niedziela, 6 grudnia 2020

„Amerykański brud” Jeanine Cummins

Tytuły z tak potężną kampanią reklamową nie mają łatwego życia. Kiedy krzyczą z okładki tekstem „Jedna z najważniejszych powieści naszych czasów”, „Prawa autorskie zostały sprzedane do 28 krajów jeszcze przed oficjalną premierą książki!”, u wielu budzą podejrzenie, że są wydmuszką. Rewelacyjnym produktem marketingowym, którego zadaniem jest rozhuśtanie sprzedaży. A potem niech się dzieje, co chce. Towar sprzedany. Czy tak właśnie było z dziełem Jeanine Cummins?

Nie. Historia, jaką miałam okazję poznać, nie była wydmuszką. Nie okazała się pięknie opakowanym produktem czekoladopodobnym, lecz pełną głębi, a przede wszystkim emocji opowieścią o wielkiej ucieczce i poświęceniu. Każdy ma swoje zdanie, więc mogę tylko napisać, że nie zgadzam się z tymi, którzy twierdzą, że w tej książce brakuje uczuć. Że opisy są suche i przypominają niekiedy relacje. Przepraszam bardzo, ale tutaj strony aż drżą od emocji. Nie trzeba pisać łopatologicznie, że bohaterka skamieniała ze strachu, serce wali jej jak oszalałe, a pot zrosił czoło. Kiedy Lydia słyszy „Hej, myślę, że cię znam”, wstrzymuję oddech tak jak ona. Razem z nią oglądam się za siebie, liczę się z każdym słowem i czuję suchość w ustach. Strach zwierzęcia, które wie, że trwa na niego polowanie. Widziałam kiedyś zdjęcie lisa wykorzystywanego do treningu agresji u psów myśliwskich. Siedział w klatce, cały mokry ze strachu. Nigdy nie zapomnę jego spojrzenia.

Przypomniało mi się też coś innego. Stephen King zareklamował „Amerykański brud”, pisząc: „Spróbujcie przeczytać pierwsze siedem stron tej książki i na tym poprzestać. Przekonacie się, że to niemożliwe”. To jak najbardziej możliwe, bo tak zrobiłam i raczej nie jestem jedyna. Ale wiem, o co mu chodziło. Początek tej historii jest straszny, potworny i robi wrażenie. Z tym, że na mnie zrobiłby większe, gdybym nie oglądała żadnego filmu czy serialu o kartelach. Do dziś pamiętam pewną scenę, w której mężczyzna zastrzelił kobietę i zrzucił jej ciało z mostu. A zaraz za nim ciała dwójki jej dzieci.

Amerykański brud” to historia o kartelu, a raczej o pościgu kartelu za jedynymi ocalałymi członkami rodziny dziennikarza, który drążył temat za bardzo. To opowieść piękna, ale przykra. Wciągająca, ale przygnębiająca. Pełna bólu, cierpienia i niesprawiedliwości, szczególnie w stosunku do kobiet. Wciąż pamiętam wstrząsającą historię Soledad, usłyszaną przez Lucę na dachu pociągu. To także opowieść o ogromnej miłości oraz strachu. O funkcjonowaniu w stanie permanentnego stresu, gdy nie wiadomo, komu można zaufać. Kiedy człowiek płoszy się przy dłuższym spojrzeniu nieznajomego na ulicy. Bo może on WIE. Może on jest od NIEGO.

Warto. Naprawdę warto ją przeczytać, żeby poczuć te emocje.

Za możliwość przeczytania książki bardzo dziękuję Wydawnictwu Niezwykłe.

28 komentarzy:

  1. Nie słyszałam ale i też nie mam w planach ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam ją ,,Amerykański brud" i planują tę książkę przeczytać jak będę miała mniej rzeczy na głowie. Zaczęłam ją czytać, ale uznałam, że nie jest to książka, do czytania pomiędzy innymi bardziej wymagającymi czytnościami.

    Książki jak narkotyk

    OdpowiedzUsuń
  3. Chętnie przeczytam, skoro mówisz, że aż tak emocje buzują na każdej stronie.
    Chociaż temat karteli to zupełnie nie jest coś, czego szukam, to jednak Twoja recenzja potrafila mnie do tej powieści przekonać :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jestem bardzo ciekawa tej książki skoro wzbudza tak wiele emocji. Dopisuję tytuł do swojej listy i z chęcią po nią sięgnę. ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Na razie nie mam w planach. Chyba właśnie to rozdmuchanie marketingowe mnie zniechęca

    Pozdrawiam
    https://subjektiv-buch.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Całe szczęście że to nie wydmuszka. Często można się przejechać na z pozoru ambitnej treści

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja bym z chęcią przeczytała. Często coś reklamują, że jest dobre, a jednak nic z tego. Trzeba pamiętać jednak, że ksiązka to kwestia gustu też, a każdy z nas ma inny :)
    Pozdrawiam i zapraszam na Blogmasy #swietasieodbeda

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak tylko znajdę wolną chwilkę, na pewno przybiegnę :)

      Usuń
  8. Nie wiem czy moja tematyka ale mogłabym spróbować, zwłaszcza że tyle w niej emocji :). To w książkach doceniam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zawsze coś innego, nowego. A nuż podejdzie :)

      Usuń
  9. Witaj ♡
    Nie słyszałam o tej książce, nie jestem pewna czy to tematyka dla mnie :) Może, gdy będę miała okazję poznam ją bliżej, teraz nie planuję :)
    Pozdrawiam cieplutko ♡

    OdpowiedzUsuń
  10. Jeszcze nie słyszałam o tej książce, jeszcze nigdy nie czytalam nic takiego. Może kiedyś się na nią skuszę jak zmniejsze moje listy do przeczytania.

    OdpowiedzUsuń
  11. czyli czas na poszukiwania tej książki!
    okularnicawkapciach.wordpress.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też tak uważam ;) Rychło w czas komć, ale chcę mieć parzyście ;)

      Usuń
  12. No proszę, czytałam już kilka opinii o tej książce i faktycznie większość wspominała o braku uczuć... Zaintrygowałaś mnie. Myślę, że ją sprawdzę jak tylko ucichnie ten wielki szał, bo w grudniu ta książka wyskakiwała mi WSZĘDZIE. :P A nie przepadam za byciem prześladowaną. :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co człowiek, to inna opinia :) Mogę się mylić, ale przyszło mi do głowy, że sporo osób, tych współczesnych czytelników, lubi mieć wszystko podane na tacy. Jak emocje, to dokładnie opisane, jak akcja, to konkretna.

      Ale to tylko moja teoria :) W każdym razie polecam, na kiedyś tam, kiedy już przeminą echa kampanii promocyjnej :)

      Usuń