niedziela, 5 kwietnia 2020

"Zabobon" Ahsan Ridha Hassan


Lubię zdania napęczniałe od wielosensów. Treść właściwą zaplątaną w dygresjach, gdy akcja stoi w miejscu, mimo poruszenia dziesiątek tematów. Ale zdaję sobie sprawę, że ten niekończący się strumień świadomości, myślowy „patataizm” może zmęczyć. Zamiast porwać czytelnika z nurtem rzeki, może go sponiewierać, poobijać po kamieniach i wyrzucić na brzeg, obolałego i ciężko łapiącego oddech. Dodajmy do tego, że dziś dobra książka to dla wielu taka, która „szybko się czyta”. Z tego powodu „Zabobon” nie ma szans przypaść do gustu masowemu odbiorcy.

Fabułę można opisać jednym zdaniem: to historia Bartka Elbląga, pisarza, który skończył trzecią książkę. Dwie pierwsze, „Lolek” i „Władcy Zrębina”, poświęcił Wampirowi z Krakowa oraz zbrodni połanieckiej, zaś ostatnia, „Ojcobójca”, dotyczy masakry z Brzezin Śląskich. I... to właściwie cała fabuła. Jeśli chodzi o akcję, nic więcej się tu nie dzieje. Gdyby jednak wątki opisane w „Zabobonie” były fizycznymi przedmiotami, a samą książkę dałoby się z nich wytrzepać, sypałyby się i sypały spomiędzy kartek, aż usypałby się porządny stosik. Bo czegoż tu nie znajdziemy! Dowiemy się, jak Bartek poznał Alicyjkę, srebrny medal z Tindera, „przeciętną, ale za to osiągalną”. Poznamy też Dziewczynę, która miała być tylko na spotkania bez zobowiązań, ale wypaliła mu trwały ślad w sercu. Przeczytamy co nieco o jego rodzicach i próbach życia w wersji „upper middle class”, z której wyrwał go dopiero pogrzeb Wajdy. Odkryjemy, co zaszło w Gruzji.

Nie polubiłam głównego bohatera, oj nie polubiłam. Za Fiodora Michaiła Aleksiejewicza (krzyknę za Szymborską: „tego nie robi się kotu!”). I za biedronkę. I za to, że to „ego-mocno-centryk”, oceniający kobiety pod kątem: pociąga mnie/nie pociąga, samczo przerażony, gdy tak patrzy na niego inny mężczyzna. „BiBartek szczerzy się do mnie o sekundę za długo, o ten okruch czasu, który wyjawia intencje. Zero woalowania. Wyląduję na rożnie”. Jak na ironię, to właśnie ten „wielki lumber biseks”, poznany w chorzowskim Milk Club Private, podsuwa mu pomysł na opisanie „nocy brzezińskiej”.

Kiedy zaczęłam czytać, przyszło mi do głowy, że „autor organkuje”. Pisze jak Tomasz Organek, choć właściwie to tego drugiego powinnam porównać do pierwszego, a nie odwrotnie. Przy „Teorii opanowywania trwogi” przewracałam strony równie wolno, zmuszona do skupienia i tłumaczenia z polskiego artystycznego na polski laicki. U Hassana nie mamy co prawda aż tak długich zdań, ukrywających drugie (i ente) dna w rozbudowanych metaforach, niemniej jest to lektura wymagająca.

Spotkałam się z opinią, że trzeba nauczyć się czytać tę książkę, patrzeć na świat przedstawiony oczami głównego bohatera. I wiecie co, to prawda. Początkowo szło mi opornie, a później złapałam się na tym, że zaznaczam kolejne fragmenty, kolejne zdania i całe strony. Ruszyła maszyna (po szynach ospale). Mój absolutny faworyt to rozmowa z babą, „białostocką babcią różańcową”, zapewne przekonaną, że jest dobrym człowiekiem, a mającą robaczywe wnętrze. Dialog poprzedza analiza jej osobowości, sporządzona przez Bartka na podstawie tego, co mówiła, jak mieszkała i co oglądała („Nienawiść pulsuje szklanym światłem z biało-czerwonego czasu”). Ileż można wyczytać z wypowiedzianego dobrodusznie komentarza „Nasi chłopcy”, opisującego narodowców!

Ahsan Ridha Hassan stworzył niesamowitą powieść pełną dygresji, przemyśleń i wędrówek po znanych mi miejscach (ech, biesiady w Jazz Rock Cafe...). Jednocześnie zagmatwaną i dla wielu nudną, zniechęcającą formą – choćby brakiem tradycyjnych dialogów. Autor niewątpliwie ma talent, ale podobnie jak jego bohater uważam, że takie książki nie mają szans się przebić. „Na polskim rynku wydawniczym nie ma prawdziwej krytyki, a są działy promocji i budżety działów promocji”.

Za możliwość przeczytania egzemplarza dziękuję Wydawnictwu Marginesy.

48 komentarzy:

  1. Lubię myśleć, że nie jestem masowym odbiorcą. Naprawdę lubię odkrywac podobne eksperymenty literackie, więc zapisuję. Jak mnie najdzie dziwny nastrój (może po czwartym piwie na przykład :P ), będę miała po co sięgnąć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To ja chyba jestem jednak bardziej masowa niż niszowa ;) Książkę przeczytałam i uważam, że jest naprawdę wartościowa, ale zabrała mi miesiąc. Przysiadłam do niej wczoraj z poczucia obowiązku i dopiero w trakcie zobaczyłam, że było warto.

      Usuń
  2. Mam ją w swoich planach czytelniczych. Muszę dla niej znaleźć trochę więcej czasu.


    Książki jak narkotyk

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tak, ja zabierałam się do niej miesiąc. Finalnie skończyłam w jeden dzień, ale zabierałam się jak pies do jeża. Trzeba czasu do niej, zdecydowanie.

      Usuń
  3. Oj, masz zupełną rację co do "Zabobonu", to z pewnością nie jest lektura dla mas. Co więcej, spodoba się wyłącznie nielicznym. Mnie osobiście średnio się podobała, choć wyczuwałam jej głębokość i te ente dna, o których piszesz. Może dlatego że jestem stuprocentowym ścisłowcem i wszystko musi być dla mnie zrozumiałe, rzadko kiedy próbuję dopatrywać się drugiego dna. I widzę, że sporo mnie ominęło...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też tak myślę, że nielicznym. Nawet nie ma sensu polecać jej szerszemu gronu, bo zaowocuje to masą niskich ocen. Do niej trzeba przysiąść z pełną świadomością, po co się sięga. Żeby móc docenić.

      Usuń
  4. Sama nie wiem, czy po nią sięgać... Ciekawa jestem, czy autor pisze pod pseudonimem, bo imię ma niepolskie.

    OdpowiedzUsuń
  5. Hahah rozmowa z babą to absolutny hit!

    OdpowiedzUsuń
  6. Z jednej strony kusi, ale z drugiej chyba wolę jednak inny typ książek. Już sama fabuła sugeruje trochę, że możemy się nie polubić. Chyba jednak pozostanę bardziej masowa. :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację z drugiej strony taka książka jest jak wyzwanie :D

      Usuń
    2. Obawiam się, że ja chyba też :)

      Usuń
    3. Zdecydowanie to wyzwanie :)

      Usuń
    4. Warto je sbie stawiać :)

      Spokojnych, ciepłych, miłych Świat :*

      Usuń
    5. Oczywiście! :) Rzecz w tym, że musimy jakoś wybierać w tym gąszczu książek, mieć jakiś kierunkowskaz, bo wszystkich książek nie przeczytamy przez całe życie. :D Lubię wyzwania - dlatego sięgam po literaturę różnorodną, nie jestem przywiązana do gatunków czy autorów. Jest w moim czytelniczym życiu miejsce i na epikę, i lirykę, i na dramat. Jednak aby mieć na to wszystko czas coś trzeba wybierać, a coś odrzucać. Mój wewnętrzny kierunkowskaz mówi, że ta książka po prostu mnie bardziej zmęczy niż przyniesie satysfakcję, a wiele innych pozycji czeka tuż za rogiem. ;)

      Usuń
    6. Wiesz co, myślę, że ta książka może zmęczyć. Przynajmniej ze mną tak było, dopiero później jakoś poszło. Naprawdę doceniam talent autora, ale muszę przyznać, że trafi tylko do specyficznego czytelnika.

      Usuń
  7. Kiedyś powiedziałabym zdecydowanie nie, ale ostatnio złapałam sie na tym, ze zaczely podchodzic mi takie statyczne książki

    OdpowiedzUsuń
  8. It seems like this book is interesting, followed by the story line.

    OdpowiedzUsuń
  9. Może kiedyś, zacznę od początku serii i zobaczę. A nóż nauczę się czytać te książki i przepadnę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli zaczniesz od początku serii, to szybko skończysz. To jednorazowa książka, pełnometrażowa ;)

      Usuń
  10. Jestem zainteresowana tą pozycją, ale najpierw muszę nadrobić mój kącik hańby. ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Intrygująco się zapowiada. Kiedyś przeczytam :)

    Pozdrawiam
    https://subjektiv-buch.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  12. Ta książka coś w sobie ma i chyba chcę to odkryć :)

    OdpowiedzUsuń
  13. no chciałabym ją przeczytać!
    okularnicawkapciach.wordpress.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zatem tylko wyłapać okazję i siadać do lektury :)

      Usuń
  14. Wymagająca lektura? Takie lubię :) Choć mam wrażenie, że na rynku coraz takich mniej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że ten rynek strasznie się zbiznesił i sprzedaje się to, co się sprzedaje. Niekoniecznie to, co ma specjalnie wielką wartość :/

      Usuń
  15. Bardzo się zaciekawiłam :) Lubie takie książki

    OdpowiedzUsuń
  16. Arabowie dużo rozmyślają, bo mało mogą. Pozdrawiam!^^

    OdpowiedzUsuń
  17. Też lubię zagadki i tajemnice do odkrycia. :) Zachęciłaś mnie.

    OdpowiedzUsuń
  18. O, pierwszy raz słyszę ten tytuł, przyznam że twoja fascynująca recenzja bardzo bardzo zachęca do zagłębienia się w temat, chodź nie wiem czy to aby na pewno książka dla mnie. Ciężko, naprawdę ciężko jest to stwierdzić po drobnym zapoznaniu, zawsze jestem zdania że powinniśmy spróbować wszystkiego co nam nie znane a dopiero później oceniać :) Cudowny wpis Kochana!
    Pozdrawiam ciepło ♡

    OdpowiedzUsuń
  19. Tego typu książki zwykle dzielą się u mnie na dwie kategorie: albo właśnie nie przemęczę, nie dam rady, w sumie nie wiem o co chodzi i mam ochotę tym rzucić xD albo kocham tę książkę bo trafiła okrężnymi drogami do mojego serca. Masz rację ludzie wolą łatwiejsze książki, dialogi, proste zdania. Przy takich książkach można odpocząć. Jednak warto czasem wysilić mózg i przeczytać coś z większym sensem (o ile oczywiście ten sens do nas trafi). Czuję, że niewiele wyciągnę z jakiejkolwiek recenzji tej książki. Muszę sama sprawdzić :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się. Sama przekonasz się najlepiej :)

      Usuń