Ja nic nie muszę ;)

 Zawodowe blogerstwo (gdzie liczy się nie pióro, lecz statystyki wyświetleń plus jak pisać, by przyciągać milijony i zarabiać milijony) w połączeniu z patrzeniem na czytelników jak na fanów, a nie znajomych zwyczajnie mnie nudzi. Bloguję, bo lubię. Oczywiście, gdyby zdarzyła mi się propozycja od jakiegoś wydawnictwa, nie wzbraniałabym się rękami i nogami. Z tym, że bloguję od 2006 roku i bardzo cenię sobie swój nick. Co za tym idzie, nie puszczę w sieć laurki czegoś kiepskiego tylko dlatego, że ktoś mi to przyśle za darmo. Byłoby mi zwyczajnie wstyd się pod czymś takim podpisać i zachęcać ludzi np. do kupna książki, której nie uważam za wartą zakupu.

Moje opinie są szczere. Jednocześnie to wyłącznie subiektywne oceny danego produktu, książki, miejsca czy czegokolwiek innego, zamieszczone tutaj, by nie nudzić znajomych czytających mój blog prywatny. Nie roszczę sobie praw do nazywania ich profesjonalnymi recenzjami, bo czemu i po co. Nie piszę notek na super hiper merytorycznym poziomie, w pełni wyczerpujących temat. To działka pasjonatek, które mają na to czas, wiedzę i chęci. Na daną chwilę zarabiam inaczej, więc tu zaglądam tylko dla przyjemności. Może kiedyś.

I ostatnie: Kot(ek) Książkowy nie jest farmą obserwatorów. Tworzy go żywa osoba, której nie interesuje windowanie wyświetleń ani bycie czyimś wyświetleniem. Blogerze/Blogerko, jeśli zaglądasz do mnie tylko po to, żeby ściągnąć mnie na swój blog, tak naprawdę nie obchodzi Cię ani moja osoba ani to, co piszę, chcesz jedynie, żebym zostawił/a u Ciebie komentarz, na który nawet nie odpowiesz - daruj sobie. Naprawdę.

Zajrzyj do mnie i zostaw komcia, follow for follow, super blog, zapraszam do siebie, dodaję do obserwowanych i liczę na rewanż...

Daruj sobie. Naprawdę.

2 komentarze:

  1. Dodaję do obserwowanych i... żartuje, oczywiście ;)
    Spodobało mi się u Ciebie, zwłaszcza szczerość i pasja. Poza tym czytamy podobne książki, więc z chęcią będę zaglądać :)

    OdpowiedzUsuń