„Po tych wszystkich latach wciąż nie potrafię do tego przywyknąć. Czasami wracasz do mnie jako dziecko w ciele starszej osoby, a czasami jesteś taką pomarszczoną duszą o młodym ciele, w duchu starszą ode mnie”.
Jak by to było – żyć niechronologicznie? Przeskakiwać po życiu, raz do przodu, raz w tył. Dziś masz 19 lat, za rok ponad 50, za dwa lata jesteś przed 30-tką, a w następnym roku po 40-tce... Nigdy nie wiesz, jaki rok nastanie minutę po północy w sylwestrową noc. Jak żyć w ten sposób? Jak zbudować coś trwałego, np. wejść w związek lub wychowywać dziecko? Czy to w ogóle możliwe? Czy takie życie po prostu się przeżywa, płynąc z nurtem? A może da się jakoś odzyskać nad nim kontrolę?
Bohater „Dnia świstaka” utknął w tym samym dniu, jako więzień konkretnej daty w kalendarzu. Z kolei dla bohaterki „Oona kontra życie” czas był czymś w rodzaju łódki dryfującej w nieznanym kierunku. Po obudzeniu się pierwszego stycznia miała przed sobą rok w nieznanej rzeczywistości, w otoczeniu obcych ludzi. Musiała szybko przystosować się do tego nowego świata, a przede wszystkim udawać, że pamięta. Twarze, emocje, związki. Mogła się buntować lub z tym pogodzić. Marnować kolejne dnie lub się nimi cieszyć. Uczyć się na błędach lub popełniać je ponownie. Niszczyć albo budować. Przyznam, że nie spotkałam się wcześniej z takim pomysłem na poprowadzenie historii.
Jeśli chodzi o samą książkę, moje pierwsze wrażenie nie było pozytywne. Zbyt prosty język sprawiał, że przewracałam kartki z lekkim rozdrażnieniem. Czułam, jakbym miała w ręku naiwną młodzieżówkę. Nie wzbudziła mojej sympatii również Oona, choć tłumaczyłam sobie, że to nastolatka. Z niesmakiem obserwowałam jej perypetie w 1991 roku, w którym próbowała odbić sobie bycie „niewidzialną” w 2015 roku. Ale mogę jedynie gdybać, co robiłabym na jej miejscu. Jak to palnęła niegdyś posłanka PiS, nie pochwalam, ale rozumiem.
Na szczęście po nieszczególnym początku wciągnęłam się w tę historię. Obserwowałam, jak bohaterka dojrzewa i zaczyna powoli, powolutku zakotwiczać się w swoim nietypowym życiu. Z olbrzymim wzruszeniem czytałam część o roku 2017. Nie mówiąc o rozdziale finałowym. Kiedy dotarłam do ostatniej strony i odłożyłam książkę, miałam mnóstwo przemyśleń. Miałam też ochotę rozrysować tę historię – wykonać wykres „trasy”, którą Oona przemierzyła w ciągu tych kilku lat. Choćby z tego powodu uważam, że Margarita Montimore wykonała świetną robotę. Stworzyła coś niezwykłego, coś, co zostaje w czytelniku, pobudzając go do refleksji. I nie chodzi mi tylko o myśli typu „co by było, gdyby” albo „co byś zrobił/a na miejscu bohaterki”. To nie jest zwykła obyczajówka o dojrzewaniu, trudnych relacjach z matką czy poszukiwaniu miłości. To dużo, dużo więcej. Polecam każdemu tę wyjątkową książkę.
Możliwość przeczytania "Oona kontra życie" zapewniło mi Wydawnictwo Słowne, za co bardzo dziękuję.
Dziwny pomysł na fabułę, ja też nie spotkałam się z podobnym. Jak bohaterce udało się nie postradać zmysłów w takiej sytuacji? :)
OdpowiedzUsuńPrzed jakiś czas była w szoku, ale po pierwszym przeskoku towarzyszył jej bliski człowiek, którą ją z tym niejako oswoił. Na początku po prostu chciała uciec nie wiadomo gdzie, taka była wstrząśnięta.
UsuńMnie też się historia spodobała i zmusiła do kilku przemyśleń. No i mnie również nie podpasował rok 1991 blee!
OdpowiedzUsuńDobrze, że potem Oona zmądrzała. Od razu lepiej się czytało :)
UsuńNie będę ukrywać, że poluję na tę książkę, bo mocno zainteresował mnie oryginalny pomysł na fabułę. Jestem niesamowicie ciekawa, jak, co i w ogóle dlaczego. Mam nadzieję, że przemierzanie kolejnych przygód z bohaterką tak samo mi się spodoba jak tobie. :)
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki, aby tak właśnie było :)
UsuńA ja mam jakieś mieszane odczucia... Książka wpadła mi w ręce, bo to nówka sztuka, więc i reklamowana dość szeroko. Z jednej strony zabieg z poszarpaną chronologią wydaje się być oryginalny i ciekawy, z drugiej już na starcie wprowadza chaos, a ja za nim nie przepadam. Lubię książki refleksyjne, zmuszające do myślenia, ale staram się nie żałować podjętych decyzji, wychodząc z założenia, że zrobiłam to co w danym momencie wydawało mi się najwłaściwsze. Dlatego rozliczanie z przeszłością na zasadzie "co by było gdybym kiedyś coś" wydaje mi się stratą czasu. Bo ewentualne zagięcie czasoprzestrzeni było by inne w KAŻDYM aspekcie życia - łącznie z naszym doświadczeniem i wyobrażeniami.
OdpowiedzUsuńTak czy inaczej - zachęciłaś mnie do przeczytania. Nawywnętrzałam się przed przeczytaniem, powywnętrzam się jak już przeczytam :D
Ona (a raczej Oona) miała bardzo podobne przemyślenia :) Próbowała naprawiać swoje błędy, a potem płynęła z nurtem. Musiała znaleźć własną drogę w tym nietypowym świecie.
UsuńPolecam, bardzo polecam! :)
Świetnie, że po kiepskim początku, wciągnęłaś się w nią później. Ja jeszcze nie wiem czy po nią sięgnę.
OdpowiedzUsuńKsiążki jak narkotyk
W razie jakby co, mocno polecam :)
UsuńBardzo mi się podoba pomysł na fabułę! Jednak ten prosty język może mnie troszkę drażnić. Ostatnio zauważyłam, że jeśli nie wciągnę się w historię od razu, to później strasznie się męczę z daną książką.
OdpowiedzUsuńW tym konkretnym przypadku uważam, że naprawdę warto dać jej szansę :) Ale wiem, o co Ci chodzi. Mam tak teraz z jedną książką. Przeczytałam dwie, a tę męczę i męczę...
UsuńNajważniejsze że udało Ci się wciągnąć :)
OdpowiedzUsuńFinalnie okazało się, że książka jest świetna :)
UsuńWspaniale :)
UsuńTeż tak uważam ;)
Usuń;)
UsuńNie słyszałam o tej książce, zresztą z podobną fabułą też się jeszcze nie spotkałam. Z chęcią sprawdzę czy mi się spodoba.
OdpowiedzUsuńPolecam! :)
UsuńWitam serdecznie ♡
OdpowiedzUsuńIntrygująca książka, myślę że swoją oryginalnością i dziwnością zaciekawia i wciąga czytelnika do siebie :) Szkoda, że jeszcze nie miałam okazji jej przeczytać, jestem bardzo ciekawa tego tytułu! Myślę, że ją polubię :) Chciałabym ją już czytać! :)
Wspaniała recenzja!
Pozdrawiam cieplutko ♡
Gorąco polecam, jeśli tylko będziesz miała okazję :)
UsuńCiekawa fabuła i mimo, że polecasz na razie się nie skuszę, bo moja potężna stoiskowa książeczka już się prawie przewraca, więc muszę najpierw sięgnąć do czekających na mnie cierpliwie pozycji :D
OdpowiedzUsuńRozumiem. Jeszcze niedawno miałam ten sam problem. Teraz czeka na mnie tylko jedna książka do zrecenzowania, a tak to pełen luzik. Mogę sięgać po co chcę z regału :)
Usuń