Ledwie pojawiły się pierwsze wzmianki o "Vox", mirki pisały: "Babom wolno mówić tylko sto słów dziennie? Raj!", ewentualnie: „W Arabii Saudyjskiej spróbujcie z tym tematem!” Coś w stylu: "Feminizm? Wychodzę!" Bo u nas to co innego, kobietom wolno wszystko. Nikt ich nie bije i nie gwałci. Zazwyczaj. I nawet wolno im się bezkarnie odezwać w towarzystwie. A kiedy gwałcone latami wywalczą odszkodowanie, pan o wyglądzie rubasznego wuja, co to lubi na weselu poobłapiać młódki, stwierdza, że „nawet ku#wa tyle nie zarobi”. I uśmiecha się dobrotliwie do kamerzysty, ubawionego równie jak on. Oj tam oj tam, panie, przewraca się im w głowach.
Jest takie forum, gdzie mężczyźni żalą się na kobiety, które użyczają
swoich wdzięków wszystkim poza nimi. Tak im to ciąży na sercu - czy innym organie - że blokują internautkom opcję komentowania.
Uśmiałam się, czytając wytłumaczenie blokady (tak, jest do tego
dorobiona ideologia), ale gdy pomyśleć, że takich frustratów jest
więcej... O ile wzajemne pocieszanie się po kolejnych koszach i
narzekanie na żeński ród jest niegroźne, bywa, że urażona
męska duma żąda zemsty. Złość na kobiety za to, że mówią
„nie”, doprowadza do tragedii. Frustracja incela (involuntary
celibate, mężczyzna w przymusowym celibacie) pcha go na ulicę w
chęci ukarania kobiet za wielokrotne odrzucenie. Przeraża nie tyle to, że taki Elliot Rodger zabija parę osób tylko
dlatego, że czuje się przegrywem życiowym, ale to, że dla
podobnych przegrywów staje się bohaterem. Redpillersi,
blackpillersi i cała reszta niewidzialna dla kobiet, a przez to podatna na wpływy „ekspertów” PUA –
wielu z nich chętnie widziałoby płeć piękną jako ogólnie dostępne
dobro narodowe. Rozgoryczeni brakiem powodzenia, fantazjują o świecie, w którym kobiety nie
odmawiają.
I tak od luźnych dygresji przechodzimy do debiutu Christiny Dalcher pt.: "Vox", w którym kobiety są jak japońskie lalki, milczące i zaprogramowane na posłuszeństwo. Są elementem dekoracji, użytecznym dla mężczyzn, o osobowości stłamszonej zaciśniętą na nadgarstku bransoletką. Ich głos nie ma znaczenia - zarówno jako dźwięk, jak i opinia. Nie stanowią konkurencji na rynku pracy ani w dyskusji. Nie dlatego, że są gorsze, mniej wykształcone czy zwyczajnie głupsze. Dlatego, że nie mogą mówić. Jeśli któraś przekroczy dzienny limit stu wypowiedzianych słów, zostaje porażona prądem. Niema i posłuszna. Czyż nie brzmi to jak mokry sen incela?
Oficjalnym planem rządu USA jest odnowa rodziny, w której mężczyzna to głowa domu, a kobieta - milcząca żona i matka. Z tym, że nie da się stworzyć rodziny z pana i niewolnicy. Państwowy projekt uszczęśliwiania na siłę daje odwrotny skutek. Zamiast łączyć, niszczy relacje międzyludzkie i wlewa w serca kobiet złość. Nie tylko na obcych - również na własnych mężów. I synów, którzy niby zdają sobie sprawę z krzywdy, jakiej doznają ich matki i siostry, ale brak im empatii. Sami przecież są wolni. I podatni na rządową propagandę.
Główna bohaterka, Jean McClellan, poświęciła życie karierze. Jak na ironię, to wybitna neurolingwistka, która teraz musi liczyć się z każdym słowem. Zbyt późno zdała sobie sprawę, że do jej zguby przyczyniła się bierność. Bierność jej i pozostałych kobiet lekceważących zmiany w społeczeństwie, niepokojące informacje w mediach, wreszcie wybory. Inni podjęli za nią decyzje, inni zamknęli jej usta, odcięli od pracy, możliwości czytania, pisania, wyrażania opinii. Po roku "dobrej zmiany" Jean otrzymuje ważne zadanie, licznik zostaje zdjęty z jej nadgarstka, a ona sama wraca do laboratorium. Szybko domyśla się, że ktoś na samym szczycie ma zupełnie inny pomysł na wykorzystanie jej badań.
Przeczytawszy książkę "po łebkach", można dojść do wniosku, że Jean to wyrodna matka i kiepska żona, która gardzi swoim mężem i ukrywa przed nim paskudną tajemnicę. Ktoś, kto potrafi choć minimalnie wczuć się w jej sytuację, zrozumie, że w takich okolicznościach trudno pozostać ciepłą, kochającą opiekunką domowego ogniska. Jedynym zadaniem kobiety jest usługiwanie rodzinie, ale w świecie "Vox" nawet maDki nie byłyby szczęśliwe. Jak wychowywać dzieci, skoro nie wolno mówić?
Oficjalnym planem rządu USA jest odnowa rodziny, w której mężczyzna to głowa domu, a kobieta - milcząca żona i matka. Z tym, że nie da się stworzyć rodziny z pana i niewolnicy. Państwowy projekt uszczęśliwiania na siłę daje odwrotny skutek. Zamiast łączyć, niszczy relacje międzyludzkie i wlewa w serca kobiet złość. Nie tylko na obcych - również na własnych mężów. I synów, którzy niby zdają sobie sprawę z krzywdy, jakiej doznają ich matki i siostry, ale brak im empatii. Sami przecież są wolni. I podatni na rządową propagandę.
Główna bohaterka, Jean McClellan, poświęciła życie karierze. Jak na ironię, to wybitna neurolingwistka, która teraz musi liczyć się z każdym słowem. Zbyt późno zdała sobie sprawę, że do jej zguby przyczyniła się bierność. Bierność jej i pozostałych kobiet lekceważących zmiany w społeczeństwie, niepokojące informacje w mediach, wreszcie wybory. Inni podjęli za nią decyzje, inni zamknęli jej usta, odcięli od pracy, możliwości czytania, pisania, wyrażania opinii. Po roku "dobrej zmiany" Jean otrzymuje ważne zadanie, licznik zostaje zdjęty z jej nadgarstka, a ona sama wraca do laboratorium. Szybko domyśla się, że ktoś na samym szczycie ma zupełnie inny pomysł na wykorzystanie jej badań.
Przeczytawszy książkę "po łebkach", można dojść do wniosku, że Jean to wyrodna matka i kiepska żona, która gardzi swoim mężem i ukrywa przed nim paskudną tajemnicę. Ktoś, kto potrafi choć minimalnie wczuć się w jej sytuację, zrozumie, że w takich okolicznościach trudno pozostać ciepłą, kochającą opiekunką domowego ogniska. Jedynym zadaniem kobiety jest usługiwanie rodzinie, ale w świecie "Vox" nawet maDki nie byłyby szczęśliwe. Jak wychowywać dzieci, skoro nie wolno mówić?
Dystopia Christiny Dalcher skojarzyła mi się od razu z "Opowieścią podręcznej". U Margaret Atwood co prawda kobietom wolno mówić, ale - jak w starym skeczu - tylko to, co wolno. U obu autorek mężczyźni interpretują Biblię tak, by pasowała do ich wizji (i taka sama jest ich hipokryzja w obchodzeniu zasad). Niech mnie ktoś wyprowadzi z błędu, jeśli źle piszę, ale chyba w większości religii kobiety są uważane za gorsze, za podczłowieka. Ot, pierwsze z brzegu: "Kobiety są błędem natury", "Kobieta jest czymś niedoszłym i niewydarzonym" i inne mądrości Tomasza zwanego świętym, nie mówiąc o Augustynie czy reszcie ojców kościoła. Niewiasty kamienowano, palono na stosach, sprzedawano za posag. Ich chęci samorozwoju hamowano, a osiągnięcia lekceważono bądź przywłaszczano - zjawisko znane jako efekt Matyldy. Pierwszy spławiony mężczyzna musiał być wyjątkowo mściwy, skoro przez tyle stuleci ród kobiecy odczuwał skutki urażenia jego ego. Hm, a jeśli to wszystko brzmi jak histerie feministek, to czy takie głosy jak poniżej to jedynie pobożne życzenie frustrata?
„Kobietom trzeba powoli odbierać
pewne prawa, jak np. czynne prawo wyborcze (które im się nie
należy) oraz dyscyplinować je moralnie. Emancypantki już istniały
na początku XIX wieku i walczyły najpierw o dostęp do szkół
wyższych, a następnie prawa wyborcze, co umożliwiła im później
zgniła demokracja za pośrednictwem zniewieściałych facetów.
(...) Feministki w ogólności uzyskały prawa wyborcze po około 70
latach ich kreciej działalności, a zatem i odebranie ich też może
potrwać. Ale wcześniej czy później to nastąpi”.
A wypowiedzi jak poniżej to tylko pocieszne piski odrzuconych Sebixów?
"Feministyczne spoleczenstwa to dziwkarskie spoleczenstwa zdemoralizowane do cna".
"Porównujcie się do mężczyzn. Wku#wiajcie się na to wszystko ile chcecie, ale to nic nie zmieni. Potem jednak się zastanówcie, czy chciałybyście, by kiedyś wasze córki zaczęły z Wami ten temat... Jeżeli macie coś w głowie, to pewnie byście się wściekły na pokrętne myślenie swych cór, a wiecie dlaczego tak jest... ?? Ponieważ od niepamiętnych czasów mężczyznę ceni się za charakter, zasady i honor (...). Kobiety zaś w społeczeństwie zawsze były cenione za swoją CNOTLIWOŚĆ i powściągliwość... Kobiece dobro, i matczyne ciepło dla potomków, ale... Karynom i innym Angelom tego nie przetłumaczę. Kiedyś takie szły za taborami wojska, a dzisiaj mądrują się na forach i pie#dolą coś o równości, której nigdy nie było między naszymi płciami".
A wypowiedzi jak poniżej to tylko pocieszne piski odrzuconych Sebixów?
"Feministyczne spoleczenstwa to dziwkarskie spoleczenstwa zdemoralizowane do cna".
"Porównujcie się do mężczyzn. Wku#wiajcie się na to wszystko ile chcecie, ale to nic nie zmieni. Potem jednak się zastanówcie, czy chciałybyście, by kiedyś wasze córki zaczęły z Wami ten temat... Jeżeli macie coś w głowie, to pewnie byście się wściekły na pokrętne myślenie swych cór, a wiecie dlaczego tak jest... ?? Ponieważ od niepamiętnych czasów mężczyznę ceni się za charakter, zasady i honor (...). Kobiety zaś w społeczeństwie zawsze były cenione za swoją CNOTLIWOŚĆ i powściągliwość... Kobiece dobro, i matczyne ciepło dla potomków, ale... Karynom i innym Angelom tego nie przetłumaczę. Kiedyś takie szły za taborami wojska, a dzisiaj mądrują się na forach i pie#dolą coś o równości, której nigdy nie było między naszymi płciami".
(komentarze z YT z lutego 2019 roku, pisownia oryginalna)
Jeżeli tak, "Vox" jest tylko jedną z wielu powieści mających za zadanie poirytować, rozdrażnić, lekko wzburzyć krew. Co i tak uda się głównie u wąsatych feministek, zajmujących się głupstwami z braku chłopa u boku, hue hue. Cała "normalna" reszta potraktuje ją jak kolejną książkę na liście "przeczytam w 2019". Ja ją bardzo polecam. Dla refleksji, głębszego (i uczciwego) namysłu oraz odpowiedzi na pytanie: czy naprawdę uważam, że to tylko fantazja?
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Muza.
Premiera "Vox" - 27 lutego 2019
Brzmi nieźle i wydaje mi się, że dla części nie będzie fikcją, głupim pomysłem, podrobioną idea,a marzeniem
OdpowiedzUsuńJa niestety jestem tego więcej niż pewna...
UsuńW wielkim skrócie uważam, że cały czas grozi nam taki parszywy scenariusz i lepiej być na niego uczuloną niż odwracać wzrok. Bardzo chętnie przeczytam
OdpowiedzUsuńDokładnie tak. Bierność jest zgubna.
UsuńKiedyś trafiłam na forum (być może piszemy o tym samym), w którym sfrustrowani mężczyźni wylewali żale i wulgarne komentarze na kobiety. Przeraziłam się, że jest takie miejsce w sieci a co gorsza, tacy ludzie, którzy relację z kobietą opierają o jakieś kretyńskie zasady, trzymanie na dystans itd., a miłość i przywiązanie odbierają jako "niemęskie". Dlatego uważam, że w naszym kraju dużo jest do zrobienia pod względem równouprawnienia i wizja przedstawiona w książce nie wydaje mi się tak odległa. Może nikt nam bransoletek nie zakłada, ale w sumie nie musi, bo kobiety często same cenzurują się i wzbraniają przed zabieraniem głosu. W każdym razie po książkę na pewno sięgnę.
OdpowiedzUsuńPewnie o tym samym. Nazwa dwuczłonowa, pierwsze słowo zaczyna się na "b", drugie "s".
UsuńMasz rację, kobiety same się nierzadko blokują.
Polecam gorąco tę książkę, to ważny - nomen omen - głos w sprawie wolności. Nie tylko wolności słowa.
Z opisu bardzo ciekawa. Sięgnę! :)
OdpowiedzUsuńPolecam, choć możesz stracić sporo nerwów przy czytaniu.
Usuńw sobotę czytałam w Wysokich obcasach wywiad z autorką i koniecznie ją przeczytam :)
OdpowiedzUsuńokularnicawkapciach.wordpress.com
No to będę w takim razie czekać na opinię 😊
UsuńTak, w takim razie o tym samym forum mówmy. Też tak uważam, że nie można pewnych spraw przegapić, bo potem może być już za późno.
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, że nie odpowiadam pod twoją odpowiedzią, ale nie pojawiało się okienko do wpisania komentarza.
Nie chciałam im robić niepotrzebnej reklamy, stąd te kombinacje 😊
UsuńCoś się porobiło z szablonem. Też mam problem z odpowiadaniem - na kolejne komentarze mogę odpisywać tylko na telefonie. Zmienię to w najbliższym czasie. A propos, zaglądałam do Ciebie i albo ślepa jestem, albo nie da się zamieszczać komentarzy. To tak specjalnie?
To ja w imieniu Dominiki napiszę, że ma problem z discusem i nie zawsze się ładuje. Niedawno trzeba było usunąć bodajże jedno "s" w adresie żeby się załadował, ale teraz i to nie działa (też nie mogę u niej właśnie skomentować).
UsuńA przy okazji odnośnie książki - kurcze sam koncept na pewno ciekawy, chociaż też straszny, ale mam ale;). Za bardzo by mnie chyba irytował świat, w którym kobiety razi prąd i generalnie cały ten totalitaryzm (dobrze to nazywam)? Po orpros za bardzo bym się przy tej książce owkurzała, sam opis mi ciśnienie podnosi xd
O, czyli wszystko jasne - złośliwość przedmiotów martwych :/
UsuńTo ja się strasznie denerwowałam przy czytaniu. Tak samo sporo nerwów kosztowało mnie oglądanie "Opowieści podręcznej" - w tym świecie pewnie dyndałabym na murze już w pierwszym dniu. Mój niewyparzony język przysparza mi co jakiś czas problemów, ale nie umiem inaczej :/
Też bym nazwała ten system totalitarnym. Jedni wiedzą lepiej, co dobre dla reszty. Albo się ukorzysz, albo cię zabijemy. Deal with it.
Oczywiście można u mnie komentować i jak najbardziej do tego zachęcam. Dziękuję Dorota za wyjaśnienie :) Ale zmartwiłam się, że teraz nawet usunięcie tego nieszczęsnego "s" nie działa. Mówiąc szczerze to nie wiem, co mam począć, bo w szablonie bloggera nie mam zaznaczonego szyfrowanego połączenia, więc wszystkie wpisy powinny być od http a nie https. Różne cuda i kombinacje robię, ale nic nie pomaga :(
UsuńCzyli to zdecydowanie grubsza sprawa :/ Mam nadzieję, że w końcu to ogarną.
UsuńA mawiają , że milczenie jest złotem😗
OdpowiedzUsuńNie jestem feministką natomiast uważam iż prawem i obowiązkiem każdego człowieka jest zmieniać świat na lepszy
Skoro nie jesteś feministką, to mógłby Ci się spodobać świat, który urządzili kobietom mężczyzni 😉 Też zmienili świat na lepszy - według nich, oczywiście. No ale tylko ich głos się liczy, więc...
UsuńA tak z ciekawości, czemu uważasz, że nie jesteś feministką?
Już jakiś czas temu się na nią natknęłam i zaintrygowała mnie, więc na pewno w niedługim czasie po nią sięgnę.
OdpowiedzUsuńJest intrygująca, co widać choćby po ocenach na LB. Sporo osób rozdrażniła, ale część z nich stroszy włos na cokolwiek związanego z feminizmem. Ja mocno polecam.
UsuńŚwietna recenzja, wstęp zwala z nóg. Jakże prawdziwy, i jakże przykry.
OdpowiedzUsuńKsiążka w pewien sposób intrygująca, i nie znowu nie mijająca się z historią. Kobiety znowu będą musiały walczyć o swoje prawa.
Ta książka ma też jeden bardzo mocny przekaz - nie być bierną. Chodzić na wybory, podpisywać petycje, a jeśli trzeba, też protestować. Zrozumieć, że nie ma znaczenia, że ktoś nie interesuje się polityką. Polityka interesuje się nim.
UsuńKen nie musi podobać mi się świat milczenia i przyzwolenia na zło. To nie ma niczego wspólnego z feminizmem. Lubię świat mężczyzn ich skupienie na meczu, wyłączeniu z rzeczywistości, ich uwielbienie dla świata kobiet. Kocham świat kobiet z ich całym przegadaniem życia, mądrością i subtelnością w miłości i odniesieniu do dzieci. Poniekąd feminizm wyklucza zrozumienie męskich reakcji. Łącząc to co męskie z kobiecym światem kreacji możemy osiągnąć dużo więcej niż zakrzykując hasłami przeciwieństwo kobiecości.
OdpowiedzUsuńNie obraź się, ale kompletnie nie rozumiesz feminizmu, skoro kojarzy Ci się z "zakrzykiwaniem". Zawsze mnie fascynowało, kiedy słyszałam od jakiejś kobiety, że nie uważa się za feministkę. Tak samo jak nie mogłam pojąć, co mają w głowie te, które popierają Korwina. Faceta, który nawet nie kryje się z tym, że uważa je za głupie. Cóż, może chłop ma trochę racji?
UsuńFeminizm nie wyklucza zrozumienia (a nawet więcej, akceptacji) męskich reakcji. Ani wcale ani "poniekąd". Dlaczego tak uważasz? Skąd ten pogląd? Bo skądś to wzięłaś, na czymś oparłaś. Na paru demonstracjach? Czy może na przykładzie jakichś konkretnych krzykaczek? Myślisz, że ja mam w domu faceta, który maluje paznokcie, ubiera się na różowo i płacze na romansach? Że krzyczę na niego, kiedy przepuszcza mnie w drzwiach, odsuwa krzesło albo podaje kurtkę? Jestem 100%-wą feministką, więc... jestem ciekawa Twojej odpowiedzi 😉
A tak nawiązując do książki to dalej twierdzę, że ten świat mógłby Ci się spodobać. Mężczyzni uznali w nim, że świetnie wiedzą, jak połączyć świat męski z damskim. Nie podoba się to niektórym, ale wiesz, to feministki 😉 One są wiecznie z czegoś niezadowolone.
Podkreślam nie jestem feministką.
OdpowiedzUsuńKorwin-Mikke uważam za buraka i prostaka, który jedyne co potrafi to wzbudzać szum swoją postawą.
Po książkę sięgnę oczywiście, ale nie trzeba być feministką,aby wyrażać swój sprzeciw wobec postawy krzywdzącej innych...
Ja Ci nie bronię nie być, tylko Cię kompletnie nie rozumiem. Piszesz bloga (właściwie blogi), czyli uważasz, że masz coś do powiedzenia, że Twoje zdanie ma znaczenie i się liczy. Mimo to nie uważasz się za feministkę. Może Ty się zwyczajnie boisz samej nazwy? Bo feministki krzyczą i pewnie nienawidzą facetów. No ale nic, przecież nie muszę wszystkiego rozumieć. Tak że w tym temacie najwyraźniej się nie dogadamy. Jeśli/kiedy sięgniesz po książkę, daj znać. Jestem ciekawa Twojej opinii.
UsuńPisanie blogów to w moim wypadku wyrażanie siebie.Veto nie ma nic wspólnego z feministyczną postawą
OdpowiedzUsuńOt nie wojuję z portkami i nie dzielę ldzi że względu na płeć,upodobania , sexualizm
Ludzie to ludzie można podzielić ich na mądrych lub głupich
Tych drugich unikam...
Nie no, skoro feminizm to dla Ciebie "wojowanie z portkami", a w ogóle to widać, że wymyśliłaś sobie własną definicję feminizmu, to zdecydowanie nie mamy możliwości dialogu na ten temat. Szkoda, ale nic na siłę.
UsuńTrzeba zdawać sobie sprawę, że feminizm to nie jest jednorodne pojęcie; ma on naprawdę sporo odmian/nurtów
UsuńJeśli ktoś słyszy słowo "feminizm" i stroszy włos, że nie, on nie, na pewno nie, to trochę smutne. A przecież można nie być wąsatą, agresywną krzykaczką, która najchętniej wykastrowałaby wszystkich chłopów. Dla mnie feminizm jest szeroki jak ocean, siedzę na gałęzi tego samego drzewa co te, co chodzą w pochodach, choć sama wolę pracę u podstaw. Gdzieś kiedyś wyczytałam: "Feminizm to radykalny pogląd, że kobieta to też człowiek". Tak że tego :)
UsuńCoraz więcej o tej książce w internecie ;)
OdpowiedzUsuńI niby fajnie, bo książka z ważnym przesłaniem, ale można by rozreklamować ją bardziej. Trochę szkoda, że jej promocję przytłacza (tytuł jak na ironię) "Cisza białego miasta", mająca premierę w tym samym dniu 😊
UsuńDobra ksiązka potrafi się przebić bez względu na datę premiery :)
OdpowiedzUsuńPS Dziękuję za odwiedziny na moim blogu i wyczerpujący komentarz :) Będziesz moze recenzować "Ucho igielne"? :)
W sumie tak. Kibicuję jej bardziej, bo uważam ją za wazniejszą. Nie ujmując "Ciszy..." 😊
UsuńTak, planuję. Chciałabym jeszcze w tym miesiącu w ramach lutowego wyzwania Lubimy Czytać, ale czytanie Myśliwskiego na akord to taka trochę profanacja 😊 Nk nic, zobaczymy jak to wyjdzie.
Ja również poleciłabym przeczytanie Vox dla refleksji czy takiej przyszłości oczekujemy. Ciekawe wątki wplotłaś w recenzje, zwłaszcza te cytaty.
OdpowiedzUsuńJestem trochę masochistką :/ Lubię sobie czasem połazić po różnych miejscach sieci, przez co trafiam na baaaardzo specyficzne zakamarki i tracę w nich nerwy. I wciąż się dziwię. To niby dobrze, że jeszcze może mnie coś zdziwić...
UsuńCo nie zmienia faktu, że książkę będę polecać komu mogę :)
Nie wiem jak u Ciebie odpowiadać na komentarze ;)
OdpowiedzUsuńZobaczymy jak potoczą się losy obydwu książek, która z nich będzie bardziej rozchwytywana. Wydaje mi się, czy w przypadku tej łatwiej odnieść ją do współczesności i życia?
Myśliwskiego trzeba czytać powoli - nie można się śpieszyć. A recenzja nie zając ;)
Miałam to zrobić w weekend, ale mnie samą strasznie denerwowały te dziwne akcje bloggera i niemożność napisania komentarza tam, gdzie JA chcę, a nie tam, gdzie on chce. Więc się zawzięłam i zamontowałam nowy szablon. Gdzieniegdzie jest jeszcze różowy, ale to się dopieści ;)
UsuńNo wiem, ale w ramach tego wyzwania ma się przeczytać coś z nominowanych do tego konkursu portalowego. A mam tylko Myśliwskiego :/ Ech, problemy pierwszego świata.
To i blogger czasem wariuje? A ja myślałam, że tylko blox :P
UsuńŁadnie tutaj u Ciebie - prosto, przyjemnie dla oka, czytelnie :)
Myśliwskiego nie czytałabym na siłę :) A nagrody w tym konkursie są czy to tak dla satysfakcji? :)
Miałam szablon od jakiejś dziewczyny, która zamknęła swój blog, przez co byłam odcięta od pomocy. Coraz częściej mi szwankował, więc wczoraj posłałam go na emeryturę ;) Ten nie jest idealny, ale na razie wystarczy :)
UsuńNie no, na siłę nie ma opcji. To grzech wręcz :D Ale może uda mi się po prostu przysiąść w tym miesiącu z książką i przeczytać ją na spokojnie. Biorę udział w tym wyzwaniu, żeby trochę się ogarnąć z systematycznością. Mam z nią problemy :/ Nagrody są (wygrałam dwie książki w styczniu za Hołownię), ale szczerze mówiąc nie są dla mnie motywacją. Nie wiem czy dają je losowo, czy mieli te książki na zbyciu, ale dostałam tytuły kompletnie nie z mojej bajki. Oczywiście mogę się zdziwić - może się okazać, że się w nich zakocham. Wtedy odszczekam :D
Szablon odszedł śmiercią naturalną xD
UsuńOczywiście - takie akcje mają zachęcać do systematyczności i organizacji ale nie poprzez nagrody ale wyzwania (niektórzy lubią je sobie stawiać i to ich motywuje). Gratuluje wygranych i zycze kolejnych ale tym razem w Twoim guście :D A wiesz na jakiej zasadzie wyłaniają zwycięzcę? Za recenzję? :)
Tak jest, dokładnie tak było ;)
UsuńWybierają trzy najlepsze recenzje. Nie chwaląc się, do książki pana Hołowni porządnie się przyłożyłam, bo temat też mi bardzo leży na sercu. Sama przyznałabym sobie nagrodę ;D Heh, skromność. Ale tak serio, nie muszę mieć nagród, bo mam kupę książek (z 50 na spokojnie), które kupiłam w amoku w ubiegłym roku i brak mi czasu, żeby po nie sięgnąć. Muszę wyłączyć w sobie zbieractwo, bo źle skończę :/
Czasem człowiek nie musi być w stosunku do siebie skromny xD A wiesz, że coś jest na rzeczy... jeśli piszemy o czymś nam leży to wychodzi to z serca i naturalnie... i wychodzi rewelacyjnuie. Taki wpis ma większe znaczenie :) Ja też wiem, że to nei o nagrody chodzi i nie pytałam w tym sensie, tylko tak z ciekawosci :)
Usuń:) Wiem wiem.
UsuńTo jest piękne, że kiedy słowa płyną z serca, to wtedy same się piszą i finalnie brzmią pięknie. Żeby zawsze tak było... Czasem muszę napisać jakiś artykuł, a tak go rodzę, w takich bólach, że szkoda gadać. I żeby jeszcze później był zachwycający - gdzie tam. Zwyczajny, poprawny. Dziwne to trochę ;)
Również to zauważyłam a raz kiedy taki tekst napisałam i zapomniałam napisać to w sercu żal... bo drugi raz te słowa nie wypłyną ale czasem i tak bywa. Wiesz... ja nie pisze na siłę - nie potrafię. Według mnie lepiej odczekać na napływ weny ;)
UsuńTylko co robić, kiedy terminy gonią? ;) Utrzymuję się z pisania, więc nie mam wyjścia. I czasem myślę sobie, że to takie dziwne - mam wymarzoną pracę (zawsze chciałam pisać), a nieraz dumam nad tym, że fajnie byłoby po prostu wyjść z biura po ośmiu godzinach i mieć z głowy. No nie dogodzi :)
UsuńFakt ze ma się wymarzoną pracę nie świadczy o tym, że zawsze będzie fajnie i z górki... czasem człowiek nie ma humoru a w przypadku pisania weny... czasem nie idzie po naszej myśli i to nic złego ;)
UsuńSzefostwo zazwyczaj myśli inaczej ;) Ale nic to, trzeba się cieszyć tym, co mamy i pchać się do przodu. Dziś u mnie paskudna pogoda, wieje upiornie i najchętniej schowałabym się pod kołdrę, więc postaram się zmotywować do jak najszybszego uporania się z pracą. I do łóżeczka! :D
UsuńNo tak... oni to nie są wyrozumiali jakby sami nie mieli takich dni :P
UsuńDokładnie... no i takie sytuacje też w jakimś sensie kształtują i motywują :) Pogody współczuję - przesyłam słoneczko, które u mnie świeci i dużo werwy i weny do pracy. Powodzenia :*
Dziękuję, bardzo mi się przyda :)
UsuńJuż na zaś życzę udanego weekendu :) Ja będę leżeć do góry pomponem po ciężkim tygodniu. Już nie mogę się doczekać!
Dziękuję :) Twój weekend zapowiada się pod nazwą "laba i odpoczynek". Oby nikt i nic Ci tego nie zepsuł ;)
UsuńOdpukać, idzie dobrze. Dziś wstałam o 12:00 i lenię się aż miło ;)
UsuńMiłego i błogiego lenistwa życze ;)
UsuńDziękuję, choć "trochę" po czasie ;)
UsuńDobre i po czasie jeśli szczere :*
UsuńOczywiście, że szczere :)
UsuńOd razu poczułam :*
UsuńWidzialam na Insta, że promocja książki trwa, ale to dopiero pierwsza jej recenzja jaką czytam.... i w sumie sama nie wiem co napisać;) Musiałabym ją przeczytać. Dziwi mnie trochę, że akcja dzieje się w Ameryce, wiesz może jak została tam przyjęta?
OdpowiedzUsuńRecenzje są dosyć skrajne, że tak łagodnie ujmę. I może się mylę, ale wydaje mi się, że sporo blogerek (tych o większym zasięgu) bało się recenzować tę książkę, żeby nie podpaść czytelnikom. Ocenią źle - wyjdą na kury domowe bez własnego zdania, ocenią dobrze - zwyzywają je od feministek (a to wielka obelga, zaiste!). I tak źle i tak niedobrze.
UsuńA mnie właśnie nie dziwi. Przez to, że w Ameryce, robi większe wrażenie, moim zdaniem. Gdyby działa się w krajach islamskich na ten przykład, byłaby przerysowaną, ale jednak dość realną wizją. A że po amerykańsku, to bardziej razi w oczy. Ale nie wiem jak ją przyjęto, szczerze mówiąc. Muszę poczytać w wolnej chwili :)
To bardzo smutne, co napisałaś, że większość się nad tą książką nie zastanowi, tylko odhaczy jako przeczytaną. A jeszcze smutniejsze jest, że masz całkowitą rację.
OdpowiedzUsuńTak, to bardzo nieprzyjemna refleksja.
UsuńKsiążka według mnie jest warta uwagi, więc chętnie się z nią zapoznam w wolnym czasie ^^
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! wy-stardoll.blogspot.com
Polecam, choć z odpowiednim nastawieniem. Może być ciężko i niemiło :/
UsuńLubię książki, które zmuszają do myślenia, refleksji, bądź stanowią przestrogę. Z ogromną chęcią po nią sięgnę.
OdpowiedzUsuńPolecam, choć przyjemnie nie będzie.
UsuńWciąż tej książki nie przeczytałam, a zapowiada się tak refleksyjna, a przy tym bezpośrednia lektura!! :( Muszę w końcu ją dorwać, ale jest tak droga, a w bibliotekach całkiem niedostępna!
OdpowiedzUsuńUważam, że to jedna z tych książek, które nie zostawią nikogo obojętnym. Albo ktoś się odnajdzie w tym przesłaniu i się wkurzy, albo uzna to za jakieś feministyczne bzdury. I się wkurzy. Nie jest nijaka. Jeśli chciałabyś, mogłabym Ci ją pożyczyć, ale dopiero po majówce :)
UsuńJestem pod wrażeniem. Bardzo dobry artykuł.
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
Usuń