Milutka, słodka, choć w niektórych momentach mocno przecukrzona. Aż chrzęści w zębach. Sięgnęłam po nią, bo chciałam się otulić, ogrzać, ogólnie mówiąc poprawić sobie nastrój. Czy spełniła swoje zadanie?
Mam praktycznie wszystkie książki Fannie Flagg (poza najnowszą, którą puściłam w świat i udaję, że nigdy jej nie było). Wybrałam tę, bo byłam pewna, że będzie w niej tak dużo cioci Elner, jak to tylko możliwe. A tu, o ironio, wlazła na drzewo figowe, spadła i się zabiła. Pomyślicie, że to spojler. Częściowo tak, ale nie do końca. Niczego nie możecie być pewni. Twórczyni zaserwowała czytelnikom wielką niespodziankę.
„Nie mogę się doczekać...” przynosi ukojenie tym, którzy bardzo chcieliby wierzyć, że istnieje coś po śmierci. Przyznam, że podoba mi się sposób, w jaki autorka ugryzła ten temat. Byłoby wspaniale, gdyby rzeczywiście tak to wyglądało.
Zgadzam się z opiniami, że to dobra książka na święta. Ma taki charakterystyczny wyidealizowany klimat. Nie szukajcie tu realizmu, bo nie ma sensu. To plaster na obolałe serduszko, to ciasto z kruszonką do herbaty podanej w koszyczku.... Nie, nie z kruszonką! Tu musi być placek karmelowy – koniecznie!
Dodaję gwiazdkę za kilkukrotne zalanie mojej mrocznej duszy ciepłą, różowiutką miłością. Nie są to „Smażone zielone pomidory”, ale widać bliskie pokrewieństwo. Bunkrów nie ma, ale też jest zaje...
**********************
Dziś krótko i konkretnie. Nie skończyłam żadnej książki, a że świat nie lubi pustki, wstawiam na szybko mikro opinię przeklejoną z Lubimy Czytać. Nic nie skończyłam, bo wpadłam po uszy w stan, w którym nie byłam od co najmniej kilku lat. Znowu piszę :) Znów poczułam to specyficzne wewnętrzne szarpnięcie, które każe mi co chwilę otwierać plik i dopisywać kolejne zdania. Odstawiłam na bok moje opus magnum, nad którym – z przerwami – siedzę od ponad dekady, aż zaczęło się starzeć. Działam nad nowym. Może się Wam pochwalę, a może nie. Może ograniczę się do Wattpada, może skończę i zrobię „maila ślij” w oczekiwaniu na rozgorączkowany* telefon od wydawnictwa. A może wystarczy mi po prostu to niesamowite uczucie, które mnie teraz zalewa. Tak że tego, wszyscy piszą, nikt nie czyta ;)
* Jakby co, poszłam za Blanką Lipińską, a nie za Tokarczuk. Jak zarabiać miliony, to na segzach, nie okłamujmy się. Najpierw masa, potem forma.
Książka, o której wspominasz jest cieplutka, milutka i słodziutka, ale to w niej lubię ;).
OdpowiedzUsuńCo do Twojej książki - powodzenia w pisaniu, a potem w wydaniu ;). Choć nie zapowiada się na moje klimaty, to trzymam za Ciebie kciuki!
Oj, bardzo nie Twoje :) Jest dość wulgarnie, w każdym tego słowa znaczeniu. Tak że kiedy/jeśli... cokolwiek ;) to Tobie nie będę tego polecać :)
UsuńHaha, no to faktycznie, nie skuszę się, ale trzymam kciuki, żeby Ci się udało i żeby coś z tego było ;)
UsuńSukcesem będzie samo skończenie tego, hm, projektu, bo mój słomiany zapał jest słynny. Póki co, odpukać, nastukałam już prawie 90 tys. zzs, więc idę jak burza. W porównaniu z "Kociarą", którą odstawiłam na bok, aż mi jej szkoda.
UsuńW każdym razie trzymaj kciuki, trzymaj. Może jeszcze o mnie usłyszycie! :D
Coś na Autorce smażonych ostatnio się zawiodłam i jakoś już nam nie za bardzo po drodze. ALE! Co Koleżanka napiszę ja z pewnością przeczytam, bez względu na klimat, po prostu z ciekawości i z zazdrości za odwagę...
OdpowiedzUsuńa może później otrzymam autograf... :)
Nawet erotyczny fanfik? ;)
UsuńJa coś też ostatnio zauważam tendencję spadkową. Ogólnie wciąż lubię, ale zaczynam myśleć, że stężenie cukru jednak przekracza moje normy. A co Cię zawiodło?
Nadmiar cukru i pełen infantylizm. Mimo wszystko i tak ją lubię, ale już do nowszych powieści nie wracam.
UsuńNo nie ma co ściemniać, taka właśnie jest Fannie :/
Usuńczytałam tę książkę i czułam się jakbym fruwała na chmurze waty cukrowej! Czasem są potrzebne takie otulacze, cukrem podlane!
OdpowiedzUsuńhttps://okularnicawkapciach.wordpress.com/
Fakt, czasem trzeba się tak ocukrzyć. Byle nie za bardzo, bo to niezdrowe ;)
UsuńO, nie wiedziałam, że piszesz! To może wkleisz tu choć malutki fragment dla zaspokojenia ciekawości czytelników bloga? I oczywiście życzę powodzenia. :)
OdpowiedzUsuńTutaj nie wrzucę, bo to jednak tematyka mocno dla dorosłych :) Pisane po trochu ze złości na podwójne standardy (naczytałam się ostatnio komentarzy na fejsie pod różnymi tekstami i mnie zmotywowało), po trochu edukacyjnie. Uważam, że da się pikantnie, a jednak nie toksycznie, bez gangsterów, gwałtów i syndromów sztokholmskich :)
UsuńCo nie zmienia faktu, że piszę pod pseudonimem ;D
Sorry, ale tym razem przeleciałam wzrokiem po recenzji i od razu rzuciłam się na ogłoszenie, a tam taka wspaniała wiadomość! Nie wiedziałam, że piszesz! :) Bardzo trzymam kciuki i umieram z ciekawości, co już masz gotowe. Powiedz, że gdzieś można poznać chociaż fragmenty? :)
OdpowiedzUsuńPodejrzewam, że będę podsyłać link do Wattpada, jeśli ktoś będzie chętny :) Na razie mam tam tylko dwa rozdziały (nieopublikowane projekty), a resztę klupię w Wordzie. Wattpad pomaga mi ogarnąć dialogi, bo coś mi w Wordzie nie idzie tak, jak powinno.
UsuńW każdym razie prę do przodu jak mały czołg ;) Być może niedługo puszczę to jawnie na Wattpadzie i niech siedzi. Jak coś, mogę dać Ci wtedy znać. Tylko ja nie żartowałam z tą Blanką, naprawdę ;)
W porządku mogę czytać i tam :) Jak się zdecydujesz opublikować to daj znać :) Nie czytam erotyków, a może dzięki tobie zacznę!
UsuńPewnie opublikuję to, kiedy napiszę trzeci rozdział. Mam już sporo dalszego kontentu, ale te dwa pierwsze to takie wprowadzające pitu pitu :) Muszę też zerknąć na jakieś inne dzieła, żeby nie wyszło, że inni piszą erotyki, a ja się zapędziłam z jakimś hardkorem ;)
UsuńNo dobra, ale tak w pierwszej kolejności to muszę ogarnąć robotę, za którą mi płacą. Tak się zasiedziałam w przyjemnościach, że czeka mnie naprawdę ciężki weekend. Miałam pisać jeden artykuł dziennie, a teraz przez trzy dni muszę pisać po cztery dziennie. Tak to jest, kiedy człowiek źle sobie ustawi priorytety ;D
Trzymam kciuki! :)
UsuńPodziwiam, że masz w ogóle siłę robić coś tak wymagającego jak pisanie książki po pracy. Napisałam książkę naukową w ramach swojej pracy i byłam wykończona tym, a co dopiero jakbym miała zająć się innymi obowiązkami, a potem jeszcze zasiąść do książki.
Ej, ale co Ty porównujesz? :) Ty musiałaś porządnie przysiąść, zrobić research i skupić się na pisaniu, a ja sobie klupię w wolnym czasie totalne głupotki dla przyjemności. Jak tak dalej pójdzie, na pewno w tym roku skończę. A może i nawet w tym miesiącu. Gdzie mi tam do pracy naukowej. Jedyną, którą napisałam, była magisterka :)
UsuńNiby tak, ale z drugiej strony ja nie musiałam czekać na wenę, obmyślać dialogi, panować nad fabułą. Praca kreatywna wydaje mi się pod wieloma względami trudniejsza niż naukowa :) Bo jak mam research, badania i tezę do udowodnienia to już większość sukcesu za mną, pozostaje zrobić z tego artykuł albo książkę. Natomiast wymyślić jakąś historię to już trudniejsza sprawa :) Magisterka też jest ważna, niełatwo o dobrą :)
UsuńCo tu będę dużo mówić, podekscytowałam się twoją książką, więc pierwszą fankę już masz :)
Oj tam, zobaczymy, co powiesz, kiedy przeczytasz choć fragment ;) Chłop mi zaglądał przez ramię i mnie tym wnerwiał, a kiedy podesłałam mu przykładowy rozdział, przeczytał tylko jedną stronę. I skomentował, że nie będzie moim fanem ;D Tak że tego.
UsuńWena jest pomocna, ale też kapryśna. Zrobiłam plan konkretnych scen, posprawdzałam niektóre rzeczy (np. za co wsadzają do więzienia w Tajlandii czy jak wysłać na odwyk kogoś, kto nie chce się leczyć), a tak to tylko siąść i pisać. Historia już czeka :) Mamy chyba inne podejście do kwestii "tylko" :) Dla mnie trzymanie się ram, tworzenie swego rodzaju rusztowania dla tekstu (czyli niezbędny element pracy naukowej) jest trudne/męczące, a wymyślanie nie. Po prostu się dzieje, praktycznie samo. Oczywiście biorę pod uwagę, że fabuła się rozhula i straci sens, ale wtedy wstrzymam konie i poprawię :)
Przeczytam niedługo :) Haha, no cóż, po jednej stronie to jeszcze nic nie można powiedzieć, więc nie przejmowałabym się nim :)
UsuńNa pewno mamy inne podejście do "tylko" :) Jak mam wymyślić fabułę to przychodzą mi do głowy same sztampowe pomysły, więc nigdy nie miałam zacięcia do pisania powieści czy opowiadań. Lubię pisać, ale raczej właśnie takie analityczne albo recenzenckie teksty, gdzie cała ta rama tylko czeka na wypełnienie. Dla mnie to dużo prostsze :) I chyba w tym tkwi cała tajemnica i dobrze rozpoznać w czym dobrze się czujemy :)
Też tak myślę :) U mnie sztampowo pewnie będzie często, ale postaram się unikać największych "skarbów" typu dokładne opisywanie stroju włącznie z butami, rytuału makijażu z podawaniem nazw luksusowych (no bo jakich innych) marek tuszów, pudrów czy perfum ;)
UsuńA tymczasem pękło 250 tys. zzs ;)
Napisałam maila, więc nie chcę się powtarzać, ale koniecznie pisz dalej :)
UsuńSuper, to już konkretna liczba :)
Motywujesz! :)
UsuńMożesz na mnie liczyć w tej kwestii :)
Usuń:)
UsuńPo pierwsze - kusi mnie ciastko ze zdjęcia!
OdpowiedzUsuńPo drugie - nie kusi mnie książka, ale Smażone zielone pomidory chętnie przeczytałabym ponownie.
Po trzecie - you go girl!
Ciastko było przepyszne, szczególnie te liofilizowane maliny :) "Smażone..." zawsze są super. Sama chętnie do nich wrócę przy najbliższej okazji.
UsuńDzięki ;)
Powodzenia w pisaniu! :)
OdpowiedzUsuńA dziękuję bardzo :)
UsuńAż jestem ciekawa, co tam tworzysz i mam nadzieję, że pokażesz światu, w jakiej tam formie będziesz chciała :). Powodzenia Kochana, życzę jak najwięcej weny a książki innych autorów poczekają na Ciebie :)
OdpowiedzUsuńByć może już w tym tygodniu zacznę wrzucać rozdziały na Wattpada. Zacznę w sensie wstawię 3-4, a potem może jeden co dzień czy dwa.
UsuńInne książki mogą poczekać, ale nie za długo. Po samym Instagramie widać, że mnie wciągnęło. Trzeba jednak zachować w tym rozsądek :)
Abyś jak najdłużej utrzymała się w stanie tej pisarskiej mocy!
OdpowiedzUsuńOdpukać, na razie idzie aż za sprawnie (co wpływa na moją "zwykłą" pracę). Coś za coś ;)
UsuńSuper, że piszesz. Widzę, że tematyka bardzo mocno dla dorosłych, a mnie to kusi jak najbardziej ;)
OdpowiedzUsuńNo to może Ci się spodoba, kiedy już wrzucę :)
UsuńDo Fannie Flagg mam pewną słabość :)
OdpowiedzUsuńGratuluję napływu weny :)
Ja też, za "Pomidory" :)
UsuńDzięki :)
Trzymam kciuki za twoją twórczość! Swoją drogą, nie wiedziałam, że piszesz. :) Też uwielbiam, kiedy zalewa mnie fala weny i mogę to przelać na papier. Najlepsze uczucie ever. :P
OdpowiedzUsuńZawodowo - od dziesięciu lat, ale teraz doszło (a raczej wróciło) coś, czego nie czułam już dawno. Masz rację, to wspaniałe uczucie. Tak można pracować! :)
Usuń