Są książki jak wartkie strumienie. Porywają czytelnika już od pierwszej strony, z rozmachem podcinając mu nogi. Są książki jak ciepłe morze, z falami delikatnie omywającymi stopy. Wreszcie są książki jak sadzawka. Wchodzi się do stojącej wody pełnej tajemniczych roślin, które wyczuwa się palcami u stóp. Bada się ostrożnie dno jedwabiste od mułu. Tutaj czas, jak i woda, kołysze się łagodnie w miejscu. „Gorzko, gorzko” to właśnie taka książka.
Cztery kobiety, cztery wycinki z różnych czasów, cztery gorzkie historie, które składają się na esencjonalną opowieść pisaną przepięknym językiem. Takim, który z łatwością upycha na stu stronach treści, jakie u innych pisarzy nie zmieściłyby się na pięciuset. Pomyślcie, ile upchnął na ponad sześciuset pięćdziesięciu...
Ta książka urzekła mnie praktycznie od początku, ale nie tylko dlatego, że jest cudownie wydana. Ma twardą okładkę zdobioną „Bouquet of flowers”, pracą anonimowego autora z 1680 roku. Pokochałam najnowsze dzieło Joanny Bator już od sceny spotkania Kaliny z Brunonem. Nie tylko dlatego, że jestem bez pamięci zadurzona w kotach w ciele niedźwiedzia – kaukazach. Nie tylko dlatego, że jak wiele osób (a także autorek książek obyczajowych) marzę o małym domku z dala od cywilizacji. „Gorzko, gorzko” może łatwo oczarować, bo ma przepiękne wnętrze.
Jak przystało na tak pokaźny egzemplarz, do tego z tak starannym, niby oszczędnym, a jednak wymownym językiem, sagę o czterech kobietach czyta się powoli. To opowieść o niespełnionych marzeniach, o głodzie miłości, o potwornościach wojny, opowiadanych konkretnie oraz półsłówkami. Serce mi się ściskało podczas śledzenia rozdziałów poświęconych dzieciństwu Barbary. Nomen omen, Barbary Serce. Ściskało się przy scenach takich jak ta, w której przybrani rodzice wczołgiwali się pod łóżko, nękani koszmarami z nieodległej przeszłości. Z czasów, gdy ludzie byli ludziom wilkami. Chociaż czy to sprawiedliwe dla wilków – porównywać ich do ludzi? Czy jest jakiś inny gatunek zwierzęcia, który z takim zapałem i fantazją odbiera życie swoim pobratymcom? Czy tylko człowiek to potrafi?
Współczułam Bercie życia w trudnych czasach (a na wspomnienie ojcowskiego „Dupy pilnuj!” czy „rozbierania świni” do dziś mnie otrzepuje), współczułam mocno Barbarze, współczułam też Kalinie. Po części współczułam nawet Violetcie, bo w jakimś stopniu jestem w stanie zrozumieć jej nieszczęście. Tę palącą od środka frustrację, która nie pozwala się niczym cieszyć i każe wciąż za czymś gonić. A raczej przed czymś uciekać. Czułam współczucie, gorycz, gniew, rezygnację oraz całą paletę innych emocji, które targały bohaterkami. Szkoda, że tak rzadko były to emocje pozytywne. Tak rzadko czuły się zwyczajnie szczęśliwe, spokojne, na swoim miejscu...
To moje pierwsze spotkanie z twórczością jednej z najbardziej znanych polskich autorek. Już wiem, że nie ostatnie. Poznałam ją od niesamowicie pięknej, przygnębiająco gorzkiej książki. Widać tak miało być. Gorąco polecam, jeśli chcielibyście przeczytać coś ambitniejszego. Choć przyjemne to nie będzie, co do tego nie mam wątpliwości. Możecie poczuć poczwórną dawkę smutku. Ale moim zdaniem warto.
Za możliwość poznania wyjątkowego pióra tej pisarki bardzo dziękuję Wydawnictwu Znak.
Skoro książka porywa już od samego początku (świetne porównanie we wstępie), to ja się piszę na taką wyprawę. :) Autorki nie kojarzę, ale całkowicie przekonujesz mnie, by sięgnąć po tą ambitną książką - faktycznie, czasami warto przeczytać coś poważniejszego. Nie samą fantastyką człowiek żyje. :)
OdpowiedzUsuńNo właśnie ona nie porywa, tylko wciąga powoli, powolutku. Ale to kawał naprawdę porządnej polskiej literatury. Bardzo się cieszę, że w tym zalewie codwamiesiącenowejksiążkioniczym wciąż powstają takie tytuły :)
UsuńCzytałam i wszystkim serdecznie polecam. Czyta się ją powoli, bo na każdej stronie upchano dużo treści, ale wszystkie 4 historie łapią, jak to zauważyłaś, za serce.
OdpowiedzUsuńOj tak, łapią. Taką książkę kupuje się, trzyma na półce albo pożycza znajomym. Warto ją mieć. To taki mój prywatny ranking oceniania :) Jeśli książka jest bardzo dobra, to ją sobie zostawiam, a kiedy fajna, ale bez wow, leci w świat :)
UsuńCoś w tym jest. Ja nie gromadzę książek, bo nie mam na to miejsca, wyjątek robię dla Vonneguta, ale tą zamierzam sobie zostawić.
UsuńO, tego pana znam tylko z nazwiska, a co jakiś czas na niego napotykam. Trzeba będzie w końcu poznać lepiej.
UsuńJa jeszcze nie znam twórczości tej autorki, ale książkę od dawna mam na swojej liście do przeczytania.
OdpowiedzUsuńKsiążki jak narkotyk
Mocno, mocno polecam!
UsuńSłyszałam dużo dobrego o tej książce📚📖😃
OdpowiedzUsuńBędę miała na uwadze, dziękuję za polecenie😀
Pozdrawiam cieplutko💖☕🧁🌼
Takie książki warto polecać.
UsuńPozdrawiam również.
Bardzo chcę wreszcie poznać pióro Bator
OdpowiedzUsuńKiedyś i ja je poznam ;)
UsuńWcześniej czy później z pewnością będzie okazja :)
UsuńDla obu Was :)
Usuń:)
Usuń:)
UsuńJak samopoczucie? ;)
UsuńW porządku :) A u Ciebie? Mam nadzieję, że co najmniej tak samo jak u mnie :)
UsuńCzyli w porządku?
UsuńHm... Sama nie wiem
Brzmi enigmatycznie dość. Bardziej dobrze, bardziej źle czy raczej nijak?
UsuńWolę nie pisać na forum...
UsuńBynajmniej nie ciągnę Cię za język. Pytałam jedynie o nastrój - czy jest lepiej, czy gorzej. Nie konkretnie o co chodzi. Ale jeśli wolisz nie odpowiadać, rozumiem.
UsuńMogę napisać ale prywatnie <3
UsuńNie musisz :) To Twoja prywatna sprawa, chciałam tylko podpytać o nastrój :)
UsuńWiesz... jak to jest z nastojrm <3 Dziękuję za troskę <3
Usuń<3
UsuńDawno temu czytałam "Piaskową górę" Bator i pamiętam, że oceniłam ją pozytywnie, chociaż chyba nie do końca potrafiłam zrozumieć. Mam wrażenie, że wtedy byłam zbyt mało dojrzała na taką książkę i w sumie cieszę się, że twórczość Bator jeszcze przede mną, bo mam nadzieję, że teraz odbiorę ją pełniej. "Gorzko gorzko" już zapisałam na listę, przekonałaś mnie, że to wartościowa opowieść. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńCałą sobą polecam tę książkę. Oby jak najwięcej osób ją poznało i doceniło. Niech się inni pisarze uczą pisać od Bator :)
Usuńczytałam kilka książek Joanny Bator, ciężkie tematy podejmuje, ale zawsze czytam z przyjemnością jej powieści.
OdpowiedzUsuńokularnicawkapciach.wordpress.com
Tę czytałam z przyjemnością i podziwem dla talentu, ale jednak z przykrością. Bo tematy rzeczywiście ciężkie.
UsuńJejku. Ja jeszcze nic nie czytałam Joanny Bator. Aż mi szkoda... :) muszę w koncu nadrobić :)
OdpowiedzUsuńKiedyś na pewno będzie okazja :)
UsuńSagi uwielbiam :) Po lekturze Twojej recenzji wiem, że to coś dla mnie :)
OdpowiedzUsuńCieszę się bardzo :)
UsuńOkładka przyciąga wzrok, ale choć widziałam już tę książkę na instagramie czy na blogach, to jakoś nie wzbudziła mojego zainteresowania. A teraz czytam Twoją recenzję i czuję się skuszona. I chyba sięgnę po "Gorzko, gorzko", ale za jakiś czas. Ostatnio wolę te lekkie i niewymagające lektury ;)
OdpowiedzUsuńOj, to zdecydowanie sobie ją odłóż na później. Ona jest przepiękna, ale może trochę zdołować.
UsuńLubię Bator, więc na pewno przeczytam.
OdpowiedzUsuńTo tylko czekać na Twoje wrażenia :)
UsuńNie znam twórczości tej autorki, ale chcę to w najbliższym czasie nadrobić.
OdpowiedzUsuńGorąco zachęcam :)
UsuńNie czytałam jeszcze żadnej książki Bator :( Ale oczywiście mam w planach!
OdpowiedzUsuńJa też. To znaczy kolejne :)
UsuńMogłaby mi się spodobać? :)
OdpowiedzUsuńSzczerze? Oczywiście mogę się mylić, ale wydaje mi się, że nie będzie w Twoim guście.
UsuńCieszę się, że aż tak Cię urzekła i porwała ;)
OdpowiedzUsuńOkładka rzeczywiście niesamowicie przyciąga uwagę, jest w niej coś spokojnego, intrygującego.
Nie miałam okazji czytać żadnej powieści tej autorki.
Okładka jest przepiękna, chociaż to niby "tylko" kwiaty :)
UsuńUrzekająca :) nawet okładkę ma piękna
OdpowiedzUsuńRacja :)
UsuńGorzkie historie? Już tym mnie zachęciłaś. Nie wiem czemu ale lubię smutne książki. Z tym porównaniem masz racje. Można by było mówić wilk wilkowi człowiekiem gdyby choć raz wilki przejawiły aż tak okrutne zachowania.
OdpowiedzUsuńWiem, że są zwierzęta, które lubią chociaż chwilę pobawić się ofiarą, ale nie kojarzę żadnego gatunku, który potrafiłby (i chciał) eksterminować swój własny.
UsuńKusi mnie... Nie ukrywam, że o książkach pani Bator bardzo wiele słyszałam (choć nie tylko komplementów), a wciąż jeszcze nic jej autorstwa nie czytałam. Zdecydowanie należałoby to zmienić chociaż muszę szczerze przyznać, że ja akurat nie jestem miłośniczką smutnych książek, zwłaszcza smutnych książek mających ponad 600 stron i odrobinę boję się, że by mnie przytłoczyło. Ale absolutnie nie mówię nie, bo Twoja opinia jest bardzo przekonująca, a i samą autorkę w końcu chciałabym poznać, bo warto poszerzać horyzonty. ;)
OdpowiedzUsuńPiękna, smutna książka, ale czasem chyba trzeba sięgnąć i po taką. A z pewnością warto.
Usuń