piątek, 15 października 2021

"Jeden krok przed śmiercią" Mary Burton (recenzja przedpremierowa)


Co jakiś czas przypominam sobie, że nie tylko ponure skandynawskie kryminały są godne uwagi. Warto sięgać też po amerykańskie – choć z zupełnie innego powodu. W przypadku tych drugich często chodzi o czystą rozrywkę, przystępny styl i wartko płynącą akcję. Właśnie taka jest najnowsza książka pisarki, której nazwisko „regularnie pojawia się w pierwszej dwudziestce rankingu Amazona w kategorii „najlepszy autor thrillerów z gatunku romantic suspense””. Prócz tego Mary Burton ma na swoim koncie ponad trzydzieści tytułów. Jeśli o mnie chodzi, oznacza to tylko (albo aż) tyle, że tworzy w sposób, który odpowiada rzeszom czytelników. Może to być zarówno wadą, jak i zaletą. Sami oceńcie.

Moim zdaniem „Jeden krok przed śmiercią” to książka na wskroś amerykańska. Została specyficznie napisana – na tyle lekko, żeby wciągała i strony same się przewracały, a jednocześnie historia nie zostaje w pamięci. Jest ciekawie w trakcie czytania, ale po zakończeniu fabuła nie zmusza do refleksji. Nie przewracasz się z boku na bok na łóżku, dumając nad poszczególnymi wątkami. Ot, było miło, ale „to już koniec baby, skończyło się love story. Jestem już zmęczony, wracam dziś do żony”. Przy czym nie chciałabym zostać źle odebrana. Szeroko rozumiana amerykańskość tej książki nie sprawia, że mi się nie podobała czy jej nie polecam.

Autorka zaprasza czytelników do Deep Run, miasteczka, w którym wszyscy się znają. Jest tu sielsko, spokojnie i nudno. Małolaty co jakiś czas urządzają imprezy w miejscach, gdzie nie powinny się zapuszczać. Jak to małolaty. Na imprezach nie brakuje muzyki, alkoholu i seksu. O bożyszczach z dream teamu marzą wszystkie dziewczyny, od niegrzecznych po kujonki. A gwiazdy szkolnej drużyny biorą, co chcą. Żadna im nie odmawia. A jeśli odmawia...

Słuchaj, Tobi się spiła, więc niewykluczone, że któryś z chłopaków wykorzystał szansę i ją rozdziewiczył, ale na pewno żaden nie zrobił jej krzywdy”.

W tej zwyczajnej aż do bólu miejscowości stoi stodoła przeznaczona do rozbiórki. Kiedy pracownicy przystępują do demontażu zsypu na siano, ze środka wypada czerwony plecak. Wysypuje się z niego zawartość, która wprawia mężczyzn w przerażenie. Od tego momentu zaczyna się akcja – i śledztwo, stopniowo zataczające coraz szersze kręgi. Do miasteczka przybywa agentka FBI, poturbowana psychicznie oraz fizycznie po wypadku samochodowym. Razem z szeryfem ruszają w pościg za przestępcą, który poluje od lat, wciąż przesuwając swoje granice. Na początku jedynie obserwował, dziś „towarzyszy” ofiarom w ostatnich chwilach. Karmi się ich strachem i błaganiami o litość.

To, co mnie zainteresowało bardziej niż krążenie wokół zabójcy, to niestety często spotykane w życiu podziały na lepszych i gorszych. Gorsi są lekceważeni, spychani na margines, a lepsi uwielbiani i przez to rozpuszczani. Chronieni. Bezkarni. Aż mi się z goryczą przypomniał reportaż „Missoula. Gwałty w amerykańskim miasteczku uniwersyteckim” Jona Krakauera. Przerażająco aktualny temat.

Żeby nie było tak ponuro, przypomnę, że mamy do czynienia z romantic suspense. Poza przemocą i niesprawiedliwością autorka wplotła w całość wątek romantyczny czy wręcz erotyczny. Ale bez obaw, „scenki” są dosłownie dwie, do tego napisane ze smakiem. Nie powinny kłuć w oczy nawet wrażliwców. Uczucie, jakie narasta między dawnymi kochankami, nieco osładza opowieść. Fani mocnych, krwistych kryminałów mogą być znudzeni, ale niech patrzą, co biorą do ręki ;)

Podsumowując, moim zdaniem „Jeden krok przed śmiercią” to całkiem niezła odskocznia od ciężkich, dołujących treści. Książka jest wciągająca, lekka i spokojnie można poświęcić jej jedno czy dwa popołudnia. Istnieje opcja, że niedługo nie będę o niej pamiętać, co nie zmienia faktu, że zapewniła mi świetną rozrywkę.

Premiera: 27 października 2021 roku

Za możliwość przedpremierowego przeczytania książki bardzo dziękuję Wydawnictwu Muza.

26 komentarzy:

  1. Słuchaj Ken napisałaś wyczerpującą recenzje a jednak ja takim książką mówię nie bo nie wierzę że wątki erotyczne są napisane ze smakiem. Nie ma w nich smaku! Jestem tego pewna że zakują mnie w oczy! O takich rzeczach nie powinno się pisać bo to są imtymne sprawy mał żonków, robione dla prokreacji. Wszelka inna erotyka niczemu nie służy bo dziecko się z tego nie urodzi. I łap lekcję Ken. Wiesz dlaczego tęczowi nie powinni się ze sobą współżyć? Bo nie będzie z tego dzieci oj nie będzie. Te sprawy zarezerwowane są w celach prokreacyjn

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciężka ta książka dla mnie, nie przebrnęłam :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, aż tak Ci nie podeszło? Mnie się wydawała taka leciutka... No ale co człowiek, to inna opinia.

      Usuń
  3. Romantic suspens? Kurde, widać, że nie jestem na bieżąco, bo o takim gatunku nie słyszałam. Ale z twojego opisu wnioskuję, że spotkałam się z nim nie raz :) Chyba wiem, co masz na myśli, pisząc o "amerykańskości" i tym, że czyta się szybko i dobrze, a kolejnego dnia fabuła ulatuje z pamięci i to jest okej. Lubię czasami po takie książki sięgać, np. ostatnio czytałam Alex Kavę i ta charakterystyka idealnie pasuje mi do jej twórczości :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czytałam tylko jedną jej książkę... zaraz poszukam tytułu... Mam! "Śmiertelne napięcie" :)

      Wsadziłabym do tej szufladki z amerykańskością również Cobena. Każda książka mi się podobała, ale każdą puściłam w świat zaraz po skończeniu czytania.

      Usuń
    2. A to do "Śmiertelnego napięcia" jeszcze dojdę, bo to 9 tom serii, a ja dopiero przeczytałam 4. Może w ciągu dekady uda mi się ogarnąć całość :P

      O tak, Coben też tu pasuje :) Ja lubię takie książki, wiem czego się spodziewać i jak tylko mam nastrój na taką lekturę to czuję się zadowolona.

      Usuń
    3. Ja w sumie też. Czasem mam po prostu chęć na coś, co fajnie i szybko się czyta, wciąga i sprawia frajdę :)

      Usuń
  4. W sumie nie każda książka ma służyć refleksji. Ja czytam bo lubię i już

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak wspominasz o "Missouli" Krakauera to aż czuję dreszcze... Z jednej strony nie przepadam za takimi typowymi amerykańskimi klimatami, bo myślę, że doskonale wiem co masz na myśli, jest coś takiego w kryminałach, jest w obyczajówkach, a nawet często w fantastyce, ja sama czasami piszę o książce w typowo amerykańskim stylu, ale z drugiej, trzeba przyznać, że czasami warto przeczytać dobrą książkę, nawet jeśli później nie zostanie ona w pamięci. Tak po prostu.
    Za to podobnie jak Dominika pierwszy raz widzę coś takiego jak "romantic suspense"... Chyba wiem co masz na myśli, ale jako żywo, wydawcy wciąż mnie zaskakują. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak pisała wyżej Asia, nie każda książka ma służyć refleksji :) Czasem po prostu sprawia przyjemność i zajmuje miło czas. Nie musi robić niczego więcej :)

      Usuń
  6. To jak opisałaś tę książkę skojarzyło mi się trochę z takim fastfoodem strawy duchowej - chwila przyjemności, mało wartości odżywczych ale od czasu do czasu nie zaszkodzi XD

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie miałam pojęcia, że istnieje coś takiego jak "romantic suspense", ale człowiek uczy się przez całe życie. Niestety jestem ostatnio mocno uprzedzona do książek amerykańskich autorek i autorów i raczej nie sięgnę po ten tytuł.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też dowiedziałam się dopiero teraz, kiedy trafiłam na tę książkę :)

      Rozumiem. Może kiedyś sięgniesz po coś amerykańskiego, co Cię zachwyci, ale nic na siłę. Wybór mamy tak duży, że nie ma sensu zmuszać się do czytania :)

      Usuń
  8. A powiem Ci, że ta książka mnie zaciekawiła! Ale tylko jeśli dorwę ją w bibliotece ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To bardzo dobry pomysł :) Mnie się podobała, ale odczekam tylko do premiery i puszczę ją w świat na Instagramie.

      Usuń
  9. Jeszcze nie słyszałam o twórczości tej autorki, ale jak na razie nie mamw planach spotkań z jej powieściami.

    OdpowiedzUsuń
  10. Grunt, że książka zapewnia rozrywkę! Póki co mam w planach inne tytuły, ale pewnie za jakiś czas po nią sięgnę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie osobiście fajnie się ją czytało i byłam ciekawa zakończenia historii. W głowie nie zostaje, ale czy zawsze musi? ;)

      Usuń
  11. Coś ciekawego, myślę, że zainteresowałyby mnie te klimaty w książce ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Co prawda wolę książki, które coś wnoszą i zostają w pamięci na dłużej ale fakt czasem przydaje się takie odstresowanie i coś lekkiego :). Często wtedy jednak biorę coś losowego z lżejszych gatunków :)

    OdpowiedzUsuń