czwartek, 9 lutego 2023

" To mnie zabije" Maciej Kaźmierczak

 

Nie sądziła, że ktoś aż tak dokładnie może analizować jej pracę, szczególnie osoba, która wyłącznie ją krytykuje. Choć zdawała sobie sprawę z tego, że tak najczęściej bywa – ci, którzy mieszają z błotem, są najwierniejszymi fanami, choć nie potrafią się do tego przyznać nawet przed sobą”.

A ja bym dodała, że zwłaszcza przed sobą. Nikt tak namiętnie nie śledzi wpisów znanych osób, nikt nie pisze entego komentarza pod dosłownie każdym zdjęciem czy postem jak hejter. Powiedziałabym więcej, miarą popularności jest liczba hejterów. Pozytywne wpisy można mieć od (miłych) znajomych, tak samo jak lajki, serduszka czy co tam się jeszcze klika. Jeśli jednak robisz coś naprawdę ważnego, ukłujesz niejedną dupkę. Jej pisk potwierdzi, że twoje działanie ma znaczenie – a im głośniej zapiszczy, tym większe.

Tym pozytywnym akcentem rozpoczynam opis wrażeń z lektury najnowszej książki Macieja Kaźmierczaka. To było drugie podejście, które miało za zadanie ocenić, czy nam z tym panem po drodze, czy nie bardzo. Poprzedni tytuł, „Porzuceni”, do dziś budzi we mnie dysonans. Niby ciekawe, ale coś nie pykło i sama nie wiem czemu. Tutaj jest trochę podobnie. Przede wszystkim cały czas miałam wrażenie, że czytam o kimś w rodzaju Queen of the Black, czyli dziewczynie, która wpadła w internet jak w grząskie bagno, gdy była jeszcze niedojrzała. Nie mając oparcia w rodzinie, wychowywała się w sieci i nic dobrego z tego nie wyszło.

Żeby nie było, nie uważam, że seksworking to praca hańbiąca, aczkolwiek nie dla każdego. Jest popyt, jest podaż, a jeśli ktoś chciałby mieszać w to moralność, to moim skromnym zdaniem brakuje jej usługobiorcom, a nie świadczącym te usługi. A ci, którzy obruszają się najgłośniej, zwykle mają najwięcej za uszami. Nie trzeba wcale sięgać po słynne przykłady typu konserwatywny polityk spieprzający po rynnie z gejowskiej orgii czy zdradzające swoich małżonków indywidua z Ordo Iuris, uczące o wierności. Ot, tyle ode mnie.

Akcja „To mnie zabije” orbituje wokół seksworkingu. Nasza Queen of the Black, czyli Matylda (a raczej „Matylda”) żyje wyłącznie rankingiem. Nie ma dla niej nic gorszego niż spadek z najwyższych miejsc. Robi, co może, przekracza kolejne granice, stara się szokować widzów, ale to wciąż za mało. Nie rozumie, czemu inne (zwłaszcza jej największa rywalka, a jednocześnie osoba, którą zupełnie bez sensu nazywa przyjaciółką) cieszą się popularnością, choć specjalnie się nie wysilają, podczas gdy ona dosłownie wychodzi ze skóry. Już niedługo weźmie udział w pewnej grze. I będzie to gra o wszystko.

Strasznie dużo się w tej książce dzieje, choć nie jest specjalnie gruba. Poza gadżetami erotycznymi i narkotykami zapijanymi alkoholem mamy tu sporo rodzinnej patologii oraz brudne interesy. Jest prosty, wulgarny język, są bohaterowie, których nie sposób polubić. Jest zakończenie, które wywołało we mnie długotrwałe zmarszczenie czoła. Ogółem dzieje się, oj dzieje. Być może granice szeroko rozumianej moralności mam przesunięte bardziej niż inni, ale opisany przez autora influencerski świat mnie nie zgorszył. To, że idzie się tam praktycznie na gołe pięści, to nic odkrywczego. To, co mnie przygnębiło, to żerowanie na naiwności nieletnich. Wykorzystywanie ich, kiedy są najbardziej bezbronni, szukający wsparcia, zainteresowania. Miłości. Pogubieni. Chociaż zdaję sobie sprawę, że to też nic nowego ani odkrywczego. Seksualni predatorzy żerują chyba od zawsze.

Podsumowując, to mocna pozycja, zdecydowanie nie każdemu podejdzie. Jest brutalna, dołująca, a dla niektórych obrzydliwa. Jeśli oglądaliście „Nieodwracalne”, zapewne znacie tę niepokojącą, jeżącą włos na karku muzykę z klubu, w którym bohaterowie szukają winowajcy. Przypomnijcie ją sobie. I ten klub. Taki właśnie jest klimat „To mnie zabije”.

Za egzemplarz do recenzji bardzo dziękuję Wydawnictwu Muza.

* zdjęcie od wydawnictwa

28 komentarzy:

  1. Chwilowo sobie odpuszczę, zafascynowały mnie kryminały ze sztuką w tle. Czytam właśnie "Fałszerkę obrazów", duża kasa, dużo do zyskania i stracenia i dzieła Degasa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, brzmi ciekawie, a w ogóle nie słyszałam o tej książce! :)

      Usuń
  2. Po twojej opinii mam trochę mieszane nastawienie. Są elementy, które wzbudzają moją ciekawość. Pytanie, czy na tyle, bym po nią sięgnęła.

    Książki jak narkotyk

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może ciekawić, naprawdę. Ale nie jestem w stanie odpowiedzieć na pytanie, czy forma okaże się odpowiednia, czy jednak zrazi. W przypadku tej książki na dwoje babka wróżyła :/

      Usuń
  3. Pani kochana, "Nieodwracalne" to mi się śni po nocach jak największy koszmar. Mieliśmy na zajęcia napisać analizę tego filmu. Do dzisiaj się zastanawiam co profesor miał w głowie, że akurat taki film musieliśmy analizować. Znalazłabym z tysiąc ciekawszych formalnie i takich, w których nie muszę oglądać analnych gwałtów. Bardzo niesmaczne, żeby przymuszać studentów do oglądania tego. Minęło już z 10 lat, a jestem przekonana, że nie chce nic podobnego widzieć.
    Jestem więc pewna, że książkę też sobie odpuszczę jeśli chociaż w niewielkim procencie przywołuje taką atmosferę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Łotdefaka po przeczytaniu Twojego komentarza miałam chyba pół dnia. Chętnie bym się dowiedziała, co ten prof. miał w głowie, naprawdę. Przecież ten film robi taką masakrę w psychice, a tu jeszcze kazać komuś go oglądać...

      Czułam ten przedziwny, wpędzający w dyskomfort klimat, więc jeśli masz takie wspomnienia po filmie, to Tobie nie polecam lektury zdecydowanie. Dam sobie rękę uciąć, że by Ci nie podeszło.

      Usuń
    2. Nie dziwię się, też nie kumam, co to zadanie miało na celu. Zajęcia z analizy filmu mogły zakończyć się czymkolwiek innym, nie analizą takiego czegoś. A odkąd pracuję na uczelni tym bardziej nie rozumiem, co facetem kierowało. Nigdy nie zmuszałabym studentów do oglądania czegoś takiego. W ogóle jedno wielkie WTF.

      Usuń
    3. Ale ciekawi mnie, co to miała być za analiza. Do jakich wniosków mieliście dojść, co ustalić? Chodziło bardziej o aspekty merytoryczne, czy techniczne (typu sposób prowadzenia fabuły - od końca)? Kłębi mi się w głowie mnóstwo pytań...

      Usuń
    4. Teraz już dokładnie nie pamiętam, ale na pewno sposób prowadzenia fabuły, montaż, jakieś inne chwyty filmowe. Nie byłam fanką tych zajęć, więc niewiele już pamiętam :)

      Usuń
    5. Ale samego zadania nie dało się zapomnieć. Przedziwny pomysł, nie mam słów :/

      Usuń
    6. Niestety muszę się zgodzić. Też uważam, że to było niestosowane i obleśne wręcz.

      Usuń
    7. Jedyne, co mi przyszło do głowy, to żeby studenci wyłapali, jak to jest prowadzone. Pamiętam, jak zwątpiłam w ludzkość, kiedy czytałam kłótnię (być może na Filmwebie), że przecież wszystko super się skończyło, bo w ostatniej scenie bohaterka leży w piękny słoneczny dzień w parku na jakimś kocyku :/

      Z drugiej strony nie ma już innych filmów tak przedstawiających historię, żeby sięgać aż po to?

      Usuń
    8. O nie, nie, nie :( Jak ktoś mógł pomyśleć, że to jest dobre zakończenie? Straszne :( Są, oczywiście, że są. Dla mnie dużo ciekawszym filmem, w którym ciekawie prowadzona jest narracja, jest chociażby "Memento". Na pewno lepszy wybór niż "Nieodwracalne".

      Usuń
    9. O tak, "Memento" jest świetne! Pamiętam, z jakim szokiem oglądałam ten film!

      Usuń
    10. "Memento" też oglądałam na studiach i tutaj pochwalam wybór prowadzącej :) Aż bym sobie odświeżyła ten film.

      Usuń
    11. To jest bardzo dobry pomysł, to odświeżenie :)

      Usuń
  4. Fajnie, że ukazuje tak influencerski świat

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No nie wiem, czy tak fajnie, skoro ten świat taki podły. Chyba że chodzi o brak lukru ;)

      Usuń
  5. Wszystko jest dla ludzi, nie wszystko dla każdego. We wszystkim też można się zatracić. Myślę, że mogłabym dać szansę książce przy jakiejś okazji.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dość enigmatyczne, ale właściwie nie mam z czym tu się nie zgodzić ;)

      Usuń
  6. To dziwne, ale mam wrażenie, że ta książka nie jest poważa... choć w pewnym sensie być powinna. Nie mam na myśli, że powinna być reportażem, ale mam dziwne wrażenie, że w sumie jest dość płytka, a temat, jaki sobie autor wybrał, ma być tylko szokiem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może być coś na rzeczy. Szokuje, bulwersuje i zniesmacza. Nie każdego, wiadomo, ale jednak ma być chyba (według mnie) jedynie rozrywką, nic więcej ze sobą nie niesie. Żadnych głębszych treści.

      Usuń
  7. Witam serdecznie ♡
    Świetna recenzja. Interesujący tytuł, z jednej strony czuję, że może być słabo w moim odczuciu a z drugiej, że historia może mnie wciągnąć. Nie każdemu podejdzie, zazwyczaj po tych słowach wiem, że mi podejdzie. No mam ten gust taki a nie inny :D Spojrzenie na influencerski świat może być zaskakujący, z drugiej zaś strony, tam wyżej na tych wszystkich fame mma i tym podobnych galach dzieje się wiele, jest dużo influencerów, którzy zdecydowanie nie powinni nimi być bo wybijają się na własnej głupocie, patologii, zgorszeniach. Nie wiedzieć czemu, to w internecie jest oglądane. Dużo kiepskiej jakości materiałów oglądają dzieci a później... no tak, przykład Queen of the Black. Nie roztrząsając, tytuł na pewno zostanie w mojej pamięci i prędzej czy później go przeczytam.
    Pozdrawiam cieplutko ♡

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czasami zaglądam w te rejony internetu (MMA), ale bardzo szybko tego żałuję. Można się nieźle pobrudzić i załamać ludzką głupotą, więc lepiej sobie tego nie robić.

      Pozdrawiam serdecznie! :)

      Usuń
    2. Dokładnie, dlatego dla mnie jest ogromną zagadką dlaczego ludzie chcą to oglądać i co gorsza, brać w tym udział! Nie rozumiem... to zdecydowanie nie jest dobra droga.

      Usuń
    3. Za niektórymi po prostu nie trafisz :/

      Usuń
  8. Trochę już w social mediach siedzę i - odpukać - na razie nie przyczepił się do mnie żaden hejter

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oby tak dalej. Pełno ich się plącze po sieci i tylko szukają, kogo zarazić swoim podłym nastrojem.

      Usuń