Coś
mi się wydaje, że ta recenzja będzie równie obfita w słowa, a
uboga w konkret co recenzowana książka... Ale po kolei. W moje ręce
trafił debiut prozatorski Tomasza Organka, muzyka i kompozytora,
piosenkarza oraz autora tekstów. Człowieka, o którym dotąd nie słyszałam. Jak to mam w zwyczaju, przeszukałam sieć, żeby
trochę go poznać. Dowiedziałam się, że już wcześniej parał
się pisaniem, ale krótką formą i dopiero "Teoria
opanowywania trwogi" dała mu możliwość powiedzenia
wszystkiego tak, jak chciał (parafrazując za Newsweekiem). Tak więc
zasiadłam do lektury, mając świadomość, że trzymam w ręku
książkę pisaną przez artystę. Debiut, ale bynajmniej nie twór
niewprawnej ręki, dopiero uczącej się, jak trzymać pióro. Co
kryje się za niepozorną, minimalistyczną okładką? Opowieść o
wspólnej podróży Borysa i Anety (Niety), dwojga ludzi jednocześnie
bliskich sobie i obcych, różnych, a jednak zaskakująco podobnych.
Oboje uciekają przed światem, każde na swój sposób. Żadne nie
pasuje do rzeczywistości, z tym, że jedno z rezygnacją się z tym
godzi, a drugie agresywnie walczy.
Słowa,
słowa, słowa, jakby to rzekł Hamlet. W "Teorii..." słowa
zagarniają przestrzeń. Przykładowo, znajdziemy w niej rozpisywanie
się na parę stron o tym, że w pewnej klubokawiarni pękła rura w
WC. Swoją drogą, jakie tam serwowano genialne jedzenie! Moje
wege-serduszko (a raczej wege-żołądek) radowało się równie
mocno, jak mocno autor kpił z hipsterskości tejże kawiarni.
Wybrałabym się tam bez wahania i nie odstraszyłyby mnie "te
wszystkie grafiki, nie bez pewnej dosłowności wskazujące na
pedofilne tony seksualności en vogue, te plastikowe klasycyzujące
rzeźby, skąpane w kontrolowanym przez neobanalistów kiczu,
wreszcie ta czarno-biała podłoga w toalecie. Ta wydyskutowana w
męczarniach niekończących się debat metafora dosadności
przyziemia, po którym stąpamy. Poza puchem różu, w który
uciekamy w swym pragnieniu piękna i rozkoszy, pod stopami jest
jeszcze czarno-biały konkret".
Zastanawiałam
się, czy, a jeśli - to kiedy zacznie mnie drażnić organkowe
rozwleczenie stylu, brak konkretów w fabule, leniwy słowotok,
samonakręcający się zachwytem nad plastycznością języka. Zdania
przewalające się przez kilka wersów, żeby wreszcie przekazać
treść właściwą. I budzące się gdzieś w głębi trzewi
rozdrażnienie, jak w rozmowie z osobą, która się jąka. Chciałoby
się jej pomóc, podpowiedzieć, jakoś przyspieszyć jej wypowiedź,
ale w obawie przed gafą milczy się i cierpiąc cierpliwie czeka na
kropkę. Zastanawiałam się, czy nie zacznę tęsknić za
lakonicznością Pilipiuka, który bijatykę ze świszczeniem krowich
łańcuchów i fruwaniem wybitych zębów potrafi opisać jednym,
góra dwoma zdaniami.
W
"Teorii..." akcja właściwa rozkręca się (o ile można
tak rzec o tej książce) dopiero od połowy. Mamy do czynienia z
przemocą słowną i fizyczną, "teraźniejszą" oraz tą,
która trwała przed laty, ale bardziej niż strach przed pobiciem
czy śmiercią z rąk bandytów w trakcie czytania czuje się strach
przed życiem, przed jego jałowością. Czuje się tę tytułową
trwogę - świadomość nieuchronności końca, tymczasowości na tym
świecie. Memento mori. Znów przypomniał mi się szatan Staffa,
taki zasmucony życiem, że wszystko wokół niego umierało.
Niewątpliwie
Tomasz Organek pisze niecodziennie, nietypowo, tak bardzo inaczej. W
dobie łatwych, lekkich książek do przeczytania na raz jego debiut
zaskakuje. Wielu pewnie zaskoczy nieprzyjemnie, bo zmusza do
skupienia i analizy czytanych treści ("co poeta miał na
myśli"). Nie da się go przelecieć oczami, jednocześnie
lajkując kolejne fotki na Instagramie. To nie taka książka. Sama
planowałam przeczytać ją w jedno popołudnie i beztrosko skrobnąć
recenzję. Naiwna... W "Teorię..." trzeba się wtopić,
zespolić z nią, a później przespać i przetrawić. Potem dopiero
można myśleć o dzieleniu się wrażeniami.
Chociaż
może tak nie brzmię, debiut Organka mi się podobał. Zadziwił
mnie wnikliwością obserwacji autora, odniesieniami do literatury i
muzyki (no dobrze, to akurat mnie nie zdziwiło), przekonał
poczuciem humoru. Trochę też zasmucił, a trochę wprawił w
dyskomfort, bo przypomniał mi moje rozterki egzystencjalne. Może
wszyscy boimy się tego samego - czy znajdziemy swoje miejsce w
życiu, czy staniemy w punkcie przydzielonym nam przez los? A może
trzeba mieć większą wrażliwość do takich rozmyślań? Nie wiem.
Polecam, ale z rozwagą. Nie każdemu podejdzie, zdecydowanie nie
każdemu.
Za
możliwość przeczytania książki dziękuję Grupie Wydawniczej Foksal.
Akcja dopiero od połowy? Oj nie wiem czy by mi podeszła. Chyba byłabym w tej grupie "którym nie podeszła". Z drugiej strony książki potrafią zaskoczyć xD
OdpowiedzUsuńWcześniej też coś się dzieje, ale dałoby się to streścić na jednej stronie ;) To zdecydowanie przegadana książka. Ale niekoniecznie to źle, wszak Myśliwski też swoje przegaduje (dobra, mądrkuję się, a jednej wciąż nie skończyłam), a zachwyca. Organek też może, tylko musi dotrzeć do odpowiednich czytelników. To nie masówka, wiele osób może zanudzić, bo czytają, czytają, czytają... i nic się nie dzieje ;)
UsuńU Myśliwskiego te przegadanie to właśnie kwintesencja całości - to jest Myśliwski, bo kiedy się przyjrzymy to to ma głęboki sens.... A może to tutaj też się sprawdzi? :)
UsuńMuszę się jeszcze przespać z tą myślą ;)
UsuńCzasem jedna noc nie pomoze ;)
UsuńMasz rację :) Choć po przespaniu się zaczynam myśleć, że tu mamy do czynienia z przegadaniem takim typowo przegadanym. Akcja stoi w miejscu, a autor opisuje na kilka akapitów np. śpiącą kobietę. No śpi, śpi, to niech śpi, po co to tak wałkować ;)
UsuńCzyli pisac "byle co" aby tylko pisać - nie ważne co ;P
UsuńNawet z sensem to pisanie, tylko czasem trzeba się przebić przez kilka dobrych wersów, żeby do niego dotrzeć :)
UsuńKsiązka-wyzwanie :)
UsuńZdecydowanie :) Do tej pory największym wyzwaniem była dla mnie "Mechaniczna pomarańcza", która zmęczyła mnie psychicznie i fizycznie. Oczywiście, nie porównuję jej z książką Organka, to nie ten kaliber, choć zmęczyć to też mnie nieco zmęczyła ;)
UsuńA Myśliwski nie jest wyzwaniem - w jakimś stopniu i sensie? :)
UsuńMechaniczna pomarańcza - tytuł kojarzy mi się z Horrorami typu zabójcze bobry :P
Hm, najpierw napisałam, że jest, potem skasowałam, napisałam, że czemu, potem skreśliłam, a potem siedziałam kilka minut i dumałam nad odpowiedzią :) I dalej nie wiem :)
UsuńNie, nic z tych rzeczy :) To przedziwna książka, wymagająca studiowania słowniczka opracowanego przez tłumacza. Autor praktycznie opracował własny język, choć nie w taki sposób jak np. Tolkien. Przedziwna, przedziwna książka. Już nie chcę do niej nigdy wracać, choć podziwiam. Z daleka :D
No ciekawe... Myśliwski z pewnością nie jest dla każdego - jeśli ktoś nie lubi tego typu książek to będzie dla niego wyzwanie ale podobnie jest z każdym gatunkiem po który sięgamy jeśli nie lezy od w kręgu naszych zainteresowań. Z kolei dla tych którzy lubią dane książki może być wyzwaniem wtedy kiedy zaczyna czytać w niedodpowiednim czasie. Może to działa na tej zasadzie? :)
UsuńDziwna ale nie psychodeliczna? :D
Może tak być. Wszystko jest względne :)
UsuńWydaje mi się, że można ją za taką uznać. Czytałam ją dawno temu i pamiętam tylko zarysy fabuły oraz samo wrażenie, które towarzyszyło mi podczas czytania. Lektura była orką na ugorze, mieszała w głowie tak czytelnikowi, jak i głównemu bohaterowi :)
Zdążyłam zauważyć, że pisałaś o problemach z wchodzeniem na Pazurka. Czasem tak mam, nie wiem czemu tak się dzieje. Link "skacze", a sam blog się nie otwiera. O ile ja sobie poradzę (wchodzę, ucinając link i dostając się do panelu roboczego), to czytelnik obija się od ściany :/ Niefajnie.
Życie również :)
UsuńPotrafisz skutecznie ostrzec przed tym czego unikać :D
Dokładnie - link mi skakał ale potem się załadował to usunęłam komentarz - przepraszam (uznałam, że to już nie ważne). Pierwszy raz miałam taką sytuację z Twoim blogiem - gdyby nie udało się teraz to spróbowałabym za jakiś czas... bo wejść na pewno bym weszła. Może to dlatego ze blog jest prywatny?
Facja :)
UsuńMoże nie tyle ostrzec, co... hm... pozbawić złudzeń ;)
Możliwe. Już nie pierwszy raz mi się to robi z blogiem. Czasem myślę, że przeniosłabym go na Wordpress, bo tam nie odnotowałam żadnych usterek. No ale jednak nie do końca chcę. Nie lubię zmian ;)
Facja czyli racja? :D
UsuńI uprzedzić przed tym czego możemy się spodziewać :)
Czasem zmiany nie są potrzebne - czasem zmiany są dobre a innym razem nie trzeba niczego zmieniać ;)
Nie wiem co to się stanęło ;D F nawet nie jest jakoś specjalnie blisko r ;)
UsuńUprzedzić tak, niekoniecznie może ostrzegać. Ja i tak wzbraniam się w recenzjach przed pisaniem: nie czytajcie, nie warto, beznadziejne. Bo to moje zdanie, ktoś może mieć zupełnie inne. Mogę tylko pisać o swoich własnych odczuciach :)
Jeśli będzie się to chronicznie powtarzało, wezmę pod uwagę przeniesienie bloga. Mam już klona na Wordpressie, ale ostatnio nie udało mi się go zaktualizować. Plik po pobraniu nie chciał się załadować, bo był za duży :/ I to mnie najbardziej blokuje. Czyżby Wordpress miał ograniczenie objętościowe? Wydawał mi się zawsze najlepszą platformą do blogowania...
Klawiatura zrobiła psikusa tylko dzisiaj nie Prima aprilis xD
UsuńNiestety niektórzy mylą pojęcie recenzji z czymś innym i jak ktoś coś skrytykuje to sami się obrażają a przecież to tylko własna opinia - teraz non stop trzeba to podkreślać. A poznawanie zadnia innych - czyjegoś punktu widzenia jest ciekawe :)
Chyba nie będzie innego wyjścia ale bądźmy dobrej myśli :) Ograniczenia? Tego nie wiem - sama jestem na Wordpressie od niedawna ale słyszałam ze te podstawowe wersje na com a nie org czy tam pl mają jakieś ograniczenia
Niech będzie, że to sprawka klawiatury ;)
UsuńTakie udawanie eksperta, czy jak to nazwać, widzę dość często w grupach czytelniczych na FB. Najbardziej rozbraja mnie, kiedy ktoś pyta o jakąś książkę, a ktoś odpowiada, że jak przeczyta, da znać, czy warto po nią sięgnąć. Jakby to był jakiś guru - wyda werdykt i inni będą mogli przeczytać albo nie, wystarczy tylko jedno jego słowo. Ja chcę wiedzieć, co się danej osobie podobało, a co nie przypadło do gustu i sama ocenię, czy warto przeczytać, czy nie.
Spróbuję się dziś pobawić w wolnej chwili. Albo może się zdrzemnę, bo ciągle czuję zmęczenie. Tylko nie będzie to łatwe, bo niedaleko bloku naszego dwóch facetów zrobiło sobie imprezkę na ławce. Piją i puszczają muzykę z telefonu, a jeden już nawet zdążył pozbyć się koszulki. Tak że dobrze się bawią, chłopaki, a reszta ulicy razem z nimi.
I po sprawie. Wszystko jasne :D
UsuńHaha... dobre. Owszem można sugerować się czyjąś opinią ale nie pomaga ocena typu "głupia" "fajna" itp. Dobrze keidy ktoś rozwinie swoją myśl powie co się podobało a co nie, bo to daje wglad na książkę. Tak jak piszesz każdy jest inny i ma inny gust - lubi co innego, co innego mu się podoba. Ludzie nie są wyrocznią... a najlepsze są opinie na LC - te po 200 plusików xD
Ja również ostatnio jakaś zmęczona. Nie wiem co się dzieje. Czyżby przez pogodę? No to faceci się zabawili... impreza na całego?
:D
UsuńNo, fakt, nieraz te opinie są rozbrajające, pisane "zletka" bez ładu i składu, do tego niezbyt po polsku. Ale wystarczy mieć tam mnóstwo znajomych i nabiją odpowiednią ilość plusików.
Może jest coś na rzeczy. Dziś w mieście słyszałam wyjątkowo dużo karetek, może ciśnieniowców dopadają gwałtowne zmiany aury. Chłopaki poimprezowali i poszli spać najwidoczniej, bo od paru godzin jest spokój. Zdążyliśmy zjeść obiad i obejrzeć film :)
Nawet nie chodzi o to a o fakt, że liczą się gwiazdki i punkciki - tyle pochwał i zastanawiam się czy ktoś tę książkę czytal i napisał
UsuńRaz pada a innym razem upały. Zwariowac można ;/
Po alkoholu i krzykach człowiek zmęczony... co fajnego oglądaliście? :)
Im więcej, tym lepiej, nie liczy się jakość kontentu, tylko jego popularność. Co począć :/
UsuńU nas dziś jest prawdziwe szaleństwo z tymi karetkami. Mnie, na szczęście, po prostu przez cały dzień chce się spać, ale ci inni, wrażliwi na skoki ciśnienia etc... Współczuję.
Oglądaliśmy "Mroczne miejsce" z ubiegłego roku. Film zrobił na mnie duże wrażenie, mimo że opinie ma średnie. Miał taki nieprzyjemny klimat, bardzo nieprzyjemny.
I ja na takie nie patrzę...
UsuńU mnie na szczęście cisza ale latem jest strasznie :(
Słyszalam o tym filmie ale nie oglądałam to jest pewne
Problem w tym, że one są na samej górze ;) Trzeba nieraz sporo przewijać, ale zawsze to robię. To samo mam z komentarzami na Allegro - zawsze na nie patrzę i analizuję skrupulatnie.
UsuńA zapowiadają w tym tygodniu konkretne upały :/
Nie wiem jeszcze, czy go polecam, czy nie, ale jedno jest pewne - wciąż o nim myślę.
Ja szukam tych z jak najmniejszą liczbą gwiazdek ale faktycznie czasem trzeba poprzewijać :)
UsuńTeraz u mnie chłodno. Zobaczymy. W smie lato idzie ;)
Jak tak myślisz to coś jest na rzeczy ;)
A wiesz, że ja też? ;D Bo nierzadko to właśnie one zawierają najwięcej argumentów. A że przeciwko książce...
UsuńU nas upały. Doceniam jeden z nielicznych atutów mieszkania na północ - da się spokojnie żyć. Ci naprzeciwko muszą mieć bardzo niefajnie :/
Po namyśle chyba polecam, choć wciąż pamiętam, jakie duże (negatywne) emocje we mnie wywołał.
I najwięcej mówią o książce - są jakby szczersze i prawdziwe
UsuńU nas też gorąco ale gorsze są komary :P
Hehe.. może kiedyś :)
Choć czasem są po prostu złośliwe, albo inaczej - rozzłoszczone. Bo np. autor napisał coś, co czytelnik wziął osobiście do siebie. Chciałabym wywoływać takie reakcje, kiedy wreszcie skończę swoją książkę. Może to dziwnie brzmi, bo średnio jest czytać czy słuchać niemiłych rzeczy o sobie, ale mam zamiar ostro pocisnąć grupom społecznym, których nie szanuję. Głównie myśliwym i osobom, które nie lubią zwierząt, uważają, że można z nimi robić, co się chce, bo to tylko głupie zwierzę. Każda negatywna opinia będzie dowodem, że ukłułam w dupkę jedną taką osobę.
UsuńPewnie mieszkasz gdzieś w okolicach wody? Już oczyma wyobraźni ujrzałam jakieś malownicze jeziorko :)
Może kiedyś :)
U... to zapowiada się ostro... tylko to też trzeba umiejętnie aby do sądu nie podali potem ;/
UsuńHaha.. chcialabym aby to było jezioro - jest śmierdząca rzeka (czasem śmierdzi że hej :P)
;) Nie wydaje mnie się. Zresztą, miałabym dzięki temu większy zasięg, sława i te klimaty. Sprzedaż by z pewnością skoczyła :)
UsuńAj waj :/
Trzeba mieć gadane a Ty masz - tak sądzę :)
UsuńA to w upały najczęściej tak daje... sierpniem i lipcem
W sądzie mam od tego prawnika :) Zdążyłam już przetestować - z powodzeniem ;)
UsuńTen tydzień ma być koszmarny. Aż boję się myśleć, jaką będziemy mieć w mieście patelnię... U Ciebie rzeka pewnie da o sobie znać pełną mocą :/
Prawnika? :)
UsuńDo tej pory jeszcze nie było jej czuć ;)
Tak, testowany, sprawdził się ;)
UsuńJeszcze ;)
Cudowna recenzja ❤️ zakochałam się w twoim tekście.
OdpowiedzUsuńCo do pana Organka. Cenie go jako artystę. Nie wiedziałam,ze wydał książkę. Teraz raczej po nią nie sięgne. Nie mam głowy żeby zagłębić się w skomplikowana literaturę. Książkę sobie jednak zapisuje. Może za kilka lat, jak moje dziecko podrosnie I będę mogła spokojnie usiąść w fotelu i poczytać to się skuszę.
Dziękuję, bardzo mi miło :)
UsuńMoże za kilka lat, na szybko faktycznie nie ma sensu. Ona musi mieć swój czas i nastrój.
Jak dla mnie to profesjonalna recenzja.
OdpowiedzUsuńNie każdego stać na taką dociekliwość
Organek muzycznie nie kręci mnie absolutnie.
Mam kilka pozycji książkowych i pewnie z ciekawości sięgnę po tą książkę
Ostatnio moja fascynacja muzyczna zatrzymała się na gościu, który raczej fałszuje ale robi to przeuroczo
KORTEZ
O, a to nazwisko (pseudonim, nazwę) kojarzę. Chyba nawet słuchałam jednej czy dwóch piosenek, bo mi się wyświetliło w proponowanych na YT.
UsuńU mnie ostatnio jest powrót do korzeni, czyli bollywoody. Brak mi kolorów.
Ooo, Organek! "Trudne" książki to moja specjalność, zobaczymy, czy przebrnę ;)
OdpowiedzUsuńKurczę, wychodzi na to, że jestem na razie jedyną osobą, która go nie kojarzyła :)
UsuńOrganka bardzo lubię, recenzje co prawda książka ma dość średnie, ale może kiedyś z sympatii do niego sięgnę nie tylko po jego muzykę:)
OdpowiedzUsuńokularnicawkapciach.wordpress.com
Z sympatii jak najbardziej można :)
UsuńObawiam się, że nie miałabym cierpliwości do tej książki. Nie muszę zawsze mieć pędzącej akcji, ale zbyt duża powolność mnie irytuje. Zresztą teraz wszystko mnie irytuje, bo złamałam rękę i chodzę cały czas wkurzona :P
OdpowiedzUsuńAj waj, to niedobrze :( Prawa czy lewa? Albo inaczej - ta "bardziej przydatna" czy mniej? ;) U mnie byłby prawdziwy dramat, gdybym złamała prawą. Lewa służy mi głównie do drapania się albo trzymania czegoś ;) Trzym się, niech czas szybko leci, a ręka się leczy.
UsuńLewa, czyli w moim przypadku ta bardziej przydatna niestety :( Jako dziecko lat 90. nie znam nożyczek dla leworęcznych czy innych takich bajerów, więc nauczyłam się sporo rzeczy robić prawą, ale jedzenie sprawia mi kłopot, bo nie umiem trzymać dobrze sztućców w tej ręce. Dzięki, oby tak było :)
UsuńPamiętam uczenie na siłę pisania prawą ręką. Osoba wykształcona, nauczycielka, mówiła, że będzie przywiązywać koledze rękę do ławki, żeby nauczył się pisać "normalnie" :/ Też lata 90-te, tyle, że wieś. Pod Krakowem, ale jednak.
UsuńO masakra to jakaś nawiedzona kobieta. Ja chodziłam do wiejskiej podstawówki pod Łodzią i nie było takich akcji, a pamiętam, że miałam w klasie kilka leworęcznych osób. Ale ja zaczynałam szkołę w 1997 roku, więc może nauczyciele się już ogarnęli. W każdym razie nie spotkała mnie nigdy żadna przykrość związana z byciem leworęczną, więc miałam sporo szczęścia.
UsuńMoże. Ja wtedy prawie ją kończyłam, więc może te kilka lat jednak robiło różnicę ;)
UsuńPewnie tak, albo po prostu kolega miał pecha i trafił na nawiedzoną nauczycielkę.
UsuńObie wersje są prawdopodobne :)
UsuńZnam twórczość Organka i bardzo ją doceniam - tę twórczość muzyczną. Jeśli chodzi o jego twórczość literacką, to egzemplarz recenzencki powinien się pojawić na mojej poczcie lada chwila. Mam nadzieję, że nie zrazi mnie ta rozwlekłość, o której piszesz, bo mam teraz gorszy okres na czytanie i mierzi mnie paplanie o niczym...
OdpowiedzUsuńHm, to teraz może być zdecydowanie nie czas dla niej...
UsuńCoś czuję że mogłabym się wynudzić przy tej książce.
OdpowiedzUsuńNiestety jest duże prawdopodobieństwo, że tak właśnie będzie.
UsuńWkrótce wybieram się do biblioteki, zatem parę ciekawych tytułów już, dzięki Tobie mam- dziękuję:)
OdpowiedzUsuńSerdeczności przesyłam:)
To taka nowa nowość, więc w bibliotece może jeszcze nie być. Ale co się odwlecze... :)
UsuńOd-pozdrawiam również :)
Słowotok i brak konkretów mnie zniechęcają, z kolei bohaterowie uciekający od życia kuszą. Lubię czytać o ludziach nieprzystosowanych, więc chyba sięgnę po tę książkę.
OdpowiedzUsuńŚwietnie opisałaś uczucia pojawiające się podczas rozmowy z jąkającą się osobą. :)
:) Miałam parę razy kontakt z taką osobą, do tego niezmiernie irytującą się tym, że się jąka, a przez to jąkającą się jeszcze bardziej. Próby podpowiedzi wywoływały w niej... lekką irytację :)
UsuńJakoś nie dla mnie ta pozycja. Nie przepadam za książkami, gdzie akcja tak późno się zaczyna. Odpuszczę tym razem.
OdpowiedzUsuńNie ma co się zmuszać, czytanie ma cieszyć :)
UsuńPierwszy raz widzę tą książkę, w sumie autora też nie znam.
OdpowiedzUsuńSzkoda,że akcja dopiero zaczyna się w połowie książki.. Ale z drugiej strony lepiej późno niż wcale.
To bardzo specyficzna książka, dość nierówna i mocno przegadana. Uważam, że dobra, ale nie dla każdego.
UsuńOd tej strony Organka kompletnie nie kojarzyłam! Chętnie sięgnę po ten debiut :)
OdpowiedzUsuńTo będę w takim razie czekać na opinię :)
UsuńCudowna recenzja. Ostrożnie podchodzę gdy muzycy/sportowcy/aktorzy itp zaczynają pisać książki. Większość z nich jest typowo dla hajsu. Tutaj widzę jednak olbrzymi potencjał. Może i ja się skuszę.
OdpowiedzUsuńUważam, że ta zdecydowanie nie jest dla hajsu ;) Gdyby była, napisałby ją pod gusta masowego czytelnika. Prościej, łatwiej, bardziej dosłownie, łopatologicznie. Ocenę na LC ma niższą niż taki na ten przykład "Prosty układ", co jest przykre (choć ta druga i tak ma niską). Komercyjnie sukces odniósł żaden, więc gdyby patrzeć tylko od tej strony, to się nie powiodło. Ale po co patrzeć od tej strony?
UsuńJa chyba sobie podaruję... Zbyt krytyczna jestem ostatnimi czasy i niecierpliwa by wytrzymać do połowy książki;) Ale jak mi to przejdzie to chętnie sięgnę;D
OdpowiedzUsuńP.S. Dawno Cię tu nie było :)
;)
UsuńPraca praca praca... Niektórzy już entą recenzję wstawili, a ja nie mam kiedy sięgnąć po jedną książkę. Ale w końcu się odbiję :)