sobota, 17 sierpnia 2024

"Klub pogromców Luisa Ortegi" Sonora Reyes


 „– Chcesz, żeby to była twoja wina. Bo jeśliby tak było, oznaczałoby to, że mogłaś temu wszystkiemu zapobiec, że w przyszłości nie mogłabyś nie pozwolić, żeby to się powtórzyło. Tylko że to nie była twoja wina... – Jasmine również się rozkleja. – To nie była wina żadnej z nas.”

Cieszę się, że mogłam przeczytać tę książkę, mimo że nie należę do grupy docelowej. „Klub pogromców Luisa Ortegi” już samą okładką pokazuje, że targetem jest młodzież. Opowiada o Arianie, nastolatce, która przełamała swoją aspołeczność i poszła na imprezę. Zrobiła to dla chłopaka, który jako jedyny zwrócił na nią uwagę. Przystojny, popularny i pewny siebie, otoczony kolegami, z wpływowym ojcem sędzią. No jak nic szkolny crush. Znalazła się z nim w pokoju, a potem na łóżku. Później, gdy stała się obiektem drwin, gdy była podpytywana przez rówieśników, czy z nimi też to zrobi, zastanawiała się, czy to jej wina. Czy brak „nie” oznacza „tak”. Czy chciała z Luisem seksu.

Najlepiej czytało mi się początek. Później, gdy Ariana znalazła wsparcie, dało się odczuć, że czytam młodzieżówkę. Nużyły mnie rozmowy bohaterów i opisy ruchów tanecznych, ale to kwestia preferencji. Fabuła momentami była infantylna, uproszczona, wyidealizowana, lecz nie odbierało jej to swoistego uroku. Świat stałby się dużo lepszy, gdyby nastolatki miały takich przyjaciół jak Ari. Empatycznych, szczerych i wrażliwych. A w Angelu po prostu się zakochałam! Chwilami czułam vibe serialu „Sense8”, zwłaszcza scen z Nomi i Amanitą na wzgórzu. Drag-wróżki z czekoladkami i miłość unosząca się w powietrzu. Niestety, nie mam żadnych problemów z wyobrażeniem sobie, jak w to przyjazne miejsce wpada banda łysych kryptogejów i atakuje ludzi tylko dlatego, że są „inni”.

Nie lubię narracji pierwszoosobowej, ale tutaj pomogła mi poznać myśli osoby neuroróżnorodnej. Co prawda Ariana „zdiagnozowała się” sama przy użyciu doktora Google, ale jej blokada przed mówieniem czy niechęć do dotyku jest jak najbardziej prawdziwa. Nie będzie to najlepsza książka, jaką czytałam, lecz bez wątpienia jest ważna. Porusza tematy istotne dla nastolatków, zwłaszcza pogubionych, zastanawiających się nad swoją tożsamością czy orientacją. Mówi o ostracyzmie, wyjątkowo bolesnym w okresie dojrzewania, gdy tak bardzo potrzebuje się akceptacji rówieśników. O strachu przed byciem sobą, jeśli to wiąże się z odstawaniem od reszty. O lęku przed stanięciem w czyjejś obronie, szczególnie gdy oprawcą jest ktoś popularny, zaś ofiara to szkolne pośmiewisko.

Zatrzymajmy się przy ostatniej kwestii. Członków klubu łączy wspólny wróg – Luis. Skrzywdził każdego z nich, a dodatkowo skazał na cierpienie w samotności. Dziewczyny zostały przez niego wykorzystane, a później zyskały opinię łatwej. „Nie potrafi powiedzieć nie”. "Ty chyba sama nie wierzysz, że to był gwałt, co?" Znam aż nadto przykładów ofiar, którym nie uwierzono. Które oskarżono o zemstę za odrzucenie czy chęć zysku. Które „same się prosiły”, prowokowały i tak naprawdę chciały, a po fakcie próbowały się wybielić. Krzywda zgwałconych rezonuje – najpierw w miejscu gwałtu, potem na policji, na końcu w sądzie. Pozwolę sobie przytoczyć cytat z własnego prequela (bo czemu nie?):

Sylwia pytała, czy dam jej gwarancję, że zostanie przez tych ludzi potraktowana z szacunkiem, nie jak dziwka. Że nie będą jej pytać, w co była ubrana albo czy piła. Jak się zachowywała. Czy nie prowokowała. Czy faktycznie nie chciała, a skoro nie, czemu z nim wyszła. Czy wie, że może zniszczyć mu życie. A później to samo w sądzie. Pytała, czy mogę jej to zagwarantować. – Westchnęła ciężko. – A ja nie mogłam.”

Ponoć mamy bezpieczny kraj, z niskimi statystykami gwałtów. Ci, którzy tak twierdzą, wygodnie pomijają całą otoczkę zgłoszenia: stres, upokorzenie i zniechęcanie ofiar. Ignorują fakt, ile kobiet rezygnuje przez to z pójścia na policję. I to, że nawet jeśli uda się skazać gwałciciela, dostanie śmiesznie niski wyrok. Jednocześnie przypomnę kwik – często tych samych dyskutantów – z powodu zmian w definicji gwałtu. Przytoczę kolejny cytat, tym razem wypowiedź Anny Strzałkowskiej, wykładowczyni akademickiej, badaczki społecznej oraz ekspertki w zakresie równego traktowania:

Wyobrażam sobie, że w szkołach uczymy naszą młodzież zupełnie praktycznie pytać: czy mogę? Czy mogę Cię pocałować? Czy mogę się do Ciebie zbliżyć? Czy mogę Cię dotknąć? To powinno być zupełnie naturalne. Przecież nawet jak wchodzimy do kogoś do pokoju to pytamy, czy możemy wejść. Nie rozumiem tej politycznej wrzawy, że już „nie będzie się można nawet przytulić do koleżanki”. Nie będzie można. Ani do koleżanki, ani do kolegi, ani żadnej osoby bez jej wyraźnej zgody.”

Wiele mamy do przepracowania jako społeczeństwo, począwszy od tolerancji, a skończywszy na poszanowaniu granic. Włącznie z rozumieniem, że „nie” oznacza „nie”. Sonora Reyes opisuje świat, w którym zmiany są możliwe. Rzeczywistość, w której rodzice wspierają dzieci, a same dzieci uczą się empatii, wrażliwości i otwartości na to, co inne. Oby jak najwięcej takich książek!

Za egzemplarz do recenzji bardzo dziękuję wydawnictwu We need YA.

28 komentarzy:

  1. Ależ tu ważnych tematów! Zacznę od książki, cieszę się, że takie powstają, ale raczej nie będę jej czytać. Ostatnio trochę mam przesyt młodzieżówkami, bo sięgnęłam po kilka, które były ewidentnie dla młodszych. Natomiast bardzo dobrze, że trudne tematy są w takich książkach poruszane. Zgadzam się absolutnie, że w naszym kraju jest mnóstwo do zrobienia w kwestii podejścia do przemocy seksualnej i gwałtów. Nie rozumiem totalnie tego poruszenia, że trzeba pytać o zgodę. Dla mnie normalna rzecz i zwłaszcza w kwestii seksu powinniśmy być 100% pewni, że druga strona chce tego co my.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że zdecydowanie nie jest to dla naszej grupy wiekowej. To się czuje przy czytaniu. Ale gdybym miała jakieś dziecko w wieku nastoletnim, na pewno chciałabym, żeby sięgnęło po tę książkę.
      A dej spokój, jak widzę te komentarze, to nóż się w kieszeni otwiera. Jeśli tacy mają wątpliwości, to może powinni po prostu trzymać łapy przy sobie? Bo widać nie umieją nawiązywać poprawnych relacji. Niech skamlą w swoich piwnicach, że te baby takie okropne. Nic tylko by wyciągały od nich kasę z fałszywych oskarżeń.

      Usuń
    2. Mnie to też przeraża, że nie umieją lub udają, że nie umieją, bo tak naprawdę nie chcą rozpoznać kiedy ktoś jest zainteresowany seksualnie. To raczej nie jest fizyka kwantowa, a jeśli ktoś faktycznie ma problem z rozpoznawaniem sygnałów to zapytanie i uzyskanie zgody jest idealnym rozwiązaniem. No, ale tutaj wchodzi patriarchat i przemoc pod płaszczykiem "zabicia romantyzmu".

      Usuń
    3. Drażni ich to, że będą musieli myśleć, a co najgorsze powstrzymywać się przed działaniem. Wcześniej zasadziliby klapsa, podszczypywali albo rzucali teksty, a teraz muszą zamknąć gębę i trzymać łapy przy sobie. Koniec świata, komunis!

      Usuń
    4. Dokładnie, do czego to wszystko prowadzi, żeby chłop nie mógł baby poklepywać bez jej zgody!

      Usuń
    5. No nie? Co najgorsze, czasem widzę wypowiedzi kobiet, których nie nazwę nawet pick me. Nie wiem, jak je nazwać... Przytakują tym facetom i dogadują, że feministkom poprzewracało się w głowie i teraz nic nie będzie wolno. Nie mam pojęcia, co myśleć. Może się boją, że nikt ich nie będzie chciał podrywać? Przez te wstrętne feministki?

      Usuń
    6. Kiedyś się zastanawiałam jak to jest, że niektóre kobiety same są doskonałymi strażniczkami patriarchatu i wygląda na to, że niestety im to musi odpowiadać. Nic innego nie wymyśliłam. Podobnie jak faceci, mają konserwatywne podejście i najwidoczniej uważają, że baba do garów i rodzenia dzieci, a facet do pracy, żeby zarabiał na rodzinę. Albo właśnie, że nie ma żadnej przemocy seksualnie, wszystko jest dobrze. Takie lukrowanie rzeczywistości.

      Usuń
    7. Ja zakładam pesymistycznie, że część ma wprogramowane, a część zwyczajnie nie chce, żeby innym kobietom było lepiej niż im. Co roku w sieci jest wielki oburz, że są takie, co nie jeżdżą przed świętami na szmacie od rana do wieczora, nie pieką, smażą, duszą i gotują. O zgrozo, catering zamawiają! Nie tylko nie chcą się licytować, która się bardziej narobiła i jaka jest zmęczona, tylko bezczelnie "przyznaje się", że ma gdzieś.

      Usuń
    8. Prawda, ale ja widzę też oburz w drugą stronę, że ktoś ma ochotę celebrować święta, spotkać się z rodziną, zrobić te przygotowania, albo o zgrozo iść do kościoła. To już naprawdę idiotyczny powód do kłótni, bo każdy powinien spędzać święta jak lubi, ci co chcą wysprzątać każdy kąt, niech sprzątają i ci, co chcą rzucić wszystko i wyjechać do ciepłych krajów, niech jadą :)

      Usuń
    9. O, są też tacy? To paskudnie! Ja widuję głównie obruszenie na niechęć do świętowania, ale pewnie nie bez znaczenia jest to, że mam określone bańki (z ludźmi natrętnie do tego namawianymi). Jeśli ktoś chce świętować - jaki problem? Sama koncepcja wspólnych spotkań jest przecież przyjemna, nie wiem, czego się tu czepiać :/

      Usuń
    10. Tak, ja widziałam parę razy takie wpisy, że obchodzenie świąt to kultywowanie patriarchatu i jeśli jest się feministką to nie powinno się nawet palcem kiwnąć przy przyjmowaniu gości. Może to nie było pisanie na serio? Mam nadzieję, bo brzmi totalnie idiotycznie. Potem wieść się niesie, że feministki to "głupie baby", co to herbatą gościa nie poczęstują.

      Usuń
    11. Kojarzy mi się to trochę z nastoletnim buntem, takim bardziej z przekory i na złość niż naprawdę. Ale to tylko moje gdybanie.

      Usuń
    12. Wiem, że są i takie kobiety, tak samo jak wege/a nazi, którzy odpychają, zamiast zachęcać. Do czegokolwiek. Ale nic na to nie poradzimy, najlepiej robić swoje.

      Usuń
  2. Kurczę ważna tematyka! Aż żałuję, że nie zgłosiłam się do recenzji z lc :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ważna, bardzo ważna. Mam nadzieję, że będzie powstawać więcej takich książek, włącznie z tymi dla dorosłych.

      Usuń
  3. Widzę, że warto sięgnąć po tę książkę. Zastanowię się nad nią, chociaż to nie do końca moja tematyka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uważam, że naprawdę warto. Choć trzeba mieć na uwadze grupę wiekową.

      Usuń
  4. Czasem sięgam po takie książki, a ta bardzo mnie zainteresowała. Muszę ją poznać. ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Czy po książkę sięgnę, nie wiem. Możliwe, że jak będę miała okazję i akurat chęć sięgnąć po coś młodzieżowego, bo czasem mam. Może nie jestem jakoś szczególnie ciekawa jej fabuły, ale na pewno zgadzam się, że porusza ważne treści. Nadużycia seksualne są częste i trzeba poruszać ten temat. W sądach wygląda to beznadziejnie dla ofiary i ja się nie dziwię, że wiele przypadków nie jest zgłaszanych. Sama w swoim życiu przeżyłam coś, czego zgłaszanie wiedziałam, że byłoby bez sensu, zresztą nawet po prostu nie chciałam, a jednak szramę na psychice zostawiło. Wiadomo kwestia fałszywych oskarżeń o gwałt, też jest problemem, a takie przypadki występują. Pytanie o zgodę jest tu najlepszym wyjście, choć niektórzy tu i tak panikują, że trzeba będzie umowę na piśmie sporządzać, co już faktycznie może zaburzyć ten urok chwili. Jeśli jedna osoba jest zła, czy w jedną, czy drugą stronę, chcą wykorzystać przez gwałt lub oszustwo, to zawsze będą problemy. W innym wypadku zwyczajne pytanie "chcesz?/mogę?" nie zaburza romantycznej chwili, a wręcz mogę powiedzieć, że nawet podsyca ogień jeśli druga osoba naprawdę tego chce, a z takim pytaniem w życiu spotkałam się tylko raz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na początek chcę powiedzieć, że bardzo mi przykro, że spotkało Cię coś takiego. Niestety nie wiem, czy zachęcałabym skrzywdzoną osobę do zgłaszania tego na policję, bo - zupełnie jak Jagoda - nie mogłabym jej zagwarantować, że nie zostanie tam skrzywdzona drugi raz. Z drugiej strony gdyby tak zostawiać takie sytuacje, gwałciciele czuliby się totalnie bezkarni.

      Muszę też przyznać, że jestem dość zaskoczona tym, że tylko raz usłyszałaś takie pytanie. Ale to nie jest personalne zdziwienie, że konkretnie Ty :) U nas to wychodzi dość naturalnie, a pytanie (różnie sformułowane) jest za każdym razem. Nawet gdyby to miało być coś w stylu "Czy miałabyś coś przeciwko, żebyśmy dzisiaj pochędożyli?" ;)

      Usuń
  6. Z jednej strony jestem zaciekawiona tą książką, a z drugiej się jej obawiam. Jedno że porusza ważne tematy, ale zastanawiam się, czy sposób ich przedstawienia przypadnie mi gustu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Forma zdecydowanie może nie odpowiadać, nie ma co kryć. Nie tylko dlatego, że to książka dla młodzieży. Uważam, że jest dobra i potrzebna, kwestia jedynie tego, żeby dotarła do odpowiedniego czytelnika.

      Usuń
  7. Czasem książki młodzieżowe, poruszają takie tematy, że i dorosły czytelnik ma przyjemność z czytania :) Chociaż ja trafiam najczęściej na gnioty:)
    https://okularnicawkapciach.wordpress.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie są i gnioty, ale sporo takich książek jest pisanych w sposób, który ewidentnie nie trafia już do dorosłej osoby.

      Pozdrawiam :)

      Usuń
  8. Chyba pamiętam czas, gdy ta książka miała premierę, ale nie zwróciła mojej szczególnej uwagi. Za to to, co napisałaś w drugiej części tekstu - bardzo ważne i jeśli ta książka ma w przystępny sposób jakoś przedstawiać te sprawy nastolatkom, to chyba powinna trafić do ich jak najszerszej grupy!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się, powinna trafić do młodzieży. Daje nadzieję :)

      Usuń