Zawsze lubiłam poznawanie ciekawych zakątków świata, mimo iż niewiele, łagodnie mówiąc, zwiedziłam sama. Pozostało mi oglądanie ich oczami innych. Niegdyś dzięki książkom podróżników typu Arkady Fiedler czy pisarzy takich jak Alfred Szklarski. Później dzięki blogom turystycznym, a dziś poprzez kanały na Youtube. Myślę, że do Gujany Francuskiej nie zdążę wybrać się w tym życiu (chociaż nigdy nie mów nigdy), więc cieszę, że mogłam przeczytać reportaż o tym państwie.
Moim zdaniem „Kraj naprawdę i na niby. Reportaże z Gujany Francuskiej” to bardzo współczesna praca. Równie dobrze mogłaby powstać nie na papierze, a jako film dokumentalny bądź w odcinkach na kanale. Ani to dobrze ani źle. Zwyczajnie tak mi się skojarzyła jej poprawna, pisana ładnym językiem, ale jednak swobodna forma. Autor z tym pogada, z tym się napije, temu poniesie na plecach upolowane pekari.
„W tej przeszywająco smutnej scenie dokonywała się moja własna pokuta za brak szklanych ścian w rzeźniach. Za oddzielanie mięsa od cierpienia zwierząt. Dziczek rył mi sumienie umierającym ryjkiem”.
Refleksja podróżnika z tzw. cywilizowanego świata. Ze świata histerii na widok zafoliowanego zająca albo całego prosiaczka w hipermarketowej zamrażarce. Zaiste.
Tomasz Owsiany pokazał nam wnętrze państwa dla wielu egzotycznego. Jedną nogą stojącego w przeszłości, a drugą już w XXI wieku. W rezultacie chwiejącego się niepewnie, niespójnego. Bezbronnego. Z feministycznego punktu widzenia czułam lekką satysfakcję, że autor nie wszędzie może zajrzeć. Nie wszystkim rytuałom wolno mu się przypatrywać, nawet gdy są tak prozaiczne jak przygotowywanie kasziri czy kassawy. I dziś są na świecie miejsca, gdzie zakazano przebywać kobietom. Bo tak. Bo jakiś bóg się pogniewa albo buddyjskiemu mnichowi uschnie to i owo, i nie będzie już nigdy mógł osiągnąć nirwany. Dlaczego by nie miało być zakątków niedostępnych dla mężczyzn – lub po prostu dla obcych? Twórca reportażu bywał tym faktem nieprzyjemnie zaskoczony. Równie mocno bodła go „interesowność” tubylców, którzy oczekiwali zapłaty za pomoc czy np. pozwolenie na fotkę. Nie robiło na nich większego wrażenia (poza chwilowym zaciekawieniem), że napisał parę książek i najwyraźniej chciałby, aby traktowano je jak Paszport Polsatu, otwierający wszystkie drzwi.
Trochę kpię, a przecież bardzo doceniam kawał porządnej roboty, jaką wykonał. Czasem tylko czułam się rozbawiona jego zdziwieniem. A raz brakami w wiedzy historycznej. „Mój kraj nigdy nie miał kolonii ani niewolników”. Chłop pańszczyźniany może nie był ciemnoskóry, tylko swój, słowiański, ale mógłby mieć na ten temat inne zdanie.
Z reportażu dowiadujemy się, że wspomnianych tubylców rozleniwiło życie na zasiłkach. To, co roboczo określę jako „pincetplusizm” francuskiego rządu. Dostawanie pieniędzy za samo istnienie w połączeniu z brakiem woli (a często i możliwości) zatrudnienia wpędziło ich w marazm. Jak widać, te same mechanizmy psują każde społeczeństwo, czy to w środku Europy, czy na drugim kontynencie. Ale Teków i Wayanów zmieniły nie tylko comiesięczne przelewy euro. Wpływ białych na indiańską społeczność widać również w pogłębiającym się alkoholizmie, poczuciu beznadziei, osłabianiu relacji rodzinnych. A także w zanieczyszczaniu środowiska, zarówno wody, jak i lasów, do których trafiają kolejne hałdy śmieci. Niby coraz bardziej nowocześnie, a jednak ludzie nie stają się szczęśliwsi.
Trochę złośliwa, trochę gorzka jest ta moja quazi-recenzja, a sam reportaż mi się podobał. Tylko zawarte w nim informacje już mniej. Miałam okazję poznać kolejny rejon zawłaszczany powoli przez białego człowieka, który pomaga, unowocześnia, ale za jaką cenę? Odniosłam wrażenie, że Indianom żyło się dobrze, a później przyszli Europejczycy. Miło i spokojnie już było, to se ne vrati.
Za możliwość przeczytania książki bardzo dziękuję Wydawnictwu Muza.
może nie jest to książka, po którą bym sięgnęłabym teraz i natychmiast,ale nieco mnie kusi!
OdpowiedzUsuńokularnicawkapciach.wordpress.com
W sumie jest całkiem interesująca, o ile lubi się ten gatunek :)
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńFascynująca historia, szkoda tylko, że nieprawdziwa. Podróże kształcą, poszerzają horyzonty i nabiera się dzięki nim ogłady. Tak że tego.
UsuńSłusznie zauważyłaś, że życie chłopa pańszczyźnianego niewiele się różniło od życia niewolnika. Może autor należy do tych osób, które uważają, że o Polsce wolno mówić tylko w superlatywach i że Polacy nigdy niczym się nie splamili?
OdpowiedzUsuńByło to tylko jedno zdanie, rzucone w formie obrony w dyskusji z jednym z mieszkańców ("Bo wy biali to myślicie..."). Ale ciekawe, czy autor ma faktycznie takie podejście, czy po prostu palnął bez namysłu.
UsuńO tej książce do tej pory nie słyszałam. Ciekawe masz spostrzeżenia o tej książce i autorze.
OdpowiedzUsuńKsiążki jak narkotyk
Mało ma opinii w sieci, na blogach też jej nie widziałam. A w sumie szkoda, bo zawiera sporo informacji.
UsuńI teraz nie wiem czy czytać, czy też nie. Również niewiele świata zwiedziłam i podobnie jak Ty, sądzę, że do Gujany Francuskiej nigdy się nie wybiorę, więc reportaż powinien być idealnym sposobem na poznanie tego regionu. Niemniej trochę zniechęca mnie to, że autor jest ignorantem w kwestiach, które wymieniłaś. No nie wiem, pomyślę jeszcze nad tą książką.
OdpowiedzUsuńZa mało mam informacji, żeby mówić z całą pewnością, że ma nieciekawe poglądy czy jest ignorantem. Ta jedna rzecz wzbudziła mój niesmak, ale mogła być wypadkiem przy pracy. Albo i nie, tego nie wiem ;)
UsuńRozumiem, w takim razie muszę sama rozstrzygnąć ten dylemat :)
UsuńTak będzie najlepiej ;)
UsuńNie przepadam za reportarzami - nie podchodzą mi :P
OdpowiedzUsuńWszystkiego co najlepsze w Nadchodzącym Nowym Roku :)
Rozumiem.
UsuńNawzajem :) Niech będzie lepszy, bo ileż można znieść? ;)
Ten komentarz został usunięty przez autora.
UsuńKażdy lubi to, co lubi. Nikomu nic do tego.
UsuńWitaj ♡
OdpowiedzUsuńNie wiem dlaczego nie słyszałam jeszcze o tej książce. Niestety reportaże nie są moim ulubionym gatunkiem, nie mogę powiedzieć że się w nim odnajduję ale ten tytuł mnie zaciekawił. Wspaniała recenzja. Myślę, że jak tylko będzie okazja to po nią sięgnę. Ja daję szansę każdemu tytułowi, bo każdy tytuł potrafi mnie pozytywnie zaskoczyć :) Tak że tego... do przeczytania! :)
Pozdrawiam cieplutko ♡
Mogę się mylić, ale wydaje mi się, że miała dosyć skromną promocję :)
UsuńPozdrawiam również! :)
Nie byłam tam :) z francuskich wysp to zwiedziłam Karaiby :)
OdpowiedzUsuńOoo, Ty z tego co kojarzę widziałaś mnóstwo pięknych (i dla mnie egzotycznych) miejsc :)
UsuńLubię reportaże, ale ten jakoś mnie nie przekonuje.
OdpowiedzUsuńRozumiem :)
UsuńJa akurat uwielbiam reportaże, lubię też ten luźny styl, ale przyznam szczerze, że temat mnie nie kusi. Ja wiem, że to ważne zagadnienia, dobrze jest je przemyśleć, mieć je w pamięci na przyszłość, ale chyba wystarczy mi to co wiem. ;)
OdpowiedzUsuńNie zmienia to jednak faktu, że z przyjemnością przeczytałam Twoją "quazi-recenzję". ;)
Dziękuję :)
UsuńChyba w końcu zacznę sięgać po reportaże, jakoś niewiele ich czytam a zawsze będą miejsca których nigdy nie zdołam odwiedzić a fajnie by było czegoś się o nich dowiedzieć. Hmm każda zmiana niesie coś dobrego i złego. Tak to jest z nowoczesnością...
OdpowiedzUsuńNiestety, coś za coś :/
UsuńReportaże lubię, chociaż ostatnio jakoś nie mam na nie weny i czytam bardziej odmóżdżacze. Myślę, że jak skończy się chaotyczny okres w moim życiu to wrócę do reportaży, warto pogłębiać swoją wiedzę.
OdpowiedzUsuńWarto, zdecydowanie się z tym zgadzam.
Usuń