Namnożyło
się ostatnimi czasy książek z potężną promocją. Erotyków
przyspieszających czytelnikom oddech, komedii, które bezpiecznie
czytać po założeniu pampersa oraz kryminałów, od których nie
idzie się oderwać do ostatniej kropki. Reklama reklamą, a życie
życiem. Nierzadko im bardziej rozbuchany marketing, tym większy
żal, że się na niego nabrało. Jaka okazała się "Czerwień"?
Do
kryminalnego debiutu pani Sobczak podeszłam z lekką nutką
sceptycyzmu. Rósł, gdy przybywało zachwyconych recenzji. Bałam
się rozczarowania, a zasiadłam do lektury i... nawet nie wiem,
kiedy mnie wciągnęła. Nie powiem, że zdetronizowała moich
ulubieńców, ale cieszę się, że pierwsza część „Kolorów
zła” wyszła spod pióra polskiej pisarki. Według mnie to kawał
porządnie napisanej książki. A co w niej znajdziemy? Dwutorową
opowieść, dwie ofiary zamordowane w podobny sposób, mafijny
światek i prawnicze środowisko – dwie rzeczywistości rzutujące
na siebie nawzajem, niczym kolorowe plansze, które nałożone jedna
na drugą dają zupełnie nową barwę. Czerwień. Czerwień krwi.
Czerwień ust.
Pierwsza
zbrodnia miała miejsce w latach 90-tych, druga – w 2013 roku. Oba
ciała znaleziono na sopockiej plaży. Prokurator Leopold Bilski ma
przeczucie, że zabójstwa są powiązane. Mimo stanowczego zakazu
przełożonego kontynuuje śledztwo, stopniowo poznając kolejne
fakty. Kolejne zaniedbania służb, kolejne przegapione dane,
kolejnych spławionych świadków. Dlaczego pierwsza sprawa została
umorzona tak szybko? Komu na tym zależało? I najważniejsze – czy
to ten sam zabójca,
czy może naśladowca?
Autorka
co rusz podsuwa czytelnikom nowe tropy i rzuca oskarżenia na
kolejnych bohaterów. Kilkakrotnie miałam myśli: „Niee, to nie
może być ta osoba! To za oczywiste!” A chwilę później: „A
może jednak?” Przy czytaniu przez moją głowę przewijało się
sporo skojarzeń i wspomnień. Pomyślałam o serialu "The
Killing"
(„Dochodzenie”), gdzie
co odcinek podejrzanym stawał się ktoś inny. Przy oglądaniu
zaczęło mnie to irytować, aż straciłam cierpliwość i
przeczytałam na Filmwebie, kto zabił i dlaczego. W książce nie
było to denerwujące, w każdym razie nie kartkowałam stron, żeby
szybciej poznać odpowiedzi.
Przypomniały
mi się także okolice lat 2007-2009, gdy blogosfera Onetu święciła
triumfy. Kiedyś trafiłam na blog dziewczyny o jakimś kocim nicku.
Nie wiem, na ile prawdziwe były jej posty, ale opisywała liczne
przygody miłosne w klubach, przeplatając je rozpaczą, że jest
traktowana przez mężczyzn jak przedmiot. Dumna i upokorzona, pewna
siebie i zwinięta w kulkę. Od razu skojarzyła mi się z pierwszą
ofiarą. Monika tak bardzo chciała być Pumą... Mimo przemiany z
chudej chłopczycy z krzywymi zębami w zgrabną ślicznotkę, w
głębi serca ciągle była kruchą, zakompleksioną Małpką.
Małgorzata
Oliwia Sobczak przyłożyła się do pracy nad „Czerwienią”,
co zresztą potwierdza w podziękowaniach. Wyraża w nich wdzięczność
za rady i wskazówki, a przede wszystkim za informacje, jakie
otrzymała od różnej maści ekspertów. Zdobyła rzetelną wiedzę,
którą zamieściła w swoim debiucie. Parę razy odniosłam
wrażenie, że skupiła się na tym aż za bardzo, zmuszając
bohaterów do robienia innym wykładów. Ale to jedyny minus, jaki
widziałabym w treści, gdybym miała jakiś zobaczyć.
Osoby
fascynujące się szybką akcją i brutalnością opisów rodem z
dzieł Cartera, Chattama czy Ketchuma przy „Czerwieni” mogą
zasnąć z nudów. Za to ci, którzy lubią zagłębić się w
psychikę poszczególnych osób, poznać tło obyczajowe, spróbować
zrozumieć, czemu coś się stało, będą co najmniej
usatysfakcjonowani. Ze swojej strony mogę napisać, że cieszę
się, że mogłam przeczytać ten debiut. Gdyby nie zrobił na
mnie wrażenia, znalazłabym odpowiednie słowa, żeby ułożyć je w
szczerą, acz zachowawczą recenzję. Nie pochwalę książki tylko
dlatego, że otrzymałam ją od wydawnictwa. Tym bardziej cieszę
się, że tę mogę z czystym sumieniem polecić. Nie widzę w niej
niczego, co byłoby potraktowane po łebkach albo miałkie. Porządny
research, płynny język, wciągająca historia i żywe postaci –
czego chcieć więcej od dobrego kryminału?
Za możliwość przeczytania książki bardzo dziękuję Wydawnictwu W.A.B.
Po przeczytaniu pierwszego akapitu Twojej recenzji myślałam, że będzie ona negatywna. :) Ja akurat nie lubię szybkiej akcji i brutalności, cenię za to tło obyczajowe i portrety psychologiczne, więc książka może by mi się spodobała. Zapamiętam tytuł i nazwisko autorki.
OdpowiedzUsuńWydaje mi się, że jesteśmy w mniejszości, bo widzę w sieci bardzo wiele zachwytów nad krwawymi opisami. Im bardziej brutalnie, im więcej flaków i przemocy, tym lepsza książka. Dla mnie takie "dzieła" nie różnią się niczym od slasherów, w których akcja polega wyłącznie na ściganiu bohaterów przez zabójcę i eliminowaniu ich po kolei. I tak wiadomo, że wszyscy zginą.
UsuńTeż myślę, że by Ci się spodobała :)
Nie znam dzieł Cartera ale brutalność mnie nie zachęca...
OdpowiedzUsuńMnie też nie. Musi mieć powód, ale sama z siebie jest jałowa. Szkoda, że sporo współczesnych książek opiera się głównie na niej, ale skoro jest popyt... Biznes to biznes.
UsuńPopyt... ja tego popytu nie "wzbogacam" xD
UsuńJa też :) Nie czytałam niczego i to żadnego z tych autorów, ale jestem w grupie fanów kryminałów na FB i tam co chwilę ich przytaczają. Przeczytałam tylko darmowy fragment "Krucyfiksa" Cartera i szału nie było.
UsuńChyba dołączę do tej grupy xD
UsuńA jakie opinie na LC ma ta książka? :)
Dobre. Ale to trzeba lubić, mnie nic nie zachwyciło. Ot poprawnie.
UsuńPewnie również by mnie nie zachwyciło;)
UsuńTo nie ma co sięgać, jest tyle innych, dużo fajniejszych :)
UsuńTa książka "obiła mi się o oczy"... no zobaczymy, czasem lubię takie klimaty.
OdpowiedzUsuńMoże przypadnie Ci do gustu :)
UsuńO, brzmi ciekawie, może skuszę się na nią w dalszej przyszłości.
OdpowiedzUsuńW każdym razie polecam, jak coś :)
UsuńBędę miała ją na uwadze :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! wy-stardoll.blogspot.com
Miej miej, bo warto :)
UsuńPiąteczka, też byłam pod wielkim wrażeniem tej książki :)
OdpowiedzUsuńA ja z powodu Twojej recenzji przebierałam nogami, żeby jak najszybciej dorwać się do książki :) A i tak nie zdążyłam przed premierą. Ech...
UsuńZostałam namowiona ;)
OdpowiedzUsuńBędziesz zadowolona, jestem pewna :)
UsuńIdę do biblioteki i otwieram Twojego bloga
OdpowiedzUsuńNie ma, nie ma...
Liczę na " Czerwień"
Zainspirowałaś mnie do przeczytania intrygującej lektury
Aj waj, mogłam dopisać, że ona jest nowiutka - ledwo 4.09 miała premierę.
UsuńTo powinnam ją zamówić
OdpowiedzUsuńMyślę, że będziesz zadowolona, jeśli lubisz takie książki "do myślenia", wymagające skupienia, a nie wyłącznie z czystą akcją, bez wnikania w psychikę bohaterów.
UsuńFakt w reklamach wszytko wychwalają nie wiadomo jak a później wychodzi co wychodzi. Dobrze, że tym razem się nie zawiodłaś :) mimo to nie wiem czy książka dla mnie. Jakoś tak specjalnie mnie nie przyciąga.
OdpowiedzUsuńNic na siłę. Jeśli zmienisz zdanie, zawsze możesz sięgnąć i przekonać się, czy Ci podejdzie :)
UsuńKolejna świetna recenzja zachęcająca do przeczytania. Coś w tej książce musi być :)
OdpowiedzUsuńWarto dać jej szansę :)
UsuńJa ostatnio słucham, a nie czytam. Tak mi łatwiej.
OdpowiedzUsuńKsiążkę będę miała na uwadze.
Pozdrawiam na miły nowy tydzień:)
To ja nie umiem słuchać. Tzn. słucham nieuważnie, próbowałam, ale nie skupię się na słuchaniu, robiąc w międzyczasie coś innego. A tak słuchać, siedząc... Nie umiem. Kompletnie nie mam podzielnej uwagi :)
UsuńPozdrawiam również w deszczowy poniedziałek :)
recenzja mnie zachęca by poznać całość historii :)
OdpowiedzUsuńokularnicawkapciach.wordpress.com
To zachęcę raz jeszcze - komentarzem :)
UsuńRecenzja świetna, bardzo zachęcająca. Też bywam sceptycznie nastawiona do zbytnio promowanych książek, których na instagramie nie brakuje. Niejednokrotnie okazuje się, że poza promocją, to książka nie oferuje za dużo. Jednak Twoja recenzja pokazuje, że warto przeczytać "Czerwień", dlatego dopiszę ją sobie do listy, choć polskich autorów zbyt często nie czytuję :)
OdpowiedzUsuńJa trochę też mam obiekcje, a nawet nie umiem powiedzieć czemu i skąd mi się wzięły. Co jakiś czas się przełamuję i, jak widać, warto :)
UsuńNo właśnie ja z tych co lubią szybką akcję, flaki może nie koniecznie ale wstrząsnąć w jakiś sposób musi. Po Twojej recenzji zastanawiam się czy zasnęłabym z nudów czy jednak coś w tej książce przykułoby moją uwagę na dłużej.
OdpowiedzUsuńHm... w sumie nie wiem. Na dwoje babka wróżyła. Wydaje mi się, że mogłaby Ci podejść, ale nie dam sobie nic uciąć ;)
UsuńCzytałam różne opinie na jej temat. I szczerze to sama nie wiem już czy chcę przeczytać tę książkę Jeszcze się zastanowię. ;)
OdpowiedzUsuńMasz wiele czasu do namysłu ;)
UsuńLubię sięgać po ciekawe debiuty!
OdpowiedzUsuńUważam, że ten jest ciekawy :)
Usuń