Lubię
zdania napęczniałe od wielosensów. Treść właściwą zaplątaną
w dygresjach, gdy akcja stoi w miejscu, mimo poruszenia dziesiątek
tematów. Ale zdaję sobie sprawę, że ten niekończący się
strumień świadomości, myślowy „patataizm” może zmęczyć.
Zamiast porwać czytelnika z nurtem rzeki, może go sponiewierać,
poobijać po kamieniach i wyrzucić na brzeg, obolałego i ciężko
łapiącego oddech. Dodajmy do tego, że dziś dobra książka to dla
wielu taka, która „szybko się czyta”. Z tego
powodu „Zabobon” nie
ma szans przypaść do gustu masowemu odbiorcy.
Fabułę
można opisać jednym zdaniem: to historia Bartka Elbląga, pisarza,
który skończył trzecią książkę. Dwie pierwsze, „Lolek” i
„Władcy Zrębina”, poświęcił Wampirowi z Krakowa oraz zbrodni
połanieckiej, zaś ostatnia, „Ojcobójca”, dotyczy masakry
z Brzezin Śląskich.
I... to właściwie cała fabuła. Jeśli chodzi o akcję, nic więcej
się tu nie dzieje. Gdyby jednak wątki opisane w „Zabobonie”
były fizycznymi przedmiotami, a samą książkę dałoby się z nich
wytrzepać, sypałyby się i sypały spomiędzy kartek, aż usypałby
się porządny stosik. Bo czegoż tu nie znajdziemy! Dowiemy się,
jak Bartek poznał Alicyjkę, srebrny medal z Tindera, „przeciętną,
ale za to osiągalną”. Poznamy też Dziewczynę,
która miała być tylko na spotkania bez zobowiązań, ale wypaliła
mu trwały ślad w sercu. Przeczytamy co nieco o jego rodzicach i
próbach życia w wersji „upper middle class”, z której wyrwał
go dopiero pogrzeb Wajdy. Odkryjemy, co zaszło w Gruzji.
Nie
polubiłam głównego bohatera, oj nie polubiłam. Za Fiodora
Michaiła Aleksiejewicza (krzyknę za Szymborską: „tego nie robi
się kotu!”). I za biedronkę. I za to, że to „ego-mocno-centryk”,
oceniający kobiety pod kątem: pociąga mnie/nie pociąga, samczo
przerażony, gdy tak patrzy na niego inny mężczyzna. „BiBartek
szczerzy się do mnie o sekundę za długo, o ten okruch czasu, który
wyjawia intencje. Zero woalowania. Wyląduję na rożnie”. Jak na
ironię, to właśnie ten „wielki lumber biseks”, poznany w
chorzowskim Milk Club Private, podsuwa mu pomysł na opisanie „nocy
brzezińskiej”.
Kiedy
zaczęłam czytać, przyszło mi do głowy, że „autor
organkuje”. Pisze jak Tomasz Organek, choć właściwie to tego
drugiego powinnam porównać do pierwszego, a nie odwrotnie. Przy
„Teorii opanowywania trwogi” przewracałam strony równie wolno,
zmuszona do skupienia i tłumaczenia z polskiego artystycznego na
polski laicki. U Hassana nie mamy co prawda aż tak długich zdań,
ukrywających drugie (i ente) dna w rozbudowanych metaforach,
niemniej jest to lektura wymagająca.
Spotkałam
się z opinią, że trzeba nauczyć się czytać tę książkę,
patrzeć na świat przedstawiony oczami głównego bohatera. I wiecie
co, to prawda. Początkowo szło mi opornie, a później złapałam
się na tym, że zaznaczam kolejne fragmenty, kolejne zdania i całe
strony. Ruszyła maszyna (po szynach ospale). Mój absolutny
faworyt to rozmowa z babą, „białostocką babcią
różańcową”, zapewne przekonaną, że jest dobrym człowiekiem,
a mającą robaczywe wnętrze. Dialog poprzedza analiza jej
osobowości, sporządzona przez Bartka na podstawie tego, co mówiła,
jak mieszkała i co oglądała („Nienawiść pulsuje szklanym
światłem z biało-czerwonego czasu”). Ileż można wyczytać z
wypowiedzianego dobrodusznie komentarza „Nasi chłopcy”,
opisującego narodowców!
Ahsan
Ridha Hassan stworzył niesamowitą powieść pełną
dygresji, przemyśleń i wędrówek po znanych mi miejscach (ech,
biesiady w Jazz Rock Cafe...). Jednocześnie zagmatwaną i dla
wielu nudną, zniechęcającą formą – choćby brakiem
tradycyjnych dialogów. Autor niewątpliwie ma talent, ale podobnie
jak jego bohater uważam, że takie książki nie mają szans się
przebić. „Na polskim rynku wydawniczym nie ma prawdziwej krytyki,
a są działy promocji i budżety działów promocji”.
Za
możliwość przeczytania egzemplarza dziękuję Wydawnictwu
Marginesy.
Lubię myśleć, że nie jestem masowym odbiorcą. Naprawdę lubię odkrywac podobne eksperymenty literackie, więc zapisuję. Jak mnie najdzie dziwny nastrój (może po czwartym piwie na przykład :P ), będę miała po co sięgnąć.
OdpowiedzUsuńTo ja chyba jestem jednak bardziej masowa niż niszowa ;) Książkę przeczytałam i uważam, że jest naprawdę wartościowa, ale zabrała mi miesiąc. Przysiadłam do niej wczoraj z poczucia obowiązku i dopiero w trakcie zobaczyłam, że było warto.
UsuńMam ją w swoich planach czytelniczych. Muszę dla niej znaleźć trochę więcej czasu.
OdpowiedzUsuńKsiążki jak narkotyk
Oj tak, ja zabierałam się do niej miesiąc. Finalnie skończyłam w jeden dzień, ale zabierałam się jak pies do jeża. Trzeba czasu do niej, zdecydowanie.
UsuńOj, masz zupełną rację co do "Zabobonu", to z pewnością nie jest lektura dla mas. Co więcej, spodoba się wyłącznie nielicznym. Mnie osobiście średnio się podobała, choć wyczuwałam jej głębokość i te ente dna, o których piszesz. Może dlatego że jestem stuprocentowym ścisłowcem i wszystko musi być dla mnie zrozumiałe, rzadko kiedy próbuję dopatrywać się drugiego dna. I widzę, że sporo mnie ominęło...
OdpowiedzUsuńTeż tak myślę, że nielicznym. Nawet nie ma sensu polecać jej szerszemu gronu, bo zaowocuje to masą niskich ocen. Do niej trzeba przysiąść z pełną świadomością, po co się sięga. Żeby móc docenić.
UsuńSama nie wiem, czy po nią sięgać... Ciekawa jestem, czy autor pisze pod pseudonimem, bo imię ma niepolskie.
OdpowiedzUsuńTo Polak o irackich korzeniach :)
UsuńHahah rozmowa z babą to absolutny hit!
OdpowiedzUsuńI płucka w sosie własnym ;D
UsuńZ jednej strony kusi, ale z drugiej chyba wolę jednak inny typ książek. Już sama fabuła sugeruje trochę, że możemy się nie polubić. Chyba jednak pozostanę bardziej masowa. :P
OdpowiedzUsuńMasz rację z drugiej strony taka książka jest jak wyzwanie :D
UsuńObawiam się, że ja chyba też :)
UsuńZdecydowanie to wyzwanie :)
UsuńWarto je sbie stawiać :)
UsuńSpokojnych, ciepłych, miłych Świat :*
Wzajemnie :)
UsuńOczywiście! :) Rzecz w tym, że musimy jakoś wybierać w tym gąszczu książek, mieć jakiś kierunkowskaz, bo wszystkich książek nie przeczytamy przez całe życie. :D Lubię wyzwania - dlatego sięgam po literaturę różnorodną, nie jestem przywiązana do gatunków czy autorów. Jest w moim czytelniczym życiu miejsce i na epikę, i lirykę, i na dramat. Jednak aby mieć na to wszystko czas coś trzeba wybierać, a coś odrzucać. Mój wewnętrzny kierunkowskaz mówi, że ta książka po prostu mnie bardziej zmęczy niż przyniesie satysfakcję, a wiele innych pozycji czeka tuż za rogiem. ;)
UsuńWiesz co, myślę, że ta książka może zmęczyć. Przynajmniej ze mną tak było, dopiero później jakoś poszło. Naprawdę doceniam talent autora, ale muszę przyznać, że trafi tylko do specyficznego czytelnika.
UsuńKiedyś powiedziałabym zdecydowanie nie, ale ostatnio złapałam sie na tym, ze zaczely podchodzic mi takie statyczne książki
OdpowiedzUsuńZatem kto wie, może by i ta Ci podeszła :)
UsuńIt seems like this book is interesting, followed by the story line.
OdpowiedzUsuńMoże kiedyś, zacznę od początku serii i zobaczę. A nóż nauczę się czytać te książki i przepadnę :)
OdpowiedzUsuńJeśli zaczniesz od początku serii, to szybko skończysz. To jednorazowa książka, pełnometrażowa ;)
UsuńJestem zainteresowana tą pozycją, ale najpierw muszę nadrobić mój kącik hańby. ;)
OdpowiedzUsuńRozumiem, mam to samo :)
UsuńIntrygująco się zapowiada. Kiedyś przeczytam :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
https://subjektiv-buch.blogspot.com/
Kiedyś, w nieokreślonej przyszłości ;)
UsuńTa książka coś w sobie ma i chyba chcę to odkryć :)
OdpowiedzUsuńZdecydowanie ma coś w sobie :)
Usuńbardzo ciekae ;)!
OdpowiedzUsuńNo nie? ;)
Usuńno chciałabym ją przeczytać!
OdpowiedzUsuńokularnicawkapciach.wordpress.com
Zatem tylko wyłapać okazję i siadać do lektury :)
UsuńTaktyczna kropka.
OdpowiedzUsuńWymagająca lektura? Takie lubię :) Choć mam wrażenie, że na rynku coraz takich mniej.
OdpowiedzUsuńMyślę, że ten rynek strasznie się zbiznesił i sprzedaje się to, co się sprzedaje. Niekoniecznie to, co ma specjalnie wielką wartość :/
UsuńBardzo się zaciekawiłam :) Lubie takie książki
OdpowiedzUsuńNo to chyba pozostaje mi tylko zachęcić :)
UsuńArabowie dużo rozmyślają, bo mało mogą. Pozdrawiam!^^
OdpowiedzUsuńAha ;)
Usuń.
OdpowiedzUsuńTeż lubię zagadki i tajemnice do odkrycia. :) Zachęciłaś mnie.
OdpowiedzUsuńCieszy mnie to :)
UsuńO, pierwszy raz słyszę ten tytuł, przyznam że twoja fascynująca recenzja bardzo bardzo zachęca do zagłębienia się w temat, chodź nie wiem czy to aby na pewno książka dla mnie. Ciężko, naprawdę ciężko jest to stwierdzić po drobnym zapoznaniu, zawsze jestem zdania że powinniśmy spróbować wszystkiego co nam nie znane a dopiero później oceniać :) Cudowny wpis Kochana!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło ♡
Pozdrawiam również :)
UsuńTego typu książki zwykle dzielą się u mnie na dwie kategorie: albo właśnie nie przemęczę, nie dam rady, w sumie nie wiem o co chodzi i mam ochotę tym rzucić xD albo kocham tę książkę bo trafiła okrężnymi drogami do mojego serca. Masz rację ludzie wolą łatwiejsze książki, dialogi, proste zdania. Przy takich książkach można odpocząć. Jednak warto czasem wysilić mózg i przeczytać coś z większym sensem (o ile oczywiście ten sens do nas trafi). Czuję, że niewiele wyciągnę z jakiejkolwiek recenzji tej książki. Muszę sama sprawdzić :)
OdpowiedzUsuńZgadzam się. Sama przekonasz się najlepiej :)
Usuń.
OdpowiedzUsuń