„To nie jest historia o potędze nauki, sile przyjaźni czy starciach wielkiej magii. To jest historia o kołach czasu, które nieustępliwie i bezlitośnie mielą ludzkie losy. I o dziewczynie, która zniszczyła cały mechanizm. Kamieniem, bo na miecz była za biedna”.
„Wojnę makową” zasypał deszcz nominacji i nagród. Z marszu uplasowała się w ścisłej czołówce fenomenów fantastyki 2018 roku. Tym samym Rebecca F. Kuang wkroczyła na wydawniczy rynek z rozmachem, którego mogą jej pozazdrościć starsi stażem pisarze. Który twórca nie chciałby mieć tak spektakularnego debiutu?
Miesiąc to nieraz za mało, żebym skończyła jakąś książkę, przez co muszę ją prolongować. Tymczasem pierwsza część Trylogii wojen makowych zajęła mi równo tydzień. Brałam ją do ręki, kiedy tylko miałam wolną chwilę. Rozdział w przerwie między pisaniem artykułów. Rozdział przy gotowaniu zupy soczewicowej. Rozdział przy siku. A jeśli nie rozdział, to choć kilka stron. Chociaż jedna. Nie mogłam się doczekać, co będzie dalej. Jak potoczy się współpraca z bogiem.
Fabułę „Wojny...” oparto na znanym schemacie. Sierota wykorzystywana przez opiekunów stara się zmienić swój los. Jeśli jej się nie uda, skończy jako żona starca, regularnie gwałcona i zapewne bita. Dla Rin to gorsze od śmierci. Postanawia zawalczyć o siebie i dostać do prestiżowej akademii. Ponadludzkim wysiłkiem osiąga cel, aby przekonać się, że to dopiero początek jej cierpień. A potem wybucha wojna. Nadciąga armia Federacji, która niszczy wszystko na swojej drodze. Wraz z innymi kadetami Rin staje do walki. W trakcie kolejnych bitew przekonuje się, że zło ma wiele wymiarów. Musi też odpowiedzieć sobie na ważne pytanie: czy zwycięstwo jest warte każdej ceny?
„Wojna makowa” wywołała we mnie przeróżne emocje. Współczułam Rin i podziwiałam jej determinację. Złościłam się na podłych ludzi, z którymi miała kontakt. Byłam zaintrygowana mocą bogów – nie tylko tego konkretnego, ognistego, podszeptującego gdzieś w podświadomości. Czułam głęboki smutek, czytając o okrucieństwach żołnierzy Federacji. Niestety, nie mogę powiedzieć, że ich zbrodnie mną wstrząsnęły. Opisy są makabryczne, dosadne, wzbudzają mdłości, ale dotyczą bardzo ludzkich zachowań. Niektórzy narzekali na ich brutalność, ale to nie fantazje autorki, lecz historia. Z różnych krańców globu, od Chin (choćby rzeź w Nankinie), przez Europę podczas obu wojen światowych, po Afrykę (Tutsi i Hutu). Nie zapominajmy też o Stanach.
Nie mam nic przeciwko brutalnym opisom, w które „Wojna makowa” obfituje. Co więcej, ja je pochwalam. Nie wolno zapominać, że wojna to nie łopoczące flagi i pieśni patriotyczne. Wojna to śmierć. To przemoc. To czas, w którym przykładni ojcowie, mężowie i bracia robią potworne rzeczy, bo mają okazję. A potem wracają do domu i zabraniają rodzinie zadawać pytania.
Moje poparcie dla krwawych scen w literaturze (dodajmy, młodzieżowej) nie zmienia faktu, że nie każdy czytelnik da radę przez nie przejść. Wstawiam poniżej fragment dla tych, których zaciekawiła historia Rin. Lojalnie ostrzegam, że jest straszny.
„Widziałam kobiety patroszone żywcem. Widziałam, jak żołnierze obcinają im piersi. Widziałam kobiety przybijane do ścian gwoździami. Widziałam, jak znudzeni matkami okaleczają małe dziewczynki. Jeśli pochwa którejś była za ciasna, rozcinali ją nożem, by łatwiej się gwałciło – mówiła coraz wyższym, coraz bardziej przenikliwym głosem. – Była z nami w tym domu ciężarna. W siódmym miesiącu. Nie, w ósmym. Na początku pozwolili jej żyć.
(…)
– Kopała i drapała. Spoliczkowała go. Generał zawył i chwycił ją za brzuch. Nie zrobił tego nożem. Samymi palcami. Paznokciami. Przewrócił ją i dalej szarpał. – Venka odwróciła głowę. – Wyrwał jej żołądek i jelita. A potem dziecko... Wciąż się poruszało. Widziałyśmy wszystko z korytarza.
Rin przestała oddychać.
– Ucieszyłam się – podjęła Venka. – Cieszyłam się, że umarła, zanim generał rozszarpał jej dziecko na pół. Tak, jak rozłamuje się pomarańcze. – Wystające z łupków palce drżały, zaciskały się i rozluźniały. – Kazał mi posprzątać”.
Nie ma takich scen wiele, ale czasem i jedna to za dużo. Można się dziwić, że znalazły się w książce skierowanej do nastolatków, niemniej są tutaj. Poza okrucieństwem w „Wojnie makowej” znajdziemy wyczerpujące treningi oraz tworzenie strategii wojennych. Jest samotność, próby radzenia sobie w świecie, do którego się nie pasuje i udowadnianie, że nie jest się gorszą. Nie zabraknie też trudnych decyzji czy wręcz palenia za sobą mostów przez Rin. Trzeba przyznać, że ta dziewczyna budzi olbrzymie emocje w czytelnikach. Sporo osób irytuje, a ja ją doskonale rozumiem. To silna bohaterka, która umie się odszczeknąć, a nie kładzie uszu po sobie. Długo takiej szukałam.
Podsumowując, pierwszy tom Trylogii wojen makowych przeczytałam z dużym zainteresowaniem. Malało tylko chwilami, głównie przy planowaniu ataków. Książka podobała mi się na tyle, że od razu zapisałam się do biblioteki na drugą część. Czy ją polecam? Tak, ale raczej dorosłym, nie nastolatkom.
Fantastyka to rodzaj literatury, za którą nie przepadam, ale... może z czasem się przekonam i zacznę właśnie od tej pozycji.
OdpowiedzUsuńJa się powoli przekonuję. I widzę, że przez moją awersję (naprawdę dużą) sporo nie tyle straciłam, ile przegapiłam. Teraz powoli, powolutku nadrabiam :)
UsuńChyba nie dla mnie :) Ale dopiero teraz zwróciłam uwagę (a raczej mąż mąż siedzący obok) na Twój baner, a tam kubek z Czarodziejkami z księżyca jak dobrze widzę <3 Ale czaderski! Gdzie kupiłaś!!?
OdpowiedzUsuńNie pomogę :/ Dostałam go na urodziny. Podejrzewam, że kupiono go w emp-shop.pl, ale nie widzę go (już) w ofercie.
UsuńPamiętam, jak "ojny makowe" były bardzo popularne ^^ Jeszcze nie miałam okazji czytać, ale mam nadzieję, że kiedyś się nadarzy ;)
OdpowiedzUsuńTeż pamiętam ten "boom". Wtedy kompletnie mnie nie interesowały, bo omijałam fantastykę. Zwróciłam na nie uwagę, bo zachwycały się nimi osoby mające podobny gust czytelniczy do mojego :)
UsuńNo tak. Dzięki za ten fragment - mówię teraz serio, bo wreszcie konkret co znaczy "bardzo brutalna". Faktycznie, brutalna. Między innymi z tego powodu trochę jej unikałam i szczerze mówiąc wcale nie jestem pewna czy teraz mam na nią większą chęć, bo jednak stronię od takiej przemocy.
OdpowiedzUsuńAle zgadzam się z Tobą po stokroć w kwestii wojennych przedstawień - czas przestać to idealizować. Pod powiewającymi sztandarami dzieją się bardzo okrutne rzeczy.
Zdecydowanie nie zgadzam się na romantyzowanie wojny. Każda kolejny "Miłość w Auschwitz" i inne takie budzą we mnie coraz większy niesmak.
UsuńMam tą książkę w planach i nawet ostatnio sobie ją kupiłam, więc wcześniej czy później przeczytam.
OdpowiedzUsuńDo tego jeszcze w tym przepięknym wydaniu! <3
UsuńJa mam w tej jasnej okładce, która też jest bardzo ładna.
UsuńWiem, właśnie o niej piszę. Wiem, że taką kupiłaś :)
Usuńchyba nie do końca to książka, którą bym bym chciała przeczytać:)
OdpowiedzUsuńhttps://okularnicawkapciach.wordpress.com/
Zdecydowanie nie jest dla każdego czytelnika. Wielu może zrazić bądź odrzucić.
UsuńPrzez jakiś czas, kiedy był na nią hype miałam w planach. Ale teraz powoli stwierdzam, że to raczej nie dla mnie, chociaż lubię fantastykę. No i grubość trochę mnie przeraża
OdpowiedzUsuńA druga część jest jeszcze grubsza :)
UsuńTeż się trochę dziwię, że książka ma etykietkę młodzieżowej, bo jak dla mnie była "w pełni dorosła". Brutalność jest, owszem, nie mam nic przeciwko. Fragment, który przytoczyłaś bardzo mocny, ale też go pochwalam, bo uważam, że jest potrzebny. Jednak w moim przypadku... cóż, nie polubiłam się z Rin. I tyle. Ale tak jak pisałam na Twoim instagramie - czekam na recenzję kolejnej części. Póki co nie mam zamiaru jej czytać, ale jeśli mnie wystarczająco zachęcisz, to kto wie? ;)
OdpowiedzUsuńNie kojarzę ani jednej osoby, która wypowiadałaby się o tej książce i mówiła, że Rin jest nijaka. Albo drażniła (dużą część czytelników), albo budziła pozytywne uczucia (jak u mnie). To raczej dobrze :)
UsuńTo trochę wróżenie z kart, ale podejrzewam, że kolejne części Ci nie podejdą. Skoro jest to samo, tylko bardziej plus Rin coraz częściej odlatuje, chyba jestem w stanie się założyć, że nie przypadnie Ci do gustu.
Koleżanka mi ją polecała i planuję z tego polecenia skorzystać
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa, co będziesz o niej myśleć :)
UsuńDawno nie sięgałam po nic z fantastyki, być może się skuszę ;)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Help Book
Tylko zalecałabym poczytać więcej na temat tej serii. Tak żeby się upewnić, czy na pewno chcesz wrócić do fantastyki tą książką :)
UsuńCzytałam pierwszą część i też mam pozytywną opinię o niej, ale muszę przyznać, że pewne rzeczy mnie drażniły. Zdecydowanie bardziej podobała mi się część, w której Rin wyrywa się z domu, dostaje do akademii i tam stara się zdobywać wiedzę. A potem nagle zmienia się konwencja powieści i autorka wrzuca bohaterkę i czytelników przy okazji do brutalnej wojennej rzeczywistości. Rozumiem, że tak miało być, ale mnie po czasie zaczęły męczyć te opisy wojennych starć. Nawet przestałam zwracać uwagę na to, że są brutalne, chociaż masz rację, że duży plus dla autorki za odarcie tej wojny z heroizmu. Nieczęsto motyw walki jest w ten sposób przedstawiany, a już zwłaszcza w powieściach dla młodzieży. Podobało mi się też to, że Rin nie jest uwikłana w żaden związek romantyczny, oby tak zostało :)
OdpowiedzUsuńYyyy, podobno nie zostaje ;) Ale jeszcze do tego nie dotarłam, więc nie mogę potwierdzić (ani zaprzeczyć).
UsuńA wiesz, że mam podobne wrażenia? Pierwsza część podobała mi się zdecydowanie bardziej. Nie przepadam za opisami zmagań wojennych, a tu było tego naprawdę sporo. I nie zanosi się na koniec. Ale całość podobała mi się na tyle, że nie wahałam się nad wypożyczeniem "Republiki smoka".
To byłaby naprawdę odmiana, gdyby główna bohaterka powieści dla młodzieży, która otoczona jest facetami, nie została uwikłana w wątek romantyczny :)
UsuńCieszę się, że nie jestem osamotniona w swoich odczuciach. Przyznam, że ja się tej wojny w drugiej części książki w ogóle nie spodziewałam. A jak już się pojawiła to na pewno nie myślałam, że wszystko zostało tak szczegółowo opisane i z taką intensywnością. Drugą część też już mam, ale jakoś odwlekam lekturę. Poczekam na Twoją opinię :)
Zobaczymy, jak to się potoczy (te relacje okołoromantyczne). Na razie jestem dopiero na etapie, w którym Rin w końcu nie ćpa :) Jeszcze trochę poczekamy, nim dobiję do brzegu. Tym bardziej, że dziś minął mój zastój czytelniczy. Podczytywałam ten drugi tom, ale bez przekonania. To nie wina książki, przynajmniej nie tej. Inna na dłuższy czas zniechęciła mnie do czytania. Do dziś - w końcu zmęczyłam ;)
UsuńBędę czekać na recenzję :) Właśnie ja mam teraz zastój czytelniczy. Już ze 2 tygodnie czytam dość opasłą książkę, która jest takim średniakiem. Jak już się wezmę to czytam, ale mogę też nie zaglądać do niej 3 dni i nie czuję, że chciałabym poznać historię dalej. Nie znoszę takich sytuacji :(
UsuńMożna by w tym czasie przeczytać kilka innych (lub przynajmniej jedną), a stoi się w miejscu :/
UsuńUporałam się z tą książką! Czytanie zajęło mi prawie miesiąc...
UsuńO! A ja utknęłam, bo tematyka... no, nie chcę tego teraz czytać. Brodzę za to w treści "Oswobodzeniu Dzikiej Kobiety". Uparłam się, że to przejdę, choć jest bardzo trudno :/
UsuńPrzy takich opisach też bym raczej skierowała książkę ku dorosłym czytelnikom. Sama czuję się bardzo zaciekawiona, zwłaszcza że dawno nie miałam w ręku porządnie wciągającej książki fantasy.
OdpowiedzUsuńA ponoć kolejne części są jeszcze mocniejsze. O drugiej czytałam m.in. że "nooo, ta to jest naprawdę dla dorosłych!" Pierwszą też bym tak nazwała, ale może się nie znam na współczesnej fantastyce i teraz się tak pisze :)
UsuńWitam serdecznie ♡
OdpowiedzUsuńCoś kiedyś słyszałam, gdzieś ten tytuł dźwięczał mi w uszach. Niestety książki nie czytałam, ale po twojej fantastycznej recenzji koniecznie muszę ją nadrobić. Wygląda na to, że to coś dla mnie. Z fantastyką zawsze byłam blisko, nie tylko z literaturze ale i w filmie i animacji. Z brutalnością, jeszcze bardziej, najlepiej odnajduję się w horrorze. Kusisz kochana tym tytułem, oj kusisz! Trochę gruba i trylogia... ale damy radę! :) Ostatnio moja przyjaciółka z pracy mówi że czyta jakaś tam serię i jest obecnie na piątej części z trylogii. My wszyscy: "CO XD". Czy jest taki termin jak trylogia z siedmiu książek? :D
Taka anegdotka pasująca do tematu.
Pozdrawiam cieplutko ♡
;D Może zna tylko to pojęcie, a o tetra-, heksa- czy innych logiach nie słyszała. Też bym zrobiła wielkie oczy, kiedy bym to usłyszała :)
Usuń"Wojnę makową" polecam, choć brutalność może zaskakiwać. No ale to samo życie, wojenne, ale jednak prawdziwe.
Pozdrawiam również :)
Widziałam tę książkę chyba już wszędzie, ale nadal nie mogę się do niej przekonać :/ może jak będę miała jakiś lepszy czas na taką fabułę...
OdpowiedzUsuńMoże :) Ale nic na siłę.
UsuńDo "Wojny makowej" przymierzam się od pewnego czasu. Nawet już grzecznie czeka na czytniku na swoją kolej. Mam słabość do tych niby nastolatkowych powieści. Teraz najbardziej przeżywam fakt, że nie ma nic nowego od Leigh Bardugo :(
OdpowiedzUsuńW przypadku "Wojny makowej" to "niby" może być bardzo zdradliwe ;)
UsuńNo ja mam wątpliwości czy takie opisy powinny pojawiać się w książkach dla nastolatków. Chyba nie chciałabym, aby moje dziecko czytało coś takiego.
OdpowiedzUsuńTo bardzo słuszne wątpliwości. Myślę, że nie każdy dorosły da radę spokojnie czytać coś takiego, a co dopiero młodzież.
UsuńBardzo dziekuję za przytoczony fragment. Miałam sięgnąć po tę książkę w ramach rozrywki, ale teraz chyba odłożę ją na później, bo to jednak nie jest to, czego bym oczekiwała po literaturze fantastycznej dla mlodzieży.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie :)
Lepiej wiedzieć, niż (nieprzyjemnie) się zdziwić :)
UsuńPozdrawiam również!
Mam w planach tą serię :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że Ci się spodoba :)
UsuńTeż bardzo mi się podobała ta książkach, choć w pewnym momencie mocno mnie zaskoczyła swoją brutalnością. Początek zapowiadał się rzeczywiście młodzieżowo, ale to co później nastąpiło, już zdecydowanie takie nie jest.
OdpowiedzUsuńOj tak, zdecydowanie.
Usuń