„Do wczoraj nie zdawałam sobie sprawy, jak poważna jest sytuacja. Dopiero wieczorem, kiedy wracałam z pracy, zobaczyłam, jak bardzo Wisła wyszła z brzegów. Przejeżdżałam przez Most Kotlarski i rzuciły mi się w oczy latarnie głęboko zanurzone w wodzie. Masakra! Kilka miejscowości zostało przesiedlonych, bo tak je zalało, pozamykano niektóre ulice, a dzisiaj doszły jeszcze mosty. I pada, ciągle pada”.
„Nie mam
pojęcia, jak dostanę się do pracy, ale pal sześć. Ważniejsze,
że nie wiem, jak wrócę – kilka ulic w tamtych rejonach jest
kompletnie zalanych. A u nas? Most Dębnicki wciąż stoi, ale ledwo
go widać. Wczoraj stał przy nim tłum gapiów, ćwierkały aparaty
fotograficzne, wszyscy czekali chyba na jakąś sensację”.
Niewiele miałam w rękach książek, które skłoniły mnie do poczytania archiwum bloga. Powyższe cytaty pochodzą z wpisów powstałych 18 i 19 maja 2010 roku, kiedy lało całymi dniami, aż zalało miasto. I tak naszło mnie na wspomnienia. Książka, która je przywołała, to – nomen omen – „Powódź”, debiut Pawła Fleszara. Kryminał, który przeczytałam z dużym zainteresowaniem, choć nie lubię, ba!, nie cierpię e-booków.
Niewiele miałam w rękach książek, które skłoniły mnie do poczytania archiwum bloga. Powyższe cytaty pochodzą z wpisów powstałych 18 i 19 maja 2010 roku, kiedy lało całymi dniami, aż zalało miasto. I tak naszło mnie na wspomnienia. Książka, która je przywołała, to – nomen omen – „Powódź”, debiut Pawła Fleszara. Kryminał, który przeczytałam z dużym zainteresowaniem, choć nie lubię, ba!, nie cierpię e-booków.
Po pierwsze,
rzuca się w oczy, że to historia przesiąknięta na wskroś
Krakowem. Przesiąknięta dosłownie (strugi deszczu wręcz
wylewają się z kartek) i w przenośni. Z ogromną przyjemnością
towarzyszyłam bohaterowi w spacerach znanymi ulicami i wraz z nim
siedziałam w Wilku Morskim. Czy raczej w Starym Porcie przy
Jabłonowskich.
Po drugie, ujął
mnie niezmiernie istotny dla fabuły motyw indiański. W dzieciństwie
uwielbiałam Indian, a że brat nie chciał się ze mną bawić,
często byłam jednoosobowym plemieniem indiańskim. Miałam nawet
łuk, a co! Dziś nie lubię oglądać westernów (zwłaszcza
niemieckich!), bo „czerwonoskórzy” są w nich przedstawiani jako
wrogowie, czyhający na niewinnych białych osadników. I zawsze
przegrywają. W książce pojawia się indiańska mowa znaków,
„najdoskonalszy język gestów na świecie”, pomysłowo
wykorzystany do zaszyfrowania filmów, które ma ujrzeć wyłącznie
jedna osoba.
Po trzecie,
koncepcja. Która mnie zaskoczyła, choć nie pierwszy raz spotykam
się z bohaterem chcącym wyjaśnić oczywistą dla innych,
praktycznie zamkniętą sprawę. Sierżant Kris pragnie zrozumieć,
czemu jego (były) przyjaciel z dzieciństwa odebrał sobie życie.
Czemu „w porze nazywanej godziną samobójców” wyskoczył z okna
na dziewiątym piętrze bloku na krakowskim Dąbiu. Ich drogi
rozeszły się dawno temu. Jak to często bywa, poszło o kobietę.
Po Kubie Modzelewskim pozostał enigmatyczny list pożegnalny i
telefon ukryty w miejscu, gdzie mógł go znaleźć jedynie Kris. A w
telefonie...
W „Powodzi”
wątków jest sporo, co może zaskoczyć, gdy spojrzymy na skromną
objętość. 213 stron (w tym urywki z gazet), na których zmieściło
się prywatne śledztwo Krisa, jego współpraca z dwójką
małolatów, mini romans, darknet, handel ludźmi i snuff movies.
Temat „filmów ostatniego tchnienia” jest mi dobrze znany, choćby
za sprawą kultowego „8mm”. Oraz nagrania, które zmieniło moje
podejście do kary śmierci – „3 Guys 1 Hammer”.
Uważam, że
Paweł Fleszar opracował zgrabny kryminał z ciekawą
intrygą. Zostałam kupiona wysokim stężeniem Krakowa w Krakowie, sentymentem
do „Złota Gór Czarnych” (howgh!) i wzmianką o Fundacji ITAKA,
zajmującej się zaginięciami. Rozbroiły mnie sceny miłosne („Gdy
znaleźli się na łóżku, odszukał na jej podbrzuszu ciepło,
wilgoć i miękkość, a ona sięgnęła po to, co było już twarde
u niego”), a nazwy ulic skłoniły do guglania. Tyle lat tu
mieszkam, a nie wiedziałam, że mamy ulicę Poniedziałkowy Dół!
Co do minusów, chętnie przeczytałabym „Powódź” grubszą
chociaż o sto stron. Bardziej rozbudowaną, głębiej wnikającą w
brudne interesy darknetowe. Bardziej ponurą. Ale oczywiście polecam
i będę czekać na kolejne pomysły autora.
To ja po pierwsze, nieco przekornie, wyrażę miłość do ebooków. :P Po drugie, ach pamiętam tamten okres. Moja ówczesna szkoła znajdowała się przy wiślanych wałach, więc po zajęciach szliśmy do brzegów (na których pojawiły się zabezpieczenia, ostrzeżenia, taśmy, policja, straż miejska itd.) i obstawialiśmy czy przeleje się, czy nie. Ostatnio tamten okres wspominałam patrząc na tak skrajnie odmienny stan Wisły teraz...
OdpowiedzUsuńPo trzecie - książka brzmi bardzo intrygująco, no i zawsze doceniam temat darknetu, więc zapamiętam ją! :)
O darknecie nie ma za dużo, a szkoda. Chętnie poczytałabym więcej.
UsuńSporo ludzi lubi e-booki, nawet woli je od papierowych książek. Może kiedyś i ja zmienię zdanie. Najpierw jednak zaopatrzę się w kilka tysięcy papierowych, których brakuje mi do wymarzonej domowej biblioteki :D
Słyszałam, że ta nowa książka Czarnego o darknecie jest bardzo dobra, myślę żeby się na nią skusić...
UsuńLubię i ebooki, i papier. Tylko na audiobooki jestem uczulona. xD
Też marzy mi się taka cudowna biblioteka... Tylko na razie nie mam na nią warunków... I tak mam szczęście, że mój partner tak bardzo mnie kocha, bo książki po prawdzie są wszędzie. :P
Ale tak PS od dwóch lat praktycznie nie wyszłam z domu bez czytnika, odpuszczam tylko przy zakupach z mamą i nocnych wycieczkach (na wypadek kradzieży...). :P Torebki kupuję pod rozmiar czytnika. :P
UsuńPrzymykanie oczu na stosy książek ułożone w każdym wolnym miejscu to bardzo ważna sprawa w związku ;)
UsuńZawsze mam książkę w torebce, ale nieraz wolę jej nie wyciągać. Już kilka razy się zaczytałam i przejechałam swój przystanek. A kiedyś przy którejś części Marininy przejechałam chyba trzy ;D
UsuńPolubiłam i te e i audiobooki🧡📚
OdpowiedzUsuńNa czas pandemi idealne!
O książce słyszałam. Może kiedyś przeczytam.
Pozdrawiam serdecznie🙋🌸
Wiem, że je lubisz :)
UsuńPozdrawiam również :)
A wiesz, że jako dziecko intrygował mnie świat a właściwie kultura Indian.. pewnie domyślasz się.. wszakże to również nawiązanie to starożytności, starożytnych kultur, mitologii... zainteresował mnie Twój opis, zainteresowała mowa Indian ale i reszta.. wzbudziłaś zainteresowanie do tego to kryminał... lubie kryminały :)
OdpowiedzUsuńStarożytne kultury wciąż kryją wiele tajemnic, przez to kuszą jeszcze bardziej ;)
UsuńO tak.... to jest mega ciekawe ;)
UsuńChyba telepatycznie Cię wywołałam :) Właśnie weszłam na Twój blog i czytam najnowszą recenzję :D
UsuńHaha... swój ciągnie do swojego xD
UsuńMówisz? ;)
UsuńA nie? :)
Usuń;)
UsuńJak tam dzień? Jakieś plany konkretne czy wypoczynek przy książce/komputerze? U mnie pada, aż miło popatrzeć. Ziemia trochę odżyje. A ja popracuję :)
U mnie słoneczko :)
UsuńJakie plany... modlę się aby nie przyszło siostrze na odwiedziny ;)
To trzymam kciuki za to, żeby było ładnie przez cały dzień :)
UsuńU nas leje i mam nadzieję, że poleje jeszcze długo. Nie pamiętam, kiedy był ostatni deszcz, a wszystko jest strasznie suche. Niech pada w najlepsze! :)
Przydałby się deszcz... oby tylko nastrój nie został zepsuty....
UsuńZazdroszcze
W dobrym towarzystwie i szarobury dzień jest fajny :)
UsuńAle to by nie było dobre towarzystwo - u mnie ;/
UsuńA widzisz, wystarczy nieuważnie przeczytać jedno słowo. Zamieniłam sobie "przyszło" na "przeszło" i dorobiłam ideologię. Że jak pójdzie coś nie po myśli (w sensie pogoda się zmieni), to siostrze przejdzie ochota na odwiedziny, a tego nie chcesz. Gapa ze mnie.
UsuńA... wiesz ona potrafi jak Filip z konopii przyjechać a i tak zawsze przyjeżdża około 20.... jakby dnia nie było ;P
UsuńI rozbija Wam dzień ;)
UsuńWieczór jak tak siedzi do 22-23 i o czym jest rozmowa... ogólnie :P
UsuńTo swoją drogą, ale chodziło mi o to czekanie - przyjedzie, nie przyjedzie, niby można coś porobić, ale głównie to czekasz. Przynajmniej ja tak mam, że kiedy umawiam się z kimś na spotkanie, ustawiam swój dzień głównie pod to :)
UsuńCzekanie? Tu nie ma czekania.. ona wpada jak Filip z konopii - nie spodziewanie, bez umawiania sie :P
UsuńAle pisałaś wcześniej, że się modlisz o to, żeby jej nie naszło. Czyli podświadomie nastawiasz się, że może jednak. Tak to przynajmniej odebrałam :)
Usuń"Naszło" - ja to odbieram, że mam ochotę odwiedzić rodziców to jadę... wiesz pogoda ładniejsza, 2 miesiące jeje nie było ale co drugi dzień godzinami wisi na telefonie z mamą.. ale kto tam wie? ;)
UsuńRozumiem :)
UsuńUciekam do pracy. Miłego dnia :)
:D
UsuńMiłego. Do napisania :*
Do napisania :)
Usuń:*
Usuń:*
UsuńA ja do e-booków się przekonałam i teraz nie mogę już żyć bez mojego czytnika. Mając go w torebce, mogę w każdej chwili po niego sięgnąć i nie muszę nosić ze sobą grubych książek. Jedynie z audiobookami mam problem. "Powódź" wydaje się być ciekawa, motywy Indian i Kraków? Będę ją miała na uwadze :)
OdpowiedzUsuńKiedyś nawet myślałam, żeby kupić czytnik, ale nie dla siebie, tylko dla swojego chłopa. Na szczęście mi to odradził, bo sprzęt by leżał :) Nie mam nic do e-booków, po prostu ich nie lubię :)
UsuńA ja do ebooków przekonałam się ostatnio, chodź nigdy nie przywiązywałam do nich uwagi teraz stwierdzam, że to świetna sprawa. Jako dziecko, rodzice puszczali mi na magnetofonie kasety z nagranymi, opowiadanymi bajkami- widać, przypomniało mi się dzieciństwo, tylko historie ciut inne :) Nic jednak nie zastąpi papieru :) Wspaniała recenzja, książki co prawda osobiście nie znam, ale miałam okazję już poczytać kilka jej recenzji. Wspaniały wpis Kochana!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło ♡
Też myślę, że nic nie zastąpi papieru. Kiedy czytam e-booka, mam wrażenie, że wcale nie mam tej książki. Niby ją przeczytałam, ale że fizycznie jej nie posiadam (namacalnie), to dla mnie to takie na pół gwizdka.
UsuńPozdrawiam również :)
Ebooki u mnie to już norma. Już bardzo dawno przeszłam na nie. Powoli również skłaniam się do audiobooków. A co do książki to u mnie nie do końca ona wywołała wiwaty. Chociaż trzymam kciuki za autora.
OdpowiedzUsuńA to ja audiobooków nie lubię jeszcze bardziej :) Nie sprawdzają się u mnie w ogóle. Próbowałam kilkakrotnie słuchać ich podczas nudnych rzeczy, np. sprzątania, ale wyłączam się i nie słucham. Traktuję jak dźwięk.
UsuńCzyli mamy podobne odczucia - duża ilość Krakowa w Krakowie (nie wiedziałam, że mam do czynienia z inną Krakuską, ale hej, bardzo mnie to cieszy :D ) i trochę za mało stron. Ogólnie prosimy więcej takich książek :)
OdpowiedzUsuńWidze, ze Krakuski cieszą sie Krakowem w tej powieści. Ja Krakowa nie znam i go tutaj nie poczulam. Sorry no nie. Może gdyby książka była bardziej rozbudowana.
UsuńOgólnie też oceniałam ja na plus. Podobał mi sie temat, chociaż mógłby byc bardziej rozbudowany.
Jestem krakowianką dłużej niż nie jestem :) Odkąd skończyłam podstawówkę, tak wsiąkłam w to miasto. Ale liczę, że w ciągu kilku lat przeprowadzimy się na wieś, czyli właściwie wrócę do domu :)
UsuńProsimy o więcej. I dłużej ;)
Może byłoby Ci łatwiej, gdyby autor wstawił kilka znanych atrakcji turystycznych. No ale nie miał takiej potrzeby :) Ja byłam zachwycona, bo widziałam każde z tych miejsc. Słyszałam te tramwaje i czułam smak piwa w knajpie. Niesamowite to było!
UsuńTeż przeczytałam tę książkę i mam podobne odczucia do Ciebie, łącznie z tym, że "Powódź" według mnie powinna być jednak trochę dłuższa ;)
OdpowiedzUsuńMoże następną autor chociaż trochę rozciągnie ;)
UsuńO proszę! Aż tak dobrze? Już gdzieś się zarzekałam, że nie będę czytać... ale teraz nie wiem...
OdpowiedzUsuńJest dobrze, moim zdaniem. Gdyby poprawić kilka rzeczy (w tym poszerzyć, dopisać, nieco się wgłębić), byłoby jeszcze lepiej :)
UsuńZapowiada się naprawdę fajna książka i chętnie po nią sięgnę.
OdpowiedzUsuńTo pozostaje tylko czekać na opinię :)
UsuńNie słyszałam o tej książce więc cieszę się, że trafiłam na Twoją recenzję :) Myślę, że to coś dla mnie. Ciekawa jestem jak ja odbiorę aż tyle wątków w taj małej objętości. Zazwyczaj nie lubię takich zabiegów, ale tutaj wydaje się, że to wszystko trzyma się na odpowiednim poziomie.
OdpowiedzUsuńTo pozostaje tylko sprawdzić samej :)
UsuńCzy nie czułaś się dziwnie, czytając w okresie suszy książkę o tytule „Powódź”? :)
OdpowiedzUsuńWłaściwie to nie. Siedzę w mieście i nie czuję tej suszy. Pewnie gdybym wyjechała gdzieś dalej, to poczułabym się co najmniej dziwnie. A tak? Niby trąbią o suszy w sieci, ale to jest gdzieś hen daleko. Jakby mózg nie umiał się z tym pogodzić i odrzuca te informacje.
UsuńPowiem tak, przekonałaś mnie!
OdpowiedzUsuńJeśli jednym z minusów jest to, że książka jest zdecydowanie za krótka, to znaczy, że to na pewno jest dobra lektura <3
Może kiedyś będzie wydanie drugie poszerzone. To będzie petarda! :)
UsuńParę dni temu też skończyłam czytać "Powódź" i w zasadzie wyszłam z podobnymi wnioskami. Książka mi się podobała, szczególnie klimat powodzi łączącej handel kobietami i te cholerne filmy snuff. Osobiście spotkałam się z nimi drugi raz w życiu - pierwszy raz zostały zaledwie wspomniane, a potem wytłumaczono mi, o co z nimi chodzi. Przeraziło mnie to oraz uświadomiło, jacy ci ludzie są, ładnie mówiąc, popie**oleni.
OdpowiedzUsuńKasa i władza. Jedni dla kasy zrobią wszystko (nagrają taki film), inni dla władzy wydadzą masę kasy (żeby taki film powstał). Jeszcze inni zrobią to, bo po prostu chcą, lubią i mogą.
Usuń