Na początku myślałam, że to opowieść o żałobie, o przeżywaniu bólu po stracie ukochanej osoby. Myślałam tak, kiedy minęłam połowę książki i kiedy dotarłam do ostatniej strony. Bo to JEST opowieść o żałobie. Ale nie tylko. To także historia mężczyzny, który uświadomił sobie, że nie znał swojej żony. Mimo dwójki dzieci i długiego stażu małżeńskiego ich drogi tak naprawdę się rozeszły, a on od dłuższego czasu żył pod jednym dachem z obcą kobietą.
„Tak
bardzo chcieliśmy być dorośli i odpowiedzialni, że zapomnieliśmy
o tym, czego kiedyś pragnęliśmy. A kiedyś pragnęliśmy przede
wszystkim być szczęśliwi”.
Zatrzymajmy się jeszcze chwilę przy początku. Od pierwszych stron miałam silne poczucie déjà vu. Dawno dawno temu, w czasach liceum, oglądałam pewną sztukę. Bohaterowie zaglądali przez okna do domu rodziny, którą trzeba było poinformować, że jeden z jej członków utonął. W środku życie płynęło jak gdyby nigdy nic, nie pamiętam za dobrze, ale chyba przygotowywano się do kolacji. Ludzie na zewnątrz zastanawiali się, jak to zrobić. Jak przekazać wiadomość o tak wielkiej tragedii. Sztukę kończyły słowa „Powiedzieli” albo „Już wiedzą”. To było przeszło dwie dekady temu, a do dziś pamiętam. „Wyrwa” przywołała te wspomnienia. Czułam emocje targające Maciejem, który musiał, ale nie wiedział jak powiedzieć córce, że jej mama nie żyje.
Zwróciliście
kiedyś uwagę, że ludzie mają tendencje do uważania czyichś
poglądów za słuszne, a postępowania za właściwe, gdy te cudze
poglądy (i postępowanie) są takie same jak ich? Mądre
poglądy to nasze poglądy, a rozsądne zachowanie to nasze
zachowanie. Ileż razy widziałam zaniżanie oceny książce, bo
bohater wydał się oceniającemu głupi. Nie czytajcie tego, bo
bohater mi się nie podoba! Ja bym inaczej zrobił/a. Durna książka.
W drugą stronę jest dokładnie tak samo. Świetna książka,
bohaterka jest taka jak ja, ja bym zrobiła identycznie. Polecam
autora!
Skąd ta dygresja? Trochę przewrotnie, ale jednak wpisuję się w ten kanon.
Jestem pod dużym wrażeniem tego, jak Wojciech
Chmielarz znakomicie opisał ból, rozpacz, bezradność i
wewnętrzną pustkę w żałobie – wszystkie uczucia, które
doskonale znam. Wszystkie przytulenia, pocałunki, wszystkie chwile,
które można było spędzić razem, a wolało się inaczej. Wiem,
jak to jest, gdy w głowie dźwięczą wypowiedziane niepotrzebnie
słowa, których się już nigdy nie cofnie. I jak żałuje się
tych, które powiedzieć się powinno, a nie będzie już nigdy
okazji.
Jak padło wyżej, „Wyrwa” nie jest tylko
historią żałoby. Poza poinformowaniem córki (córek), że mama
nie wróci z delegacji, Maciej musi poznać odpowiedzi na kilka
pytań. Czemu jego żona go okłamała? Kim jest tajemniczy mężczyzna,
który przyszedł na jej pogrzeb? Co stało się trzy miesiące wcześniej?
Zwłaszcza jedna odpowiedź ma kolosalne znaczenie nie tylko dla
wdowca, ale i dla kilku innych osób. Kto tak naprawdę odpowiada za śmierć Janiny?
Ktoś
powie, że mamy tu przynajmniej jedną przerysowaną postać (Ułan),
wulgaryzmów jak mrufkuf i finał rodem z filmu sensacyjnego z
lat 80-tych. Ja tam lubię filmy z Bronsonem czy Eastwoodem, a
wystrzału z Magnum kaliber 44 nie pomylę z niczym innym. I myślcie
sobie, co chcecie, ale raz na jakiś czas lubię też obejrzeć
którąś część „I spit on your grave”. Tylko od połowy.
Jeśli ktoś zna te tytuły, będzie wiedzieć, dlaczego tak
wyczekiwałam zakończenia. A kiedy przeczyta „Wyrwę”, zrozumie, dlaczego przy scenie w lesie pomyślałam o Johnie Wicku. I o Janinie Duszejko.
Najnowsza
powieść Wojciecha Chmielarza to książka nietypowa. Po premierze
po sieci rozszedł się pomruk niezadowolenia, że jest inna niż
poprzedniczki. To moje pierwsze spotkanie z autorem, więc nie mogę
się odnieść do tego „zarzutu”, ale wiem jedno. To
kawał dobrej pisarskiej roboty. Co prawda podniosłam parę
razy brew, a przez głowę przemknęło mi coś na kształt sarkazmu
(„Czym zaskoczysz nas w tym odcinku „Mody na sukces”, autorze?
Co jeszcze wymyślisz?”), ale technicznie nie mam się do czego
przyczepić. I na pewno sięgnę po wcześniejsze tytuły, choćby po
to, żeby mieć porównanie.
*
„Wyrwa” to ostatnia książka, do której Dziubeczek mi pozowała.
Nie czytałam jeszcze nic Chmielarza, ale sporo dobrego o nim słyszałam. Mam nadzieję, że jak już sięgnę po coś jego autorstwa, to nie rozczaruje mnie podobnie jak książki innych naszych czołowych pisarzy kryminałów.
OdpowiedzUsuńPozostaje zatem sięgnąć i sprawdzić :)
UsuńPomimo tego, że autora już bardzo dobrze kojarzę, to jeszcze nic jego nie czytałam. Mam dalej to w planach. Fajnie, że jesteś z ,,Wyrwy" zadowolona.
OdpowiedzUsuńPrzykro mi z powodu twojej straty.
Być może prędzej niż później, najdzie Cię chęć i przeczytasz którąś z książek. Na wszystko musi być czas i ochota :)
UsuńTeraz w mieszkaniu jest inny kotek, właściwie kociak, ale dziura w sercu została. Pewnie zostanie do końca życia.
O "Wyrwie" słyszę w samych superlatywach, dlatego niezmiennie mam nadzieję, że wreszcie uda mi się po nią sięgnąć. To będzie też mój pierwszy kontakt z autorem, więc zobaczymy, co z tego wyjdzie. A coś czuję, że bardzo mi się spodoba - ten finał utrzymany w klimacie lat 80. mocno do mnie przemawia i jestem go niesamowicie ciekawa. :)
OdpowiedzUsuńNie chciałabym wprowadzić Cię w błąd :) Finał to żadne wielkie wydarzenie, raczej kameralna scena. Tylko tak mi się skojarzyło z decyzjami bohaterów ze starych filmów.
UsuńCzytam, czytam i dochodzę do momentu, w którym piszesz że to jedyna książka autora, jaką przeczytałaś. I myślę sobie "to wiele wyjaśnia", sama przeczytałam wszystko co napisał i bardzo ubolewam nad tym, że w moim odczuciu ta książka jest mega słaba. Cykl z Mortka, albo gliwicki, ewentualnie Zmijowisku, jakie te ksiakzi wywoływały we mnie emocj! Szczękę po nich zbierałam z podłogi, a tę... Cieszyłam się jak ją konczylam, lekko przysypiając przy tym. Myślę że pomysł fajny, ale czegoś mi zabrakło. Chyba po prostu wyższej poprzeczki.
OdpowiedzUsuńKobieta w sukience
Możliwe. Na pewno przeczytam jeszcze coś jego autorstwa, ale nie wydaje mi się, żebym miała zmienić zdanie i stwierdzić, że to kiepska książka. Podobała mi się. Najwyżej stwierdzę, że tamte wcześniejsze są bardziej kryminałami albo, jak piszesz, wywołają u mnie mocniejsze emocje. Nie wiem, przekonam się.
UsuńIntryguje mnie, w którą stronę poszedł pisarz w tych cyklach, które podałaś. Tzn. czym robi takie wrażenie na czytelnikach. Na razie obiecuję sobie W KOŃCU przeczytać książki, które wypożyczyłam bodajże w marcu, a później wybiorę coś Chmielarza. I porównamy opinie :)
Te, które podałam to są, w mojej opinii, bardzo porządne kryminały. Ciekawe zagadki, hiper ciekawe rozwiązania, takie kryminały z krwi i kości. Rasowe takie. Zarywalam dla nich noce , a po przeczytaniu nie mogłam dojść do siebie. Zacznij od "Podpalacza" czyli od cyklu z Mortka 😍
UsuńO dziwo, "Podpalacz" jest w mojej maleńkiej filii. Zapisałam się na nią, więc w okolicach połowy sierpnia powinnam poznać Mortkę :)
Usuńmam książkę na czytniku, czeka na swoją kolej, która coś czuję szybciutko nadejdzie, bo lubię Chmielarza!
OdpowiedzUsuńokularnicawkapciach.wordpress.com
To ciekawa jestem Twojej opinii. Czy będziesz zadowolona, czy wręcz przeciwnie :)
UsuńPrzede wszystkim bardzo współczuję straty członka rodziny!
OdpowiedzUsuńChmielarza lubię na na pewno przeczytam.
Dziękuję. Wciąż nie jest łatwo. Może nawet trudniej teraz, kiedy jest inny kotek w domu i bardzo czuję, że to nie Dziubek.
UsuńJa na pewno też sięgnę po niego, tylko jeszcze nie wiem po którą książkę :)
Nie czytałam jeszcze nic Chmielarza. Kiedy napisalas, że to powieść o mężczyźnie, który nie znał swojej żony poczulam chęć poznać te historie
OdpowiedzUsuńW takim razie zachęcam raz jeszcze. Mnie osobiście podobała się ta historia.
UsuńNie czytałam nic Chmielarza, ale coraz bardziej chcę. Nie wiem tylko czy uda mi się sięgnąć w najbliższej przyszłości
OdpowiedzUsuńJeśli nie w najbliższej, to może w dalszej :)
UsuńWspółczuje jeszcze raz... przykro mi i to bardzo <3
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o autora to nie mialam okazji czytać książki która wyszłaby spod jego pióra
Dziękuję :*
UsuńMoże kiedyś spróbujesz. A może nie :)
Może... teraz jest mi ciężko ale myślę o Tobie :*
UsuńNiedobrze. Że jest ciężko, nie że myślisz o mnie, oczywiście :)
UsuńWiesz... niektórzy mają gorzej - ta myśl pociesza....
UsuńMam nadzieję, że Tobie z każdym dniem będzie lżej
Skoro pociesza... Róbmy tak, żeby nam było lepiej. Ścisnąć dupkę i do przodu! :)
UsuńStaram się skupić na pracy. Dzień za dniem mija i jakoś leci.
A może sobie wmawiam?
UsuńJakoś?
Może, nie da się wykluczyć żadnego scenariusza.
UsuńJakoś. Leci szybciej niż by się wydawało, nawet nie wiem kiedy i gdzie znika kolejne pół tygodnia :)
Uciekają między palcami
UsuńCzasem to dobrze (bo bliżej do ponownego spotkania), a czasem nie bardzo. Bo nie wiesz kiedy i straciłaś kilka/kilkanaście dni.
UsuńStraciłaś? A Ty straciłaś?
UsuńTak. Strasznie szybko czas mi leci i nie zawsze uda mi się zrobić to, co sobie założyłam. Miałam np. zrobić w środę, a tu nagle piątek.
UsuńAle szybciej zleci do powrotu :)
UsuńTak myślę. Z tym, że muszę się ogarnąć do tego powrotu i zrobić całą masę rzeczy :)
UsuńPisać, pracowac, ugotować, zająć się dzieźmi? ;)
UsuńCoś w ten deseń ;) Do tego chociaż starać się zrobić coś ponadto. Albo przynajmniej poudawać ;)
UsuńZ gotowaniem problemów nie masz... makaron ;P
UsuńA żebyś wiedziała ;P Mogę gotować, co chcę, na dwa dni. Jeść to na obiad, kolację i śniadanie. To jest piękne! :D
UsuńI co gotujesz? ;)
UsuńPS Ktoś kiedyś Ci narzucał co masz jeść/ ;)
Dzisiaj? Dziś mi się nie chce kombinować, będą młode ziemniaki z kotletami sojowymi i kalafiorem. Makaron mi się skończył, a nie chce mi się wychodzić, więc muszę przetrwać bez niego do poniedziałku ;)
UsuńNarzucano mi w podstawówce. Potem wyjechałam do internatu i sama już decydowałam o tym, co jem. A teraz jednak trzeba myśleć o dwóch osobach. Żeby obojgu smakowało :)
Co Ty biedna będziesz jeść jutro? xD
UsuńTo tak jak mnie... straszne ;/
Nie wiem. Może jednak wyjdę z domu ;)
UsuńOgólnie rodzice często nawet nie myślą o tym, żeby liczyć się ze zdaniem, smakiem czy gustem dziecka. Decydują o wszystkim, bo to tylko dziecko. Nie sądzę, żeby świat miał się skończyć, gdyby mama czy tata zapytaliby się małego, czy ma ochotę np. na sałatkę, makaron, cokolwiek, zamiast podstawiać mu talerz z czymś, czego nie lubi. I ma zjeść i koniec. Pamiętam, jak mama mi mówiła o matkach koleżanek, które zmuszały swoje córki do jedzenia. Dzieci nie mogły odejść od stołu, póki nie zjadły. Dramat.
Dotlenisz się :)
UsuńStraszne takie zmuszanie.... i skąd otem otyłość i choroby ;/
Wiesz... u mnie to "zmuszanie" było po części spowodowane pewnnymi czynnikami i czasem tak jest
No, całe sto metrów do przejścia ;)
UsuńWiem. To bardzo nie w porządku.
Zawsze coś :)
UsuńHeh... niektórzy też nie mają wyjścia bo w zasadzie nie ma co jesc
:(
UsuńNie wiem, co myśleć bo żadnej książki autora nie czytałam. Podoba mi się opis i Twoja opinia. Dla mnie są zachęcające, więc może lepiej zacząć czytać właśnie od niej i potem ewentualnie sięgnąć po wcześniejsze;) Jeszcze na koniec taka dygresja. Moim zdaniem to dobrze, że autor próbuje i kombinuje przy kolejnych swoich książkach, a nie powiela ciągle te same schematy.
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem też. A niestety widzę takie tworzenie jak od sztancy u przynajmniej kilku pisarzy. Jedna, dwie książki są spoko, a przy kolejnych już widać, że skoro pierwsze były spoko, można odcinać kupony i puszczać w świat klony. Się zrymowało ;)
UsuńJest też druga strona medalu. Wydawnictwa chyba lubią, tak dla bezpieczeństwa, wrzucać autorów do szufladek. Jedna moja znajoma pisze książki i dopiero teraz udało jej się napisać coś w innym stylu niż kilkanaście poprzednich tytułów. Jak zaczęła w jednym gatunku, długo nie mogła od niego odejść, choćby na kroczek.
Ja miałam jedno spotkanie z tym autorem - przeczytałam "Żmijowisko" i bardzo mnie zaskoczyła ta książka, ale też w pewnym sensie poruszyła, została w mojej głowie. "Wyrwę" mam też w planach, ale może za jakiś czas, bo teraz mam ochotę na lżejsze książki ;)
OdpowiedzUsuńRozumiem w zupełności, chyba każdy z nas czasem tak ma :)
UsuńKsiążka mnie ciekawi, myślę, że po nią sięgnę. Zresztą od dawna chciałam przeczytać coś pana Chmielarza ;)
OdpowiedzUsuńAle aż mi łzy pociekły gdy przeczytałam *
Trzymaj się ciepło!
Głosy na temat tej książki są podzielone. Ja polecam :)
UsuńDziękuję.