Jak tam świętowanie? W moim przypadku celebracja zimowego przesilenia oznaczała spanie do południa i oglądanie filmów. Przewinęło się zarówno odświeżanie sagi „Millennium”, jak i głupiutka, ale całkiem sympatyczna komedia romantyczna „Holiday” z 2006 roku (oglądana w pojedynkę, bo wszystko ma swoje granice). Plany czytelnicze nie udały się nawet w 1%. No nic, jutro też jest dzień. Skoro niczego nie przeczytałam, nie ma nowej recenzji. Wrzucam zatem starą, sprzed 4 lat. To jedna z tych książek, które zostaną ze mną na zawsze. Kiedyś przeczytam ją ponownie, bo wspomnienia z lektury mam wyjątkowo miłe.
Jaka miła okładka, prawda? Taka słoneczna i sympatyczna. Przyznaję się bez bicia, że kupiłam „Radość dla początkujących...” głównie przez wzgląd na nią. (No i żeby nie było, że czytam tylko kryminały.) Nie spodziewałam się, że w tej niedużej książeczce, idealnie pasującej do damskiej torebki, znajdę tyle mądrości, tyle pięknych słów, tyle ciepła i dobra. I wspaniałą przyjaźń, dającą nadzieję, że warto ufać ludziom.
Opowieść Eriki Bauermeister to mozaika historii siedmiu kobiet, które spotkały się przy stole, żeby świętować zwycięstwo jednej z nich nad nowotworem. Są w różnym wieku, po różnych przejściach, ale łączy je jedno - przyjaźń z Kate. No, Marion i Daria są też siostrami :) Gospodyni spotkania odzyskała kontrolę nad swoim życiem („profesjonaliści zwrócili je, tak jakby oddawali przetrzymaną, nieco nadwyrężoną książkę do biblioteki”). Z tej okazji córka zaprasza ją na przyszłoroczny spływ kanionem. Kate się boi, ale jednocześnie nie chce sprawiać jej przykrości odmową. Przy wspólnej kolacji siedem przyjaciółek zawiązuje pakt. Każda zobowiązuje się do wypełnienia zadania, jeśli Kate pokona strach i zgodzi się na wyprawę. Warunek jest jeden: to ona wyznacza każdej z nich cel.
O tym właśnie jest ta książka. O wypełnianiu swojego zadania. Każda z kobiet walczy z innymi strachami, każda trzyma w sobie inny ból. Kate, niczym medium, umie dobrać przyjaciółkom takie próby, które pomogą im zostawić za sobą bolesną przeszłość, popchną ich życie do przodu, zmienią na lepsze. Wydawać by się mogło, że wyzwania są „nierówne”, a jednak każde z nich jest bardzo wymagające.
Podczas czytania łapałam się na myśli, że autorka ma naprawdę dużą wiedzę. Zresztą sama pisze na końcu o ludziach, od których mogła się uczyć. A było czego: mamy tu pełen wachlarz dziedzin, od garncarstwa po pielęgnację ogrodów. Moją największą uwagę zwróciła jednak nie wiedza, a język. Bo język „Radości dla początkujących...” jest przepiękny, plastyczny i poetycki, ale nie przesłodzony i bynajmniej nie naiwny. Słowa płyną swobodnie jak woda w korycie rzeki, niosąc ze sobą ogromną mądrość. Przykłady? Może ten, o mężu, który zostawił żonę dla młodszej, bo chciał się zakochać raz jeszcze:
„Szukając pustej przestrzeni, wybrał kobietę, która dopiero zaczynała dorosłe życie i chciała zapełnić jego półki dziećmi, torbami na pieluchy i wózkami – bagażem cięższym od wszystkiego, co można udźwignąć. Postanowił zrezygnować z podróży szlakiem wyznaczonym przez naturalny cykl, tylko po to, żeby zacząć ją od początku z najcięższą walizką”.
Albo ten, będący odpowiedzią na pytanie czemu ludzie się rozstają:
„Miłość jest chyba jak te fale. Nie ma lepszego uczucia od tego, gdy wynoszą cię na piasek. Ale w pewnym momencie woda się cofa; tak już jest. I może jesteście parą szczęściarzy, a może macie zbyt wiele zajęć, żeby podejmować radykalne decyzje. Albo przyjaźń, która was łączy, nie pozwala wam się rozstać. I wtedy przychodzi jakiś moment – może coś tak ważnego jak dziecko, a może to on wyjął naczynia ze zmywarki – i fala powraca. I tak cały czas. Cofa się i znów przychodzi. Wydaje mi się, że ludzie po prostu zapominają, żeby poczekać”.
Albo ten, opisujący kobietę, która zatraciła się w macierzyństwie i „zaczęła się zastanawiać, w którym momencie jej życie przestało przypominać Guliwera i stało się sznurami, jakimi przywiązano go do ziemi”:
„Nie pamiętała już, kiedy po raz ostatni jej wzrok zawędrował ponad czubki dziecięcych główek. Przez ostatnich osiem lat patrzyła głównie na ziemię, wypatrując przeszkód, o które dzieci mogłyby się potknąć, lub za siebie, sprawdzając, czy czegoś nie upuściły. Świat zmalał do wysokości dwóch i pół metra. A jednak było tutaj: niebo pełne ptaków”.
A
może ten, refleksje matki, która dowiaduje się, że jej córka
sama będzie matką:
„Były
w życiu takie momenty, kiedy sięgaliśmy do tyłu, podając
pałeczkę temu, kto biegł za nami. Drewno drgało pod dotykiem jego
palców, a nasza dłoń, wolna i lekka, pokonywała pustą
przestrzeń”.
Nie tylko słowa w tej książce są piękne, ale i czyny. Jak inaczej nazwać decyzję staruszki, która musiała rozciąć obrączkę noszoną od 60 lat? Jak skomentować „tatuaż zwycięzcy” pewnej młodej dziewczyny? Wreszcie jak nazwać tę wspaniałą wieloletnią przyjaźń siedmiu kobiet?
Ta książka jest mądra, piękna i dobra. Pokochałam ją i nie potrafię opisać, jak bardzo się cieszę, że na nią trafiłam. A pomyśleć, że kupiłam ją, żeby nie było, że czytam tylko kryminały...
jak zwykle u mnie pojawiła się To właśnie miłość! Ten film i makowiec w łóżku, najlepszy poranek:) Ale książkowo też słabo...
OdpowiedzUsuńhttps://okularnicawkapciach.wordpress.com/
Wieki całe nie jadłam makowca :) A filmu nie kojarzę. Może kiedyś go obejrzę, ale pewnie najwcześniej za x lat. Głównie siedzę w zupełnie innych klimatach ;)
UsuńBrzmi ciekawie. Chętnie kiedyś sięgnę, a tytuł świetny. :)
OdpowiedzUsuńGorąco polecam :)
UsuńJa spędziłam święta z rodziną swoją, później męża. Na początku było miło i ciepło ale teraz już marzę tylko o spokojnym wieczorze z książką w ręku albo przy dobrej komedii. Dlatego nie dziwię się, że wybrałaś ten sposób świetowania 😉.
OdpowiedzUsuńMiło się tak zaskoczyć książką. Sięgając po coś dla odmiany, a trafiąc na coś wyjątkowego. Mam ochotę kupić ten tytuł mamie. Ona potrzebuje teraz czegoś pocieszjącego, co doda jej sił. Myślę też, że odnajdzie się w niektórych problemach kobiet.
Sama również chętnie sięgnę. Może wpadnę na pomysł, jakie zadanie na pokonanie lęku wyznaczyć samej sobie :).
U mnie znalazłoby się sporo dziedzin, w których mogłabym się wykazać niewiedzą ;) Więc i wyzwań można by mi wymyślić sporo. Ale myślę, że warto wychodzić ze swojej strefy komfortu i poznawać nowe. Cokolwiek.
UsuńKsiążka zostawiła mi w sercu masę ciepłych uczuć. Bardzo dobrze ją wspominam i mocno, mocno polecam :)
Fajnie, że zwróciłaś na tą książkę uwagę (w przeciwieństwie do mnie) już wiem, że po nią sięgnę, bo już wiem, że warto.
OdpowiedzUsuńZwróciłam głównie na okładkę, a treść okazała się wspaniała :)
UsuńZapisuję tytuł ;)
OdpowiedzUsuńJest tego warty ;)
UsuńPopatrzyłam na tytuł tej książki i pomyślałam, że to poradnik. A tu się okazuje, że nie poradnik, tylko powieść o przyjaźni między kobietami. Zapamiętam tytuł i jeśli trafi się okazja, to przeczytam. :)
OdpowiedzUsuńPolecam :) U mnie poradnika chyba nigdy nie było, jakoś nie przepadam za tym rodzajem literatury :)
UsuńMoje świętowanie zakończyło się przeziębieniem i w związku z tym chwilowo jestem uziemiona. Jednak mam nadzieję, że dość szybko mi przejdzie. :)
OdpowiedzUsuńA co do książki to pomyślę nad nią - z jednej strony to nie do końca moje klimaty, ale z drugiej myślę, że może mnie zainteresować.
Trzymam kciuki, żeby szybko przeszło. Teraz najgorsza pora, idzie odwilż, więc przeziębienia i inne wirusy tylko czekają :/
UsuńKsiążkę naprawdę polecam. Można ją porównać do otulającej serce kołderki. Może brzmi ckliwie, ale takie nie jest. Chyba ;)
Ja w święta ani nie pospałam, ani nie poczytałam, ale dobre ciasto zjadłam ;)
OdpowiedzUsuńI o to chodzi! ;)
UsuńJa w święta też nie poczytałam, ale za to sporo świąteznych filmów z chłopakiem obejrzeliśmy :)
OdpowiedzUsuńKsiązka brzmi bardzo interesująco, jak będzie na legimi to na pewno ją przeczytamm :)
Nie wiem, czy będzie, bo to trochę staroć (w końcu dziś książki starzeją się w zastraszającym tempie). Ale jeśli nadarzy się okazja do przeczytania, mocno polecam :)
UsuńNieważne jak, ważne z kim :) Pozdrawiam!
Ale się cieszę, że opublikowałaś tę recenzję teraz! 4 lata temu nie czytałam blogów ;) czuję, że nie tylko przeczytam ”Radość..." ale juž teraz mam ochotę podjąć się takiego wyzwania. I może nie tylko ja :)
OdpowiedzUsuńA "Holiday" jest słodkie ;)
Lubię sobie czasem (choć to "czasem" bywa rzadko) obejrzeć taki film. Ot tak, na ocukrzenie ;)
Usuń"Radość..." była jedną z największych, nomen omen, radości, jakie mi się wtedy przydarzyły. Dziś siedzi na regale i uśmiecha się do mnie, stojąc po sąsiedzku z książkami "Fannie Flagg" :)
Przesłodka okładka! 😍
OdpowiedzUsuńZgadzam się :)
UsuńMnie też ostatnio nie idzie czytanie, choć czytam nadal Stroiciela od Ciebie. Równolegle z pewnym kryminałem.
OdpowiedzUsuńNo tak już jest, że czas wolny pochłania mi głównie oglądanie filmów na Netflixie i spacery....
Mądra i faktycznie bardzo ciekawym i plastycznym językiem napisana jest ta książka.
Mam nadzieję, że wrócę do bardziej intensywnego czytania, żeby i mój język nie zszedł całkowiciena psy!
Podoba mi się chyba głównie porównanie miłości do tych fal... Nigdy bym o tym nie pomyślała, ale może to jest sekret tych długich związków.
Tak, te słowa są takie piękne, a jednocześnie bardzo proste. A może właśnie w tym tkwi ich uroda? :)
UsuńO, też oglądam(y) nałogowo Netfliksowe produkcje. To strasznie wciąga :/ A co do czytania, ważne, żeby było przyjemnością. Mnie czasem dołuje, kiedy patrzę, ile nieprzeczytanych książek zerka z wyrzutem z biblioteczki. Będzie czas, będzie miejsce i będzie ochota - wtedy poczytamy :)
Pozdrawiam już prawie noworocznie! :)
Raczej nie dla mnie propozycja. Święta minęły mi mega szybko, u rodziców, potem u teściów, potem u babci, potem byli u nas przyjaciele.. W międzyczasie przeczytałam kilka książek i obejrzeliśmy filmy m.in. Witaj święty Mikołaju! Uśmiałam się :) A Holiday oglądałam w 2020r. drugi raz, bardzo lubię ten film ;)
OdpowiedzUsuńCzyli ogólnie działo się u Was :)
UsuńKiedyś bardzo lubiłam tę serię o Griswoldach :)
U mnie święta też były kompletnie "nieczytate". ;) Ale taka przerwa była pożyteczna. Muszę przyznać - gdybym zobaczyła "Radość dla początkujących" to pewnie przeszłabym obok niej dość obojętnie. Jednak po tym co napisałaś... Mam chęć się za nią rozejrzeć. Masz dar do wynajdowania ciekawych książek spoza "głównego nurtu". To nie pierwszy raz kiedy piszę u Ciebie, że minęłabym książkę albo że w ogóle o niej nie słyszałam i nie pierwszy raz mogę dodać, że dzięki Twojej recenzji zwrócę na takową uwagę. ;)
OdpowiedzUsuńBardzo miło mi to słyszeć, tzn. czytać :)
Usuń