poniedziałek, 27 maja 2019

"Teoria opanowywania trwogi" Tomasz Organek




Coś mi się wydaje, że ta recenzja będzie równie obfita w słowa, a uboga w konkret co recenzowana książka... Ale po kolei. W moje ręce trafił debiut prozatorski Tomasza Organka, muzyka i kompozytora, piosenkarza oraz autora tekstów. Człowieka, o którym dotąd nie słyszałam. Jak to mam w zwyczaju, przeszukałam sieć, żeby trochę go poznać. Dowiedziałam się, że już wcześniej parał się pisaniem, ale krótką formą i dopiero "Teoria opanowywania trwogi" dała mu możliwość powiedzenia wszystkiego tak, jak chciał (parafrazując za Newsweekiem). Tak więc zasiadłam do lektury, mając świadomość, że trzymam w ręku książkę pisaną przez artystę. Debiut, ale bynajmniej nie twór niewprawnej ręki, dopiero uczącej się, jak trzymać pióro. Co kryje się za niepozorną, minimalistyczną okładką? Opowieść o wspólnej podróży Borysa i Anety (Niety), dwojga ludzi jednocześnie bliskich sobie i obcych, różnych, a jednak zaskakująco podobnych. Oboje uciekają przed światem, każde na swój sposób. Żadne nie pasuje do rzeczywistości, z tym, że jedno z rezygnacją się z tym godzi, a drugie agresywnie walczy.

Słowa, słowa, słowa, jakby to rzekł Hamlet. W "Teorii..." słowa zagarniają przestrzeń. Przykładowo, znajdziemy w niej rozpisywanie się na parę stron o tym, że w pewnej klubokawiarni pękła rura w WC. Swoją drogą, jakie tam serwowano genialne jedzenie! Moje wege-serduszko (a raczej wege-żołądek) radowało się równie mocno, jak mocno autor kpił z hipsterskości tejże kawiarni. Wybrałabym się tam bez wahania i nie odstraszyłyby mnie "te wszystkie grafiki, nie bez pewnej dosłowności wskazujące na pedofilne tony seksualności en vogue, te plastikowe klasycyzujące rzeźby, skąpane w kontrolowanym przez neobanalistów kiczu, wreszcie ta czarno-biała podłoga w toalecie. Ta wydyskutowana w męczarniach niekończących się debat metafora dosadności przyziemia, po którym stąpamy. Poza puchem różu, w który uciekamy w swym pragnieniu piękna i rozkoszy, pod stopami jest jeszcze czarno-biały konkret".

Zastanawiałam się, czy, a jeśli - to kiedy zacznie mnie drażnić organkowe rozwleczenie stylu, brak konkretów w fabule, leniwy słowotok, samonakręcający się zachwytem nad plastycznością języka. Zdania przewalające się przez kilka wersów, żeby wreszcie przekazać treść właściwą. I budzące się gdzieś w głębi trzewi rozdrażnienie, jak w rozmowie z osobą, która się jąka. Chciałoby się jej pomóc, podpowiedzieć, jakoś przyspieszyć jej wypowiedź, ale w obawie przed gafą milczy się i cierpiąc cierpliwie czeka na kropkę. Zastanawiałam się, czy nie zacznę tęsknić za lakonicznością Pilipiuka, który bijatykę ze świszczeniem krowich łańcuchów i fruwaniem wybitych zębów potrafi opisać jednym, góra dwoma zdaniami.

W "Teorii..." akcja właściwa rozkręca się (o ile można tak rzec o tej książce) dopiero od połowy. Mamy do czynienia z przemocą słowną i fizyczną, "teraźniejszą" oraz tą, która trwała przed laty, ale bardziej niż strach przed pobiciem czy śmiercią z rąk bandytów w trakcie czytania czuje się strach przed życiem, przed jego jałowością. Czuje się tę tytułową trwogę - świadomość nieuchronności końca, tymczasowości na tym świecie. Memento mori. Znów przypomniał mi się szatan Staffa, taki zasmucony życiem, że wszystko wokół niego umierało.

Niewątpliwie Tomasz Organek pisze niecodziennie, nietypowo, tak bardzo inaczej. W dobie łatwych, lekkich książek do przeczytania na raz jego debiut zaskakuje. Wielu pewnie zaskoczy nieprzyjemnie, bo zmusza do skupienia i analizy czytanych treści ("co poeta miał na myśli"). Nie da się go przelecieć oczami, jednocześnie lajkując kolejne fotki na Instagramie. To nie taka książka. Sama planowałam przeczytać ją w jedno popołudnie i beztrosko skrobnąć recenzję. Naiwna... W "Teorię..." trzeba się wtopić, zespolić z nią, a później przespać i przetrawić. Potem dopiero można myśleć o dzieleniu się wrażeniami.

Chociaż może tak nie brzmię, debiut Organka mi się podobał. Zadziwił mnie wnikliwością obserwacji autora, odniesieniami do literatury i muzyki (no dobrze, to akurat mnie nie zdziwiło), przekonał poczuciem humoru. Trochę też zasmucił, a trochę wprawił w dyskomfort, bo przypomniał mi moje rozterki egzystencjalne. Może wszyscy boimy się tego samego - czy znajdziemy swoje miejsce w życiu, czy staniemy w punkcie przydzielonym nam przez los? A może trzeba mieć większą wrażliwość do takich rozmyślań? Nie wiem. Polecam, ale z rozwagą. Nie każdemu podejdzie, zdecydowanie nie każdemu.

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Grupie Wydawniczej Foksal.

70 komentarzy:

  1. Akcja dopiero od połowy? Oj nie wiem czy by mi podeszła. Chyba byłabym w tej grupie "którym nie podeszła". Z drugiej strony książki potrafią zaskoczyć xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wcześniej też coś się dzieje, ale dałoby się to streścić na jednej stronie ;) To zdecydowanie przegadana książka. Ale niekoniecznie to źle, wszak Myśliwski też swoje przegaduje (dobra, mądrkuję się, a jednej wciąż nie skończyłam), a zachwyca. Organek też może, tylko musi dotrzeć do odpowiednich czytelników. To nie masówka, wiele osób może zanudzić, bo czytają, czytają, czytają... i nic się nie dzieje ;)

      Usuń
    2. U Myśliwskiego te przegadanie to właśnie kwintesencja całości - to jest Myśliwski, bo kiedy się przyjrzymy to to ma głęboki sens.... A może to tutaj też się sprawdzi? :)

      Usuń
    3. Muszę się jeszcze przespać z tą myślą ;)

      Usuń
    4. Czasem jedna noc nie pomoze ;)

      Usuń
    5. Masz rację :) Choć po przespaniu się zaczynam myśleć, że tu mamy do czynienia z przegadaniem takim typowo przegadanym. Akcja stoi w miejscu, a autor opisuje na kilka akapitów np. śpiącą kobietę. No śpi, śpi, to niech śpi, po co to tak wałkować ;)

      Usuń
    6. Czyli pisac "byle co" aby tylko pisać - nie ważne co ;P

      Usuń
    7. Nawet z sensem to pisanie, tylko czasem trzeba się przebić przez kilka dobrych wersów, żeby do niego dotrzeć :)

      Usuń
    8. Ksiązka-wyzwanie :)

      Usuń
    9. Zdecydowanie :) Do tej pory największym wyzwaniem była dla mnie "Mechaniczna pomarańcza", która zmęczyła mnie psychicznie i fizycznie. Oczywiście, nie porównuję jej z książką Organka, to nie ten kaliber, choć zmęczyć to też mnie nieco zmęczyła ;)

      Usuń
    10. A Myśliwski nie jest wyzwaniem - w jakimś stopniu i sensie? :)

      Mechaniczna pomarańcza - tytuł kojarzy mi się z Horrorami typu zabójcze bobry :P

      Usuń
    11. Hm, najpierw napisałam, że jest, potem skasowałam, napisałam, że czemu, potem skreśliłam, a potem siedziałam kilka minut i dumałam nad odpowiedzią :) I dalej nie wiem :)

      Nie, nic z tych rzeczy :) To przedziwna książka, wymagająca studiowania słowniczka opracowanego przez tłumacza. Autor praktycznie opracował własny język, choć nie w taki sposób jak np. Tolkien. Przedziwna, przedziwna książka. Już nie chcę do niej nigdy wracać, choć podziwiam. Z daleka :D

      Usuń
    12. No ciekawe... Myśliwski z pewnością nie jest dla każdego - jeśli ktoś nie lubi tego typu książek to będzie dla niego wyzwanie ale podobnie jest z każdym gatunkiem po który sięgamy jeśli nie lezy od w kręgu naszych zainteresowań. Z kolei dla tych którzy lubią dane książki może być wyzwaniem wtedy kiedy zaczyna czytać w niedodpowiednim czasie. Może to działa na tej zasadzie? :)

      Dziwna ale nie psychodeliczna? :D

      Usuń
    13. Może tak być. Wszystko jest względne :)

      Wydaje mi się, że można ją za taką uznać. Czytałam ją dawno temu i pamiętam tylko zarysy fabuły oraz samo wrażenie, które towarzyszyło mi podczas czytania. Lektura była orką na ugorze, mieszała w głowie tak czytelnikowi, jak i głównemu bohaterowi :)

      Zdążyłam zauważyć, że pisałaś o problemach z wchodzeniem na Pazurka. Czasem tak mam, nie wiem czemu tak się dzieje. Link "skacze", a sam blog się nie otwiera. O ile ja sobie poradzę (wchodzę, ucinając link i dostając się do panelu roboczego), to czytelnik obija się od ściany :/ Niefajnie.

      Usuń
    14. Życie również :)

      Potrafisz skutecznie ostrzec przed tym czego unikać :D

      Dokładnie - link mi skakał ale potem się załadował to usunęłam komentarz - przepraszam (uznałam, że to już nie ważne). Pierwszy raz miałam taką sytuację z Twoim blogiem - gdyby nie udało się teraz to spróbowałabym za jakiś czas... bo wejść na pewno bym weszła. Może to dlatego ze blog jest prywatny?

      Usuń
    15. Facja :)

      Może nie tyle ostrzec, co... hm... pozbawić złudzeń ;)

      Możliwe. Już nie pierwszy raz mi się to robi z blogiem. Czasem myślę, że przeniosłabym go na Wordpress, bo tam nie odnotowałam żadnych usterek. No ale jednak nie do końca chcę. Nie lubię zmian ;)

      Usuń
    16. Facja czyli racja? :D

      I uprzedzić przed tym czego możemy się spodziewać :)

      Czasem zmiany nie są potrzebne - czasem zmiany są dobre a innym razem nie trzeba niczego zmieniać ;)

      Usuń
    17. Nie wiem co to się stanęło ;D F nawet nie jest jakoś specjalnie blisko r ;)

      Uprzedzić tak, niekoniecznie może ostrzegać. Ja i tak wzbraniam się w recenzjach przed pisaniem: nie czytajcie, nie warto, beznadziejne. Bo to moje zdanie, ktoś może mieć zupełnie inne. Mogę tylko pisać o swoich własnych odczuciach :)

      Jeśli będzie się to chronicznie powtarzało, wezmę pod uwagę przeniesienie bloga. Mam już klona na Wordpressie, ale ostatnio nie udało mi się go zaktualizować. Plik po pobraniu nie chciał się załadować, bo był za duży :/ I to mnie najbardziej blokuje. Czyżby Wordpress miał ograniczenie objętościowe? Wydawał mi się zawsze najlepszą platformą do blogowania...

      Usuń
    18. Klawiatura zrobiła psikusa tylko dzisiaj nie Prima aprilis xD

      Niestety niektórzy mylą pojęcie recenzji z czymś innym i jak ktoś coś skrytykuje to sami się obrażają a przecież to tylko własna opinia - teraz non stop trzeba to podkreślać. A poznawanie zadnia innych - czyjegoś punktu widzenia jest ciekawe :)

      Chyba nie będzie innego wyjścia ale bądźmy dobrej myśli :) Ograniczenia? Tego nie wiem - sama jestem na Wordpressie od niedawna ale słyszałam ze te podstawowe wersje na com a nie org czy tam pl mają jakieś ograniczenia

      Usuń
    19. Niech będzie, że to sprawka klawiatury ;)

      Takie udawanie eksperta, czy jak to nazwać, widzę dość często w grupach czytelniczych na FB. Najbardziej rozbraja mnie, kiedy ktoś pyta o jakąś książkę, a ktoś odpowiada, że jak przeczyta, da znać, czy warto po nią sięgnąć. Jakby to był jakiś guru - wyda werdykt i inni będą mogli przeczytać albo nie, wystarczy tylko jedno jego słowo. Ja chcę wiedzieć, co się danej osobie podobało, a co nie przypadło do gustu i sama ocenię, czy warto przeczytać, czy nie.

      Spróbuję się dziś pobawić w wolnej chwili. Albo może się zdrzemnę, bo ciągle czuję zmęczenie. Tylko nie będzie to łatwe, bo niedaleko bloku naszego dwóch facetów zrobiło sobie imprezkę na ławce. Piją i puszczają muzykę z telefonu, a jeden już nawet zdążył pozbyć się koszulki. Tak że dobrze się bawią, chłopaki, a reszta ulicy razem z nimi.

      Usuń
    20. I po sprawie. Wszystko jasne :D

      Haha... dobre. Owszem można sugerować się czyjąś opinią ale nie pomaga ocena typu "głupia" "fajna" itp. Dobrze keidy ktoś rozwinie swoją myśl powie co się podobało a co nie, bo to daje wglad na książkę. Tak jak piszesz każdy jest inny i ma inny gust - lubi co innego, co innego mu się podoba. Ludzie nie są wyrocznią... a najlepsze są opinie na LC - te po 200 plusików xD

      Ja również ostatnio jakaś zmęczona. Nie wiem co się dzieje. Czyżby przez pogodę? No to faceci się zabawili... impreza na całego?

      Usuń
    21. :D

      No, fakt, nieraz te opinie są rozbrajające, pisane "zletka" bez ładu i składu, do tego niezbyt po polsku. Ale wystarczy mieć tam mnóstwo znajomych i nabiją odpowiednią ilość plusików.

      Może jest coś na rzeczy. Dziś w mieście słyszałam wyjątkowo dużo karetek, może ciśnieniowców dopadają gwałtowne zmiany aury. Chłopaki poimprezowali i poszli spać najwidoczniej, bo od paru godzin jest spokój. Zdążyliśmy zjeść obiad i obejrzeć film :)

      Usuń
    22. Nawet nie chodzi o to a o fakt, że liczą się gwiazdki i punkciki - tyle pochwał i zastanawiam się czy ktoś tę książkę czytal i napisał

      Raz pada a innym razem upały. Zwariowac można ;/
      Po alkoholu i krzykach człowiek zmęczony... co fajnego oglądaliście? :)

      Usuń
    23. Im więcej, tym lepiej, nie liczy się jakość kontentu, tylko jego popularność. Co począć :/

      U nas dziś jest prawdziwe szaleństwo z tymi karetkami. Mnie, na szczęście, po prostu przez cały dzień chce się spać, ale ci inni, wrażliwi na skoki ciśnienia etc... Współczuję.

      Oglądaliśmy "Mroczne miejsce" z ubiegłego roku. Film zrobił na mnie duże wrażenie, mimo że opinie ma średnie. Miał taki nieprzyjemny klimat, bardzo nieprzyjemny.

      Usuń
    24. I ja na takie nie patrzę...

      U mnie na szczęście cisza ale latem jest strasznie :(

      Słyszalam o tym filmie ale nie oglądałam to jest pewne

      Usuń
    25. Problem w tym, że one są na samej górze ;) Trzeba nieraz sporo przewijać, ale zawsze to robię. To samo mam z komentarzami na Allegro - zawsze na nie patrzę i analizuję skrupulatnie.

      A zapowiadają w tym tygodniu konkretne upały :/

      Nie wiem jeszcze, czy go polecam, czy nie, ale jedno jest pewne - wciąż o nim myślę.

      Usuń
    26. Ja szukam tych z jak najmniejszą liczbą gwiazdek ale faktycznie czasem trzeba poprzewijać :)

      Teraz u mnie chłodno. Zobaczymy. W smie lato idzie ;)

      Jak tak myślisz to coś jest na rzeczy ;)

      Usuń
    27. A wiesz, że ja też? ;D Bo nierzadko to właśnie one zawierają najwięcej argumentów. A że przeciwko książce...

      U nas upały. Doceniam jeden z nielicznych atutów mieszkania na północ - da się spokojnie żyć. Ci naprzeciwko muszą mieć bardzo niefajnie :/

      Po namyśle chyba polecam, choć wciąż pamiętam, jakie duże (negatywne) emocje we mnie wywołał.

      Usuń
    28. I najwięcej mówią o książce - są jakby szczersze i prawdziwe

      U nas też gorąco ale gorsze są komary :P

      Hehe.. może kiedyś :)

      Usuń
    29. Choć czasem są po prostu złośliwe, albo inaczej - rozzłoszczone. Bo np. autor napisał coś, co czytelnik wziął osobiście do siebie. Chciałabym wywoływać takie reakcje, kiedy wreszcie skończę swoją książkę. Może to dziwnie brzmi, bo średnio jest czytać czy słuchać niemiłych rzeczy o sobie, ale mam zamiar ostro pocisnąć grupom społecznym, których nie szanuję. Głównie myśliwym i osobom, które nie lubią zwierząt, uważają, że można z nimi robić, co się chce, bo to tylko głupie zwierzę. Każda negatywna opinia będzie dowodem, że ukłułam w dupkę jedną taką osobę.

      Pewnie mieszkasz gdzieś w okolicach wody? Już oczyma wyobraźni ujrzałam jakieś malownicze jeziorko :)

      Może kiedyś :)

      Usuń
    30. U... to zapowiada się ostro... tylko to też trzeba umiejętnie aby do sądu nie podali potem ;/

      Haha.. chcialabym aby to było jezioro - jest śmierdząca rzeka (czasem śmierdzi że hej :P)

      Usuń
    31. ;) Nie wydaje mnie się. Zresztą, miałabym dzięki temu większy zasięg, sława i te klimaty. Sprzedaż by z pewnością skoczyła :)

      Aj waj :/

      Usuń
    32. Trzeba mieć gadane a Ty masz - tak sądzę :)

      A to w upały najczęściej tak daje... sierpniem i lipcem

      Usuń
    33. W sądzie mam od tego prawnika :) Zdążyłam już przetestować - z powodzeniem ;)

      Ten tydzień ma być koszmarny. Aż boję się myśleć, jaką będziemy mieć w mieście patelnię... U Ciebie rzeka pewnie da o sobie znać pełną mocą :/

      Usuń
    34. Prawnika? :)

      Do tej pory jeszcze nie było jej czuć ;)

      Usuń
    35. Tak, testowany, sprawdził się ;)

      Jeszcze ;)

      Usuń
  2. Cudowna recenzja ❤️ zakochałam się w twoim tekście.
    Co do pana Organka. Cenie go jako artystę. Nie wiedziałam,ze wydał książkę. Teraz raczej po nią nie sięgne. Nie mam głowy żeby zagłębić się w skomplikowana literaturę. Książkę sobie jednak zapisuje. Może za kilka lat, jak moje dziecko podrosnie I będę mogła spokojnie usiąść w fotelu i poczytać to się skuszę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, bardzo mi miło :)

      Może za kilka lat, na szybko faktycznie nie ma sensu. Ona musi mieć swój czas i nastrój.

      Usuń
  3. Jak dla mnie to profesjonalna recenzja.
    Nie każdego stać na taką dociekliwość
    Organek muzycznie nie kręci mnie absolutnie.
    Mam kilka pozycji książkowych i pewnie z ciekawości sięgnę po tą książkę
    Ostatnio moja fascynacja muzyczna zatrzymała się na gościu, który raczej fałszuje ale robi to przeuroczo
    KORTEZ

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, a to nazwisko (pseudonim, nazwę) kojarzę. Chyba nawet słuchałam jednej czy dwóch piosenek, bo mi się wyświetliło w proponowanych na YT.

      U mnie ostatnio jest powrót do korzeni, czyli bollywoody. Brak mi kolorów.

      Usuń
  4. Ooo, Organek! "Trudne" książki to moja specjalność, zobaczymy, czy przebrnę ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kurczę, wychodzi na to, że jestem na razie jedyną osobą, która go nie kojarzyła :)

      Usuń
  5. Organka bardzo lubię, recenzje co prawda książka ma dość średnie, ale może kiedyś z sympatii do niego sięgnę nie tylko po jego muzykę:)
    okularnicawkapciach.wordpress.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Obawiam się, że nie miałabym cierpliwości do tej książki. Nie muszę zawsze mieć pędzącej akcji, ale zbyt duża powolność mnie irytuje. Zresztą teraz wszystko mnie irytuje, bo złamałam rękę i chodzę cały czas wkurzona :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aj waj, to niedobrze :( Prawa czy lewa? Albo inaczej - ta "bardziej przydatna" czy mniej? ;) U mnie byłby prawdziwy dramat, gdybym złamała prawą. Lewa służy mi głównie do drapania się albo trzymania czegoś ;) Trzym się, niech czas szybko leci, a ręka się leczy.

      Usuń
    2. Lewa, czyli w moim przypadku ta bardziej przydatna niestety :( Jako dziecko lat 90. nie znam nożyczek dla leworęcznych czy innych takich bajerów, więc nauczyłam się sporo rzeczy robić prawą, ale jedzenie sprawia mi kłopot, bo nie umiem trzymać dobrze sztućców w tej ręce. Dzięki, oby tak było :)

      Usuń
    3. Pamiętam uczenie na siłę pisania prawą ręką. Osoba wykształcona, nauczycielka, mówiła, że będzie przywiązywać koledze rękę do ławki, żeby nauczył się pisać "normalnie" :/ Też lata 90-te, tyle, że wieś. Pod Krakowem, ale jednak.

      Usuń
    4. O masakra to jakaś nawiedzona kobieta. Ja chodziłam do wiejskiej podstawówki pod Łodzią i nie było takich akcji, a pamiętam, że miałam w klasie kilka leworęcznych osób. Ale ja zaczynałam szkołę w 1997 roku, więc może nauczyciele się już ogarnęli. W każdym razie nie spotkała mnie nigdy żadna przykrość związana z byciem leworęczną, więc miałam sporo szczęścia.

      Usuń
    5. Może. Ja wtedy prawie ją kończyłam, więc może te kilka lat jednak robiło różnicę ;)

      Usuń
    6. Pewnie tak, albo po prostu kolega miał pecha i trafił na nawiedzoną nauczycielkę.

      Usuń
    7. Obie wersje są prawdopodobne :)

      Usuń
  7. Znam twórczość Organka i bardzo ją doceniam - tę twórczość muzyczną. Jeśli chodzi o jego twórczość literacką, to egzemplarz recenzencki powinien się pojawić na mojej poczcie lada chwila. Mam nadzieję, że nie zrazi mnie ta rozwlekłość, o której piszesz, bo mam teraz gorszy okres na czytanie i mierzi mnie paplanie o niczym...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hm, to teraz może być zdecydowanie nie czas dla niej...

      Usuń
  8. Coś czuję że mogłabym się wynudzić przy tej książce.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety jest duże prawdopodobieństwo, że tak właśnie będzie.

      Usuń
  9. Wkrótce wybieram się do biblioteki, zatem parę ciekawych tytułów już, dzięki Tobie mam- dziękuję:)
    Serdeczności przesyłam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To taka nowa nowość, więc w bibliotece może jeszcze nie być. Ale co się odwlecze... :)

      Od-pozdrawiam również :)

      Usuń
  10. Słowotok i brak konkretów mnie zniechęcają, z kolei bohaterowie uciekający od życia kuszą. Lubię czytać o ludziach nieprzystosowanych, więc chyba sięgnę po tę książkę.
    Świetnie opisałaś uczucia pojawiające się podczas rozmowy z jąkającą się osobą. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :) Miałam parę razy kontakt z taką osobą, do tego niezmiernie irytującą się tym, że się jąka, a przez to jąkającą się jeszcze bardziej. Próby podpowiedzi wywoływały w niej... lekką irytację :)

      Usuń
  11. Jakoś nie dla mnie ta pozycja. Nie przepadam za książkami, gdzie akcja tak późno się zaczyna. Odpuszczę tym razem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma co się zmuszać, czytanie ma cieszyć :)

      Usuń
  12. Pierwszy raz widzę tą książkę, w sumie autora też nie znam.
    Szkoda,że akcja dopiero zaczyna się w połowie książki.. Ale z drugiej strony lepiej późno niż wcale.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To bardzo specyficzna książka, dość nierówna i mocno przegadana. Uważam, że dobra, ale nie dla każdego.

      Usuń
  13. Od tej strony Organka kompletnie nie kojarzyłam! Chętnie sięgnę po ten debiut :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Cudowna recenzja. Ostrożnie podchodzę gdy muzycy/sportowcy/aktorzy itp zaczynają pisać książki. Większość z nich jest typowo dla hajsu. Tutaj widzę jednak olbrzymi potencjał. Może i ja się skuszę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uważam, że ta zdecydowanie nie jest dla hajsu ;) Gdyby była, napisałby ją pod gusta masowego czytelnika. Prościej, łatwiej, bardziej dosłownie, łopatologicznie. Ocenę na LC ma niższą niż taki na ten przykład "Prosty układ", co jest przykre (choć ta druga i tak ma niską). Komercyjnie sukces odniósł żaden, więc gdyby patrzeć tylko od tej strony, to się nie powiodło. Ale po co patrzeć od tej strony?

      Usuń
  15. Ja chyba sobie podaruję... Zbyt krytyczna jestem ostatnimi czasy i niecierpliwa by wytrzymać do połowy książki;) Ale jak mi to przejdzie to chętnie sięgnę;D
    P.S. Dawno Cię tu nie było :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ;)

      Praca praca praca... Niektórzy już entą recenzję wstawili, a ja nie mam kiedy sięgnąć po jedną książkę. Ale w końcu się odbiję :)

      Usuń