

Przy zakończeniu też przyszło mi westchnąć. Można się z niego nauczyć paru rzeczy. Po pierwsze, „Меньше знаешь – крепче спишь”*, po drugie rewolucja zjada własne dzieci, a po trzecie policja jest głupia. Żeby nie było, „Szadź” uważam za całkiem dobry, ładnie napisany i poprawnie opracowany kryminał. Lektury nie żałuję i pewnie wypożyczę coś jeszcze, ale będzie to raczej przyjaźń czy dobre koleżeństwo, nie miłość.

* Rozmowy z Rosjanami nie były tłumaczone, a jedynie pisane łacinką. Znam ten język, więc trudno mi ocenić, czy może to stanowić dla kogoś problem.

22 komentarze:

  1. Czytałam "Szadź" już kilka lat temu. Nawet mi się podobała, choć też w paru miejscach przewracałam oczami.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciekawe, czy w innych książkach też tak jest. Myślę, że prędzej czy później to sprawdzę :)

      Usuń
    2. Też mam ochotę sprawdzić, ale te najnowsze ;)

      Usuń
    3. Więc wychodzi na to, że prędzej czy później będziemy mogły porównać wrażenia :)

      Usuń
  2. Nie czytałam ani nie oglądałam Szadzi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kusił mnie serial, ale skoro ma dwa sezony i chyba trzeci jest w trakcie, nie chcę już go oglądać. Po co tak rozwlekać historię z jednej książki?

      Usuń
  3. Jak na razie nie czytałam i nie oglądałam tej historii. Póki co jakoś specjalnie mnie do niej nie ciągnie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziwi mnie, że rosyjskie wstawki nie zostały przetłumaczone, w końcu młodsi czytelnicy raczej rzadko znają ten język. Dziwne, bardzo dziwne. :) A dużo było tych rozmów z Rosjanami?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sporo, bo zabójca robił z nimi interesy. Nie wiem, czy te wstawki były zrozumiałe, wydaje mi się, że były stosunkowo proste, ale tu trzeba by było zapytać kogoś, kto nie zna języka.

      Usuń
  5. Oj nie lubię kiedy tożsamość mordercy jest nam znana już od samego początku. Zdecydowanie wolę tę konstrukcję, kiedy wszystko jest stopniowo przed czytelnikiem odkrywane. No i brak tłumaczenia tych rosyjskich wstawek jest dziwnym zabiegiem. Ja nie wiem co jest napisane w tym zdaniu i na pewno byłabym zirytowana. Podsumowując, książka raczej nie dla mnie. Zresztą, tak jak mówiłam, z dużą rezerwą traktuję polskie kryminały, więc muszę mieć nastrój, żeby sięgnąć po coś nieznanego mi autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może ujęłam to w zbyt dużym skrócie myślowym. W książce zdania po rosyjsku były pisane łacinką, czyli dało się je przeczytać. Problem w tym, czy były zrozumiałe dla osoby, która nie zna języka. "Szto u tiebia?" i dalej w ten deseń :)

      To, co ja wstawiłam do recenzji, to przysłowie oznaczające "Mniej wiesz, lepiej śpisz" :) A jeśli chodzi o autora, miał u mnie naprawdę duży kredyt zaufania. Polecić polecę, choć nie było tu miłości od pierwszego wejrzenia. Ale rozumiem sceptycyzm :)

      Usuń
    2. To faktycznie, źle zrozumiałam, ale i tak nie jestem fanką takiego rozwiązania.I jak znam życie to nie wiedziałabym nic ponad to "szto u tiebia" :P

      Nie mówię, że nigdy nie sięgnę i będę omijać jego książki szerokim łukiem, ale na razie nie planuje lektury.

      Usuń
    3. Miałam niedawno podobny problem z książką, w której były nieprzetłumaczone zdania po francusku. Kompletnie nic nie rozumiałam i było to dość irytujące. Całkiem możliwe, że tutaj mogłoby być podobnie :)

      Jasne, rozumiem :)

      Usuń
  6. Czytałam dwie książki Igora, jedna była świetna,a druga bardzo mnie zmęczyła.... Dla równowagi trzeba sięgnąć po trzecią:)
    https://okularnicawkapciach.wordpress.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie miałam jeszcze styczności z tym autorem, ale chętnie wezmę go pod uwagę "w odskoczni" od obowiązków :)

    OdpowiedzUsuń
  8. W sumie nie wiem, czy to tematyka dla mnie. Jak będę miała okazję, może spróbuję. Dodam tutaj, że mnie strasznie denerwują nietłumaczone wstawki czy to rosyjskie, czy angielskie, czy w jakimkolwiek innym języku. Ja znam tylko podstawy polskiego xD, a lubię rozumieć całą książkę i później przy takich zagrywkach czytam z telefonem i tłumaczeniem za pomocą aparatu :p (cieszę się, że coś takiego wymyślili <3)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O popatrz, a ja standardowo nie wiedziałam, że coś takiego istnieje. Pewnie bym po prostu przepisywała słowo po słowie, żeby skumać :)

      Ja pewnie pana Igora jeszcze przetestuję, ale ciśnienia nie mam. Uważam, że zna się na swojej robocie, ale - w odróżnieniu od brata - miłości we mnie nie wzbudził :)

      Usuń