Chciałam przeczytać tę książkę, kiedy tylko mój wzrok padł na jej okładkę. Wilki, konflikt między obrońcami zwierząt a myśliwymi i całą resztą wrogo nastawioną do fauny. Czułam, że będzie to lektura pełna emocji, bynajmniej nie dlatego, że to kryminał. Tak, mamy tu zwłoki (a raczej to, co z nich zostało po uczcie drapieżników), jednak nie trup i nie śledztwo są najważniejszym elementem "Mężczyzn, którzy nienawidzą wilków".
Opowieść Larsa Lentha zaczyna się tragedią. W Norwegii, po raz
pierwszy od ponad dwustu lat, drapieżniki zabiły człowieka.
Zaatakowały kobietę z dzieckiem, które udało się jej w ostatniej
chwili podsadzić na gałąź i tym sposobem uratować mu życie. Syn
widział jednak, jak wilki rozszarpują jego matkę. Jak na ironię,
ofiarą okazała się żona członka stowarzyszenia Mieszkańcy
Prowincji w Obronie Zwierząt Drapieżnych. Czy to przypadek,
zrządzenie losu, czy może jeszcze coś innego? Śmierć kobiety to
woda na młyn dla myśliwych (ich hasło to "Z-Z-M",
zastrzel, zakop, milcz), wspieranych przez mieszkańców. Staje się
też kartą przetargową w rękach osób zainteresowanych
korzyściami, jakie może przynieść. Zarówno finansowymi, jak i
politycznymi. Zaangażowanych jest kilka stron, a żadna nie zamierza
odpuścić. Konflikt eskaluje, ofiar przybywa.
W
jednym narożniku mamy ekscentrycznego profesora Gilberta, który nie
boi się mówić, co myśli ("Dawne religie, w których dzikie
zwierzęta były stworzeniami świętymi, nie najlepiej nadawały się
do chronienia nowych bogactw. Więc wymieniono bogów"). Jest
zastraszany i okradany przez "nieznanych sprawców", a
lokalsi go nienawidzą za jego miłość do wilków. W drugim
narożniku mamy tzw. ludzi na stanowiskach i ich szemrane
interesy, załatwiane pokątnie. Są też obrońcy zwierząt,
czujni i gotowi do walki. Jest ktoś "niesamowicie dobry dla
dobrych i niesamowicie bezwzględny dla podłych". Są i
mieszkańcy Elverum, oporni na wiedzę, żyjący w swoim grajdołku
bez chęci do zmian, bez pomyślunku o czymkolwiek innym niż oni
sami i ich sprawy. Przyznam, że czytałam o nich z obrzydzeniem -
ale nie ze zdziwieniem. U nas też są tacy ludzie.
Ktoś
może rzec, że książka pisana jest stronniczo, jakby przez osobę,
która nie darzy myśliwych zbytnią sympatią. Gdy mowa o nich, mamy
zbliżenie na pożółkłe zęby albo plamy potu pod pachami, czytamy
o prostackich żartach czy liczeniu w myślach koron, jakie zarobią
na zabiciu jak największej liczby wilków. Prawie widać, jak
myśliwskie paluszki drżą z niecierpliwości, jak im tęskno do
strzelby... Z drugiej strony, autor to mistrz wędkarstwa muchowego,
zatem nie można mu przypiąć łatki zapalonego miłośnika
zwierząt, wrogiego zabijaniu. Tworzy zakochanego w wilkach
profesora-dziwaka, który opowiada o nich z emfazą, by chwilę
później grzebać w nosie, a wydłubaną zdobyczą strzelić do
zlewu. Trudno rozgryźć myśli Lentha.
Szczerze
mówiąc, nie wiedziałam, że Norwegia to kraj z tak mocnymi
tradycjami myśliwskimi. Nie przypuszczałam też, że tak
niefrasobliwie podchodzi się tam do kwestii rolnictwa i hodowli -
ot, wypuścimy owce na pastwiska i niech sobie radzą. Straty
(zagubienia, zagryzienia, choroby, śmierć w wyniku zaplątania w
druty czy wnyki etc.) wliczamy w koszty, i tak wyjdzie taniej niż
pilnowanie ich czy ogrodzenie terenów. Przypomina mi to naszych
polskich rolników, którzy narzekają, że dziki ryją im pola czy
lisy duszą ptactwo, ale zapytani o zabezpieczenia gospodarstw i pól
oburzają się, że ich na to nie stać. Od lat żerują na
nieświadomości społeczeństwa, czym jest współczesne rolnictwo.
Przeciętny człowiek na hasło "rolnik" w pierwszej
kolejności pomyśli o biedaku, który w pocie czoła pcha pług za
swoją szkapą, a w zagrodzie muczy mu zabiedzona krasula. Tymczasem
duży odsetek rolników to właściciele wielohektarowych
gospodarstw, z pogłowiem liczonym na kilkadziesiąt czy kilkaset
sztuk. Z Boryną, który przed śmiercią wyszedł obsiać pole, nie
łączy ich absolutnie nic. Oczywiście, nie przeszkadza im to
regularnie uderzać w płacz, że mają straty. Norwegowie
podobnie. Nie mają zamiaru chronić swoich owiec, bo
szkoda im funduszy i fatygi. Jak je coś zaatakuje, to się to
zatłucze. Ot i tyle, siła prostoty.
A
sami myśliwi... To ci dopiero klika! Wygląda na to, że wszędzie
ta grupa społeczna jest taka sama - zadufana, wyniosła, z
niewiadomego powodu uważająca się za elitę, mimo że bliżej jej
do biedy umysłowej. Złożona z osób często zamożnych, ale
prostackich, w rodzaju "chłop wyjdzie ze wsi, ale wieś
z chłopa nie". Nasi wciąż próbują wmawiać
społeczeństwu, że są strażnikami lasu, troszczą się o
zwierzynę i edukują nowe pokolenia. Ich norwescy koledzy nawet nie
udają, że zależy im na dobru przyrody. Można poczytać to za plus
- przynajmniej nie są hipokrytami.
"Problem
polega na tym, że wilki wchodzą w paradę myśliwym i chrzanią im
polowania. Panom myśliwym się to nie podoba, że wilki zabierają
im "ich" zwierzynę łowną. Uważają je za konkurencję
przy żłobie".
O
tym głównie są "Mężczyźni, którzy nienawidzą
wilków". Jeżeli ktoś sięgnie po tę książkę, bo to
nowy skandynawski kryminał, może się rozczarować. To nie
jest typowy kryminał, nie wzbraniałabym się przed
zaklasyfikowaniem go jako thriller czy nawet powieść obyczajowa o
konflikcie interesów, o wojnie światopoglądów, o ciemnej stronie
człowieczeństwa. Można też, oczywiście, nazwać go
przekombinowaną książką z kulawym przesłaniem, kolejnym
eko-manifestem, opisującym walkę po złej stronie, ale to już
kwestia poglądów czytelnika. Spotkałam się z określeniem dzieła
Olgi Tokarczuk pt.: "Prowadź swój pług przez kości
umarłych" jako historii wariatki, która mści się na
ludziach za śmierć swoich psów. Ktoś, kto tak podchodzi do
tematu, zaniży ocenę "Mężczyznom..." z tego samego
powodu - zwierzętom poświęcono zbyt dużo uwagi, a przecież to
tylko zwierzęta.
Za
możliwość przeczytania egzemplarza przedpremierowego
dziękuję Wydawnictwu Literackiemu.
Premiera
książki: 24 kwietnia 2019
" jakby przez osobę, która nie darzy myśliwych zbytnią sympatią." może wyjdę na ignoranta ale nie wiem jak można osoby, które zabijają w zasadzie dla rozrywki lub tak zwanego trofea darzyć sympatią. Śmierć za wypchaną skórę lub co innego... to jest przykre :( A ta książka... no sama nie wiem co sądzić...
OdpowiedzUsuńSpokojnych, radosnych i rodzinnych Świąt :)
UsuńNiestety, w naszym (i nie tylko naszym) wciąż wielu ludzi uważa myśliwych za szlachetnych obrońców przyrody, za strażników, za ludzi z misją, którzy co prawda regulują liczbę zwierząt w lesie (jaka piękna nazwa na zabijanie), ale robią to wyłącznie ze szlachetnych pobudek, jednym strzałem, prawie bezboleśnie. I do tego mają swoje rytuały (układanie "złomu" na trupku zwierzęcia), które rzekomo mają pokazywać, jaki szacunek mają do leśnej zwierzyny. Masa ludzi wciąż się na to nabiera. No i też trzeba pamiętać, że sporo myśliwych to bogata klika, w tym sędziowie, policjanci czy inna "elyta". Szkoda tylko, że nie intelektualna. Kasa jest, ale nic prócz niej, tylko zadufanie i poczucie, że mają władzę i są lepsi od reszty ludzi.
UsuńJuż po czasie, ale dziękuję :) Wypoczęłam za wszystkie czasy, aż mi teraz trudno wrócić do rzeczywistości :)
UsuńLudzie chyba za dużo bajek się naoglądali i naczytali gdzie myśliwi i leśnik są szlachetni. Nie chce pakować wszystkich do jednego worka ale większość poluje bo lubi - lubi tropić, szukac, zabić a potem postawić sobie trofea... JUż kiedy o tym myślę chce mi się płakać :(
UsuńNajważniejsze, że wypoczełaś. szkoda ze taki powrót bywa bolesny :P
Lubią się też tym chwalić. Tylko zdają sobie sprawę, że źle to wygląda, więc chwalą się między sobą, w ukryciu, na zamkniętych forach. Co jakiś czas wypływają na światło dzienne te wypowiedzi i wtedy ludzie dowiadują się, co to za jedni i co mają w głowach. Niestety, to wciąż za mało, żeby społeczeństwu spadły klapki z oczu. Zresztą, co ja mówię, żyjemy w kraju, w którym trzeba poświęcić rzeźnię zaraz po jej zbudowaniu, żeby... nie wiem, żeby sprawnie i szybko w niej zabijano zwierzęta. Więc o czym my rozmawiamy? :/
UsuńNiektórych nawet takie mówienie wprost nie uświadamia. Fakty, zdjęcia, filmy. mają to gdzieś, mówią że wymyslanie, itp. są osoby, które takie zachowania uważają za normalne. Człowiek zabija a potem człowiek ratuje i bije o alarm bo na wyginięciu
UsuńNie wiem ile w tym hipokryzji, a ile zwykłej głupoty. Ci, co uważają to za normalne, są poza moją skalą.
UsuńLudzka psychika jest zagmatwana
UsuńTo prawda.
UsuńO rany, to absolutnie nie dla mnie. Zawsze skacze mi ciśnienie jak choćby pomyślę o skrzywdzeniu zwierzęcia (poza pająkami, pająki to moi arcywrogowie - przyp. moja arachnofobia), jeśli miałabym czytać o myśliwych, których nienawidzę z całego serca, to chyba by mnie cholera wzięła. Nie, ja podziękuję, chociaż opowieść na pewno jest świetna, a okładka to rzeczywiście małe arcydzieło...
OdpowiedzUsuńRozumiem Cię, miałam właśnie takie uczucia przy czytaniu. Co prawda, kiedy rozpętuje się mała wojenka, zaczyna to wyglądać nieco inaczej (co cieszy moje mściwe serduszko), no ale swoje trzeba przeczytać. To chamstwo, ta buta, to prostactwo, to też takie nasze polskie. Siedzę w kilku grupach prozwierzakowych na FB i kiedy widzę, co znowu jakiś nasz myśliwy zrobił czy powiedział, to mnie szlag trafia. To tak tępi i bezczelni ludzie, a tak bezkarni. Mam nadzieję, że kiedyś wreszcie ukręcą na siebie porządny bat.
UsuńA ja zastanawiam się nad tytułem. Czy dostał wiernie przetłumaczony?
OdpowiedzUsuńMogę się tu posiłkować tylko translatorem, ale sądzę, że tak. Oryginał to "Menn som hater ulve", w guglowskim translatorze przekłada ewidentnie na mężczyzn, którzy nienawidzą wilków. Chwyt marketingowy, może trochę kłuje w oczy, ale w sumie to pasuje do fabuły. Niestety, bardzo pasuje.
UsuńTytuł dla mnie świetny, do środka również zajrzę, choć o myśliwych mam fatalne zdanie...
OdpowiedzUsuńJa nie będę tu niekulturalnie pisać, co o nich myślę. Choć byłoby co pisać...
UsuńHmm, sięgnęłabym po tę książkę, chociaż akurat myśliwi nie zasługują na moją uwagę...
OdpowiedzUsuńhttps://okularnicawkapciach.wordpress.com/
Uważam, że zasługują i to bardzo. Trzeba im się uważnie przyglądać i patrzeć na ręce, inaczej zniszczą nam cały las. I to w imię ochrony przyrody.
UsuńSama też nie lubię myśliwych, więc myślę, że pod tym względem będę się zgadzać z autorem.
OdpowiedzUsuńJakby spojrzeć spojrzeć na zdjęcia polskiej klitki to... można by powiedzieć że wyglądają podobnie.
Niestety, mamy u siebie takich samych gagatków, do tego wpływowych. Kasa rządzi światem, masz ją, to jesteś kimś - przynajmniej w oczach społeczeństwa. A że w środku tylko trociny... To już nieistotne.
UsuńSzkoda, że wilki z powieści zagryzły osobę, która starała się walczyć o dobro zwierząt drapieżnych... Janiny Duszejko nie uważałam za wariatkę, lecz za mądrą, choć nieco zdziwaczałą kobietę. I kibicowałam jej, więc jest duża szansa, że powieść Lentha mnie zainteresuje. :)
OdpowiedzUsuńWszystko to miało później swoje wytłumaczenie, ale na początku, faktycznie, wyglądało to na strasznie przykrą ironię losu. Nie mogły zagryźć kłusownika, który je przetrzebiał, tylko niewinną, życzliwą im osobę...
UsuńCiągle nie czytałam tej książki Tokarczuk, co jest najlepsze :) Tak samo nie oglądałam "Pokotu". Nie wiem, boję się chyba, że będę się denerwować i życzyć ludziom z tej wsi okrutnej śmierci.
Hmmm... nie wiem czy ta pozycja jest dla mnie, ale może w przyszłości dam jej szansę. ;)
OdpowiedzUsuńNic na siłę, jak przyjdzie chęć, można sięgnąć. Ja polecam, ale jak piszę, nic na siłę :)
UsuńCzytam i czytam i sobie myślę ... dziwna książka. Tak jak piszesz, wydaje się nie pasować do żadnego gatunku. Co do treści, sama nie wiem. Nie bardzo umiem się w niej odnaleźć. Wydaje się, jakby to była taka książka z przesłaniem, która nie bardzo wyszła autorowi;) Ale może się mylę, może po przeczytaniu stwierdziłabym, że to super powieść ...
OdpowiedzUsuńTrzeba tu jeszcze mieć na uwadze, że to moja baaardzo subiektywna opinia :) Ja zawsze wypatrzę w książce coś innego niż reszta, zwłaszcza jeśli chodzi o podejście do zwierząt. No i gdy chodzi o myśliwych, jestem bezlitosna. Tak że nie patrzyłam na tę książkę jak na jeszcze jeden kryminał, tylko na opowieść o walce obrońcy zwierząt vs myśliwi. Może ktoś niezainteresowany tym tematem stwierdziłby zupełnie co innego, że to kawał dobrego kryminału. Albo kiepścizna ;)
UsuńNie wiem...chyba jednak nie przekonała mnie ta pozycja ;)
OdpowiedzUsuńMoże następna Cię skusi :)
UsuńPropozycja książkowa, raczej tym razem nie dla mnie.
OdpowiedzUsuńAle pewnie znajdę u Ciebie jeszcze coś ciekawego:)
Tymczasem miło pozdrawiam:)
Myślę, że następna zrecenzowana książka może Ci bardziej przypaść do gustu :)
UsuńPozdrawiam również!
Zapraszam na mojego bloga, tam także książkowo:)
UsuńBiegnę :)
UsuńSięgasz po niezwykle ciekawe książki! Ta akurat kompletnie nie jest w moim typie - brutalność wobec zwierząt jest dla mnie nie tyle trudna ile całkowicie nie do zaakceptowania i najzwyczajniej w świecie nie jestem w stanie czytać takich książek.
OdpowiedzUsuńToleruję fakt, że niestety nasza przyroda nie jest w stanie już sama zachowywać harmonii istnienia na bazie relacji ofiara - drapieżnik i czasami człowiek dla dobra ekosystemu jest zmuszony dokonywać trudnych decyzji. Ale to co się wydarza w tym towarzystwie już dawno przekroczyło normy i ma bardzo niewiele wspólnego z troską o naturę.
Tylko ją tylko zobaczyłam, od razu napisałam do wydawnictwa z prośbą o przesłanie. I, póki co, widzę bardzo małe zainteresowanie nią w sieci, zarówno na samym Lubimy Czytać, jak i na blogach. Przykre, nie wiem czym tłumaczyć. Gdyby była słaba, to byłyby chociaż krytyczne recenzje, a tak... Może czytelnicy nie chcą takich nieprzyjemnych tematów?
UsuńI niestety muszę zgodzić się w 100% z tym, co piszesz. Myśliwi (i coraz częściej przekonuję się, że również leśnicy, a miałam ich za prawdziwych miłośników lasu) mają pyszczki pełne frazesów, za którymi wcale nie idzie chęć ochrony zwierząt. Wcale. Ta hipokryzja bije po oczach.
O, nie. Gdybym przeczytała tę książkę, z pewnością zaczęłabym po cichu kombinować, jak ukrócić jakiegoś myśliwego o łeb. :/
OdpowiedzUsuńOch, jakie ja miałam fantazje! Wstyd pisać :/
UsuńChyba nie dla mnie :)
OdpowiedzUsuńNie każdemu to podejdzie. Może coś innego u mnie Ci się spodoba :)
Usuń