„Zakony
psują dobrych ludzi, idealistów, którzy chcą czegoś więcej.
Jesteś zachęcana, by ślepo wierzyć, nawet jeśli się nie
zgadzasz. Czarne jest białe, białe czarne. Masz to przyjąć w imię
ślepego posłuszeństwa. Ja tak robiłam. To był gwałt na umyśle”.
Kiedy
sięgałam po „Zakonnice odchodzą po cichu”, niby
wiedziałam, co mnie czeka, ale i tak ciśnienie podnosiło mi się z
każdą przewróconą kartką. Na ledwo dwustu stronach autorka
zgromadziła masę danych na temat, który wcześniej niewielu miało
odwagę poruszyć: życie w żeńskim
zakonie – i po nim. Trudno stwierdzić, który etap był
trudniejszy do zbadania, wiadomo jedynie, że to tabu. Byłym zakonnicom nie wolno brakuje czasu, żeby o tym
rozmawiać. Matki przełożone patrzą surowo i odradzają pisanie,
bo „nic dobrego z tego nie wyniknie”. Bracia, którzy
zgodzili się wypowiedzieć, proszą, żeby nie podawać nazwy ich zakonu.
Na początku autorka wyjaśnia, jak przebiegał proces zbierania
materiałów. Jak trudno jej było skontaktować się z bohaterkami.
Byli księża mają swoje stowarzyszenia i portale, byłe
zakonnice nie mają nic. Byli duchowni spotykają się ze sobą i
wspierają, a byłe zakonnice znikają. Są potępiane i wstydzą
się, jakby zawiodły. Tylko kogo? Siebie? Zakon? Boga?
Kiedy
ksiądz zrzuci sutannę, wybucha mniejszy lub większy skandal i po
jakimś czasie cichnie. Gdy habit zrzuca zakonnica, chce się zapaść
pod ziemię, jakby zrobiła coś straszliwego. A ona wreszcie pojęła,
że ją oszukano. Młode
dziewczyny kusi się podczas tzw. powołaniówek i snuje opowieści o radosnej służbie
Bogu. Po przekroczeniu klasztornej bramy czeka je monotonia modłów,
niedojadanie, wyzysk i samotność.
Marta
Abramowicz wykonała ogrom pracy, a finalnie udało jej się
dotrzeć do dwudziestu kobiet, które opuściły zakon z własnej
(bądź nie) woli. Przytoczyła historie siedmiu z nich oraz
fragmenty historii pozostałych trzynastu. Poznałam losy dziewcząt,
które szukały w klasztorze Boga i/lub ucieczki przed światem. Ich
niedojrzałe umysły poddano indoktrynacji, wmawiając, że im mniej
mówią, myślą i czują, tym bliżej im do Boga. Im są
pokorniejsze, im bardziej dają się poniżać, im mniej szczęścia
dopuszczają do swojego życia, tym lepiej służą Jezusowi.
„Życie
każdej zakonnicy miało być nieustannym wyrzeczeniem, ale tak, żeby
nikt tego nie widział. Żeby przypadkiem nie służyło wyścigowi
do świętości. Przechwalaniu, która bardziej się dziś
umartwiła”.
Siostry
powinny „radować się
poprzez cierpienie”. Aż chce się przypomnieć Matkę Teresę, która nie odmawiała chorym bólu, ale sama popędziła kurcgalopkiem do najlepszego szpitala,
kiedy jej własne zdrowie zaczęło szwankować. Może i cierpienie
zbliża do Boga, ale ona wolała okrężną drogę. Jak widać,
wszędzie są świnki równe i równiejsze. Jednym wolno mieć
komórki i laptopy, inne muszą prosić o pieniądze na podpaski. Myć
się raz w miesiącu, a habit prać dwa razy w roku.
Ciężko
mi było zachować spokój, czytając o tłamszeniu osobowości,
tłumieniu głodu wiedzy, zachęcaniu do umartwiania się, wmawianiu,
że miłe Bogu jest posłuszeństwo, brak własnego zdania na
jakikolwiek temat i odmawianie sobie
jakiejkolwiek przyjemności... Nie samodoskonalenie, a
samodręczenie. Trafnie komentują to bracia zakonni:
„Żyją
w religijnym matriksie. Powołaniem nazywają to, że się
zaharowywują”. „Wiarę sprowadzają do obrzędów”. „Katują
się religijnie. Zasypiają nad różańcem, ale jeszcze muszą
nadrobić pół adoracji i zaległości z wczoraj. Siedzą, aż
skończą. Liczy się obecność ciałem, a nie zaangażowanie
duchem”. „Sami decydujemy, jak będzie najlepiej dla wszystkich.
A one boją się cokolwiek postanowić, żeby nie naruszyć żadnego
z odwiecznych przepisów”.
Poznajemy nie tylko byłe siostry, ale i historię reform w
zakonach. Autorka stara się odpowiedzieć na pytania, czemu Sobór
Watykański II przewietrzył męskie klasztory, a nie ruszył
żeńskich. A przynajmniej nie wszystkie – wiele wciąż trzyma się
reguł ze średniowiecza.
Reportaż rzuca też więcej światła na hipokryzję i obłudę duchownych
(włącznie z polskim papieżem), którzy od wieków wykorzystują
pracę zakonnic, traktując je jak niewolnice. Czytając, pomyślałam,
że gdyby kobiety znały te fakty, wyludniłyby się kościoły i
klasztory. No bo jak można gorliwie uczestniczyć w mszy, skoro wie
się, jakie KK ma zdanie na temat kobiet? Później stwierdziłam,
że jestem naiwna. Skoro istnieją krulewny, wpatrzone
jak w obraz w polityka, który otwarcie mówi, że kobiety
są głupsze od mężczyzn, czemu miałoby być inaczej z
parafiankami widzącymi w księdzu nadczłowieka? Oj, na pewno nie
uważa mnie za gorszą, to wyjęte z kontekstu.
„To
ojcowie Kościoła mówili, że kobieta jest komnatą diabła. To
święty Tomasz głosił, że jest mniej rozumna niż mężczyzna i
powinna mu być podległa. To papieże zdecydowali, że kobieta w
klasztorze może się tylko modlić, sprzątać i gotować. To
mężczyźni przez wieki odnosili się do niej z głęboką
nieufnością czy wręcz pogardą. Uważali, że im więcej kontroli,
tym lepiej. Zabraniali jej wychodzić z domu, kształcić się, być
u władzy, głosować w wyborach. Swoim namiętnościom folgowali bez
ograniczeń, ale to jej przypisywali, że jest nierządnicą.
Mężczyzna był jurny, a kobieta upadła”.
Kto nie lubi czytać długich recenzji, zerknie na tytuł i przeskanuje tekst, zatrzymując się na boldach. Kto będzie chciał przeczytać, przeczyta i wyciągnie coś dla siebie. Albo nie. Ze swojej strony gorąco polecam „Zakonnice odchodzą po
cichu”, choć nie ma co tu życzyć przyjemnej lektury. Treść zmusza do otworzenia oczu. Może zmusić też
kogoś, kto bardzo tego nie chce, bo woli dalej żyć w swojej bańce.
Widzę że to mocny reportaż... taki który nie tylko otwiera oczy ale i daje do myślenia.... powołanie... w sumie czym ono jest? Mam wrażenie ze wiele dziewcząt myli je z "modą"... moze nie tyle są manione co nie zagłębiają się w ten temat i widzą tylko to co powierzchowne... uśmiechnięte siostry zakonne na pielgrzymkach wielbiace i sławiące Pana... a potem kiedy zaczynają poznawać zycie od środka okazuje się, że ich miłość do Boga nie jest tak wielka aby oddać się jej całą sobą i w 100%... Jednocześnie widzę, że autorka pokazała tylko jedną stronę bycia zakonnicą - tę złą... a gdzie ta dobra? Zawsze są dwie strrony
OdpowiedzUsuńTaki miała koncept, żeby opisywać konkretny, do tej pory nieopisany i niepokazany szerszej publiczności aspekt. Historyjki o cudownym życiu zakonnic z pewnością można znaleźć czy w książkach czy w sieci, za to o ciemnej stronie się nie mówi.
UsuńJak nazwiesz kłamanie w żywe oczy na powołaniówkach? Jak nazwiesz bajeczki o tym, jak fajnie być zakonnicą, zapraszanie na rekolekcje i wspólne rozmowy przy sutych posiłkach i pomijanie w tych bajeczkach, że ich życie będzie składało się wyłącznie z bycia głodną, harówki (w tym szorowania błyszczących z czystości podłóg czy mycia muszli toaletowych ręką, bo tak sobie życzy przełożona), klepania modlitw całymi godzinami i ślepego posłuszeństwa? I czemu przy namawianiu nie mówią, że nie wolno im się ze sobą zaprzyjaźniać?
Wiem, że piszesz to z niewiedzy, ale kiedy wycieńczone i w ciężkiej depresji chcą odejść, słyszą właśnie takie rzeczy jak "okazuje się, że ich miłość do Boga nie jest tak wielka aby oddać się jej całą sobą i w 100%". Potwierdziłaś, że ta książka jest bardzo potrzebna i wszyscy powinni ją przeczytać. Pewnie nie Ty jedna myślisz, że widać starały się za mało.
Ja tego nie czytam... nie interesuje mnie ten temat a powołania też nie poczułam ... nie wiem o jakie bajeczki chodzi... od dziecka kiedy myślałam o zakonnicach miałam przed oczami życie skromne, pełne wyrzeczeń, bez udogodnień i wygód (nie mówię o zacofaniu), skromne posiłki, dni na modlitwach.... wiec nie wiem gdzie mówią o tych sutych posiłkach i kto mówi... kto namawia? Kim są osoby które namawiają? Myślałam wtedy o tym jako o powołaniu - wewnętrznym głosie a nie naborze jak do wojska...
UsuńTe słowa o których piszesz są nieodpowiednie i nie powinny paść - miłosć do Boga, jej wielkość nie może nikt oceniać.. to jest branie pod włos, szantaż.... Starały się za mało? Jak można za mało starać się w tym temacie? Nic z tych rzeczy.... wcale tak nie myślę... nie mnie oceniać miłosć do Boga.. miłosć do Boga objawia i przejawia się na różne sposoby. Aby kochać Boga wcale nie trzeba być siostrą zakonną, nie trzeba iść do zakonu... ale wydaje mi sie tez ze powołanie nie może wiązać się z depresją, z przybiciem, przygnębieniem bo to powinno dodawać siły a nie ją odbierać. Nie jestem też odpowiednia osobą aby wypowiadać się w tym temacie bo nawet nie znam żadnej siostry zakonnej... i nie mówię też że ta ksiązka jest zła czy nie potrzebna...
Zdenerowałam Ciebie?
UsuńMoże po prostu poczytaj więcej na ten temat? A jeśli Cię to nie interesuje, może lepiej nie gdybać, że nie są mamione, tylko nie zagłębiają się w ten temat, a potem są zdziwione. Nie zagłębiają się w temat, bo NIE MA nigdzie tych informacji. Nikt im o tym nie mówi, tylko je okłamuje na powołaniówkach.
Usuń"kiedy zaczynają poznawać zycie od środka okazuje się, że ich miłość do Boga nie jest tak wielka aby oddać się jej całą sobą i w 100%" - czy to nie są Twoje własne słowa?
Nie, co najwyżej trochę poirytowałaś :) Odebrałam Twoje słowa jako beztroskie wypowiadanie się na bardzo ciężki temat, coś w stylu "nie wiem, nie znam się i mnie to nie interesuje, ale wydaje mi się, że". A temat jest naprawdę bardzo ciężki, do tego to tabu - o krzywdzie zakonnic nie wolno im nikomu powiedzieć. W razie gdybyś zmieniła zdanie, poczytaj o reakcji duchowieństwa i prawicy na ten reportaż. W sieci jest tego dużo.
UsuńCiekawy jest także np. ten tekst: https://www.wysokieobcasy.pl/wysokie-obcasy/7,163229,24559839,metoo-w-kosciele-katolickim-zakonnice-to-ludzie-drugiej.html
No tak.. teraz widze jak to zabrzmiało i zabrzmiało bardzo źle a nie to miałam na myśli...:( jak to powiedzieć - napisać by zabrzmiało prawidłowo... mam w głowe fragment kazania księdza i nieświadomie zacytowałam fragment wyrwany z kontekstu... z powołaniem jest tak, że czujesz je albo nie, czasem człowiekowi moze wydawać się ze ten głos to było powołanie a potem okazuje się, że jednak nie... to trochę jak z zawodem, kiedy robisz coś z pasji i miłości bo sprawia Ci to radość... ksiadz na kazaniu cytował opowiadanie i tam było o tym, ze z byciem księdzem, zakonnicą jest tak, że tak bardzo trzeba kochać Boga, żeby oddać mu całe swoje zycie... i tak do tego nawiązałam... bo miłosć do Boga może być wielka i nie potrzeba do tego powołania....
UsuńOdnośnie tych popołudniówkach nawet nie wiedziałam, że są takie i dowiedziałam się dopiero u Ciebie.. przypomniałam sobie też, że kiedyś spotkałam sie gdzies z opinią ze ktoś pójdzie do zakonu bo ładnie tej osobie w habicie... no tutaj nie ma co komentować... I nie mowię, że zakonnice nie zostały i nie są krzywdzone ale czy naprawdę w każdym zakonie jest aż tak źle? W każdym? Przecież nadal są powołania, nadal są nabory... myślisz ze one wszystkie są z tych popołudniówek i nie ma już tych szczerych i prawdziwych powołań? Myślisz, że nie ma tej drugiej strony? Domyślam się, że wiele milczy jeśli dzieje się źle bo się boi ale czy na prawdę nie ma zakonów, gdzie zakonnice nie są traktowane z szacunkiem? Czy we wszystkich zakonach zasady funkcjonowania przypominają te w średniowieczu?
PS ja chyba przestanę wypowiadać się na tak trudne tematy bo w tej kwestii mam problem z prawidłowym wyrażaniem myśli i brzmię nie tak jak powinnam :(
Jeszcze tak w kwestii książki.. zapytam.. nie czytałam ale czy to nie jest tak, że dla wielu dziewcząt zakon jest tak jakby formą ucieczki... może przed światem, przed tym czego się boją - kiedy to było powołanie i dziewczęta które do niego wstępowały były świadome zakazów i wyrzeczeń, tego, że będą musiały się podporządkować. Teraz naprawdę nie są?
UsuńNie no, przecież nie chodzi mi o to, żeby wypowiadali się wyłącznie eksperci w danym temacie. Zawsze też można dopytać, żeby się upewnić, o co chodziło rozmówcy. Zakładałam, że nie piszesz tego w złej wierze i okazało się, że dobrze założyłam. Wciąż jestem pełna emocji po czytaniu i kiedy zobaczyłam to "widać ich miłość nie była taka wielka", aż mną tąpnęło.
UsuńSobór Watykański drugi wniósł sporo zmian w zakonach, ale pozostały takie, które wciąż trzymają się starych zasad. I to o tych jest reportaż. Sama znałam jedną zakonnicę (Judytę), która pomagała dzieciom w Kamerunie. Taką służbę rozumiem i w pełni popieram, ale nie rozumiem i nie popieram ślepego posłuszeństwa, bo tak. I modlitw od rana do wieczora, polegających na bezmyślnym klepaniu pacierzy, kiedy oczy same się zamykają, a ciało drętwieje. Komu to ma służyć? Bogu?
Kiedyś nie były świadomie i teraz nie są. W tych zakonach, o jakich pisałam wyżej, nic się w tej materii nie zmieniło. Bo to, że młodziutkie dziewczyny z nieukształtowanym charakterem ślubują posłuszeństwo, nie znaczy, że wiedzą, co je czeka. Mają nie myśleć, tylko słuchać poleceń. Nieważne, czy sensownych. Wola Boża i koniec kropka.
UsuńNa pewno są też takie siostry, które przed czymś uciekają. W reportażu jedna uciekła z domu, w którym brat ją molestował.
Nie nie miałam nic złego na myśli... nic z tych rzeczy.. wiesz ja gdzieś kiedys coś usłyszałam i to dla mnie było przerażajace, że w niektórych zakonach panuje takie "średniowiecze" i przekonanie ze jak ktoś mnie zgwałcił to moja wina... to straszne ale z drugiej strony moze i mam nadzieję, moze mi sie wydaje.. sama nie wiem, że są też i te "lepsze" zakony - nawet ostatnio widziałam w telewizji, gdzie tak zwana cele wyglądąły jak pokoje... przejrzyste, ładne, jasne z normalnymi łóżkami, z jakimś fotelem, strojem a nie cela rodem ze średniowiecza.. chociaż wiadomo, że to telewizja...
UsuńPamiętam.. już mi kiedyś mówiłaś o siostrzeJudycie :) To była siostra, która w zakonie rzeczywiście odnalazła powołanie, radość i pełnie zycia, sens istnienia. Pełnią swoją posługę Bogu poprzez pomoc chorym, potrzebujących... są pokorą ale uśmiechnięte i szczęśliwe. Bóg tego chce.. Bóg nie chce umartwiania się, batów, cęgów, nic nie wartościowego klepania regułek... Bóg tego nie che... Bóg raduje się kiedy człowiek dobrem dzieli się z innymi, pomaga, wspiera...
Życie zakonne nigdy nie było, nie jest i nie będzie łatwe.. jest z czymś związane i trzeba być tego świadomym. Spotkałam się z opinią, że kiedyś zakony męskie były od nauczania, a żeńskie od posługi i że ten podział nadal funkcjonuje. Ale czy wszystkie zakony nie powinny uczyć naukę z posługą? kto wydaje te wszystkie polecenia? Czy matki przełożone w takich zakonach tych z reportażu same siebie umartwiają? Czy autorka zaznacza, ze reportarz dotyczy wybranych klasztorów i ze to nie oznacza ze w każdym panują takie zasady?
PS No te słowa nie zabrzmiały tak jak powinny. Przepraszam :(
A czy w książce nie brakuje obiektywizmu? Czy to nie jest tak, że autorka staje po jednej stronie.. czy jest ten obiektywizim i autorka tylko rzetelnie przedstawia fakty?
UsuńPS A i kiedyś słyszałam też o tym, że zakonnice odchodzą z zakonów ze względu na warunki i obowiązujące w nich zasady ale tylko tyle...
Tu też trafiłam na wyznanie byłej zakonnicy
https://www.youtube.com/watch?v=ikRaI98NKmY
Program przygotowany na potrzeby telewizji jest rzetelny jak wizytacja sanepidu ;)
UsuńPozwolisz, że nie będę komentować tego, co chce, a czego nie chce Bóg. Podsyłam za to link, w którym znajdziesz odpowiedzi na większość pytań, które zadałaś:
https://kultura.trojmiasto.pl/Zakonnice-odchodza-po-cichu-Wywiad-z-Marta-Abramowicz-n99495.html
Oglądałam ten wywiad i cóż, mogę powtórzyć tylko tyle, że im nie wolno mówić, jak naprawdę wygląda życie w takich zakonach. Prowadzący zaprosił kiedyś byłą rzeczniczkę PZŁ i też wypowiadała się... Łagodnie mówiąc, lekko odbiegała od prawdy.
UsuńCzy brakuje obiektywizmu? To może ocenić każdy, kto przeczyta książkę. Moim zdaniem nie. Uważam, że nikt, kto porusza dany temat, nie ma obowiązku opisywać absolutnie wszystkich jego aspektów. Po filmie Sekielskich też niektórzy się pluli, że czemu robi film o pedofilach w sutannie, a nie np. o pedofilach w mediach, wśród lekarzy, nauczycieli etc. I przecież nie każdy ksiądz gwałci, są też ci, co nie gwałcą. Taaak, ale film był o tych, co gwałcą. O księżach, którzy gwałcą. A reportaż jest o zakonach, w których panują średniowieczne zasady. Nawet dziś. A może zwłaszcza dziś.
Tego też jestem świadoma... telewizja pokazuje co ma pokazać i co chce "zareklamować"
UsuńTego chyba nie ma potrzeby komentować.. sama mogę gdybać.. Bogiem nie jestem. To wie tylko Bóg. Wybacz ale dzisiaj nie mam ani siły ani nastroju czytać ;/
Heh... prawda często bywa mroczna i nie jest ujawniana.
Czyli przystępując do lektury tej książki od razu trzeba nastawić się i zaakceptować fakt, że to ta mroczna strona - jedna strona medalu a nie dwie... trzeba mieć to na uwadze i oceniać pod tym kątem... a nie tak jak niektórzy "dwojako" To ważna informacja przed lekturą tego reportarzu - wywiadu. Dziękuję za tak rzetelne i dokładne wpisy, komentarze.. i żeby nie było ja nie oceniam
Przeczytasz, jeśli będziesz mieć czas i chęci. Do niczego nie zmuszam, po prostu zadałaś mi kilka pytań i podsunęłam Ci odpowiedzi.
UsuńMoże i tak, może trzeba się odpowiednio nastawić, a może po prostu nie nastawiać na nic. A na pewno nie na encyklopedię, która omawia dany temat z każdej strony i pod każdym kątem. Kojarzysz jakiś (jakikolwiek) tytuł reportażu, w którym autor omówił coś ze wszystkich perspektyw? Ja nie, kojarzę tylko takie, w których skupiano się na konkretnym aspekcie danego problemu.
Dziękuję.. teraz przechodzę rudny okres.. potrzebuje resetu
UsuńNie no encyklopedia z pewnością nie ale na pewno trzeba mieć na uwadze fakt, że to tylko jedna strona medalu a nie dwie... tutaj nie ma obiektywizmu a jest pokazana ta "mroczna" strona... wiesz... ja reportarzy nie czytam, wiec nie moge sie wypowiedzieć - nie wiem czy taka istnieje
Opierając się na doświadczeniu, zakładam, że nie istnieje reportaż, który porusza obie strony. Ale oczywiście mogę się mylić.
UsuńWszystko jest możliwe.... mozna snuć domysły.
UsuńOwszem.
UsuńJa po prostu nie mogę czytać takich książek. Dla mnie (nie chcę nikogo urazić), sam polski kościół to jest jedna wielka ściema. Nie ma nic wspolnego z prawdziwą wiarą. Taka po prostu sekta. Nic innego.
OdpowiedzUsuńTeż tak uważam, a do tego to bardzo potężna sekta, wsparta olbrzymimi pieniędzmi. A kto ma pieniądze, ma wpływy.
UsuńJeszcze raz bardzo Ci dziękuję za wzięcie udziału w zabawie wspólnego czytania :* Mam nadzieję, że w kolejnym również weźmiesz udział ;*
OdpowiedzUsuńCzemu by nie :)
UsuńTematyka trudna, książka pewnie jest poruszająca.
OdpowiedzUsuńMoże kiedyś posłucham.
Dziękuję za polecenie📖🤗
Pozdrawiam słonecznie 🌤️ i życzę miłych kolejnych dni. 🙋🧁🍵🌷🧡
Pozdrawiam również i życzę dużo zdrowia :)
UsuńOpis brzmi naprawdę przerażająco. :/
OdpowiedzUsuńJest przerażająco :/
UsuńReligia została stworzona przez silne jednostki pragnące kontrolować tłumy, pragnące podporządkowac sobie ludzi i mieć na wyłączność ich oddanie i posłuszeństwo. Czy możemy się dziwić, że takich właśnie ludzi najmocniej ciągnie do religii? Piję tutaj do fragmentu Twojego wczesniejszego komentarza o "szorowaniu błyszczących z czystości podłóg czy mycia muszli toaletowych ręką, bo tak sobie życzy przełożona". Wiesz co? Ja jestem nieprzychylnie nastawiona do całej instytucji kościoła, dla mnie to jedno wielkie zakłamanie, hipokryzja i... nie będę się nakręcać. Ciśnienie mi tylko skoczy. Powiem tylko, że mam nadzieję, że jestem jedną z tych, którym nie trzeba otwierać oczu, bo nie zamierzam czytac tej książki. Nikomu jej lekturą nie pomogę, a tylko stracę na niej nerwy.
OdpowiedzUsuńJa jestem chyba trochę masochistką, bo grzebię w takich tematach i potem przeżywam. Ale tak już mam.
UsuńKsiążka na pewno trudna i poruszająca ,ale nie dla mnie. Jakoś nie przekonują mnie reportaże.
OdpowiedzUsuńRozumiem.
UsuńCzytałam. Ta książka mną wstrząsnęła na swój sposób, choć miałam przecież świadomość, że nigdzie nie jest idealnie, także w zakonach. Napisane świetnie, zostaje w głowie na długi czas.
OdpowiedzUsuńOj zostaje. Długo nie mogłam się skupić na niczym innym...
Usuńnie wiem czemu jeszcze nie trafiła w moje ręce? Bardzo chcę ją przeczytać!
OdpowiedzUsuńokularnicawkapciach.wordpress.com
Może ciągle nie trafiła na swój czas?
UsuńKsiążkę mam w planach od dawna, porusza ciężki temat, dlatego tym bardziej powinnam ją przeczytać. W bibliotece non stop jest na nią kolejka, więc książka jest tak jak piszesz bardzo potrzebna, żeby dowiedzieć się więcej...
OdpowiedzUsuńTeż się na nią naczekałam. Ale to dobrze, skoro tak czytają. Bardzo dobrze.
UsuńDoskonały reportaż, otworzyl mi oczy.
OdpowiedzUsuńZgadzam się, doskonały. Szkoda, że nie trafiłam na tę rozszerzoną wersję.
UsuńCiężki temat, a reportaż z pewnością wiele wyjaśnia. Nie jestem przekonana, czy chciałabym coś takiego przeczytać... Nie moje klimaty, nie mój gatunek. Zresztą, ta książka, z tego, co piszesz, to zaledwie jedna strona medalu. Żeby być w pełni ogarniętym z tematem, należałoby teraz przeczytać coś bardziej, no nie wiem, pozytywnego? A przynajmniej zbadać tematykę z wielu perspektyw, jeden reportaż niczego nie udowadnia. Nawet będąc w laboratorium, wykonuje się minimalnie trzy niezależne pomiary. :)
OdpowiedzUsuńWiele wyjaśnia, niczego nie udowadnia - ciekawe podejście. Nie wiem, czy na miejscu jest porównywanie pracy nad (jakimkolwiek) reportażem do testów w laboratorium. Moim skromnym zdaniem nic nie zmienia fakt, że istnieją też zakony, w których nie traktuje się sióstr jak niewolnice i że istnieją też szczęśliwe zakonnice. Fajnie, że są, ale co z tego? Te złe dzięki temu znikają?
UsuńOczywiście masz prawo do swojego zdania. Z tym, że nie czytałaś tej pracy (i nie jesteś przekonana, czy byś chciała), więc nie wiesz, czy rzeczywiście ten jeden reportaż niczego nie udowadnia.
Jeżeli chodzi o kościół to tu faktycznie traktowanie kobiet nadal pozostawię wiele do życzenia. Niestety religia na tym punkcie kuleje mocno. Zresztą ehh kobieta zawsze była przedstawiana jako ta pod mężczyzną. Z żebra Adama w końcu powstała. Trudno teraz to zmienić. No ale kurcze nie żyjemy w średniowieczu... Ksiądz zbija forsę "oddając się Bogu" a zakonnica oddaje wszystko. Znam osobę, która uciekła z zakonu. Na szczęście miała wsparcie rodziny. Nadal jest wierząca, chodzi do kościoła, ale ma też faceta, dobrą pracę i szacunek do siebie.
OdpowiedzUsuńKsiążki nie czytałam ale co chwilę widzę ją na blogach :) może przeczytam tylko na razie po prostu mam za dużo książek :)
Jak będzie czas, ochota i odpowiednie okoliczności przyrody, to przeczytasz ;)
UsuńMam tę książkę w planach czytelniczych. Co zaś do samej bytności w zakonie i ślepego posłuszeństwa, to wszystko jest wbrew naturze człowieka. Pewnie dlatego powstają te patologie zachowań - w ludziach narasta frustracja i wyładowują ją znęcając się nad tymi, co obok. Najlepiej nad tymi młodymi, które dopiero przychodzą z lepszego życia. Tak to widzę ja.
OdpowiedzUsuńUważam, że to bardzo rozsądne i słuszne wnioski.
UsuńŚwietnie, że piszesz o tej książce. Słyszałam o niej, w ogóle tematyka zakonów bardzo mnie intryguje, ale myślę, że - tak jak Ty - czytałabym ją w ogromnych emocjach. Może kiedyś znajdę ją w bibliotece. Wiem, że na blogu łatwiej pisać o niewymagających lekturach, moim zdaniem to wspaniale, że podejmujesz taki temat, mimo że dla wielu może być niewygodny.
OdpowiedzUsuńCzasem sobie myślę, że to byłoby dużo łatwiejsze - tak czytać tylko to, co przyjemne, proste i bez poważniejszych tematów. Prześlizgnąć się przez życie po łebkach, bez wnikania i wczytywania się w nic, co mogłoby zepsuć humor. Ale chyba tak nie chcę. Nie, zdecydowanie tak nie chcę.
UsuńCiężki reportaż, daje do myślenia. Tak teraz się zastanawiam, zawsze słyszałam tylko o księżach, już pomijam czy chodzi o książkę, film, czy jakąś wzmiankę. O zakonnicach nigdy nic nie słyszałam, a to potwierdza fakt, że są uciszane i jakby wymazywane z życia, które dzieje się tu i teraz. Temat jest ciężki, nawet nie zdawałam sobie sprawy że zakon od środka może tak wyglądać. Warto mówić o tym głośno, młode zakonnice jeżeli są wystraszone i stłumione w sobie mogą mieć problem z dobrowolnym odejściem od tego co je krzywdzi. Tu potrzeba pomocy. Temat kościoła to temat sporny, ja uważam, że ta cała sekta to nic dobrego- chodź są w niej ludzie z powołaniem. Rozumiem to. Miłość jest ślepa, jak to się mówi, więc można się zaślepić i nie dopuszczać do siebie tej złej strony kościoła. Sama nigdy nie interesowałam się tym tematem, ale znam kilka zakonnic, mieszkam nieopodal zakładu opieki dla nieuleczalnie chorych dzieci, które to zakonnice prowadzą. Ale na co dzień nie mam z nimi styczności.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło ♡
Ja kiedyś miałam, już nie mam. Nie wątpię, że jest więcej takich cudownych osób (zakonnic) jak ta, którą poznałam. I pewnie są też fajne zakony. Ale wystarczy, że jest choć jeden taki, jak opisany w reportażu...
UsuńMam tę książkę odłożoną do przeczytania. Na razie czeka, ale na pewno któregoś dnia do niej przysiądę ;)
OdpowiedzUsuńJak będzie odpowiedni czas i nastrój. Bo to wyjątkowa książka.
UsuńNajpierw idą d
OdpowiedzUsuńKeep trying ;)
Usuń