„Mieliście kiedyś krew na rękach?
Nie w przenośni. Zupełnie dosłownie.
Ja miałam. Jest ciepła. Zaskakująco gładka i lepka jak dobry balsam do ciała. Do tego śliska, jeśli wypłynie jej wystarczająco dużo”.
Lubię książki, które dotykają tzw. trudnych spraw. Być może ich główne zadanie polega(ło) na zapewnieniu czytelnikowi rozrywki, niemniej wskazanie jakiegoś ważnego problemu społecznego znacznie podwyższa im ocenę. Tak właśnie jest z najnowszym dziełem J.T. Ellison, w którym autorka poświęciła wiele miejsca depresji.
Nastoletnia narciarka bierze udział w ważnych zawodach, ale pęd ku podium przerywa jej wypadek. Z połamaną kończyną nie weźmie udziału w dalszych zmaganiach, ale szybko przekonuje się, że to najmniejszy z jej licznych problemów. Badania wykazują, że ma niezwykle groźną odmianę białaczki, a czas nie działa na jej korzyść. Jakby tego było mało, ze znalezieniem dawcy do przeszczepu komórek macierzystych będzie jeszcze trudniej, niż bywa w takich przypadkach. Myślicie, że to już koniec? Nie, pisarka zwaliła na głowę bohaterów (nie tylko 17-letniej Mindy Wright) jeszcze większy Armagedon. W tle mamy trudną, mroczną przeszłość, sznyty na rękach, przemoc seksualną i „czarnego psa”, czyli patrzącego w milczeniu prywatnego demona – depresję.
Przyznam szczerze, że „Więzy krwi” trafiły u mnie na bardzo zły okres. To znaczy bardzo dobry, który do tego wciąż trwa, ale jednocześnie zajmuje mi uwagę. W efekcie odstawiłam czytanie na bok, w tym tę książkę, choć nie zasłużyła na tak lekceważące traktowanie. Jestem pewna, że niejedna osoba spędzi nad lekturą całe popołudnie bądź dwa i nie będzie chciała się oderwać, póki nie skończy. Tym bardziej, że język jest przyjemny dla oka. Nie wiem, kogo mam chwalić, autorkę czy tłumacza, ale ktoś tu zasłużył na dużą porcję frytek z majonezem Kieleckim. Piątka z plusem należy się również redakcji i korekcie. Otrzymałam egzemplarz recenzencki, a nie wyłapałam w nim żadnych baboli. Postarano się, co nie jest takie znowu oczywiste w dzisiejszym świecie cięcia kosztów na wszystkim.
Czy są tu jakieś minusy? „Więzy krwi” to jeden z wielu przykładów książek reklamowanych jako thriller, a ja zaliczyłabym je do kategorii „obyczajowe”. Co prawda historia z czasem się rozkręca, żeby na dobre rozpatatajać się przed końcem, no ale jeśli nie połowa, to znaczna jej część płynie sobie raczej leniwie. Niektóre momenty mogą wręcz nużyć czy pełnić funkcję zbędnego zapychacza, sama w sobie jednak książka wydaje mi się całkiem dobra. Czytałam ją ze sporym zainteresowaniem, a im dalej, tym bardziej mnie wciągała. Finalnie uważam, że powinna przypaść do gustu wielu osobom, ze szczególnym uwzględnieniem fanów rozbudowanej warstwy obyczajowej.
Za możliwość przedpremierowej lektury (z którą się nie wyrobiłam) bardzo dziękuję Wydawnictwu Muza.
Czy fiolki do recenzji też podesłało Ci wydawnictwo ^^?
OdpowiedzUsuńPierwsza rzecz, która rzuca się w oczy, to to, że okładka nieco nie pasuje do tego, co odpisujesz - bo książka nawet bardziej niż obyczajowa ogólnie wydaje się psychologiczna.
Zwrócę na nią uwagę, gdy pojawi się w bibliotece ;)
Aż się wystraszyłam, że zapomniałam podać, skąd mam to zdjęcie. Ale nie, uff! :) Masz rację, naprawdę sporo tu psychologii.
UsuńMajonez Kielecki uwielbiam! Fryty też ;)
OdpowiedzUsuńKsiążkę mam w planach, ale póki co "utknęłam" w innych lekturach.
Fajnie, że w książce nie ma "baboli", bo mam wrażenie, że zdarzają się coraz częściej niezależnie od wydawnictwa. Jakby komuś przestawało zależeć, bo czytelnik może nie zauważy... a jeśli nawet, to i tak to przełknie...
Tak samo z gatunkami, częściej bym opisała zupełnie inaczej niż wydawca. No, ale słowo thriller czy kryminał jest bardziej chwytliwe, niż obyczajówka czy literatura piękna.
Ma się sprzedać i tyle, nieważne co dalej :/
Usuńno, no i teraz nic tylko szukać tej książki!
OdpowiedzUsuńhttps://okularnicawkapciach.wordpress.com/
No nie? ;)
UsuńNie przepadam za powieściami, w których dominuje wątek przewlekłej choroby. Psychopatyczny morderca? Super, biorę. Horror, w którym co chwilę dzieje się coś strasznego? Ekstra, biorę. Bohater z nowotworem? Nie, dziękuję. Za bardzo przytłacza mnie taki wątek i moja hipochondryczna natura od razu się odzywa, więc tym razem raczej spasuję.
OdpowiedzUsuńA choroba bohaterki to nie jedyne poważne schorzenie, które się tutaj przewija ;) Myślę, że chyba rzeczywiście Tobie bym tej książki nie polecała :)
UsuńTo tym bardziej sobie daruję :) Doskonale pamiętam, że długi czas nie chciałam oglądać "Breaking Bad", bo wiedziałam, że fabuła zawiązuje się od momentu, kiedy bohater dowiaduje się o raku płuc. Oczywiście koniec końców cieszę się, że jednak się zdecydowałam, bo uwielbiam ten serial, ale to jest wyjątek potwierdzający regułę :)
UsuńMoże będzie jeszcze więcej takich wyjątków ;) Albo chociaż kilka.
UsuńNie wykluczam tego :)
UsuńW każdym razie wychodzi na to, że warto (co jakiś czas) dawać szansę ;)
UsuńPiszesz: „ze znalezieniem dawcy do przeszczepu komórek macierzystych będzie jeszcze trudniej, niż bywa w takich przypadkach”. A rodzice nie mogli zostać dawcami? A może nie chcieli? Lubię, kiedy autor dokładnie opisuje problemy zdrowotne bohaterów, więc czuję się zaciekawiona tą książką. :)
OdpowiedzUsuńWszystko będzie dokładnie wyjaśnione w książce :)
UsuńNie lubię kiedy książka jest określana jako thriller, a śmiało można byłoby zaliczyć ją do obyczajówek. Niemniej może w przyszłości dam jej szansę :)
OdpowiedzUsuńUważam, że zła nie jest, po prostu nie nastroszyła mi włosów na głowie ;)
UsuńMoże kiedyś, ale raczej nie w najbliższym czasie ;>
OdpowiedzUsuńP.
Jasne :)
UsuńTo, że ta książka ma bardzo rozbudowaną warstwę obyczajową, a niekoniecznie jest thrillerem, to dla mnie zaleta ;). Ale wkurza mnie jak książka jest reklamowane jako przedstawicielka jakiegoś tam gatunku, a przy czytaniu się okazuje kompletnie inna. I super, że w egzemplarzu recenzenckim nie było błędów, często finalne egzemplarze są naszpikowane bykami, a tu przed korektą i bezbłędnie. Super.
OdpowiedzUsuńWcześniej nie miałam chęci na tę lekturę, ale tak sobie myślę, że może jednak spróbuję :).
Reklama dźwignią handlu. Widać owijanie cukierka w sreberko z innego cukierka się opłaca. Klient kupi, a że mu nie posmakuje (albo posmakuje, ale mniej, bo np. lubi krówki, a dostał kukułkę), to już nie problem wydawnictwa ;)
UsuńTeż mnie denerwuję to, co było poruszone w komentarzach wyżej, czyli nieadekwatna reklama w stosunku do książki. I również prędzej bym sięgnęła po powieść obyczajową niż thriller.
OdpowiedzUsuńSzkoda, że wydawnictwo (chociaż nie tylko to) ma inne podejście :/
UsuńNa pewno z Kieleckim? ;)
OdpowiedzUsuńKsiążka przewija się przed moimi oczami, ale jakoś mnie do niej nie ciągnie.
Ja bym chciała tak, ale jeśli ktoś woli np. z ketchupem, nie będę protestować ;)
UsuńWitam serdecznie ♡
OdpowiedzUsuńWygląda na to, że to książka dla mnie. Historia jak najbardziej. Myślę, że by mnie wciągnęła i przypadła mi do gustu. O tytule pierwszy raz słyszę ale już go sobie zapisuję :) Dziękuję za twoją recenzję!
Pozdrawiam cieplutko ♡
Pozdrawiam również :)
UsuńDrugi raz dzisiaj trafiam na tę książkę na blogach i czuję się jeszcze bardziej zachęcona :)
OdpowiedzUsuńMoim skromnym zdaniem zła nie jest ;)
Usuń