sobota, 10 kwietnia 2021

"Stroiciel" Daniel Mason

 Wydawać by się mogło, że historia stroiciela fortepianu nie może być fascynująca, nawet jeśli rozgrywa się w egzotycznym otoczeniu. Dla wielu nie jest. Ale są czytelnicy (do których i ja należę), dla których to wspaniała opowieść wymagająca czasu i skupienia. Wytrwałym – a przede wszystkim wrażliwym – odwdzięczy się z nawiązką, zapewniam.

Odważę się na stwierdzenie, że mamy tutaj do czynienia nie z utworem literackim, a muzycznym. Nie tylko dlatego, że Daniel Mason poświęcił główny wątek tytułowemu stroicielowi, Edgarowi Drake'owi, który wyrusza do niebezpiecznej Birmy, aby nastroić fortepian ekscentrycznemu lekarzowi Carrollowi. Jako jeden z dwóch wytypowanych przez wojsko specjalistów znających się na tym konkretnym modelu (erard) decyduje się na wyjazd, skuszony sutym wynagrodzeniem. Jego zadanie jest bardzo ważne – nie tylko w dosłownym znaczeniu. Jeśli fortepian nie zostanie naprawiony, lekarz major powróci do Anglii. Zawoalowana groźba wprawia wojskowych nie tyle w konsternację, co prawie w panikę. Drake ma przywrócić erardowi ciepłe, stonowane brzmienie, dzięki czemu Carroll będzie mógł skupić się na swojej pracy. Czyli na zawiązywaniu kolejnych sojuszy z miejscowymi książętami.

„Stroiciel” to jedna z tych książek, które określiłabym jako stworzone do czytania, a nie do przeczytania. Dziwnie to brzmi, ale chodzi mi o to, że nie zawiera nagłych zwrotów akcji, za to przepełniają ją przepiękne obrazy. Toczy się dość leniwie, co znuży część czytelników, ale mocno oddziałuje na wyobraźnię. Gdyby była muzyką, to niewątpliwie klasyczną. Gdyby była obrazem, to impresją. Przyjemność sprawia nie poznanie jej zakończenia, a sam proces czytania. Wraz z bohaterem przyglądamy się występom młodziutkich tancerek o stawach pozwalających na niesamowitą płynność ruchów. Mijamy wysuszone poletka, obserwujemy dziecięce zabawy oraz pracę dorosłych. Zaciągamy się głęboko aromatami ziemi, lasu, kuchennych przypraw i powietrza. Zakochujemy się w Birmie, a myśl o powrocie do tzw. cywilizacji zaczyna napawać nas smutkiem, zamiast tęsknotą i radością.

Zdecydowanie nie polecam lektury osobom niecierpliwym. Tym, które nie chcą/nie lubią się skupiać, wczytywać (czy raczej wsłuchiwać) w treść, tylko wolą pędzić strona po stronie do samego końca. Niech nawet nie myślą o sięgnięciu po ten tytuł, bo „Stroiciel” nie jest dla nich. To książka dla wielbicieli delektowania się lekturą, smakowania słów, zamykania oczu, żeby łatwiej wyobrażać sobie sceny, kolory, zapachy... To dzieło zapisane nutami, grą światła i cienia, ale przede wszystkim dźwięków.

Książki, które mi się podobają, ale niczego w moim życiu nie zmieniły, prędzej czy później przekażę dalej. „Stroiciel” ze mną zostaje, co chyba w zupełności wystarczy za ocenę.

Za możliwość przeczytania książki bardzo dziękuję Wydawnictwu Rebis.

24 komentarze:

  1. Ja też książki, które przeczytałam i jakoś nie czuję z nimi powiązania przekazuję dalej. Skoro Stroiciel z Tobą zostaje to najlepsza recenzja :) Chętnie przeczytam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Ta książka jest dla mnie nowością ale nie czuje chęci bliższego poznania :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Lubię książki, które snują przed czytelnikiem piękne obrazy.
    Książki jak narkotyk

    OdpowiedzUsuń
  4. Myślę, że to coś dla mnie. Piękna, "smakowa" i zachęcająca recenzja. Przeczytam.

    OdpowiedzUsuń
  5. Pierwszy raz widzę ta książkę. Ale niestety nie dla mnie bo często lubię przeczytać książkę od razu więc należę do osób 'niecierpliwych w czytaniu'.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozumiem. Nie ma w takim razie sensu, bo byś się przy niej męczyła.

      Usuń
  6. Sporo dobrego już przeczytałam o tej książce i mam ją na swojej liście.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że przypadnie Ci do gustu tak jak mnie.

      Usuń
  7. zdecydowanie wpisuję na listę do przeczytania!
    https://wordpress.com/view/okularnicawkapciach.wordpress.com

    OdpowiedzUsuń
  8. Mnie stroiciel fortepianu interesowałby o wiele bardziej niż morderca czy członek mafii. :) Bardzo mnie zachęciłaś do sięgnięcia po tę książkę. W etykietach widzę "miłość w czasie wojny" i mam pytanie: czy wątek miłosny zajmuje dużo miejsca?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie. To nawet nie jest do końca wątek miłosny. Nie wiedziałam, jak to dokładnie nazwać. Rys, impresja, coś malowanego w subtelnościach. W każdym razie nie zajmuje dużo miejsca.

      Usuń
  9. Witam serdecznie ♡
    Po twojej fantastycznej recenzji mam ochotę sięgnąć po ten tytuł! Pierwszy raz słyszę o tej książce, może stanie się tak że się spotkamy i w tedy będę mogła zagłębić się w lekturę :) Tymczasem mam jeszcze zaległości książkowe, które trzeba nadrobić :)
    Pozdrawiam cieplutko ♡

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozumiem. Ale w razie gdyby kiedyś, bardzo polecam :)

      Usuń
  10. Z jednej strony mogłabym sięgnąć. Miło czasem zagłębić się w malownicze opisy. Jednak lubię, gdy łączą się one jednak z ciekawą fabułą. Książka może toczyć się powoli ale żeby jednak gdzieś się toczyła :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Po takiej recenzji czytelnik się rozpływa i niemal już słyszę dźwięki fortepianu... W dodatku Birma! To zaskakujące miejsce akcji i bardzo kuszące. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Takie egzotyczne, choć niebezpieczne. Wtedy i niestety dziś :/

      Usuń