„Powieść
Louise Candlish to hipnotyzujący thriller psychologiczny o ludziach
ogarniętych obsesją posiadania”.
Halo
halo! Prze państwa, czy my lecimy tym samym samolotem? Wygląda
na to, że w moje ręce trafił kolejny tytuł, który reklamowano jako groźnie ryczącego lwa, a okazał
się puchatą kicią. Zacznijmy od
tego, że najnowsze dzieło Louise Candlish nie
dołączyło do grona książek, które zmusiły mnie do zarwania
nocy, czy nie pozwoliły się oderwać aż do ostatniej strony.
Czytało się miło i szybko, ale z powodu prostego języka, nie elektryzującej fabuły. Jako obyczajówka ta powieść jest świetna, ale jako thriller w ogóle jej nie kupuję.
W skrócie można rzec, że „Na progu zła” to historia sprzedaży nieruchomości. Brzmi trywialnie? A wyobrażacie sobie wyjechać na parę dni i przekonać się po powrocie, że Wasz dom nie jest już Waszym domem? Taki szok przeżyła Fi, która wróciła z Winchesteru i ujrzała przed swoją posesją wóz przeprowadzkowy. Nie zobaczyła za to synów ani Brama, (prawie byłego) męża, tylko obcych ludzi, zdziwionych tak samo jak ona. Jej przypadek potwierdza, jak łatwo przegapić sygnały świadczące, że coś jest nie tak. Puścić mimo uszu jakąś wypowiedź czy dziwny wyraz twarzy rozmówcy. Dopiero po fakcie zbieramy każdy taki szczegół w spójną całość i wyrzucamy sobie naiwność. Jak mogło do tego dojść? Dlaczego nic nie zauważyłam?
Brytyjska
autorka skompilowała fabułę w oryginalną formę złożoną z
trzech elementów. Pierwszy to opowieść Fi, a raczej „Historia
Fi”, jeden z odcinków podcastu kryminalnego „Ofiary”,
cieszącego się dużą popularnością słuchaczy. („Trzeba
nagłośnić twoją sprawę – stwierdziła Merle. – Musisz
powiedzieć, co wiesz i kiedy się tego dowiedziałaś. Ugruntować
swój wizerunek ofiary, zanim ktoś wpadnie na pomysł, żeby
zasugerować coś innego”.) Drugi element to wyznanie Brama,
jego „spowiedź” spisana w pliku Word. Wreszcie trzeci składnik,
czekający na czytelnika po słowach Fiony: „Bo to już
koniec. Nie mam nic więcej do powiedzenia”. Ta część jest
najciekawsza i najbardziej zaskakująca. Dowiemy się z niej m.in.,
czemu ze wszystkich przyjaciółek Fi poprosiła o pomoc właśnie
tę, z którą od dłuższego czasu pozostawała w lodowatych
stosunkach. Zaprawdę, niezbadane są ścieżki kobiecej przyjaźni.
Od razu stanęły mi przed oczami sąsiadki z „Gotowych na
wszystko” („Only the best of friends will stay long after the
party's over”).
Chętnie dowiedziałabym się, kim są ludzie ogarnięci obsesją posiadania. W paru recenzjach wyrzucano to Fionie, a ja, czytając, szukałam dowodów. Nie znalazłam żadnego. Bohaterka po kilkudniowym wyjeździe wraca i dowiaduje się, że obcy ludzie są właścicielami jej domu. Pięknego domu, w którym wychowują się (wróć!, wychowywali) jej synowie. Który sama urządzała, zna w nim każdy kąt, a każdy z tych kątów wiąże się z jakąś historią jej rodziny. To ICH DOM. W moim wymarzonym domu byłabym związana z każdym kubkiem, każdym zestawem firanek i każdą rośliną w doniczce. I gdybym to wszystko nagle straciła, wpadłabym w nieziemską rozpacz. Jeśli to obsesja – w porządku. Mogę mieć taką obsesję.
Może tak nie brzmię, ale „Na progu zła” naprawdę mi się
podobało. Czytałam na raty wyłącznie z braku czasu – gdybym
miała taką możliwość, na pewno skończyłabym wcześniej. W
trakcie przepełniało mnie wiele emocji, od obrzydzenia, przy
poznawaniu wersji Brama, po współczucie dla Fi. Mimo wszystko
zachowała jakieś ciepłe uczucia dla męża („Serce też ma
swoją pamięć”). Niespecjalnie uważam tę książkę za
thriller psychologiczny, bo wiemy co, nie wiemy tylko, jak do tego doszło i na kolejnych stronach dochodzimy do prawdy. Po mocnym
wstępie napięcie opada, żeby skoczyć dopiero pod sam koniec. Nie
zmienia to faktu, że mi się podobało, ale ktoś nastawiony na
gęsią skórkę i wypieki przy lekturze może być rozczarowany.
Za
możliwość przeczytania książki bardzo dziękuję Wydawnictwu
MUZA.
Powieść napisana jakby od końcsa -zamiast budować napięcie to ono opada :P
OdpowiedzUsuńA pod koniec znów skacze :)
UsuńJak spręzyna :)
UsuńTaka krótka sprężyna, akurat na jeden skok ;)
UsuńTylko jeden? ;)
UsuńPasujący do tej konkretnej książki.
UsuńDobre i to :)
UsuńZgadzam się.
Usuń:)
Usuń:)
UsuńJa miło wspominam tę książkę i też nie rozumiem słów o tej "obsesji posiadania". Mi się podobało wykreowanie Fiony.
OdpowiedzUsuńMnie też. Za to Bram... brrr!
UsuńTo ja bym się chyba rozczarowała. Od takich lektur oczekuję poważnego dreszczyku i mocnego napięcia, jeśli tego nie ma to nie bardzo widzę sens czytania thrillerów. Mogłabym sięgnąć po obyczajówkę i dostałabym to samo, więc po co, ja się pytam?
OdpowiedzUsuńGdyby się na nic nie nastawiać albo wziąć ją ze świadomością, że to raczej obyczajówka z wątkiem thrillera, a nie czystej krwi thriller, mogłaby Ci się spodobać. Chyba :)
UsuńZapisałam się na booktour z tą książką :) mam nadzieję, że nie będę żałować :)
OdpowiedzUsuńTeż mam nadzieję. I będę czekać na opinię :)
UsuńSzkoda tego opadającego napięcia. Chyba poczekam z czytaniem aż emocje związane z wszechobecną reklamą tej książki opadną
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
https://subjektiv-buch.blogspot.com/
Już niedługo. Nadchodzą kolejne premiery, więc niedługo zrobi się o niej cicho :)
Usuńjakoś ostatnimi czasy nie mam ochoty na tego typu książki - choć przyznaję, że ta może zachęcać... jednak tytuł... grrrrrrr... taki banalny troszkę
OdpowiedzUsuńMoże kiedyś, innym razem, kiedy (jeśli) najdzie Cię ochota na coś takiego :)
Usuńzapamiętam :)
Usuń:)
Usuńa ja się zaciekawiłam :)
OdpowiedzUsuńCieszę się :)
UsuńFabuła wydaje się interesująca, chociaż nie wiem czy sięgnę po tę książkę, chociażby z tego względu, że mam masę nieprzeczytanych książek u siebie na regale.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
Mój blog
Dzień dobry, spamie.
UsuńDziękuję kochana za polecenie książki, będę miała na uwadze🤗
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie 🙋
Pozdrawiam również :)
UsuńPo twojej recenzji mój entuzjazm opadł. Liczyłam na cos mocnego, bo taki obraz tej książki wyłaniał sie z opinii, które czytałam.
OdpowiedzUsuńNo na pewno mocny jest początek. I końcówka :)
UsuńLubię kiedy thriller trzyma w napięciu i nie można się oderwać, a niekiedy wywołuje dreszczyk. Raczej tym razem sobie odpuszczę :)
OdpowiedzUsuńChyba, że zmienisz zdanie i zapragniesz poczytać fajną, wciągającą obyczajówkę :)
UsuńNie mój ulubiony gatunek, ale chociaż usłyszałam o tej książce!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie i życzę dużo zdrówka!
Werka
Pozdrawiam również :)
UsuńMnie się książka podobała, chociaż szału nie było :)
OdpowiedzUsuńW sumie to bardzo celny komentarz ;)
UsuńTo już druga recenzja tej książki, którą dzisiaj czytam. Zobaczymy czy mnie nie odciągniesz od chęci przeczytania tej powieści! :)
OdpowiedzUsuń„a okazał się puchatą kicią” –zakochałam się, haha!
Co do samej fabuły, kurczę, no jednak wydaje się ciekawa, ale chyba ja tutaj myślę właśnie o takim groźnym, wielkim kocurze. Jednak po Twojej recenzji podejdę do niej na spokojnie. Jednak te emocje, jakie w Tobie wywołała przemawiają do mnie :) Tylko szkoda, że te napięcie opada, ale myślę, że da się je przeżyć.
Gdyby nie próbować jej na siłę nazywać thrillerem, myślę, że podeszłaby wielu ludziom. A tak to nastawili się i rozczarowali. A to całkiem fajna książka, moim skromnym zdaniem. Warta przeczytania :)
Usuńnie słyszałam o tej książce jeszcze, jutro idę do biblioteki, może będzie?
OdpowiedzUsuńokularnicawkapciach.wordpress.com
Może będzie :)
UsuńO mały włos nie kupiłam tej książki w prezencie na dzień matki. Może mamie też by się spodobała taka historia, ale jednak jak wszystko wskazuje na thriller, to czytelnik powinien dostać thriller. Sama nie wykluczam lektury, bo jestem ciekawa jak można nagle stracić swoją własność, ale to raczej książka na przyszłość :)
OdpowiedzUsuńWiesz, co Ci powiem? Tak głęboko, głęboko się zastanowiłam i muszę przyznać, że mam duży problem z wytypowaniem jakiegoś naprawdę mocnego, wciągającego (takiego z zarwaniem nocy włącznie) thrillera, który ostatnio czytałam. Natrafiam na w większości dobre książki, ale jednak nie thrillery. To hasło zaczyna być nadużywane, zdecydowanie :/
UsuńWłasnie przeczytałam pierwsza opinię, która mnie zachęciła, a nie zniechęciła do tej książki;) Także dzięki. Wspomniałaś w recenzji o jednym z bardziej lubianych przeze mnie seriali, chociaż nie obejrzałam wszystkich odcinków wszystkich sezonów, to bardzo dobrze go wspominam ;)
OdpowiedzUsuńNie ma za co :)
UsuńNo, też go lubiłam, choć miał lepsze i dużo słabsze sezony (np. ten z zaniedbaną Gabrielą). Ale to chyba jak większość :)
Ogólnie mówiąc książka dobra, ciekawa ale źle dobrany gatunek :P. To jest najgorsze jak opis, tytuł, okładka, gatunek sugerują coś innego. Czasem treść się podoba ale i tak czuje się taki zawód, ze czekało się na coś innego. Z drugiej strony jak dobrze rozreklamować sprzedaż domu xD
OdpowiedzUsuńTu autor Bogu ducha winny :) Wydawnictwo tak zadecydowało, bo pewnie thrillery psychologiczne są na topie, więc spoko, wciśniemy kolejny. A że nie pasuje ani treścią, ani niczym... Jakie to ma znaczenie? ;)
UsuńKsiążka rzeczywiscie promowana była na wielkiego tygrysa. Spodziewałam się po niej jakieś psychologicznej gry, dynamicznej akcji, a w sumie dostałam dość spokojna historię przestępstwa. I o dziwo nie byłam zawiedziona. Mi też ta historia się spodobała. Wciągnęła mnie i oderwała od rzeczywistości.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Biblioteka Feniksa
Mnie też - mimo że czytałam partiami. Tylko szkoda, że reklamowali ją jako coś innego, bo pewnie właśnie z tego powodu tylu czytelników było rozczarowanych :/
UsuńPewnie się skuszę i przeczytam .... no i ładna okładka ;)
OdpowiedzUsuńFakt, miła dla oka ;)
Usuń