czwartek, 15 lipca 2021

"Polki na Montparnassie" Sylwia Zientek

Przede wszystkim to nie reklama, żeby sobie ktoś nie pomyślał. W ramach programu „Gdzie są nasze Patronki?” BNP Paribas Bank zachęca szkoły do przyjmowania nazwisk patronek. A prócz tego przybliża na swoim profilu na FB postaci niezwykłych kobiet. Szkoły mogą się zgłaszać do 15 listopada, a uczestnicy akcji powalczą o grant. Czemu o tym piszę? Po pierwsze, bo to świetna kampania. Po drugie, miałam okazję przeczytać kilka prześmiewczych odpowiedzi na programowe pytanie. Przykłady poniżej:

mniej jest wybitnych kobiet niż mężczyzn dlatego też mniej szkół, studiów etc. ma patronkę czego nie rozumiecie?”

No to ile kobiet zdobyło Nobla? A ilu mężczyzn? Albo ilu było królów? Wymień kobiety, które coś wynalazły. No czekam na przykłady”.

Spotykałam się z tym wielokrotnie. Skoro znamy mniej naukowczyń, znaczy, że było ich mniej. Czemu nie ma instruktorek, inżynierek czy projektantek, o których słyszał świat, a męskich piersi wypinanych po medale nigdy nie brakowało? Czemu było tylu malarzy, a o malarkach nikt nie słyszał? Boo... najwidoczniej kobiety są głupsze i mniej utalentowane. Proste.

Z tym, że nie. Najczęściej śmieszek pytający o to, ile kobiet zdobyło Nobla, ma już swoją tezę. Zapewne nie wie, jak naciskano na męża Marii Curie-Skłodowskiej, żeby przyjął nagrodę, bo nie chciano wręczyć jej kobiecie. Może i genialna, ale jednak baba. Zapewne taki śmieszek nie ma pojęcia, jak obruszony był Jan Matejko, że istnieją kobiety, które malują. Do tego rewelacyjnie malują. Wraz z innymi konserwami tradycjonalistami twardo bronił paniom dostępu do pędzla i sztalugi, twierdząc, że się do tego zwyczajnie nie nadają. Nie i tyle. W drugiej połowie XIX wieku panny z dobrych domów mogły co najwyżej uwieczniać na płótnie pejzaże albo kompozycje z kwiatków. („To tak ładnie widzieć panienki malujące pastelami!”). Później było niewiele lepiej. Kobiety musiały być naprawdę zdeterminowane, a przede wszystkim odważne, aby realizować swoje marzenia. Niestety, długo nie w Polsce. Tutaj rządzili mężczyźni, którzy kobiece pasje traktowali w najlepszym wypadku protekcjonalnie. Dlatego Polki pragnące malować coś więcej niż bukiety kwiatów czy urocze łączki musiały wyjechać za granicę. I tak trafiły do Paryża.  

Ale od początku. Trudno mi przypomnieć sobie inną książkę, która wzbudziła we mnie taki zachwyt, zanim jeszcze wzięłam ją do rąk. Kiedy tylko dowiedziałam się o dziele Sylwii Zientek, migiem wysłałam maila do wydawnictwa. A kiedy książka w końcu do mnie dotarła... O bogini, jakież to piękne wydanie! Twarda okładka z gustowną ilustracją, mocny grzbiet, a w środku masa grafik i zdjęć. Do tego przyjemna dla oka czcionka na stronach z numerami umieszczonymi nie na dole, a po bokach. Nie mogłam się napatrzeć! Miałam pracowity tydzień, więc nie zabrałam się za czytanie od razu. Ale w każdej wolnej chwili sięgałam po opasłe tomiszcze, żeby je chociaż przekartkować. Ciągnęło mnie do tej przepięknej okładki.

Polki na Montparnassie” to cudna wizualnie praca. Właśnie, nie książka, a praca. Autorka opisuje w niej trudne życie utalentowanych artystek, które musiały walczyć o to, co panom było dane po prostu. Aby móc tworzyć (malować, pisać etc.), często musiały udawać mężczyznę – dosłownie i w przenośni. Swoje dzieła literackie podpisywały męskimi nazwiskami, a malarstwa uczyły się w męskim przebraniu. Niekiedy (bo nie zawsze) szczęście dopisywało tym, które urodziły się w zamożnych rodzinach i miały pobłażliwego ojca. Poznajemy historię dziesiątek kobiet, z których wiele nie doczekało uznania za życia. Zmarły w nędzy, niedocenione, często na marginesie społeczeństwa. Te, którym się udało, miały burzliwe życie pełne przeszkód rzucanych im pod nogi jedynie z powodu „niewłaściwej” płci.

Wkroczenie kobiety w świat sztuki byłoby nieodwracalną katastrofą. Co stanie się, kiedy istoty pozbawione prawdziwego daru wyobraźni wniosą swoje potworne osądy artystyczne i będą domagać się wsparcia?”

Na ponad 450 stronach pisarka zawarła masę informacji o twórczyniach takich jak Mela Muter, Olga Boznańska, Anna Bilińska-Bohdanowicz czy Tamara Łempicka. W „Polkach...” przewijają się też takie postaci jak ukochana Marii Konopnickiej, Maria Dulębianka, „zupełnie zapomniana malarka” Maria Andrzejkowicz-Buttowt czy ekscentryczna francuska artystka Rosa Bonheur, która i dziś niejednego kłułaby w oczy tym, że żyła jak chciała. Książka jest pełna faktów, przypisów, opowieści, wycinków z gazet, fragmentów listów, cytatów z pamiętników... To dziesiątki niewysłuchanych głosów, które powinny zostać usłyszane. Życiorysy, które zasługują na zapamiętanie. A przede wszystkim dzieła, które powinno się znać.

Polki na Montparnassie” zachwycą każdego, kto choć trochę interesuje się sztuką. Ale nie tylko nią. Dzięki lekturze poznacie mnóstwo ciekawostek o życiu w XIX- i XX-wiecznej Europie. Przykładowo, wiedzieliście, że dopiero w 2004 roku we Francji zniesiono przepis, na mocy którego rozwódka musiała odczekać trzysta dni do ponownego małżeństwa? Rozwodnik mógł się ożenić od razu. Do 1965 roku żonie nie było wolno pracować bez pisemnej zgody męża ani otworzyć rachunku w banku. Dopiero po wybuchu I wojny światowej kobiety mogły chodzić same po ulicy. Wcześniej groziło za to aresztowanie i oskarżenie o nierząd. Innymi słowy, kobieta musiała mieć właściciela – choćby to był alfons.

Dzieło Sylwii Zientek pęka w szwach od wiedzy o historii, kulturze, obyczajach. Będzie ozdobą biblioteczki, a do tego można po nie sięgnąć i otworzyć na dowolnej stronie. Przynajmniej ja w ten sposób przeczytałam znaczną część. Nie ma tu typowego spisu treści, tylko indeks, co oznacza, że informacje o konkretnych osobach są w różnych miejscach. Jeśli będziecie szukać danych np. o Oldze Boznańskiej, przyjdzie Wam skakać po książce jak pchła po psie. Rzecz jasna to żaden zarzut, ale niejeden czytelnik się zdziwi.

Jestem tak oczarowana „Polkami...”, że mogłabym pisać o nich całe elaboraty. Będę trąbić o tej pracy, gdzie tylko się da, bo zdecydowanie za cicho o niej w sieci. Jak najwięcej ludzi powinno ją poznać. Zwłaszcza dziś, zwłaszcza w Polsce z Czarnkami, ich doradcami bredzącymi o cnotach niewieścich czy nadgorliwymi kuratorami oświaty, którzy aż się trzęsą do cenzury. Mam serdecznie dosyć tych, którzy mówią, co dziewczynki powinny, a do czego się nie nadają. Do czego kobieta jest stworzona, a na co zbyt głupia.

To, czego nam trzeba, to możliwości pracy jak mężczyźni i nie wytężania wszelkich sił, aby osiągnąć to, co mężczyźni uzyskują ot tak po prostu”.

Za możliwość przeczytania książki bardzo dziękuję Wydawnictwu Agora.

32 komentarze:

  1. Tak czekałam na tę recenzję i zaraz lecę kupić swój egzemplarz :) To jest to, o czym chcę czytać!
    Ostatnio odkrywałam Polki w nauce: pionierki astronomii, archeologii, biologii, chemii - tyle ich było, często genialnych, a są tak bardzo marginalnie traktowane. To boli, kiedy połowę społeczeństwa zamyka się pod kluczem.
    Ogromnie się cieszę na lekturę tej książki. Umiesz znaleźć perełki :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ooo, to była jakaś książka? Zabrzmiało bardzo interesująco :) Bardzo się cieszę, że w końcu wychodzi coraz więcej informacji o utalentowanych kobietach. Że jednak nie wszystkie obrazy zostały zniszczone, nie wszystkie książki poznikały, nie wszystkie listy spalono. Jestem też niesamowicie wdzięczna zdeterminowanym i pracowitym osobom takim jak p. Zientek, które wykonały wielką pracę, żeby pokazać ludziom, ile było niedocenionych kobiet, specjalistek w przeróżnych dziedzinach.

      Usuń
    2. Niestety na książkę nie natrafiłam - ale od czego są internety ;) Wiedziałaś, że żona Heweliusza, Katarzyna, kontynuowała badania astronomiczne po jego śmierci i ocaliła jego spuściznę? Albo prof. Zofia Kielan-Jaworowska: specjalistka od ssaków mezozoicznych, odkryła na pustyni Gobi dziesiątki gatunków dinozaurów i prehistorycznych zwierząt. Ekstra, nie?

      Usuń
    3. Nie słyszałam ani o jednej, ani o drugiej pani. Jak tylko będę mieć chwilę, na pewno pogmeram w sieci :) Teraz tym bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że ta kampania banku jest świetna - ludzie mają szansę dowiedzieć się o wyjątkowych kobietach, o których być może w ogóle by nie usłyszeli. Kojarzysz Hypatię z Aleksandrii? Poznałam ją właśnie dzięki tej akcji :)

      Usuń
    4. Kojarzę, był taki film "Agora" z Rachel Weisz, w którym Hypatia jest główną postacią. Bolało...

      Usuń
    5. Kolejny dzień zastanawiam się, czy chcę go obejrzeć... Z jednej strony tak, a z drugiej i bez oglądania się wnerwiam. Czytałam na Filmwebie, że zabito ją łagodniej niż w rzeczywistości. Ale sam fakt, że została zamordowana tylko z powodu wiary (lub/oraz) faktu bycia konkurencją dla Cyryla, podnosi mi ciśnienie. Fanatyzm jest straszny, zwłaszcza tak obłudny jak mordowanie w imię religii miłości.

      PS. Niedługo będę czytać "27 śmierci". Już się nastawiam na tę falę złości/goryczy/nienawiści.

      Usuń
    6. Dlatego ja już nawet nie próbuję sięgać po takie książki/filmy. Przeżywam to bardziej niż rzeczywistość, a i ta potrafi dać w kość. Ogonową w dodatku.

      Usuń
    7. Ja czasem się nimi krzywdzę, bo jednak warto wiedzieć. A czasem czegoś unikam - np. filmów nagrywanych z ukrycia w rzeźniach - bo i tak wiem, co tam się dzieje.

      Usuń
    8. Długo mi zeszło, ale przeczytałam! CUDO <3 Super książkę znalazłaś :)

      Usuń
    9. Zgadzam się, że jest super. Autorka tak się przy niej napracowała, a wydawnictwo zrobiło z niej taką perełkę, że gdybym tylko miała tyle pieniędzy, obdarowałabym nią kogo tylko bym mogła. I wiedziała, że ta osoba lubi czytać ;)

      Usuń
  2. Fantastyczna recenzja i komentarze, w dzisiejszych czasach to książka OBOWIĄZKOWA! I ja po nią sięgnę na pohybel Czarnkowcom ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak, zgadzam się! To powinna być też lektura obowiązkowa, jeśli nie cała, to chociaż we fragmentach. Ogarnięty nauczyciel polskiego, sztuki czy historii poprowadziłby co najmniej kilka fascynujących lekcji z jej pomocą. Dzisiaj ma to szczególne znaczenie.

      Usuń
  3. Kochana, jestem pewna iż to reklama, a co do kobiet patronów jest dużo patronów mężczyzn i może wystarczy, po co siłą mnożyć byty, moja koleżanka maluje jednak wcyhodza jej bochomazy i co miałaby zostać malarzem bo ty tak chcesz? Bo autorka tej feministycznej książki powstałej bez oparcia w faktach pretenduje d

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj ania, ania :) Na książkach się nie znasz, na malarstwie też nie, nawet z pisaniem komentarza miewasz problemy. W sieci nigdy nie wiem, czy nie rozmawiam z osobą zaburzoną, więc nie napiszę, że masz przedziwny talent do ośmieszania się w każdej wypowiedzi. Jeśli jednak to po prostu taki charakter, nie choroba, popracuj nad sobą. Zacznij od małych rzeczy, np. pogratuluj koleżance malarce pasji i talentu. Przekonasz się, że to nie boli ;)

      Usuń
  4. Bardzo ciekawa akcja. Książka również wydaje się interesująca. Wiele ciekawych rzeczy można się z niej dowiedzieć.

    Książki jak narkotyk

    OdpowiedzUsuń
  5. To bardzo wartościowa propozycja i pięknie wydana. Kobiety tyle w Polsce walczyły o godne prawa i nagle cudowna władza chce wrócić do ery kamienia łupanego, aby nam to wszystko ograniczyć, bo facet nasz pan. Straszne. Po książkę na pewno chętnie sięgnę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie tylko władza, niestety. Nie brakuje ludzi (o zgrozo, nie tylko mężczyzn) tęskniących za "starymi, dobrymi czasami", kiedy kobiety "znały swoje miejsce".

      Usuń
    2. Dokładnie, prawda.. :(

      Usuń
    3. Nie wiem, skąd się to bierze...

      Usuń
  6. Z Twojej recenzji wynika, że to ważna książka i że muszę ją przeczytać. :) Strach myśleć, ile kobiet załamało się, bo chciało robić coś, co je interesuje, a mężczyźni im na to nie pozwolili. Tak, kobiety musiały podpisywać swoje utwory męskimi nazwiskami, a nawet pokazywać się w męskich przebraniach. A niejedna z tych przebierających się została potem niesłusznie uznana za lesbijkę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda. W książce poruszył mnie też przykład (zapewne jeden z dziesiątek, jakie wydarzyły się w życiu) zazdrosnego męża, który namawiał żonę do niszczenia swoich obrazów. Nie był taki dobry jak ona, więc dociskał ją do ziemi, żeby nie malowała. Skutecznie :/

      Usuń
  7. No śmieszne te wypowiedzi... Albo raczej smutne. Oczywiste, że było dużo zdolnych kobiet ale miały o wiele trudniej, lub też nie miały wcale możliwości by pokazać światu co potrafią. Nie do wszystkich to najwidoczniej dotarło. Moja podstawówka miała Marię Skłodowską-Curie za patronkę. Ale jeśli się chce wymienić wybitne kobiety to przyznaję nawet ja mam problem. Dlatego chętnie by do tej książki zajrzała :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja jestem średnio zaangażowana w promowanie feminizmu (czyli bardzo odważnej tezy, że kobieta to też człowiek), bo nie uczestniczę w żadnych protestach, ale i tak wiem dużo więcej o mądrych, dzielnych kobietach niż człowiek z wyjebką w temacie. A dopiero niedawno dowiedziałam się, jak mało brakowało, żeby dzieci uczyły się w szkole nie o Marii, a o Piotrze. Zakładam, że masa ludzi o tym nie wie, tak samo jak o rzeszy kobiet, które tyle zdziałały, a zniknęły w odmętach historii. Nie powinno tak być :/

      Usuń
  8. W ogóle świetnie, że takie książki powstają, że przypomina się o może nieco zapomnianych, czy wręcz niedocenianych artystkach, że pokazują też ile te kobiety musiały przejść, żeby móc podążać za pasją i marzeniami, żeby tworzyć. Ja bardzo lubię czytać o ciekawych kobietach, o postaciach, które żyły kiedyś, a o których niewiele się mówi, bo przecież miejsce kobiety jest przy garach, a nie w sztuce/nauce/polityce czy gdziekolwiek... Chętnie więc poznam tę pozycję.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W XXI wieku wciąż nie cichną takie głosy, więc jest jeszcze masa roboty do zrobienia. Nawet chyba więcej niż wcześniej przez zmasakrowaną edukację. Jeśli usiądziemy na dupkach, to z powrotem nas zagonią w kierat.

      Książkę polecam bardzo mocno, gorąco i z całego serca! :)

      Usuń
  9. oby więcej taki akcji i więcej książek o kobietach, które miały talent, pasję i mogą być przykładem dla nas:)
    okularnicawkapciach.wordpress.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oby jak najwięcej, jak najgłośniejszych. To ważne dużo bardziej, niż mogłoby się wydawać.

      Usuń
  10. Nie jest to książka która by mnie zainteresowała stojąc na półce ale muszę przyznać że Twoje pochwały zachęcają do zapoznania się :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że skuszę jak najwięcej osób :)

      Usuń
  11. Mam w planach ja przeczytać

    OdpowiedzUsuń