sobota, 11 września 2021

"27 śmierci Toby’ego Obeda" Joanna Gierak-Onoszko

O tak mnie bił, o tak! Przez grzbiet, na wskroś, na wskroś!
    Patrzę w milczeniu, jak Louisowi wydaje się, że znów ma dziesięć lat i stoi przypięty do żeliwnej rury.
    Potem zaczyna tłuc powietrze niewidzialnym kotem o dziewięciu ogonach*. A później jego głos zaczyna się trząść, tak samo jak i plecy.
– Bił mnie i mówił, że wymierza mi karę za grzechy w imię Jezusa Chrystusa, Pana naszego, amen! – płacze blisko dwumetrowy, bezzębny chłopiec z siwą kitką.
    Kiedy dziesięcioletni Louis nie miał już siły stać, zawisł na nadgarstkach. Dopiero wtedy kot zamilkł, a chłopca odcięto. Nauka, jakiej udzielił dzieciom przyszły biskup, była jasna: sprzeciw wobec Kościoła zawsze będzie oznaczać nieuchronną karę.

Po przeczytaniu tej książki chciałoby się patrzeć, jak płonie kolejny kościół. Niby wiadomo, że nie ma takiej podłości, której duchowni nie zrobili czy nie zrobiliby ludziom (zwłaszcza naiwnym i bezbronnym). Niby słyszało się tyle razy o gwałtach dokonywanych przez przedstawicieli KK, katowaniu dzieci w sierocińcach czy choćby zagarnianiu majątków za bezcen. A jednak ten reportaż to potężny cios między oczy.

Przyznam, że coraz trudniej mi rozumieć przyzwoitych ludzi, którzy wciąż chodzą do kościoła. Nie mam tu na myśli tych, którzy jedynie uważają się za przyzwoitych, a w rzeczywistości to rozmodleni faryzeusze. Z różańcem w ręce i pogardą w oczach, bo wierzący, lepsi. Tacy moralni. Jak białostockie babcie, które modliły się w głos, a ręce miały pełne kamieni. Bo grzeszników (z Marszu Równości) trzeba dyscyplinować. Do krwi. Dla takich wielce pobożnych mam krótki komunikat: życzę wam z całego serca, po starotestamentowemu, żeby trafił was szlag. Żeby pustynny duszek, w którego wierzycie, przypomniał wam, jak potrafi być złośliwy.

Trudno mi opisać słowami, jak bardzo brzydzą mnie ludzie, którzy słysząc o krzywdzie dzieci (i dorosłych), oburzają się... że ktoś mówi źle o KK. Nawet przez moment nie pochylą się nad skrzywdzonymi maluchami, tak okrutnie traktowanymi przez "opiekunów". Gęba pełna frazesów o miłosierdziu, ale ważne, żeby nie krytykować Kościoła, bo to grzech i prześladowanie. Kiedy w Kanadzie odkryto kolejne groby zagłodzonych, zakatowanych, zadręczonych malców, w Polsce popędzono na marsze dla Jezusa. A jakiś ksiądz palnął z ambony, że wcale nie wiadomo, czy to tamte dzieci ze szkoły. Bo może to starsze groby? Tak, pewnie neandertalczyków. Nie brakowało też głosów, że to protestanci znęcali się nad dziećmi, a w ogóle to wina kanadyjskiego rządu. Odczepta się od Kościoła, biegniem na różaniec, przebłagać bozię za podłe czyny. Podpalaczy kościołów, rzecz jasna, nie katów w sutannach.

Kpię, bo inaczej musiałabym przeklinać. Reportaż autorki robi czytelnikowi krzywdę. Krzyczy głosami tysięcy dzieci, których los nikogo nie obchodził. Zamordowane, zakopane, zapomniane. Dzieci, które od cywilizowanego białego człowieka nie doznały niczego poza okrucieństwem – biciem, głodem czy gwałtami. Te, które przeżyły, dziś nazywają siebie nie absolwentami katolickiej szkoły, lecz ocaleńcami. Jak ofiary Holocaustu.

Ten reportaż upewnia, że wciąż widzimy jedynie czubek góry lodowej zbrodni duchowieństwa. A nawet kiedy wybija kolejne szambo, na wierzch wypływają kolejne zbrodnie, wciąż są ludzie, którzy bardzo nie chcą ich zobaczyć.

* Kot o dziewięciu ogonach to bat, którym karano dzieci. Miał dziewięć rzemieni, ale później „opiekunowie” udoskonalili narzędzie. Doczepili do końca każdego rzemienia malutkie gwoździki.

Zdjęcie z sieci.

30 komentarzy:

  1. Nie sięgam po takie reportaże. Nie mam na to wystarczających sił psychicznych, ale dobrze, że wychodzą.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozumiem. Ta książka naprawdę masakruje, więc nie każdy da radę dotrwać do ostatniej strony.

      Usuń
  2. Nie wiem czy jestem gotowa w tej chwili na taką lekturę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem, czy można być gotowym. To zbyt mocny ładunek negatywnych emocji.

      Usuń
  3. Jejku ale mam dziś wieczór..wchodzę do Ervishy zobaczyć wyniki konkursu, ktoś pisze pod postem konkursowym informację, która zwala mnie z nóg, po czym wchodzę tutaj...a tu książka którą właśnie wzięłam do ręki pożyczona na 2 dni. Nie wiem czy ogarnę kolejny tydzień po tej książce :) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wydaje mi się, że to było tydzień czy dwa temu, a nie ma jej z nami już kolejny miesiąc. Zgasła tak nagle, a zaledwie kilka dni wcześniej pisała o tym konkursie.

      Książka robi miazgę z serca, jakkolwiek patetycznie to brzmi. Moim zdaniem dwa dni nie wystarczą, bo będziesz (musiała) ją odkładać.

      Usuń
    2. Potwierdzam, co do książki..a z powodu Ervishy bardzo mi smutno choć nie znałam jej, zaglądałam czasem na jej blog, a ona na mój :(

      Usuń
    3. ale to jest pewne?? Skąd ta osoba ma takie informacje?

      Usuń
    4. zufik, śmierć Ervishy wstrząsnęła wieloma osobami. Nie zdradzała tego, jak bardzo była chora. Była bardzo dzielna i w sieci (oczywiście, nie tylko) bardzo jej brakuje.

      Usuń
    5. Femina domi, tak, to pewne. Pisała u siebie na swoim blogu notkę poświęconą Ervishy, ale chyba (?) została usunięta. Pisała też o tym Rabe, nie kojarzę, czy do niej zaglądasz. Z autorką notki kontaktowałam się przez FB, ona sama dowiedziała się od ludzi z portalu, z którym Ervisha współpracowała. Pojawiły się tam również kondolencje.

      Usuń
  4. Oj na taką torpedę, to muszę mieć odpowiedni nastrój, ale sięgnę na pewno. Bo trzeba! Też mnie denerwuje to o czym pisałaś w poście. Mieszkam na wsi, więc to jest jeszcze bardziej zwielokrotnione.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie to napełnia wielką złością, wręcz nienawiścią do ludzi, którzy chętnie wydrapaliby oczy za jedno słowo przeciwko księżom. Nawet nie chcą słuchać, pierwsze, co robią, to własną piersią zasłaniają zboczeńca albo kata. Bo to ksiądz i NIE MOŻNA źle o nim mówić. Dzieci nieważne.

      Usuń
  5. Jestem chrześcijanką - wiesz to, bo w ogóle się z tym nie kryję :) Kocham Boga - osobowego, nie jako ideę. I nic mnie tak nie wkurwia, jak źli ludzie, którzy zło próbują usprawiedliwiać działaniem w imię boże.
    Jeśli człowiek pogardza drugim człowiekiem; jeśli go nienawidzi za poglądy, orientację seksualną, polityczne sympatie czy cokolwiek innego - ten nic nie wie o Bogu.
    Każde zło powinno zostać osądzone i ukarane. Nie ważne czy Beata K. jeździ po pijaku, czy biskup molestuje kleryków - każdy podlega temu samemu prawu. Obrzydliwością jest tuszowanie pedofilii, afer korupcyjnych, molestowania. Każdego zła. Jeśli ktoś tak robi to jakim jest człowiekiem? Jak może mówić o moralności, dobru czy Bogu?
    Ja doświadczyłam Bożej miłości i pomocy - nie takiej jak sobie wymyśliłam i jakbym chciała, ale i tak był to cud. Nie odejdę od Boga. Za to złych księży pierwsza wywaliłabym z parafii, żeby nie mogli sączyć jadu i psuć innych. Mam to szczęście, że spotykam wspaniałych księży: takich którzy znają swoich parafian, interesują się nimi i z dobrocią pomagają. Ale spotykałam i tych, którzy byli zasklepieni w dziwnym świecie, odległym od normalnego świata. I to było przerażające.
    Kościół jako wspólnota wierzących ma pomagać w dotarciu do Boga. Kościół jako instytucja podlega rozliczeniu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że nie poczułaś się wywołana do tablicy i zobligowana do tłumaczeń ;) Jeśli chodzi o mnie, jeśli ktoś jest dobrym człowiekiem, nie ma znaczenia, w co wierzy. Ważne tylko, żeby się z tą wiarą nie obnosił, w sensie nie wywyższał ani nie próbował jej narzucać. Irytuje mnie też arogancja niektórych katolików, którzy wyśmiewają wiarę innych. Aż chciałoby się takim powiedzieć, że śmieją się np. z reinkarnacji, a sami wierzą w boga urodzonego przez dziewicę i złożonego samemu siebie w ofierze za tzw. grzechy ludzkości. Do tego uważam za niesamowicie bezczelne i przykre, kiedy ktoś dziękuje bogu za uratowanie życia po wybudzeniu po trudnej operacji. Nic, że biedził się nad nim zespół lekarzy, którzy pracowali kilkanaście godzin. Przywróciła go do życia ich wiedza i sprzęt, ale podziękuje taki bogu. Po co zatem operacja? Nie mógł się po prostu modlić? Jeśli ktoś chce wierzyć w cuda, niech sobie wierzy, ale niech chociaż z przyzwoitości zachowa te podziękowania dla siebie do momentu opuszczenia szpitala. Z szacunku dla lekarzy.

      Wracając do tematu, uważam, że wiara powinna być wyłącznie dla wierzących, nie w świeckiej szkole czy innych poza kościołem miejscach. Mam nadzieję, że dożyję końca konkordatu, bo niedobrze mi się robi, kiedy patrzę na rozpasanie i bezczelność polskiego kleru. Niech ich utrzymują wierni, nie państwo. Kiedy będą musieli zapracować na szacunek (i tacę), powinni spokornieć i przestać traktować ludzi jak owce do golenia. Myśl o zerwaniu konkordatu budzi wielkie wzburzenie, którego nie rozumiem. Tzn. rozumiem oburz KK, bo straciliby miliardy złotych, ale czemu oponują wierni? Przecież dla nich nic by się nie zmieniło. Nikt by ich od wiary nożem nie odcinał, nie przeganiał z kościołów etc. Chyba że chodzi jednak o narzucanie innym swojej ideologii.

      Ogólnie to szeroki temat, co potwierdza choćby mój długaśny komentarz. Nietrudno się domyślić, że jestem baaardzo negatywnie nastawiona do kleru ;)

      Usuń
    2. Spoko, luz - uwielbiam rozmawiać, nawet jeśli temat jest trudny. Swoją drogą wiele tematów wcale trudnych nie jest, tylko kulturowo o nich nie mówimy, albo zakładamy krwawą jatkę i z miejsca okopujemy się na swoich pozycjach. Co jest bez sensu, bo jednak warto rozmawiać :)
      Zgadzam się, że przestrzeń publiczna powinna być wolna od kultu - uczyć się religii w salkach parafialnych mogą katolicy, tak jak młodzi Żydzi czy muzułmanie uczą się przy swoich świątyniach. Msze z udziałem rządu, a potem mowa nienawiści - to mi się kłóci i to bardzo. Tak samo jak kwestia ziemi, opodatkowania - to wszystko jest patologicznie rozwiązane i zdecydowanie powinno być jedno prawo dla wszystkich.
      Natomiast nie mogę powiedzieć, że Kościół czy wiara jest zła. Źli są konkretni ludzie wypaczający ideę. To trochę tak jakby trafić do szpitala z brutalnymi pielęgniarkami, olewczymi lekarzami i łowcami skór - strach przed lekarzem byłby uzasadniony, zaufanie do służby zdrowia zerowe, a jednak nie każdy lekarz/ratownik/pielęgniarka to zwyrol i jednak gros z nich dobrze wykonuje swoją pracę. Kłopot w tym, że zawsze nagłaśnia się złe przypadki.
      Abstrahując w tym momencie od religii i związków wyznaniowych - to straszne, że mówi się tylko o złych rzeczach. Trzeba o nich mówić, bo to jednak jakiś straszak i informowanie opinii publicznej. Z drugiej strony przesyt złem powoduje zniechęcenie i skrzywienie obrazu świata. Tak mało mówi się o naszych sukcesach, o wynalazkach, sile ducha i niezwykłych rzeczach, które ludzie robią, żeby było na świecie ciut lepiej. Sadzą lasy, oczyszczają rzeki, tworzą programy edukacyjne, społeczne czy ekologiczne. Ostatnio dowiedziałam się o człowieku, który tanim kosztem daje światło w filipińskich slumsach, korzystając z wody, butelki po Coca-Coli i odrobiny wybielacza. Wiem, dygresja, ale dla mnie to było tak piękne i ważne, że uważam, że takie pasmo dobra powinno być codziennie słane w świat.

      Usuń
    3. Mamy zupełnie inne zdanie o KK, ale możemy się pięknie różnić ;) Dla mnie to zła, przegnita na wskroś organizacja, choć kiedy tworzyli tę religię, pewnie mieli dobre intencje. Tylko co z tego, skoro na kolejnych synodach wybierali, co im pasuje, a co nie. Co robimy z Maryją? Pozwalamy się do niej modlić, czy bez przesady? W końcu to jedynie „naczynie na boga”. Ale czyste, bo bez grzechu. Do dziś pamiętam moje zdumienie, że godzinki o niepokalanym poczęciu są na poważnie. Zresztą obsesja KK na punkcie seksualności to temat na inną dyskusję. Mam na tapecie książkę Uty Ranke-Heinemann. Ciekawa jestem, co będziesz o niej sądzić.

      Nie wątpię, że istnieją przyzwoici księża. Po prostu myślę, teraz nie pora na mówienie o nich. Teraz jest czas na oczyszczenie tej instytucji, bo za dużo w niej degeneratów, którzy krzywdzą ludzi. Ale obawiam się, że kler nie ma zamiaru robić żadnego rachunku sumienia.

      Uważasz, że mówi się tylko o złych rzeczach? Złe rzucają się w oczy najbardziej, ale czy rzeczywiście tylko o nich się mówi? Możemy wymieniać się jedynie dowodami anegdotycznymi, ale kojarzę sporo newsów, które przywracają wiarę w ludzkość. Choćby to były niby drobne rzeczy typu posprzątanie plaży, tak jak to zrobiło pewne małżeństwo. Zamiast byczyć się na urlopie, Dawid z Kubą wzięli worki i ogarnęli kawał plaży. Ktoś pomógł przejść przez drogę kaczce z małymi, inny wyciągnął kota ze studzienki. W pewnej wsi strażacy uwolnili jeża zaklinowanego w ogrodzeniu. Malutkie kroczki o wielkim znaczeniu. Każdy z nich świadczy, że jednak są i dobrzy ludzie na tym łez padole ;)

      Usuń
    4. Właśnie wydaje mi się, że za mało tych dobrych promyków. Są - ale jakoś uciekają mi w gąszczu afer i opluwania jadem. Nie dlatego, że ich nie ma, ale dlatego, że są marginalnie traktowane. Taka wiesz, urocza anegdotka, ale przejdźmy do "poważnych spraw".
      A jeśli chodzi o Utę i innych myślicieli - ja się na poziome racjonalnym bardzo często z nimi zgadzam. Dziewictwo Maryi czy bezżenność Jezusa nie są dla mnie ważne, bo mając rodzinę i normalne życie seksualne nadal pozostaje się człowiekiem - dobrym, albo złym, ale obsesja na punkcie czystości faktycznie ostro wypacza psychikę. Tym bardziej, że wg mnie człowiek powinien dbać o czystość duszy przede wszystkim - o to, by mu się nienawiść i pogarda nie zagnieździła w sercu. Nie zgodzę się, że nie było zmartwychwstania i że śmierć była bez sensu - bo to już kwestia mojej wiary. A duchowość wymyka się miarkom.
      A to, że mam inne zdanie? Oj tam, oj tam :) I tak lubię te dyskusje :D

      Usuń
    5. Dziewictwo Maryi czy bezżenność Jezusa to chyba dość kluczowe kwestie. Uta za odrzucenie dziewictwa (zwłaszcza poporodowego) została ekskomunikowana, tak że tego ;) Tak samo w pierwszych wersjach Biblii Jezus miał rodzeństwo, a potem kler doszedł do wniosku, że im to nie pasuje do retoryki. Więc dziś nie wolno tak mówić. To chyba podchodzi pod herezję :)

      Osobiście jak najbardziej się zgadzam, że ważne jest wnętrze. Bycie dobrym dla innych i życie tak, żeby nie robić nikomu krzywdy. To nie ma nic wspólnego z żadną religią, to zasady uniwersalne. Ale przyznam, że ciekawi mnie wybieranie sobie pasujących elementów i odrzucanie niepasujących. Nie chodzi mi tutaj konkretnie o Ciebie, to dość powszechna postawa u katolików. Nie kojarzę, żeby wyznawcy innych religii tak robili*. Jedna z moich koleżanek jest bardzo wierząca, ale też wybrała z zasad, co jej pasuje, a na niektóre przymyka oczy. W moim przypadku to nie przeszło, bo odrzucałam i odrzucałam, aż nie zostało nic, z czym bym się zgadzała. Niestety, semel catholicus, semper catholicus :(

      * Przypomniało mi się. Zawsze sądziłam, że Świadkom Jehowy nie wolno kłamać. Ostatnio szukałam darmowej Biblii w sieci, bo muszę niedługo oddać ją do biblioteki, a nie skończyłam czytać. Kupować nie mam zamiaru. Na OLX jeden pan przesłał mi bezpłatny egzemplarz, ale okazało się, że to przekład Nowego Świata. Kiedy pytałam, czy to katolicka, nie okłamał mnie. Po prostu nie powiedział prawdy, tylko zasypał mnie cytatami. I mam teraz okrojoną wersję (m.in. bez Księgi Judyty). Widziałam inne ogłoszenia, w których otwarcie piszą, że nie są ŚJ, a Biblia jest katolicka. Kłamczuszki ;)

      Usuń
    6. Aż muszę sprostować :) wiem, że to nie personalnie, ale najłatwiej będzie mi na moim przykładzie: otóż, to nie tak, że sobie wybieram. Po prostu przechodzę nad pewnymi kwestiami. Dziewictwo Maryi - ok, dogmat i już. Przyjmuję na wiarę. Z mojej perspektywy ta kwestia nic nie zmienia. Nie było by - też ok. Nie zastanawiam się czy aby na pewno, czy przed i po. Po prostu. Na poziomie wiary mi to funkcjonuje. Gdybym chciała zaprządz umysł do poszukiwań kulturowych to czytałam, że w kulturze semickiej tamtych czasów "dziewicza żona" oznaczało pierwszą i jedyną, która wstępując w związek faktycznie była dziewicą (a nie np.: wdową czy rozwódką). Tak samo jak bracia i siostry mogły oznaczać rodzeństwo cioteczne. Co ciekawe na Mazowszu ciesto się tak mówi, że to właśnie bracia, siostry, ale już na południu Polski jest wyraźniejsze rozgraniczenie na kuzynów i rodzeństwo rodzone.
      Abstrahując, mam wrażenie że nie ma jednej uniwersalnej religii gdzie wszystko wszystkim pasuje. Zawsze jest jakiś element budzący wątpliwości czy niezgodę. Kwestia tego, co będzie silniejsze: miłość (bo to zawsze powinna być podstawa) czy właśnie te wątpliwości.

      Usuń
    7. Upewniłaś mnie, że to, o co mi chodzi, to niezastanawianie się.

      Co do tych różnic, podchodzę do tego jak filolog. W sensie, że Biblia to stara książka, którą wielokrotnie przepisywano. Przy okazji zmieniano tu słówko, tam słówko, a co nieco usuwano. Nie wiem jeszcze za dużo o kulturze żydowskiej, ale z pewnością będę poszerzać wiedzę, więc kto wie, może jeszcze wrócimy do tematu :)

      Usuń
  6. Tak, wciąż są ludzie, którzy nie chcą zobaczyć zbrodni popełnianych przez osoby związane z religią. I tych zaślepionych ludzi jest niestety bardzo dużo. Nie mieści im się w głowach, że ksiądz mógłby kogoś zgwałcić, i zrzucają winę na ofiarę. Że kłamie, że jest podła, że chce wyłudzić odszkodowanie itd. Ofiary są zaszczuwane nie tylko przez gwałciciela, ale i przez tych, którzy uważają się za porządnych ludzi. Muszę przeczytać tę książkę. Szkoda tylko, że autorka nie wymyśliła bardziej chwytliwego tytułu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma w moim słowniku cenzuralnych, lecz dosadnych słów na określenie takich ludzi. Za to niecenzuralnych bez liku. Co do tytułu, nie wiem, czy jest chwytliwy, czy nie, ale na pewno pasuje do książki. Dokładnie tyle razy umierał jej bohater.

      Usuń
  7. ta książka jest od dawna na mojej liście, nie wiem dlaczego jeszcze jej nie przeczytałam? Chyba czekam na moment by na spokojnie ją przeczytać.
    https://okularnicawkapciach.wordpress.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ona zdecydowanie wymaga tego momentu. Czasu jedynie na nią.

      Usuń
  8. Religia niby miała służyć utrzymaniu moralności, dawaniu nadziei, że śmierć nie jest końcem wszystkiego. A prawda jest taka, że kościół zawsze chciał władzy i wprowadzał więcej zła niż dobra. Niestety. Można wierzyć w Boga, do tego nic nie mam, wręcz mogę powiedzieć, że wiara jest piękna ale w Kościół wierzą głupcy. Kościół to ludzie. Oni nie są święci, powołani z misją. Owszem zdarzają się i tacy ale w Kościele są też gorsi grzesznicy niż wśród niewierzących. Najgorzej, że cały Kościół ich kryje. O książce już słyszałam i myślę, że kiedyś po nią sięgnę ale to będzie na pewno bardzo trudna dla mnie lektura...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nomen omen wierzę, że wiara w istnienie czegoś po śmierci podnosi na duchu, daje nadzieję i ułatwia życie. Można wierzyć i być dobrym człowiekiem. Można nie wierzyć i być dobrym człowiekiem. Obrzydzają mnie ci, którzy krzyczą o wierze, moralności, wręcz plują "wartościami", a za ich słowami idą podłe czyny.

      Książka może Tobą pozamiatać. I pewnie pozamiata :/

      Usuń
  9. Książki jeszcze nie czytałem, ale z samym zagadnieniem traktowania rdzennych mieszkańców w Kanadzie przez rząd i KK trochę się zapoznałem. W tej historii najtragiczniejsze jest to, że część rodziców dobrowolnie oddawało swoje dzieci do tych szkół, wierząc, że w ten sposób będą mieć one lepszą przyszłość. Tymczasem dzieci były odcinane od korzeni i to w takim stopniu, że nierzadko zapominały one ojczystego języka - stąd, już po latach, po opuszczeniu szkolnych murów, porozumienie z własnymi rodzicami było praktycznie niemożliwe. Na przeszkodzie stały zarówno doznane krzywdy i związane z nimi poczucie, że zostały się oszukanym przez własnych ojców i matki, jak i bariera językowa.

    A co do instytucji KK, to ciekawie pisze o niej Shūsaku Endō w "Samuraju": " Nie żyjemy w epoce Pana Jezusa i jego apostołów, mój synu! Mamy teraz wielką organizację. Ponosimy więc odpowiedzialność za Kościół chrześcijański i jego narody. Gdy jest organizacja, musi mieć swoją politykę, dzięki której może uchronić się przed rozpadem. Gdy ład jest utrzymany, wierni Kościoła chrześcijańskiego mogą wierzyć z ufnością, nawet jeśli coś wygląda na tchórzostwo czy niekonsekwencję". Słowem, gdyby Jezus zjawił się na świecie, to w KK raczej nie miałby czego szukać - podejrzewam, że relacje na linii kościół-Jezus układałyby się podobnie jak faryzeusze-Jezus.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas byłby z marszu oskarżony o obrazę uczuć religijnych, jestem tego pewna. Polski kler jest świętszy od papieża (każdego poza jedynym prawdziwym i przez duże P).

      Zapisałam sobie tytuł tej książki. Nie słyszałam o niej wcześniej.

      Usuń
  10. Nie czytałam i chyba nie chcę się denerwować takim reportażem

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdenerwować zdenerwuje, ale na pewno warto przeczytać. Poznać tę ohydną stronę Kanady - oraz (kolejny raz) duchowieństwa.

      Usuń