wtorek, 12 listopada 2019

"Rytuały wody" Eva García Sáenz de Urturi


To wspaniałe, gdy zdobywa się dużą popularność już pierwszą książką, ma to jednak i mniej przyjemną stronę. Głównym problemem, z jakim borykają się znakomite debiuty, są (często nierealne) oczekiwania czytelników. Nie ma możliwości trafienia we wszystkie gusta, bo zawsze znajdzie się ktoś, kto stwierdzi, że historia jest zbyt nudna, za bardzo kontrowersyjna, opisana zbyt rozwlekle, pomija zbyt wiele wątków, jest zbyt krwawa, za mało krwawa... Tak właśnie stało się z drugą częścią Trylogii Białego Miasta. Poniżej będę co nieco spojlerować wydarzenia z „Ciszy...”, więc jeśli ktoś jej nie czytał, a się przymierza, niech nie czyta dalej ;)

„Rytuały wody” podobały mi się prawie tak bardzo jak pierwsza część. Przy czytaniu mentalnie kiwałam głową, tak wiarygodne były dla mnie kolejne rozdziały, tak naturalnie postępowała akcja – zupełnie jakby pisała się sama. Wszystko do siebie pasowało, a kolejne elementy zgrabnie wskakiwały na swoje miejsce.

Eva García Sáenz de Urturi ponownie zaprasza nas do Vitorii, gdzie społeczność jeszcze nie otrząsnęła się po niedawnych zbrodniach. Główny bohater, Unai, boryka się z afazją Broca, która zmusza go do porozumiewania się z otoczeniem przy pomocy pisania. Jego ukochana, a zarazem przełożona, jest w ciąży. Wydawać by się mogło, że ich życie zaczyna się powoli układać, ale jest wręcz przeciwnie. Alba drży z niepokoju o swoją przyszłość, karierę i reputację. Jeszcze trochę i będzie widać brzuch, a wtedy zaczną się plotki. Co ma odpowiedzieć na pytanie: czyje to dziecko? Jaka odpowiedź będzie lepsza? Jakby tego było mało, lokalna policja dowiaduje się o przedziwnej zbrodni. Ofiara utonęła... w górach. Do tego była ciężarna i bardzo bogata. I bliższa Unaiowi bardziej, niż chciałby przyznać. Mężczyzna nie ma wyjścia – jeśli chce wrócić do śledztwa (a bardzo chce), musi wziąć się za terapię i jak najszybciej odzyskać mowę. Dla dobra śledztwa i jego bliskich. Na ręce Unaia, a raczej ekran telefonu i tabletu, patrzy wiele oczu.

Jak w pierwszej części z wypiekami na twarzy czytałam opowieści o kulturze i historii Vitorii, tak z tej chłonęłam informacje o celtyckich wierzeniach, Trzech Matronach, modłach o płodność, karze za obrazę bogów i potrójnej śmierci. Przewinął się nawet „Kult” z Nicolasem Cagem („Not the bees!!!”). Osobiście uwielbiam takie tematy, ale trzeba przyznać, że jeśli ktoś uważa „Ciszę białego miasta" za przegadaną książkę, to „Rytuały...” będą dla niego wyższym levelem wodolejstwa. Poza lokalnymi mitami poznajemy przeszłość Unaia, Alby i paru innych osób, mamy też (nie)przyjemność zgłębić temat „łańcucha przemocy, który zaczął się w paleolicie”. Nie wiem jak Wam, ale mnie średnio podoba się myśl, że „wszyscy jesteśmy prawnukami mordercy albo ofiary”. I posiadamy DNA jednego i drugiego. Bardzo niedoskonała, wręcz ułomna ta nasza ludzkość.

Im więcej stron było za mną, tym częściej łapałam się na myśli, że autorka niebezpiecznie balansuje na granicy między kryminałem ciekawym a „lackbergowatym”. Zresztą sama pisze, że to „powieść o macierzyństwie i ojcostwie”. Oczekiwaniu na dziecko, odpowiedzialności za nowe życie i całej palecie czynników wpływających na udane – bądź nie – wychowanie poświęciła dużo miejsca. Wszystko ma swoje uzasadnienie, co nie zmienia faktu, że nie czułam takiego napięcia jak przy „Ciszy...”.

Nie sądziłam też, że śledząc fabułę kryminału hiszpańskiej autorki, pomyślę o twórcy amerykańskich horrorów. Czytam sobie, czytam, a tu bęc! Uderzyło mnie skojarzenie z „It” Stephena Kinga, a dokładniej motyw sojuszu, którego mam nadzieję nie ujrzeć w oryginalnej wersji w żadnej z ewentualnych kolejnych ekranizacji. Nie wiem, co Król pił czy brał w czasie, gdy to pisał, wolę nie wnikać. Grupa przyjaciół z Vitorii była co prawda nieco starsza niż paczka z Derry, ale niesmak poczułam i tak. Później podobieństwo z paktem przeciwko klaunowi zdecydowanie się rozmyło, bo w „It” miał wzmacniać przyjaźń, a tutaj... Powiem krótko, lubię dziwnych ludzi, ale Annabel Lee nie polubiłam. Nie chciałabym mieć takiej osoby nawet w kręgu dalekich znajomych.

Sporo dygresji jak na jedną książkę. „Rytuały wody” bardzo mi się podobały, choć nie tak jak pierwsza część. Nie znaczy to, że są gorsze. Są po prostu nieco inne. Z niecierpliwością będę czekać na finał trylogii, a samą książkę polecam, bo to kawał porządnej historii.

Za możliwość przeczytania egzemplarza bardzo dziękuję Wydawnictwu Muza.

34 komentarze:

  1. Kochana
    Ciekawa recenzja, tytuł zapisuję do notesika do wysłuchania.
    Ta forma teraz u mnie dominuje 📚📖
    Pozdrawiam serdecznie na miły dzień i tydzień cały 🧡🏵️🍁🍵🌤️🤗

    OdpowiedzUsuń
  2. ja spokojnie poczekam na opinie po 3 tomie i wtedy ewentualnie sięgnę po pierwszy ;D

    OdpowiedzUsuń
  3. Ostotanio dużo o tej książce ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wciąż nie cichną echa premiery :)

      Usuń
    2. Nie za szybko - jeszcze jedna część przed nami ;)

      Usuń
    3. Czyli będzie głośniej? :D

      Usuń
    4. Będzieszbrać w tym udział? :)

      Usuń
    5. Mam nadzieję, ale tę recenzje wstawiłam później, niż miałam wstawić, więc nie wiem, czy zasłużę na ostatnią książkę ;)

      Usuń
  4. We wstępie napisalas, ze beda spojlery, wiec nie wczytywalam sie dokładnie. Mam ochote przeczytać cykl w nowym roku

    OdpowiedzUsuń
  5. Tę książkę przeczytam na pewno, czaję się na nią i jak tylko czas pozwoli- zacznę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To tylko trzymać kciuki, żeby czas w końcu pozwolił :)

      Usuń
  6. słyszałam o tej książce, po recenzji chcę ją przeczytać :)
    okularnicawkapciach.wordpress.com

    OdpowiedzUsuń
  7. Mam chęć na tę trylogię, bo szalenie lubię takie klimaty ;). Poczekam chyba tylko jak wyjdzie ostatnia część, żeby wszystko naraz przeczytać ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że trzecia część wyjdzie jak najszybciej :)

      Usuń
  8. O książce nie słyszałam, ale mnie zaciekawiła. Pozdrawiam.
    wy-stardoll.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja byłam równie zachwycona pierwszą, jak i drugą częścią :) Fakt, druga jest inna, ale to nie znaczy, że lepsza albo gorsza. Podobały mi się tak samo mocno, chociaż z powodu różnych elementów :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jest fajne, że każdy może znaleźć w tej samej książce coś innego, ważnego dla siebie :)

      Usuń
  10. Nie znam tej serii:) Ale kto wie może to zmienię :D

    OdpowiedzUsuń
  11. Przed chwila skończyłam i mogę odłożyć na półkę, obok pierwszego tomu. Zgadzam się, że pierwsza cześć bardziej trzymała w napięciu. Ale jest to książka, po której od razu nie sięgam po kolejną. Muszę się przespać 😉

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak ja po "Festiwalu" ;D Tylko po "Rytuałach" wiedziałam od razu, że to świetna książka, która będzie sobie siedzieć u mnie na półce. Nigdzie się nie wybiera, nie będzie sprzedana ani wymieniona :)

      Usuń
  12. Ja również czeka na finał :)

    OdpowiedzUsuń