poniedziałek, 23 września 2019

"Zapisane w kościach" Simon Beckett


No i poznałam Słynnego Pisarza, jednego z tych, co to nie wypada nie znać. Poznałam i nawet mi się podobało, choć jest parę „ale”. Rzadko mam okazję zaczynać serię od pierwszego tomu i tym razem nie było inaczej. Nie uważam jednak, żebym wiele na tym straciła. Po dotarciu do zakończenia cieszę się, że nie zaczęłam od trzeciego.

Ale od początku. Po prawie roku od zakupu nadszedł wreszcie czas (i ochota), żeby zdjąć z półki książkę o enigmatycznym tytule „Zapisane w kościach”. Przymierzałam się do niej już parę razy, ale zazwyczaj było to wieczorem, a że to kieszonkowa wersja, to i małe literki, więc... No, nie było nam po drodze. Za to kiedy w końcu zaczęłam czytać, szybko mnie wciągnęła. To druga część serii o antropologu sądowym Davidzie Hunterze. Już był w ogródku, już witał się z gąską – jechał na lotnisko, żeby spędzić czas z ukochaną, gdy zadzwonił telefon. Jak można się domyślić, musiał zmienić plany i tak oto wylądował na maleńkiej wyspie należącej do archipelagu Hybryd Zewnętrznych. Znanej tylko z tego – jak stwierdziła jedna z byłych mieszkanek – że jest w czymś trzecia. Dzięki autorowi wiemy, że Runa to najdalej na północ wysunięty zakątek Wielkiej Brytanii. Mały punkt na oceanie w górnej części globu, gdzie jest szaroburo i wietrznie. Z zainteresowaniem szukałam w sieci informacji na temat tej wyspy. Ciekawiło mnie, czy jest zamieszkana, czy pisarz ją zaludnił (choć to zbyt mocne słowo, gdy mowa o ok. dwustu osobach) na potrzeby napisania książki.

Nasz bohater ma sprawdzić, czy malutka Runa stała się miejscem zbrodni, czy doszło na niej do przypadkowej śmierci w wyniku pożaru. Jest paskudnie i zimno, lokalsi są ciekawscy, ale niezbyt przychylnie nastawieni do obcych, do tego przełożony Huntera nie pali się do przysłania ekipy, bo ma na głowie katastrofę kolejową. No i jest jeszcze ktoś, komu wyraźnie nie podoba się śledztwo doktora. Nie cofnie się przed niczym, żeby zatrzeć ślady swojej zbrodni, bo jemu z kolei bardzo pali się do działania.

Pogoda, łagodnie ujmując, pod psem, a czworonoga przywołuję nie bez powodu. Na wyspie przewijają się tylko dwie sztuki (golden retriever Oscar i owczarek szkocki Bess), ale utkwiła mi w głowie historia psów z innej wyspy, St Kildy. Bardzo przykra historia.

Perypetie Davida na Runie można streścić w paru słowach: „Biednemu zawsze wiatr w oczy”. Utknął na wyspie, którą sztorm odcina od cywilizacji. Nie działają telefony i łącza satelitarne, nie może skontaktować się z lądem i wezwać pomocy. Stracił aparat, więc na miejscu zbrodni musi rysować, a że zwichnął rękę i nosi temblak, to mu nie idzie. Do tego aura pogarsza się z każdą chwilą – jak nie wieje, to pada, albo wieje i pada. Coraz bardziej, intensywniej, groźniej. Akcja też nabiera tempa, aż zaczyna przypominać tornado. Pojawiają się kolejne trupy, podejrzewam kolejne osoby, próbuję połączyć elementy układanki w sensowną całość... Pod koniec zastanawiałam się, co jeszcze się przydarzy i kiedy autor pozwoli czytelnikom zejść z tej karuzeli.

Wspominałam o zakończeniu? Nie lubię takiego szarpnięcia fabułą, kiedy człowiek przymierza się do odłożenia książki, już czuje tylną okładkę, a tu taki zwrot akcji. Oczywiście wiem, że rozwiązanie nie jest takie, jakie się nasuwa, bo nie może takie być. Nie zmienia to jednak faktu, że wolę czytać tomy serii, które mogą być (względnie) samodzielną książką. „Zapisane w kościach” zostawia mnie z frustracją, bo nie poznam ciągu dalszego, jeśli nie zdobędę następnej części.

Brzmię, jakby mi się nie podobało, ale podobało mi się. Co prawda im bliżej końca, tym bardziej czułam się, jakby Simon Beckett wrzucił mnie do pralki, ale byłam zaintrygowana i chciałam się przekonać, czy dobrze wytypowałam sprawcę. Udało mi się w połowie. Jeśli będę mieć okazję przeczytać pozostałe książki z serii o Hunterze, chętnie to zrobię. I Wam też polecam, o ile jeszcze go nie znacie.

52 komentarze:

  1. Nie znam autora, ani książki.
    Ale wiesz, że słucham, zatem jeśli znajdę- przeczytam- posłucham, bo zachęciłaś mnie:)
    Pozdrawiam serdecznie na kolejne miłe jesienne dni:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tylko czasami jest dość krwawo, trzeba mieć to na uwadze. Ale jeśli lubisz (choćby czasami) takie kryminalne klimaty, to naprawdę polecam :)

      Od-pozdrawiam, mimo bólu głowy zwiastującego sezon grzewczy i smog w powietrzu ;)

      Usuń
  2. czytałam jego dwie książki i były naprawdę ok:)
    okularnicawkapciach.wordpress.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To ja mam tylko tę, ale nie mówię nie. Chętnie poznam pozostałe :)

      Usuń
  3. Słynny autor a ja o nim nie słyszałam i nie czytałam jego książek a przynajmniej nie kojarzę ;) Chpociać Hunter coś mi mówi ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Możliwe, że nawet kiedyś jakiś film czy serial zrobili albo po prostu Ci się gdzieś przewinął. Dość znane w środowisku (kryminalnym) nazwisko :)

      Usuń
    2. Pewnie tak... znane ale bliżej nie poznnae ;)

      Usuń
    3. Może kiedyś będzie poznane, o ile będziesz mieć taką ochotę :)

      Usuń
    4. Z ochotą bywa różnie xD

      Usuń
    5. Nie da się zaprzeczyć. Pewnie masz też wiele innych opcji do czytania, więc skupisz się na tym, co Ci odpowiada najbardziej. Nie na jakimś tam Beckecie ;)

      Usuń
    6. Skupaim się na tym aby tematycznie pasowało do wyzwania xD

      Usuń
    7. Czasme trudno znaleźć książkę aby była w temacie ;)

      Usuń
    8. Kombinatoryka stosowana w praktyce ;)

      Usuń
    9. Niespecjalnie, ale czasem trzeba ;)

      Usuń
  4. Nie słyszałam jeszcze nic o tym autorze! Muszę go poznać ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. No wypada poznać autora, ale jakos jeszcze nie bylo mi po drodze

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja jeszcze nie znam tego pisarza, ale nie wiem, czy w ogóle poznam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie czujesz specjalnej ochoty? Nic na siłę, pewnie nie każdemu podejdzie. Jak zresztą wszystko :)

      Usuń
  7. Rewelacyjny zabieg marketingowy. Książka musi być fascynująca, skoro czujesz niedosyt...
    Sięgnę
    Tymczasem refleksyjnie u mnie z Fannie Flagg " Smażone zielone pomidory"
    U Ciebie znalazłam tytuł i jestem zachwycona

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z jednej strony tak, ale z drugiej może irytować. Nie chcę kupować (na razie) nowych książek, więc albo wybiorę się do biblioteki, albo nie dowiem się, co było dalej :/

      Fannie... Strasznie żałuję, że nie mogę mieć wybiórczej amnezji. Co jakiś czas zapominałabym, że czytałam Pomidory i mogłabym je przeczytać kolejny i kolejny, i kolejny raz :D Cieszę się, że Ci się podoba :)

      Usuń
    2. Chociaż napisane w dziwnym stylu, to porywają taką nadzwyczajnością przemijania.
      Dobrzy Ludzie 😁 na zawsze zostają w sercach
      Obecnie zaczytuje się Murakami
      " Śmierć Komandora"
      Nie mogę się oderwać
      Pozdrawiam

      Usuń
    3. Są takie... Nie wiem sama... Prowadzą do takiego świata, w którym chciałabym się schować raz na jakiś czas. Taki cukierkowy, dobry i sielski.

      Nie czytałam jeszcze nic tego autora, ale kojarzę nazwisko. Na pewno nadejdzie jego pora, bo chcę się przekonać, jaki jest.

      Pozdrawiam również! :)

      Usuń
  8. Nie znam, ale chętnie poznam, bo recenzja brzmi zachęcająco :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie się podobało, choć strasznie motał, im bliżej końca. Ale nie dało się oderwać, więc cel osiągnął :)

      Usuń
  9. Uwielbiam Becketta. Przeczytałam trzy pierwsze książki z serii, wiem, że już są kolejne, więc na pewno te następne też będę czytać :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Kiedyś czytałam którąś z książek tego autora i pamiętam, że bardzo obrazowo opisywał wygląd zwłok. Te roje much, te jajeczka składane do otworów w ciele... :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tego go kojarzę :) Akurat w "Zapisanych..." nie było jajeczek, bo ofiarę spalono, ale i tak obrazy były dość konkretne. Pewnie znalazłaby się niejedna osoba co najmniej zdegustowana :)

      Usuń
  11. Czasem tak jest, że w recenzji same narzekania, ale same miłe wspomnienia po lekturze zostają :) Chociaż szczerze mówiąc, ja wielu narzekań tu nie widzę. Cóż, jeśli autora wstyd nie znać, to ja się bardzo wstydzę, bo nawet o nim nie słyszałam, dlatego czym prędzej tytuł zapisuję i będę nadrabiać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli jednak nie byłam ostatnią osobą na świecie, która dopiero teraz sięgnęła po jego książkę :) Samo nazwisko kojarzyłam już wcześniej, ale nie było okazji poczytać. Może miałam takie podejście, że wszyscy go znają, bo siedzę w paru grupach "kryminalnych" na FB :)

      Usuń
  12. Nie znałam, ale zaraz chętnie poszukam na swoim czytniku tego tytułu... i serię zdecydowanie muszę zacząć od początku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem chyba jakimś ewenementem, bo już któryś raz zaczynam serię od środka czy choćby od drugiej części. No jak trafię, tak mam ;) A Becketta polecam, jeśli lubisz kryminały :)

      Usuń
  13. Znam, ale nie czytałam! :D Z Beckettem jakoś zawsze mi było nie po drodze, nawet miałam jakąś jego książkę, ale komuś pożyczyłam i... No właśnie. xD Może jednak czas w końcu spróbować. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ze swojej strony zachęcam. Sama nie wiem, czemu zwlekałam tak długo :)

      Usuń
  14. Słyszałam o autorze, ale jeszcze nie czytałam. Z przyjemnością w niedługim czasie przeczytam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Będę w takim razie czekać na Twoją opinię :)

      Usuń
  15. Książki Becketta jeszcze przede mną ;)

    OdpowiedzUsuń
  16. Zupełnie zgadzam się z Twoim podsumowaniem. Tak samo jak film z serii powinien bronić się sam, jakby po "wyjęciu" go z jego uniwersum, jako osobne dzieło, tak samo książka będąca częścią przygód jakichś bohaterów. Oczywiście może, a nawet powinna pozostawiać jakieś nierozwiązane zagadki, tajemnice, abyśmy chcieli sięgnąć po następne tomy, ale jeśli jest tak jak w opisanym przez Ciebie wyżej przykładzie - sama pewnie byłabym sfrustrowana. Jednak muszę przyznać, że zaciekawiła mnie ta książka. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To takie chyba dość rozsądne - napisać coś, co nawiązuje do poprzednich części, ale jest na tyle skończone (wątki rozwiązane, zagadka wyjaśniona, morderca poznany i ujęty etc.), że spokojnie można, ale nie musi się sięgać po kolejne. A tak? Ten niedosyt jest straszny :D

      Usuń
  17. Bardzo lubię jego książki z serii o Hunterze. Te spoza serii już takie fajne nie są. Kurcze ja bym nie mogła czytac nie po kolei, bym psychicznie tego nie zniosła, zawsze ale to absolutnie zawsze czytam w kolejności, jak Pan Buk nakazał 😀

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie miałabym nic przeciwko temu, żeby też tak robić, ale jakoś nie wychodzi. Tzn. teraz mogłabym się bardziej pilnować z kupowaniem po kolei, ale staram się nie kupować wcale ;) A wcześniej kupowałam, jak mi się trafiło, nie przejmowałam się, że nie po kolei. Tylko z jednym Indridasonem udało mi się trafić na pierwszą część. A i Agathę Raisin też łapnęłam pierwszą. A tak... było różnie ;)

      Usuń