Czytanie Natsuo
Kirino przypomina mi pobyt w ciemnym, zatęchłym miejscu. W
pieczarze o ścianach pokrytych oślizgłą mazią, z grząskim dnem,
w którym można stracić but i sufitem, z którego kapie woda. Kiedy
wychodzisz na zewnątrz, wciąż masz gęsią skórkę na ramionach.
I poczucie, że całe ciało wraz z ubraniem przesiąknęło wilgocią
i fetorem zgnilizny. Trzęsiesz się, mimo że świeci słońce,
niebo jest czyste i słychać śpiew ptaków.
Przyznam,
że trochę się bałam sięgnąć po „Groteskę”. Pomna tego,
jak sponiewierało mnie „Ostateczne wyjście” i
jak nieprzyjemne emocje wywołał we mnie „Prawdziwy świat”, nie spieszyłam się do powtórki. Z drugiej strony,
kiedy już zaczęłam, bardzo chciałam skończyć czytać i poznać
wszystkie odpowiedzi. I nieco żałuję, że dopięłam swego. Mam
dziś dużo pracy, a zamiast się za nią zabrać, wciąż myślę o
tej książce. Nie może mi wyjść z głowy. To niesamowite, na ile
sposobów można powiedzieć nieprawdę.
O
czym jest „Groteska”? Nie bardzo wiem. To historia
opowiedziana przez kobietę, której tak naprawdę nie poznajemy.
Przez ponad sześćset stron ani razu nie pada jej imię, przez cały
czas jest tylko „starszą siostrą Yuriko Hiraty”, zamordowanej
prostytutki. Prześlicznej dziewczyny, której uroda była ogromnym
darem – i przekleństwem. Żyła jak Malena, choć nie jestem
pewna, czy z musu, czy z wyboru. Zaś owa starsza siostra
funkcjonowała wiecznie w jej cieniu, opancerzona w nikczemność, za
którą próbowała się chronić przed pogardą świata.
Czemu
piszę, że nie wiem, o czym jest książka, którą właśnie
przeczytałam? Bo tak jest. Wiem tylko tyle, że zamordowano dwie
kobiety. Obie były prostytutkami, ale profesja to jedyne, co je
łączyło. Chociaż nie, znały się ze szkoły średniej. Yuriko i
Kazue, tak różne, a skończyły na tym samym
rogu ulicy. Finalnie zginęły w ten sam sposób, prawdopodobnie z
rąk tego samego sprawcy. W trakcie czytania poznajemy masę
informacji, w tym o ofiarach, ale... Właśnie, tu jest problem.
Zarówno o czasach szkoły, jak i późniejszym okresie dowiadujemy
się od kolejnych osób, z pamiętników i listów. Mamy też dostęp
do spisanych przez oskarżonego zeznań, złożonych pod przysięgą.
Każda z tych perspektyw jest subiektywna, każdy z punktów
widzenia przekłamuje rzeczywistość. Co zrozumiałe, zabójca
próbuje się wybielać, ale to samo robią pozostali. Nikt nie mówi
prawdy. A może w jakimś sensie wszyscy ją mówią? Może nie ma
jednej prawdy?
Uważam,
że wiele osób miałoby trudności z odbiorem tej książki. Chodzi
mi konkretnie o ludzi, którzy nie potrafią samodzielnie wyciągać
wniosków z przeczytanego tekstu. O tych, którym łatwo narzucić
swoje zdanie. Oni byliby skołowani po dotarciu do ostatniej strony,
zdezorientowani kilkoma wersjami tych samych wydarzeń. Bezradni
wobec braku jednoznacznych odpowiedzi. W mojej głowie kłębią się
dziesiątki myśli. Pierwszy raz tak mocno uderzyło mnie to, jak
różnie ludzie odbierają te same rzeczy. Jak każdy z bohaterów
nakłada na rzeczywistość matrycę własnych poglądów, strachów
i uprzedzeń. Jak sam się okłamuje i jak niezdarnie próbuje
okłamywać innych, przedstawić się im w lepszym świetle.
Gdybym
musiała wybrać postać, do której mi najbliżej, byłby to
profesor Kijima, badający ludzi i ich zachowanie pod
biologiczno-socjologicznym kątem. Pozostali są zagubieni i/lub
zakłamani, z zaburzeniami psychicznymi, zżerani kompleksami, podli,
wyrachowani, pozbawieni moralności. W „Grotesce” nie
ma ani jednego pozytywnego bohatera, nikogo, kto choć trochę
wzbudziłby moją sympatię. Nie ma też nikogo szczęśliwego.
Kirino
pokazuje czytelnikom, do czego może doprowadzić rozpaczliwa chęć
akceptacji i poczucie odrzucenia. Jak można radzić sobie ze
świadomością bycia gorszą, biedniejszą, starzejącą się w
świecie, który nie ma litości dla słabych. Uważam, że
„Groteska” to trudna i nieprzyjemna książka. Jest dla
mnie jak filmy Smarzowskiego. Warto obejrzeć, bo to dobre
kino, ale nie chcę wracać do żadnego drugi raz.
Wyciągać wnioski... to wychodzi w szkole.. to czy ktoś potrafi, czy nie.. inna kwestia, ze są osoby, które potrafią ale im się nie chce - po ksiązkach oczekują rozwiazania podanego na tacy. Jestem ciekawa jak odebrąłabym tę powieść ;)
OdpowiedzUsuńSporo robi sama nauka w szkole. Tylko z opowieści wiem, jak wyglądało to w gimnazjum. Nauka i ten cały klucz, w który trzeba było się wbić z odpowiedziami. Może zabrzmię staroświecko, ale wydaje mi się, że wcześniej jakoś lepiej uczono młodzież czytania ze zrozumieniem. Teraz naprawdę wiele osób ma z tym problemy, bo nie byli uczeni takiej analizy.
UsuńCo nie zmienia faktu, że też mnie ciekawi, co byś sądziła o tej książce :)
Moja Mama mówi, że kiedyś np. jak omawiało się lekturę to trzeba było ją przeczytać bo nie zaliczyłbyś tego tematu - nie dąło się ciągnąć na brykach (o ile takie były). Analiza była dogłębna, wnikliwa a i trzeba było ruszyć szare komórki - żaden klucz a analizowanie, czytanie, używanie mózgu - nie to co kiedyś. Teraz uczeń zastanawia się jak trafić w klucz ;/
OdpowiedzUsuńMoże uda mi się zajrzeć do książki i mnie zaciekawi ;)
Kiedyś były czasy, teraz nie ma czasów ;)
UsuńMożesz mieć z tym problemy. Przynajmniej ja kojarzę, że długo polowałam na książki Kirino. Udało mi się złapać dwie w jednej księgarni, ale długo musiałam szukać :) Chyba że uda Ci się w bibliotece.
Kiedyą nauczyciel był nauczycielem i miał wiedzę. Teraz okazuje się, że nauczyciel kupił sobie maturę :P
UsuńTrzeba zajrzeć i zobazyć ;)
Czasem bywa i tak. Jak sobie pomyślę, że mogłam zostać nauczycielem (prawie ukończyłam kurs), to skóra mi cierpnie. W życiu!
UsuńTrzeba, trzeba :)
NIe jest to praca dla Ciebie? :)
UsuńJak znajdę czas to zajdę i zapytam :)
Niewdzięczna robota za kiepskie pieniądze ;)
UsuńTo jak coś, daj znać :)
I trzeba mieć nerwy ze stali :)
UsuńDam, dam :D
Oj tak, zdecydowanie. Ja nie mam, ani trochę :)
Usuń:)
I Cierpliwość ;D
UsuńTego też u mnie deficyt. Chyba nawet bardziej niż stalowych nerwów ;)
UsuńZ natury czy z życia? :)
UsuńTrochę tak, trochę tak ;)
UsuńNo tak.. życie wypala ;/
UsuńŻycie szeroko rozumiane. Na ten przykład aktualnie jest straszny deficyt nauczycieli. Nowy rok szkolny tuż tuż, a ludzie masowo poodchodzili z pracy, nowych nie ma. Są braki kadrowe. Tak że w przypadku tego zawodu w obecnej sytuacji chodzi nie tylko o stalowe nerwy i cierpliwość :/
UsuńSiostra coś mi mówiła... jeszcze nie wiadomo co będzie i co z tym strajkiem
UsuńPonoć strajku nie będzie. Co będzie i jak ma wyglądać - tego nie wiem.
UsuńOkaże się lada dzień
UsuńDokładnie tak.
UsuńA jak ząbki?
UsuńNapiszę dziś notkę na blogu, to przybliżę temat :)
Usuń:D
Usuń:)
UsuńWidziałaś nowe wydanie "boskich zwierząt"? :)
UsuńTylko fotki zrobione przez koleżankę. Jak się z nią spotkam, pożyczę, bo chcę poznać poszerzoną wersję :)
UsuńJestem ciekawa co dodali :)
UsuńJa też :)
UsuńMoże i nie sięgnęłabym po tę książkę, ale kusząca jest ta poprzeczka, którą stawia ona czytelnikowi.
OdpowiedzUsuńTylko trzeba mieć na uwadze, że jest bardzo ponura i przykra. Nie ma w niej żadnego światełka, przyciśnie czytelnika do ziemi.
UsuńPowiedz mi, że książka jest nieprzyjemna i już czuję się przekonana. Czy coś ze mną nie tak? :) Już mi się podoba klimat jestem ciekawa jak ja odbiorę tę książkę.
OdpowiedzUsuńWidać po prostu intrygują Cię i przyciągają mocne, intensywne emocje :)
UsuńKlimat jest... jest dziwny. Całość mocno wchodzi do głowy.
Na razie z pewnością nie mam nastroju na tego typu lekturę, ale jestem tak zaintrygowana Twoją recenzją, że gdy klimat będzie sprzyjać - pewnie jakoś późną jesienią - na pewno będę o tej książce pamiętać :)
OdpowiedzUsuńPrzy odpowiednio ponurej aurze wciągnie Cię, wymemla i wypluje ;)
UsuńCzyli, na obecny mój nie najlepszy stan duszy i serca- książka na nie!
OdpowiedzUsuńSerdecznosci przesyłam za to bardzo szczere:)
Nie ma co sobie dokładać ;)
UsuńDziękuję i od-przesyłam :)
Zdecydowanie sięgnę, zdecydowanie! :)
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa, co będziesz o niej sądzić :)
UsuńBardzo intrygująca lektura. Po przeczytaniu twojej recenzji przypomniała mi się książka (bodajże pt. Bestia), która byla napisana z punktu widzenia pedofila. Z jeden strony okropny temat, aż ciarki przechodziły i robiło się niedobrze od czytania. Z drugiej relacja z osobistych odczuć, spaczonej, ale osoby.
OdpowiedzUsuńNie kojarzę tej książki. I też nie wiem, co myśleć. Chciałabym ją przeczytać, czy raczej nie? Trochę tak, z (niezdrowej) ciekawości, trochę jak badacz... Ale wahanie jest.
UsuńPS. Znalazłam informacje o książce jakiejś szwedzkiej pary autorów. To chyba ta, o którą Ci chodzi. Być może jej poszukam, ale jeszcze nie wiem. Trochę się obawiam.
Tak, to chyba to. Opis wydaje się znajomy.
UsuńNie namawiam. Treść jest okropna. Ja przeczytałam ja trochę niewiadoma tego jak temat zostanie przedstawiony. Nie można jednak odmówić jej tego, że to dobrze napisana książka
Zdecydowanie przesuwam to na dalszą przyszłość.
UsuńJa to lubię do Ciebie zaglądać, bo co jakiś czas zapodasz tytułem zupełnie nieznanym, który jak widac warto przeczytać :)
OdpowiedzUsuń:)
UsuńNowości będę czytać, kiedy się już zestarzeją ;)
hmm, zaintrygowała mnie ta książka!
OdpowiedzUsuńokularnicawkapciach.wordpress.com
Bo jest intrygująca :)
UsuńŚwietne są takie książki, które zmuszają albo bardziej zachęcają nas do myślenia.
OdpowiedzUsuńZgadzam się w stu procentach :)
UsuńNie do końca jestem przekonana. Może kiedyś.
OdpowiedzUsuńMoże kiedyś :)
UsuńJak dla mnie ta książka jest prawdą o zakłamaniu.
OdpowiedzUsuńLudzie tak bardzo się nie lubią, że zmuszeni są zakładać różne maski, żeby nie zobaczyć własnego odbicia w lustrze.
To lęk przed własną osobą każe nam ciągle zapętlać się w kłamstwie...
A wiesz, że to bardzo ciekawa interpretacja? Trochę podobna do mojej, a jednak dała mi wiele do myślenia i nasunęła sporo nowych wniosków.
UsuńZaintrygowałaś mnie... okładka też jest mocna, mroczna i kusi.
OdpowiedzUsuńMroczna okładka z baaardzo mroczną zawartością.
Usuń