Arnaldur,
jak to Arnaldur, moim zdaniem zawsze pisze dobrze, więc zawsze warto
go polecić. Jednak „Zimny wiatr” nie wciągnął mnie tak jak
inne części serii. Nie wiem, może ta była bardziej... hm,
przegadana? Smutniejsza? Jakaś taka melancholijna? W każdym razie
czegoś jej brakowało.
Spotykamy się z komisarzem Erlendurem w styczniowym Reykjaviku, gdzie policja natrafia na zwłoki pchniętego nożem 10-latka. Jako że dziecko było pół Tajem-pół Islandczykiem, od razu pada podejrzenie ataku na tle rasistowskim. Nikt nic nie wie, nikt nic nie widział, Islandczycy oczywiście są mili i otwarci na wielokulturowość i och Boże, kto mógł to zrobić. Wystarczy jednak trochę głębiej pogrzebać, trochę dłużej wpatrzyć się w twarze, trochę mocniej tego czy tamtego przycisnąć i już obraz sympatycznych, przyjaznych ludzi z Północy nieco się zmienia.
Widziałam, że niektórzy czytelnicy kręcili noskiem na "lewackość" tej części i krytykę niechęci do imigrantów. Cóż, nie wszystkim w smak pisanie niewygodnych rzeczy, zdzieranie tapet pokrywających przegniłe ściany. Po co zdzierać, skoro tak ładnie wygląda z daleka? Jeszcze się dogrzebiemy nieprzyjemnych rzeczy, a na co to komu? Zalepmy grzyba tapetą i udawajmy, że jest pięknie. Te same chęci są wciąż żywe i u nas, zwłaszcza w świetle płaczów i histerii co poniektórych po przyznaniu Nobla „polakożercy”.
Wracając do „Zimnego wiatru”, a raczej do śledztwa Erlendura, standardowo toczy się wolno i rozłazi na boki. Tropów jest wiele, ale żaden ani na krok nie zbliża policji do celu. Do tego komisarz wciąż jedną nogą tkwi w przeszłości, którą uparcie, niczym niezagojoną ranę, rozdrapuje jego córka. Po dotarciu do ostatniej strony pozostaje tylko westchnąć i wpaść w zadumę nad tym, jak zaskakująco banalne scenariusze potrafi pisać życie.
Oczywiście polecam. Ale inne części polecam bardziej.
Spotykamy się z komisarzem Erlendurem w styczniowym Reykjaviku, gdzie policja natrafia na zwłoki pchniętego nożem 10-latka. Jako że dziecko było pół Tajem-pół Islandczykiem, od razu pada podejrzenie ataku na tle rasistowskim. Nikt nic nie wie, nikt nic nie widział, Islandczycy oczywiście są mili i otwarci na wielokulturowość i och Boże, kto mógł to zrobić. Wystarczy jednak trochę głębiej pogrzebać, trochę dłużej wpatrzyć się w twarze, trochę mocniej tego czy tamtego przycisnąć i już obraz sympatycznych, przyjaznych ludzi z Północy nieco się zmienia.
Widziałam, że niektórzy czytelnicy kręcili noskiem na "lewackość" tej części i krytykę niechęci do imigrantów. Cóż, nie wszystkim w smak pisanie niewygodnych rzeczy, zdzieranie tapet pokrywających przegniłe ściany. Po co zdzierać, skoro tak ładnie wygląda z daleka? Jeszcze się dogrzebiemy nieprzyjemnych rzeczy, a na co to komu? Zalepmy grzyba tapetą i udawajmy, że jest pięknie. Te same chęci są wciąż żywe i u nas, zwłaszcza w świetle płaczów i histerii co poniektórych po przyznaniu Nobla „polakożercy”.
Wracając do „Zimnego wiatru”, a raczej do śledztwa Erlendura, standardowo toczy się wolno i rozłazi na boki. Tropów jest wiele, ale żaden ani na krok nie zbliża policji do celu. Do tego komisarz wciąż jedną nogą tkwi w przeszłości, którą uparcie, niczym niezagojoną ranę, rozdrapuje jego córka. Po dotarciu do ostatniej strony pozostaje tylko westchnąć i wpaść w zadumę nad tym, jak zaskakująco banalne scenariusze potrafi pisać życie.
Oczywiście polecam. Ale inne części polecam bardziej.
Może kiedyś... jak akurat nic nie będzie w planach :)
OdpowiedzUsuńAle jak mówisz, zacznę od innych części :)
Może kiedyś ;)
UsuńIndridasona zawsze polecę, bo to idealny przykład dobrego kryminału.
Niby banalne ale jednak czasem potrafi zaskoczyć, nawet ten banał ;)
OdpowiedzUsuńCzasem tak.
UsuńCzasem nawet częściej :)
UsuńTak.
UsuńA jak samopoczucie? ;)
UsuńA dziękuję, bardzo dobrze :) A Ty? Jakie plany na dziś?
UsuńNie mam planów :)
UsuńJa też. Zaraz zacznę czytać książkę :)
UsuńJaką/ :)
UsuńTą z najnowszej fotki na Instagramie. Idę czytać, miłego dnia :)
UsuńMiłego dnia i lektury :)
Usuń:)
UsuńJak tam? :)
UsuńMiłość unosi się w powietrzu :)
UsuńJak to? ;)
UsuńCzyżby to co myślę? ;)
UsuńNie wiem, o czym dokładnie myślisz ;)
UsuńPomimo tego, że inne książki z tej serii polecasz bardziej, to o tej również piszesz ciekawie.
OdpowiedzUsuńKsiążki jak narkotyk
Miło mi to czytać :)
UsuńWspaniała recenzja :) Czy zaczęłabym czytać tę książkę czy książkę z innej serii oto jest pytanie. Przypuszczam, że może kiedyś, na dzień dzisiejszy zajmę się innymi tytułami :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło ♡
Oto jest pytanie ;)
UsuńPozdrawiam również :)
Takie pytania zawsze są trudne. Co teraz obejrzeć? Co teraz przeczytać? Co wybrać z pośród tysięcy tytułów!
UsuńDlatego uwielbiam recenzje <3
Ta lista książek do przeczytania i filmów do obejrzenia nie ma końca! Ale to w sumie fajne, bo gorzej, gdyby była pusta. Bo co wtedy? ;)
UsuńA może Autor już się trochę przejadł?
OdpowiedzUsuńNie nie, na pewno nie chodzi o to, że autor się przejadł :) Każdemu czasem wyjdzie coś, hm, może nie tyle słabszego, co jednak trochę inaczej (słabiej?) działającego na czytelnika. Być może tak było w tym przypadku. Ale Indridason mi się nie przejadł, to za wysoka liga :)
UsuńSkoro seria dobra, to musiałabym nadrobić całość!
OdpowiedzUsuńPolecam :)
Usuńjak napiszesz recenzję, to większość książek, które polecasz, od razu chcę mieć u siebie na półce!
OdpowiedzUsuńokularnicawkapciach.wordpress.com
Cieszy mnie to niezmiernie :)
UsuńNie miałam jeszcze styczności z twórczością tego pana. Jakoś nie złożyło się, ale jestem zaciekawiona. Mam tylko nadzieję, że wydano u nas chronologicznie części serii, bo jestem chora na myśl o czytaniu cyklu "od środka" :P Nie zmienia to jednak faktu, że chętnie zapoznam się z powieścią, która trochę wkłada kij w mrowisko.
OdpowiedzUsuńNie za bardzo wiem jak z pierwszą częścią, bo albo jest nieprzetłumaczona, albo ktoś wstawił na Lubimy Czytać tytuł po islandzku równorzędnie z tym po polsku. Ale prócz tego seria jest wydawana po kolei, więc nie będzie problemu z chronologią. Nie jak u nieszczęsnej Marininy :)
UsuńUf, mogę odetchnąć :) Niestety cierpię na dziwactwo czytania w kolejności i bardzo nie lubię tego zmieniać. Marinina na szczęście mi nie podeszła, może dlatego, że nie zaczęłam od pierwszego tomu :P
UsuńNa szczęście ;) Nowe tomy są dużo grubsze, bo ponoć czytelnicy tak wolą. A autorka zdecydowanie nie ;) Pierwsze części bardzo mi się podobały, choć trzeba lubić te specyficzne radzieckie klimaty.
UsuńCiekawi mnie książka tego mężczyzny. Wygląda na to, że fabuła jest interesująca do przeczytania.
OdpowiedzUsuńWedług mnie jak najbardziej jest interesująca.
UsuńNie czytałam poprzednich części, ale czasami mam ochotę sięgnąć po dobry kryminał. Lubię, jak jest dużo trupów, a policjanci kręcą się jak pies za ogonem. :)
OdpowiedzUsuńU niego nie ma wielu trupów. Jeden, góra dwa, do tego śledztwo wlecze się, jakby nie mogło ;) Ale uwielbiam go, choć trochę tak, jak uwielbia się bardzo pikantnego kebaba. Piecze podwójnie ;D
UsuńZainteresuje się tym autorem :)
OdpowiedzUsuńPolecam :)
UsuńNie znam tej serii :)
OdpowiedzUsuńJakby co, to gorąco polecam :)
UsuńZauważyłam, że niewiele książek oznaczasz tagiem "zwyczajna zbrodnia". :) Ja nie sięgnę po tę powieść, bo nie przepadam za motywem zabijania dzieci, a tu ofiarą jest dziesięcioletni chłopiec.
OdpowiedzUsuńChyba czasami zapominam o tym tagu ;) A tak bardziej serio to pasuje mi właśnie do Indridasona. Powinnam podpiąć go pod recenzje pozostałych książek z serii.
UsuńSkoro tak masz, to zdecydowanie nie polecam. To zabójstwo jest... przykre z co najmniej kilku powodów.
Szkoda, że nie taki dobry jak inne części - ja nie znam tej serii, więc jeśli, to zacznę od początku
OdpowiedzUsuńJeśli :) Polecam, jeśli lubisz ponure skandynawskie klimaty.
UsuńKurczę, w ogóle nie kojarzę autora i nie znam tego cyklu. Muszę nadrobić, bo mimo że inne części polecasz bardziej, to już w tej opowieści coś mnie intryguje!
OdpowiedzUsuńOn jest niesamowity. Z tym, że baaaardzo dołuje :)
UsuńOstatnio jestem tak zdołowana, że bardziej się nie da, więc nie zrobię sobie krzywdy taką lekturą ;)
UsuńTo lepiej nie, lepiej poczekać na jakiś lepszy moment :)
UsuńMoże się przyjrzę serii, ale jeszcze nie wiem czy po nią sięgnę. Melancholijność w książkach czasem lubię. Nie zawsze zależy od nastroju i tego jak pasuje do książki.
OdpowiedzUsuńTu nawet nie ma melancholii, tylko czysta rasowa deprecha ;)
UsuńDla mnie ten autor to zupełna nowość, jeszcze o nim nie słyszałam.
OdpowiedzUsuńPolecam :)
UsuńPierwszy raz słyszę o tej serii i autorze. Może kiedyś będe mieć okazje przeczytac.
OdpowiedzUsuńW razie jakby co, gorąco polecam :)
UsuńNie wiem czy to coś dla mnie, bo ja generalnie nie łapię o co chodzi w rasizmie. Nie ogarniam jak kolor skóry może być dla kogoś problemem. Czemu skóry, a nie włosów lub oczu? Nie rozumiem i drażni mnie to. Ale skoro polecasz serię, to się zainteresuję wczesniejszymi tomami :)
OdpowiedzUsuńTutaj rasizm (i w dużej mierze nacjonalizm) jest tylko bazą. Polecam autora, osobiście uwielbiam go, mimo że pisze w tak dołujący sposób.
UsuńNie znałam tego autora, ale chyba muszę spróbować. Z jednej strony nie przepadam za tym dusznym, dołującym klimatem, ale z drugiej tacy autorzy zwykle okazują się niezwykle ciekawi. Myślę, że spróbuję. Jak dla mnie "lewackość" to akurat zaleta, od pewnego czasu niektóre książki, zwłaszcza kryminały, stają się zachowawcze i zamiast poruszać interesujące, trudne tematy, bazują na brutalności i przemocy.
OdpowiedzUsuńRzeczywiście jest coraz więcej i więcej kryminałów, w których trudno szukać czegokolwiek poza krwistymi opisami i brutalnością. Arnaldur jest tutaj chlubnym wyjątkiem. Chociaż potrafi naprawdę zdołować i sprawić, że człowiek zaczyna myśleć, że życie jest beznadziejne ;)
UsuńTroszkę mnie kusi :)
OdpowiedzUsuńTylko troszkę? ;)
UsuńGeneralnie to nie wiem po co ustawiać się po czyjejkolwiek stronie. Każdy ma trochę racji. Trzeba patrzeć w przyszłość i na to co było w przeszłości, uczyć się zawczasu a nie biadolić po szkodzie.
OdpowiedzUsuńGeneralnie to nikt nie odmawia Ci prawa do niewiedzy. Ale zapewniam, że poszkodowani mogą "biadolić", ile wlezie. A z tym "każdy ma trochę racji" w kwestii rasizmu byłabym co najmniej ostrożna.
Usuń