niedziela, 8 października 2017

"Truciciel z Lambeth" Leonard Piper


Miałam problem z przyporządkowaniem "Truciciela z Lambeth" do konkretnego gatunku. Z pewnością nie jest to powieść typu kryminał. Nie jest to też praca stricte naukowa. Może zbiór esejów? Albo, jak można wyczytać na okładce, to po prostu dokumenty zbrodni?

Leonard Piper przedstawił nam dziesięć ponurych historii będących dowodem na to, że okazja czyni złodzieja, miłość może być ślepa, a przyjaźń - wyrachowana. Są również gorzkie pigułki, czyli opowieści o tym, jak można uniknąć sprawiedliwości przez brak dowodów czy... bycie miłym. Co jakiś czas można się też uśmiechnąć (mimo że przez łzy), czytając o losie kobiet żyjących ledwo sto lat temu.  Zaś sami zabójcy... Zazwyczaj gubiła ich zbytnia pewność siebie, nadmierna chciwość, jak również zwykła głupota typu myślenie, że np. nikt nie zakwestionuje (fałszywego) testamentu czy dziwnego samobójstwa. Bądź głupota typu myślenie, że przechytrzy się organa sprawiedliwości, bo przecież jest się tak mądrym i opracowało tak genialny plan. Żaden z tych przestępców Hannibal Lecter.

Dziś nie jest to lektura wciągająca, a możliwe, że nie była nią nawet w momencie wydania - czyli w przybliżeniu w 1996 roku. Ot, mamy dziesięć opowieści o zabójstwach popełnionych na przełomie XIX i XX wieku. Rzetelnie przygotowanych relacji o ludziach, którzy dokonali zbrodni z wyrachowania czy chciwości, by uniknąć problemów (typu ciężarna kochanka), lub bo byli na wskroś złymi ludźmi, mogącymi stanąć w jednym rzędzie z potworami takimi jak Bundy, Black czy Dahmer. Ale same historie są opisane tak, że przypominają bardziej suche raporty. W większości z tych dziesięciu przypadków zabójcę znamy od razu. Obserwujemy przebieg śledztwa i poznajemy drogę, którą podążała policja w celu ujęcia przestępcy. "Truciciel z Lambeth" to nie kryminał, od którego nie sposób się oderwać, bo tak bardzo chce się poznać rozwiązanie zagadki. Czy jednak to wada tej pozycji? Albo czasów, w których popełniono zbrodnie? Albo naszego zobojętnienia na zło? Sam autor pisze na końcu ostatniej historii:

Na początku tego wieku można było jeszcze zakładać, że zdrowi ludzie nie zachowują się jak potwory. Dawno zapomniano o makabrach Wojny Trzydziestoletniej czy Rewolucji Francuskiej. Zaczynał się XX wiek. My, żyjący w ostatniej jego dekadzie, mamy pogląd w tej kwestii diametralnie różny - widzieliśmy niejednego potwora w ludzkiej skórze i niełatwo jest nas zaszokować stopniem okrucieństwa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz