sobota, 3 czerwca 2023

"„Sobowtórka” Sarah Bonner (recenzja przedpremierowa)


Wszystkie znaki na niebie i ziemi mówiły, że będzie kiepsko. Najpierw opis, a raczej jeden wielki spojler. Przeczytałam, sapnęłam z poirytowania i pomyślałam: „Znowu zrobili to samo co z „Nikt, tylko my” Laure van Rensburg!” Później otworzyłam książkę i na pierwszej stronie ujrzałam nazwisko tłumaczki od „Głuszy” Marka Edwardsa. Jejks, będzie grubo! Po co mi to było?

Mimo negatywnego nastawienia ani się obejrzałam, a byłam w połowie. Nie mogłam się oderwać, tak mnie ciekawiło, jak się skończy ta opowieść o bliźniaczkach, których, łagodnie mówiąc, nie łączy ciepłe uczucie. Megan od dziecka żyje w cieniu Leah. Niby są identyczne, ale to Leah ma powodzenie, podczas gdy Megan to ta gorsza, mniej przebojowa, nieśmiała, a do tego uważana za mniej rozgarniętą przez wszystkich włącznie z własnym mężem. Straszliwie się boi, że w końcu dopadną ją zaburzenia psychiczne, podobnie jak matkę. Za to Leah żyje beztrosko, a jest sławna i bogata, bo właściwie okradła siostrę. Miały wspólnie wydać książkę, ale postanowiła obłowić się sama. Od zawsze lubiła zagarniać to, czego zapragnęła, nie licząc się z uczuciami innych.

Gdy pewnego dnia Megan natrafia w telefonie Chrisa na zdjęcie... siebie w nieznanej bieliźnie, musi spojrzeć prawdzie w oczy. Wyrusza na spotkanie z siostrą, która czeka na nią z kpiącym uśmieszkiem na twarzy. Rozmowa nie idzie po myśli żadnej z nich. Nieoczekiwany finał zmusza jedną z bliźniaczek do szybkiego przemodelowania życia. Sytuacji nie poprawia fakt, że na scenie pojawia się kolejna osoba. Bynajmniej nie sprzymierzeniec.

Autorka postanowiła podzielić książkę na kilka części, a w każdej narratorem jest inny bohater. Jedną czytało mi się wyjątkowo opornie, bo do głosu doszła okropna, wyrachowana postać. W pewnym momencie złapałam się na przewracaniu kartek, tak szybko chciałam ją pożegnać. Za to następna część... Aż do samego końca czytałam z wielką satysfakcją, a później odłożyłam egzemplarz i głęboko westchnęłam. Więcej takich tytułów proszę! Kolejny raz w mojej głowie pojawiło się skojarzenie z „Nikt, tylko my”. Jak to można coś założyć i bardzo się pomylić! Mimo wtopy z opisem „Sobowtórka” potrafiła się wybronić, wciągnąć, a do tego zaskoczyć.

Podobało mi się i to bardzo, niemniej nie jest to pozycja bez wad. To, że miło mi się czytało, nie znaczy, że wszystko kupiłam bez mrugnięcia okiem. Wątek przemiany jednego z bohaterów mnie nie przekonał, a wielka intryga drugiego wydała mi się przekombinowana. Ale nie będę się czepiać. Czasem dobrze poczytać coś, co niekoniecznie uważam za wiarygodne, za to zapewnia mi masę frajdy. A tak właśnie było w tym przypadku. Prócz tego niepotrzebnie obawiałam się tłumaczenia. No dobra, kilka razy uniosłam brew. Przykład: dzieci, które najadły się słodyczy, dostały korby, bohaterka wsypuje „rozpuszczałkę” do kubka i zalewa wrzątkiem oraz śpi „wśród zmerglonych prześcieradeł”. Wie ktoś, co to znaczy? Skotłowane?

Podsumowując, Sarah Bonner miała u mnie pod górkę, a finalnie do siebie przekonała. Polecam jej książkę tym, którzy szukają czegoś niekoniecznie mrożącego krew w żyłach, ale z pazurem. Raczej lekkiego, ale nie banalnego. Połkniecie „Sobowtórkę” w parę godzin.

Premiera książki: 7 czerwca 2023 roku

Za możliwość przedpremierowej lektury bardzo dziękuję Wydawnictwu Muza.

22 komentarze:

  1. Podtrzymuję to co napisałam na insta i książka już wleciała na właściwą listę na LC. Będę na nią polować mimo tego, że ma pewne wady. Natomiast smaczki z tłumaczenia są wyborne. Wyobraziłam sobie te dzieci, które "dostały korby" :D Matko, co za wyrażenie. "Rozpuszczałka" też mega dziwne, niby wiadomo o co chodzi, ale nie słyszałam, żeby ktoś tak mówił. "Zmerglone" wrzuciłam w wyszukiwarkę, ale nawet google nie wie co to znaczy. Też podejrzewam, że może chodzić o skotłowane prześcieradła, wyobrażam sobie taki barłóg :)) W ogóle może ta tłumaczka celowo wali takie teksty, żeby zapadła czytelnikom w pamięć...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem tak zaskoczona tym, że mi się (i to tak bardzo) spodobała, że aż jej podniosłam ocenę na LC o jedno oczko wyżej :)

      Tłumaczka robi dokładnie to samo, co robiła przy "Głuszy". Odzywa się pod każdym zdjęciem "Sobowtórki" na IG i podkreśla, że to jej przekład. Znaczy dumna. Hehe, pod każdym poza moim ;D

      Usuń
    2. Czasami tak jest, też mam taką książkę w majowych lekturach, która podobała mi się bardzo, mimo że wybitna nie jest.

      Matko kochana, chyba nie taka rola tłumacza, żeby aż tak zaznaczać swoją obecność. Bo mam wrażenie, że ona celowo to robi. I efekt osiągnie, bo zapamiętam nazwisko mimo że nie czytałam książek... Poczekaj, może jeszcze pod twoim też skomentuje. Mogłaby wyjaśnić co to te "zmerglone prześcieradła", bo mnie to męczy :p

      Usuń
    3. Ja to chyba wolę jednak, żeby mnie omijała, bo nie mam ochoty na żadne dramy. Pazurki sobie przycięłam, więc wolałabym nie iść z nią na gołe piąstki. Kojarzę pisarkę, która ma kółeczko wzajemnej adoracji i co jakiś czas wrzuca im jak mięso rekinom jakąś negatywną recenzję, żeby kurki ją rozdziobały. Chyba nie za bardzo idzie jej przyjmowanie krytyki ;) Kto wie, jak jest z tą panią.

      Usuń
    4. O kurcze, teraz mnie zaciekawiło co to za pisarka. Zdradzisz? Nie musisz tutaj oczywiście. A co do dramy to rozumiem, też nie lubię w żadnej brać udziału. Po prostu wyrażam swoją opinię i pisarz powinien po prostu ją przyjąć albo zignorować.

      Usuń
    5. Napiszę w mailu. Bezpieczniej ;)

      Usuń
    6. Mam otwarte okienko od wtorku, ale nie napisałam ani pół słowa :/ Ciągnę w tym tygodniu na oparach, tyle mam pracy. Ale w weekend na pewno siądę i napiszę :)

      Usuń
  2. Ta książka na pewno znajdzie grono odbiorców, któremu się spodoba. Ja jednak nie mam w planach jej przeczytać, bo nie przepadam zatego typu literaturą.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozumiem. Może kolejna podejdzie Ci bardziej :)

      Usuń
  3. A to ten tytuł sobie spałaszuję przy "ropzuszczałce" ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Pierwszy raz widzę słowo „zmerglone” i nie mam pojęcia, co to znaczy. Pisarz ma prawo wymyślać nowe słowa, tłumacz jednak nie powinien. :) Zaciekawił mnie ten fragment recenzji: „(...) jest sławna i bogata, bo właściwie okradła siostrę. Miały wspólnie wydać książkę, ale postanowiła obłowić się sama”. Czy to znaczy, że obłowiła się na książce? Tak dopytuję, bo u nas raczej trudno się wzbogacić na wydaniu książki. Nieraz czytałam o pisarzach, którzy z trudem wiążą koniec z końcem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam podobne podejście, jeśli chodzi o takie słowotwórstwo :) Obłowiła się, bo i historia, którą opisały, była kontrowersyjna. Wyprzedała się na pniu. Megan się napracowała, Leah miała wygładzić, a szybciutko wysłała całość do wydawnictwa i zgarnęła miliony.

      Myślę, że to jest bardzo względne. Na pewno są dziesiątki osób, które piszą z doskoku, bo to, co zarobią na książkach, nie pozwala im rzucić etatu. Każdy pewnie marzy o karierze Mroza czy Bondy (czy choćby Blanki), ale to wyjątki, którym się udało. Ech, zobaczymy, co ja powiem za rok czy dwa ;) Finansowo i tak jestem już na plusie, więc nie narzekam. Po prostu wolę się na nic nie nastawiać, żeby nie przeżyć rozczarowania.

      Usuń
  5. Nie można oceniać po pozorach, nie raz książki potrafią zaskoczyć :). Może sięgnę, bo brzmi intrygująco <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Brzmi dość niegłupio ;>

    P.

    OdpowiedzUsuń
  7. Heh, jak są takie perełki w tłumaczeniu to chyba wezmę tym bardziej 🤣 lista książek do przeczytania naprawdę nie ma końca....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Całościowo polecam, nawet z tymi perełkami ;D

      Usuń