środa, 17 lipca 2024

"Kult" Łukasz Orbitowski

Przyszedł pan fasoli kupić? Do mnie? To przecież w każdym sklepie dostanie pan fasoli. Ale proszę, niech pan wejdzie”.

Aaa, przepraszam, to nie to! Jeszcze raz!

Panie, to już się nagrywa? Więc nim Heniek zobaczył Matkę Boską, miał sen o pszczołach. Był ranek, gdy mi o tym opowiedział. Pamiętam. Ja pamięć mam lepszą niż słoń”.

Nie bez powodu przywołuję Wiesława Myśliwskiego. W paru recenzjach piszący porównywali „Kult” do „Traktatu o łuskaniu fasoli”, a ja nie mam zamiaru się z nimi kłócić. Nie ta liga, no i niewątpliwie nie ten narrator, ale jego gawędziarstwo może budzić takie skojarzenia.

Choć Łukasz Orbitowski ma na koncie sporo książek, do tej pory nie było mi z nim po drodze. Nie wiem, może obawiałam się wielkiego wytatuowanego chłopa z groźną miną, w koszulce z zespołem black metalowym. Sama swego czasu nosiłam, ale (raczej) nikt się mnie nie bał. Paru znajomych z takich klimatów przeszło w bardzo niefajną skrajność, więc jestem ostrożna. I zdecydowanie nie oddzielam twórczości od twórcy.

Nomen omen, orbitowałam gdzieś obok, aż natknęłam się na jego komentarz skierowany do Krzysztofa Zalewskiego. Krzyś to jedna z nielicznych osób, u których klikam we wszystko, co podsuwają, więc zastrzygłam uszami. Skoro się znają, powinien być w porządku. Weszłam na profil na IG („Sprawdzić czy nie ksiądz”), obadałam pana Łukasza i upewniłam się, że jest w porządku. Będzie czytane.

Zanim uznacie, że dygresja dygresją, ale ta była zbędna, wyjaśnię, że w „Kulcie” czuć poglądy autora. I to mi się podoba. Nie wiem, czy jest antyklerykałem, ale sam określa się jako ateista. Jeśli ktoś ma bardzo wrażliwe uczucia religijne, może je sobie nieco poturbować lekturą. Osobiście nie widzę grama agresji skierowanej w stronę religii. To bardziej lekka kpina i chłopski rozum, błyskotliwe, a zarazem prostolinijne porównania, którymi narrator sypie jak z rękawa. Na początku je zaznaczałam, ale było ich tak dużo, że poległabym przy cytowaniu. Jest zabawnie, ale raczej nie dla gorliwie wierzących. Jeśli nie śmieszył Was skecz Abelarda o papieżu, co staje przy oknie ubrany tylko do połowy, nie polecałabym Wam tej książki.

Autor oparł fabułę na historii oławskiego „cudu” z '83 roku. Nie jest to reportaż, lecz luźna interpretacja wydarzeń na działkach, na których miała się objawić Matka Boska. Książkowy brat samozwańczego proroka opowiada je pisarzowi (czy może raczej dziennikarzowi?), a ten nagrywa jego wyznania na kolejne taśmy. Dowiadujemy się, jak lokalny kult maryjny rozwinął się od małej altanki do wielkiego sanktuarium. Jak czyny Heńka kłuły w oczy zarówno komunistów, jak i duchownych, bo dla jednych i drugich był konkurencją.

Narrator opisuje, jak na przestrzeni kilkunastu lat zmieniało się życie oławian. Widzimy upadek starego i narodziny nowego systemu, a także mniej lub bardziej aktywne ataki na Heńka i jego jeremiaszy. Opowieści przeplata wzmiankami o licznych zdradach, które nonszalancko nazywa „sprawami”. Przyznam, że od pewnego momentu czytanie przestało mi sprawiać przyjemność, bo czułam do niego odrazę. Czekałam, aż dostanie za swoje i liczyłam, że kara będzie surowa. Odrażająca, żałosna persona.

Książka bardzo mi się podobała, mimo niechęci do narratora. Jego ustami autor opowiedział o oławskim kulcie, wybierając z tej historii to, co mu pasowało. Stworzył postać, dzięki której mógł swobodnie i bezpiecznie pośmieszkować z religijnego fanatyzmu. („Buzię widzę w tym tęczu!”) Jak wspominałam wcześniej, nie polecam lektury ludziom, których razi otwartość w tym temacie. Pozostałych – jak najbardziej zachęcam.

*****************

Ogłoszenie parafialne:

Skrobię czwartą książkę, obserwując w międzyczasie wydawnictwo. Sezon ogórkowy w pełni, na ich IG jakieś durne wróżby i inne zapychacze. Stwierdziłam, że mam gdzieś. Będę publikować "Królewnę" na Wattpadzie, a nie do szuflady. Tym razem to obyczajówka, chyba New Adult, bo bohaterowie mają 25 lat. Gdyby ktoś chciał, zapraszam.

Królewna

22 komentarze:

  1. Mam tę książkę u siebie na regale i szczerze mówiąc ostatnio coraz częściej na nią zerkam. Zatem możliwe, że niebawem po nią sięgnę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szczerze polecam, jeśli lubisz takie klimaty :)

      Usuń
    2. Czasem lubię sięgać po książki w takich klimatach, więc mam nadzieję, że mi się spodoba.

      Usuń
    3. Zatem pozostaje tylko czekać na odpowiedni moment, czas i chęci, i życzyć miłej lektury :)

      Usuń
  2. Powiem tak, co tam Orbitowski jak Ty tu wrzucasz kolejną swoją historię do czytania! Jak rozumiem to wciąż work in progress, ale we mnie masz wierną czytelniczkę :) Co do wydawnictwa to dla mnie kompromitują się coraz bardziej, ale to już rozwinę w mailu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale Orbitowski fajny :) Co do "Królewny", pracuję nad nią dużo wolniej, niż bym chciała, ale posuwa się do przodu. Może jak ktoś będzie tam zaglądał, da mi to kopa do pisania. A co do wydawnictwa, faktycznie lepiej to zostawić na maila :)

      Usuń
    2. Nie wątpię, że fajny, może kiedyś uda mi się sięgnąć :) Myślę, że akurat pisanie to jest taka praca, której nie powinno się jakoś pośpieszać, więc luz. Właśnie, dlatego mail już napisany i wysłany :)

      Usuń
    3. Widziałam, odczytałam :) W końcu zaczęłam na nowo czuć swędzenie w palcach, więc idzie ku dobremu. Chciałabym będę pisać 1 rozdział co parę dni. Byle nie było zastojów :)

      A dziś piątek i znów masa roboty, a mnie zaraz minie deadline. Czyli co, poniedziałek rano :/ Jestem beznadziejnym przypadkiem.

      Usuń
    4. Cieszę się i trzymam kciuki, żeby wena nie opuszczała :)

      Hmm, szkoda że to się zawsze na weekend nawarstwia, bo mnie zawsze taka robota zaległa najbardziej frustruje w weekend. Ja tam ciągle wierzę, że jest jeszcze dla nas nadzieja na lepszą organizację pracy :)

      Usuń
    5. Trzymaj trzymaj, póki co pomaga :)

      No dokładnie. Wisi taka praca nad głową i przeszkadza w pełni cieszyć się wolnym. Czasami dam radę się odrobić, więc też nie tracę nadziei :)

      Usuń
  3. Będzie czytane! I Orbitowski i Ty!
    okularnicawkapciach.wordpress.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Orbitowskiego polecam z czystym sumieniem. Siebie - jeszcze nie wiem ;)

      Usuń
  4. Z ciekawości przeczytam co skrobiesz ;) Co do Orbitowskiego, to książkę mam na czytaniku, no ale ciągle "cuś"

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zachęcam do tego, żeby przegonić to "cuś" i przy pierwszej możliwości przeczytać "Kult" :)

      Usuń
  5. Pamiętam, jak była premiera... No to zaczęłam jak babuleńka opowieść o przedwojniu. Ale serio, pamiętam premierę książki i szum jaki się wokół niej zrobił. Jakoś nie po drodze mi było, ale nie z powodu tematu co epoki. Czasy PRL to dla mnie najbrudniejszy okres naszych dziejów. Mogę sobie "Siedem życzeń" obejrzeć, ale wchodzenie w dorosłe klimaty tamtego okresu po prostu mnie przerasta.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozumiem. Mnie ten szum ominął, nawet nie wiem czemu. Nie kojarzyłam wcześniej tej książki albo o niej zapomniałam. Sam autor gdzieś mi się przewijał, ale jak jeden z wielu.

      Usuń
  6. Dobra, przekonałaś! Jak znajdę gdzieś książkę, to BIERĘ! Będę czytać, bo do tej pory tylko okładka mi się w oczy rzucała, a sama nie doczytywałam nic o autorze. :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Ciekawa pozycja choć wątpię, żeby mi sie spodobała :)

    OdpowiedzUsuń
  8. W sumie nigdy nie zwracałam uwagi na autorów i ich poglądy, zresztą nie każdy je głośno wyraża. Nie zawsze też przejawiają je w swojej twórczości. Niektórzy tylko w niektórych książkach w innych coś wręcz przeciwnego, co nawet doceniam. Nawet sprzeczne ze swoimi czasem lubię poczytać, zawsze inne spojrzenie, czasem pozwala coś zrozumieć.
    W tej książce poglądy mogą mi się spodobać, czy sama treść jakoś trudno mi powiedzieć, jednak muszę po prostu spróbować :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie każdy ma inaczej, ja zwracam. Bardzo.
      Jak będziesz miała okazję (czas i chęć), zachęcam do testów "Kultu" :)

      Usuń