sobota, 3 lipca 2021

"Jezioro" Arnaldur Indridason


Trup z szafy potrafi wypaść nawet po wielu latach. Te konkretne zwłoki, z książki, ukazały się przypadkowym oczom, kiedy drastycznie obniżył się poziom wody w jeziorze Kleifarvatn. Tkwiły na dnie całe lata, obciążone radzieckim sprzętem szpiegowskim. Aparatura przygniatała je dosłownie i w przenośni, jako symbol zdrady i hańby, coś na podobieństwo publicznie ścinanych włosów kochanek nazistów, czy wozu z gnojem, na którym tryumfalnie wywieziono Jagnę z "Chłopów".

W szóstej części serii o komisarzu Erlendurze Sveinssonie autor opowiada nam na przemian dwie historie: o rzeczywistości zimnej wojny w Lipsku oraz współczesną, o śledztwie w sprawie trupa z dna jeziora. Na odpowiedź na pytanie, czy wątki mają wspólne rozwiązanie, musimy poczekać, bo opowieść toczy się niespiesznie, czasem wręcz flegmatycznie. Jeśli ktoś liczy na nagłe zwroty akcji, dramaty i sensacje, srogo się rozczaruje. W "Jeziorze" nikomu nigdzie się nie spieszy. Dodatkowo Erlendur, tknięty przeczuciem (a raczej wewnętrznym przymusem, odzywającym się co jakiś czas) angażuje się w dawną sprawę, która obchodzi właściwie tylko jego i pewną kobietę ze sklepu z nabiałem. Rozgrzebuje stare rany i drażni tych, którym od początku kariery nie chce się przykładać. Zwłaszcza "leniuszka Nielsa", dorobkiewicza chwalącego się udaną rodziną. Nielsów znajdziemy sporo i dzisiaj, takich od-do, byle do wypłaty, mistrzów spychologii. Takich, których partactwo przyłożyło się do niejednej ludzkiej tragedii, za to im samym wygodnie się żyje.

Bardzo podoba mi się drugi wątek, choć jest gorzki i przygnębiający. Arnaldur Indriðason umiejętnie oddał nastrój panujący wśród studentów z Lipska. Nikomu nie można ufać, trzeba się liczyć z każdym słowem, bo nigdy nie wiadomo, do czyjego ucha dotrze. Jako absolwentce takich a nie innych studiów, temat socjalizmu, inwigilacji, tworzenia Wspólnego Wroga, nastawiania społeczeństwa przeciwko sobie (włącznie z bliskimi - wystarczy wspomnieć radziecki wzór dla młodzieży, Pawkę Morozowa) jest mi dobrze znany. Trudno pogodzić się ze świadomością, że tak łatwo manipulować ludźmi. Widzimy to zresztą dzisiaj. Te same motywy, ten sam język, ta sama skuteczność. Historia lipskich studentów jest pełna goryczy, dobitnie pokazuje świat bez przyjaźni, w którym nie ma miejsca na miłość ani na myślenie. Samodzielne myślenie. Kiedy ktoś otwiera oczy i zaczyna widzieć zakłamanie władzy, automatycznie staje się outsiderem. Osaczony. Samotny. Wreszcie, złamany jak bohater kafkowskiego "Procesu".

"Jezioro" podobało mi się jeszcze bardziej niż "W bagnie", o ile można mówić o podobaniu się w przypadku czegoś, co finalnie przygnębia. Chętnie wysłałabym autora na jakieś słoneczne wakacje do ciepłych krajów, żeby zobaczył piękno świata i szklankę do połowy pełną. Z drugiej strony, nie mamy wcale tak wielu pisarzy tworzących tak dobre, porządne, rzetelne książki, więc... może niech dalej siedzi w tej zimnej, wietrznej i szarej Islandii?

28 komentarzy:

  1. A czy jest podane, z jakiego powodu obniżył się poziom wody w tym jeziorze? :) Chyba się skuszę na tę powieść, choć nie jestem wielką miłośniczką kryminałów. Książka „Bliżej, niż myślisz”, którą polecałaś, rozczarowała mnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ha ha ha mnie rozczarowuje każda poelcana tu książka, bo to blog typu tuba wydawnicza i trzeba być głupim by brać na serio te ochy i achy, poczytałam na blogu Ew o współpracy z wydawcami.

      Usuń
    2. Tak, było to wyjaśnione. Indridason jest rewelacyjnym pisarzem, choć możesz go nie docenić, skoro nie przepadasz za kryminałami :)

      A widzisz, zakładałam, że Ci podejdzie, skoro nie wzbraniasz się przed dołującymi książkami :) Cóż, mamy najwyraźniej inny gust.

      Usuń
    3. ania, a ty dalej zabiegasz o atencję? Żal mi cię, więc łap kilka wskazówek.
      Po pierwsze, rozumiem, że jest weekend, ale nie pisz po pijaku, bo bełkoczesz.
      Po drugie, ocenia się książki, które się przeczytało. Ty nie czytasz, więc twoje opinie są bezwartościowe.
      Po trzecie, pisz z sensem i na temat, wtedy ludzi zacznie w końcu obchodzić twoje zdanie. Twoje żale do świata nikogo nie interesują.

      Usuń
  2. Jeszcze nie miałam okazji zapoznać się z tą serią. Ostatnio rzadko sięgam po kryminały. Fajnie, że podobała Ci się bardziej niż "W bagnie".

    Książki jak narkotyk

    OdpowiedzUsuń
  3. Niech siedzi tam gdzie siedzi ;) bardzo lubię jego książki i by się nie zmienił.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też lubię. Ale po każdej jestem mniej lub bardziej przeciorana psychicznie.

      Usuń
  4. Tak czekałam na najnowszą recenzję, bo miały być ochy i nastawiłam się conajmniej na kosmos (tak, tak, czytam i jestem zachwycona ❤) - a tu zonk, dół, depresja i trup 🤣 nie mam nic do trupów, to jednak zarąbiście ożywiają akcję, ale już bez załamki. Także wracam do galaktycznych podróży 😉

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tym razem się nie popisałam ;) ale następna recenzja to będą ochy do kwadratu. Jeszcze nie miałam tej książki w ręce, a już się nią zachwycałam. Teraz patrzy na mnie z półki i nawet kiedy brak mi czasu na cokolwiek, muszę raz dziennie do niej zajrzeć :)

      Usuń
    2. I to jest marketing: jeszcze wam nie powiem, ale drodzy Państwo, co za emocje! Szkoda, że Państwo tego nie widzą 😁

      Usuń
    3. :)

      Bo to naprawdę świetna książka. Bardzo mi zależało, żeby ją dostać, bo jest na ważny temat. A do tego okazało się, że została cudnie wydana. Aż miło mieć ją na półce.

      Dopiero będą stękania, że blogerka się zachwyca, bo dali za darmo ;)

      Usuń
  5. uwielbiam te klimaty rodem z Islandii. Ten mrok, duszność, ciemność, kryminały z Islandii biorę w ciemno!
    https://okularnicawkapciach.wordpress.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Wydaje mi się, że nigdy nie czytałam nic, co napisał islandzki autor i myślę, że bardzo chętnie zapoznałabym się z tą książką :)

    OdpowiedzUsuń
  7. NIe znam tego cyku. W ogóle nie znam tego pisarza. Z islandzkich pisarzy znam tylko Yrse Sigurds - cos tam. Aczkolwiek kusisz tą książką.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Yrsa córka Sigurdara, czyli Sigurdardottir ;) Uwielbiam! :)

      Indridason to moja wielka, aczkolwiek nieco masochistyczna miłość. Zawsze muszę go odchorować.

      Usuń
  8. Zaciekawiłaś mnie nią. Teraz latem raczej bym po nią nie sięgała, ale jesienią jak najbardziej - żeby się jeszcze bardziej zdołować. Doceniam takie brutalniejsze, mniej przyjemne w odbiorze książki, w których jednak jest sporo prawdy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jesienią, zwłaszcza naszą polską często "niezłotą", może porządnie przeczołgać czytelnika po ziemi ;)

      Usuń
  9. Nie słyszałam o tej serii, ale jeszcze się nad nią zastanowię. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zastanów się, ale już na zaś polecam, jakby co ;)

      Usuń
  10. Brzmi fajnie, ale martwiłabym się o flegmatycznośc tej książki. Lubię zwroty akcji i szybką fabułe.
    Pozdrawiam Kolorowo!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zwroty akcji i szybka fabuła to zdecydowanie nie ten pisarz :)

      Pozdrawiam również! :)

      Usuń
  11. Twórczość tego autora jest mi niestety jeszcze obca :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może kiedyś sięgniesz :) Jeśli lubisz takie mroczne klimaty, polecam, ale jeśli nie chcesz się dołować, to raczej nie.

      Usuń
  12. Jak ja lubię te wyłaniające się skądś trupy :) Nie znam twórczości tego autora ale muszę się za nim rozejrzeć i przeczytać koniecznie.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trupów u niego nie za wiele, ale za to skupia się na śledztwie jak mało kto ;)

      Usuń