niedziela, 1 stycznia 2023

Podsumowanie (niepowodzeń) A.D. 2022

Wszyscy podliczają, pokazują, co im się udało, chwalą się na różne sposoby, to ja opowiem, na czym wyłożyłam się jak na skórce od banana. I w ramach samobiczowania wkleję nawet tekst, którym okrasiłam to zdjęcie przy wstawianiu go na Instagrama 3 stycznia 2022 roku:

Pokazuję (...) książki, które przeczytam w tym roku na milion pińcet procent. To znaczy taki był plan – pokazać wybrańców. Wyjmowałam i wyjmowałam, w końcu zdałam sobie sprawę, że stosy hańby mam tak duże, że wstyd. Niektóre tytuły czekają ponad 3-4 lata. Tak samo książki z Copernicusa, Myśliwski, Tokarczuk, „Cyrk nocy”, Zafon... Nie no, '22 to będzie ICH rok. Ale mam też nowości, do których ręce same się wyciągają”.

Taaaa... Przeczytałam z tych stosików dwie sztuki. Słownie DWIE. Tym razem nie będę pisać, że je na pewno przeczytam, żeby nie kusić losu (żeby mi nie odszczeknął „Challenge accepted!” głosem Barney'a Stinsona).

Co mi się jeszcze nie udało, choć zarzekałam się, że będzie inaczej? Nie skończyłam swojej, teges, książki. Taka byłam pewna, że się wyrobię być może w listopadzie, a w grudniu to już na pewno, tymczasem strzeliło pół miliona znaków, a ja ledwo zagoniłam bohaterów do łóżka. Wszyscy eksperci internetowi krzyczą, że średnio książka powinna mieć 350-400 tys. zzs, ale nic to. Pisz sobie na zdrowie, dziecino, na pewno wyjdzie ci to na dobre. Jacek Dehnel napomknął ostatnio na swoim profilu, że skończył (po trzech latach) najnowsze dzieło, które będzie miało chyba 2 miliony znaków, więc jeszcze nie panikuję. Jak się porównywać, to do najlepszych, a co! Poza tym włączę niedługo tryb Warp i napiszę coś w stylu "Minęły dwa miesiące". I bydzie.

Żeby zakończyć również książkowo, nie wiem, ile mam ich na koncie w '22. Lubimy Czytać informuje, że coś koło 20, ale na samym blogu jest więcej recenzji = coś nie halo. Niektóre tytuły były tylko zmarnowanym czasem, więc nie chciało mi się poświęcać im więcej niż kilka zdań. Nie wiem, ile przeczytałam książek, a liczyć ręcznie mi się nie chce.

Dziwna to notka, ale powstała na pełnym spontanie, a częściowo też na kacu. Sylwestra spędziłam, siorbiąc wiśniówkę z sokiem bananowym i oglądając „Chłopów”. Wszystko przez to, że wcześniej szukałam w sieci imienia staruszki, która na początku opowieści wyrusza na żebry. Klątwa researchu. Ale nie narzekam, bo i tak było lepiej niż rok temu, kiedy zmarnowaliśmy wieczór na oglądanie „Botoksu”. Nie pytajcie czemu i jak to się stało.

Wszystkiego najlepszego w 2023! Niech będzie udany dla Was i dla mnie!

30 komentarzy:

  1. Nawzajem :)
    Dla mnie to też był średni rok czytelniczy. Mnóstwo książek porzuciłam po kilku stronach i nie dlatego, że były złe, wręcz przeciwnie. Mało ambitny plan przeczytania czterech książek z literatury japońskiej skończyłam na lekturze jednej, która miała około pięćdziesięciu stron. Postanowiłam więc nie robić żadnych planów i czytać spontanicznie.
    Powodzenia w kończeniu książki! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jest chyba najlepsze rozwiązanie - spontan. Przynajmniej jeśli chodzi o przyjemności (czytanie), no bo raczej z pracą tak się nie uda ;)

      Dzięki!

      Usuń
  2. Powodzenia z książką. Ostatnio też policzyłam "stos wstydu" i okazało się, że jest tego mniej niż zakładałam. Szczęśliwego nowego roku.
    Książki jak narkotyk

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :)

      Czyli wszystko zmierza w dobrym kierunku. Może za rok tego stosu w ogóle nie będzie? :)

      Usuń
  3. I co, znalazłaś imię tej żebraczki? Co do Twojego utworu, najprawdopodobniej jego objętość się zmniejszy, bo podobno dużo słów trzeba usunąć w procesie redakcji – wszystkie zbędne przymiotniki, powtórzenia treści, nic niewnoszące opisy itd. Autor powinien opanować sztukę wykreślania. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, od razu znalazłam. A potem obejrzałam cały film, a krótki to on nie był ;)

      Nie wiem, czy w ogóle dojdzie do tego etapu, bo "teraz każdy pisze" ;) Poza tym mogłabym być trudna w negocjacjach na każdym etapie, bo trochę się nasłuchałam od paru znajomych. Piszących i wydających się, a nie tylko piszących ;) Być może to nigdy nie ujrzy papieru i zostanie wyłącznie na Wattpadzie. Nieważne, sukcesem będzie ukończenie pisania, bo zwykle włączał mi się słomiany zapał. Świętować będę postawienie ostatniej kropki :)

      Usuń
  4. Hahah! Widzę postęp w doborze filmów na sylwestra! :D Ja książki podliczam tylko dlatego, że mam mentalność tabelki w Excelu i zapisuję w notatniku każdą zapisaną pozycję. Życzę Ci wszystkiego dobrego (literacko i życiowo) w Nowym Roku i trzymam kciuki za postępy w pisaniu! ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ślicznie dziękuję i wzajemnie! Niech nam się wiedzie :)

      Chciałabym mieć taką mentalność, chociaż w małym procencie. Niezorganizowanie to moje drugie imię, niestety ;)

      Usuń
  5. Wiśniówka z sokiem bananowym?? Hmm :)
    Post Ci wyszedł nawet po ty, więc kończ Waść książkę jak najprędzej, bo kcem ją przeczytać!
    Wszystkiego naj na 2023 rok!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jeden z naszych ulubionych drinków. Nie żebyśmy łoili ją często, ale jeśli już nadarza się okazja, to zwykle alkoholem jest właśnie wiśniówka i ten sok :)

      Już bliżej niż dalej, bendem skracać jak coś ;)

      Wzajemnie! :)

      Usuń
  6. Wiśniówka z sokiem bananowym? Na to bym nie wpadła. Jakos mi się gryzie 😃 ale może jest ok, nie wiem.
    Ja to raczej nie zamierzam sprawdzać co mi nie wyszło. Bo nie ma sensu 😅

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest ok, uwierz :)

      Jest to całkiem rozsądne podejście ;)

      Usuń
  7. Pomału odgruzowuję się ze swoich kupionych i nigdy nieprzeczytanych książek, ale no właśnie wiem z doświadczenia, że to bardzo powolny proces. Ale do zrobienia!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie niektórym pękł kolejny rok - i to nie drugi czy trzeci, ale czwarty albo piąty. Ale ciągle nie tracę nadziei ;)

      Usuń
  8. Ej, za tytuł to się należy bacik! Nieprzeczytanie jakichś książek to nie jest niepowodzenie :) Mam około 500 nieprzeczytanych pozycjii nie zamierzam się biczować z tego powodu, weź ze mnie przykład, że tak bezczelnie napiszę :) Za książkę trzymam kciuki, jestem pewna, że ją skończysz. "Chłopi" są spoko. Lubię i książkę, i ekranizację.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Postaram się wziąć ;) A jednocześnie będę walczyć, żeby ten stosik się zmniejszał. Tyle mam świetnych książek, a się kurzą...

      Skończę, tylko mi głupio samej przed sobą, że zeszło dłużej :) Ale zaraz Tajlandia i już widać światełko w tunelu. A co do "Chłopów", wydaje mi się, że bez znajomości lektury mogłabym się pogubić. Sporo wątków było tylko zaznaczonych i raz czy dwa musiałam się nieźle nagłowić, żeby połączyć kropki. Ja, a co dopiero współczesny maturzysta, który jest uczony wbijania się w klucz :/

      Usuń
    2. Też chciałabym wyczytywać zapasy, ale nie łudzę się, że zrobię jakiś znaczący postęp skoro czytam kilkadziesiąt egzemplarzy rocznie, a zapasy są potężne. No i prawda jest tak, że nie na wszystkie książki mam ochotę i dzisiaj już nie kupiłabym ich. Oczywiście za Ciebie trzymam kciuki, żeby się udało :)

      Muszę zerknąć, co nowego się pojawiło :) Moja mama namiętnie oglądała stare filmy i seriale jak byłam dzieckiem, więc niektóre sceny z "Chłopów" to znam na pamięć :) Jeśli chodzi o lekturę to cóż, za moich czasów (jak to brzmi!) uczniowie czytali bryki i gotowce z odpowiedziami, a samą lekturę taką obszerną jak "Chłopi" to mało kto doczytywał, więc maturzyści są też leniwi, a potem płaczą, że nie znali odpowiedzi. Mówię tak na podstawie swojej klasy, która miała rozszerzony polski, a czytanie lektur było dla większości jakąś okropną mordęgą.

      Usuń
    3. Niestety mam podobnie :/ Już mi przeszła faza na jakąś książkę, znielubiłam autora albo cuś i nie chce mi się po niego sięgać. Na szczęście na te najfajniejsze (chyba, jeszcze się nie przekonałam) wciąż mam chęć.

      Ooo, u nas też tak było, a tak samo klasa była o profilu rozszerzonym. Chyba te lektury nie do końca były dla nas, przynajmniej nie wszystkie. "Bastiona" wtedy jakoś połknęłam, za to wszelkie "Ferdydurki" i inne "Sklepy cynamonowe" mnie pokonały ;)

      Usuń
    4. Na mnie czeka jakieś milion młodzieżówek i YA, a to z pewnością nie są moje gatunki. No, ale kupując to wszystko lata temu miałam trochę inny gust :)

      Brrr, tak samo. "Lalka", "Chłopi", "Nad Niemnem", "Zbrodnia i kara" mogłam czytać dla przyjemności i nie czułam, że to lektury, ale właśnie "Ferdydurke", "Sklepy cynamonowe", "Wesele" czy "Jądro ciemności" to była katorga. Czytałam, ale nie kumałam o co chodzi. Ciekawe czy dzisiaj inaczej bym podeszła do tych utworów...

      Usuń
    5. I co teraz z tymi książkami? ;) Tobie, zakładam, uda się upchnąć te najbardziej zbędne w bibliotece. U mnie jedyne co być może się sprawdzi, to zrobienie pakietów na WOŚP. Miałam kiedyś nowości i pięknie zeszły, chyba za parę stówek. A te stare to za kilkanaście max. Ale zawsze to coś :) W tym roku podokładam do nich jakieś słodycze i fajne egz. recenzenckie, to powinny pójść szybciej :)

      Myślę, że dziś byłoby inaczej, bo i wiedzę masz większą, i doświadczenie, i poglądy ustalone. Młodzież pewnie męczy się jeszcze bardziej niż my wtedy, ale to akurat wina programu i trybu nauczania. Im dłużej nad tym myślę, tym bardziej się upewniam w myśleniu, że edukacja jest cała do zaorania. I opracowania na nowo, zarówno program, jak i sposób przekazywania treści.

      Usuń
    6. Pewnie będą leżeć jeszcze długo aż stracę cierpliwość i się ich pozbędę. Na razie chcę wydać bibliotekom te, które już czytałam i wiem, że nie mam potrzeby ich kolekcjonowania. Napisałam do dwóch placówek, ale na razie nikt mi nie odpowiedział. Oby to nie oznaczało, że nawet biblioteki nie chcą takich książek :P

      Mam nadzieję, że tak by było, jest to pokrzepiająca myśl :) Tak, zgadzam się, że w oświacie jest wiele do poprawy i wiele do zmiany. Ale obawiam się, że na razie nic się nie dzieje w kierunku unowocześniania programu.

      Usuń
    7. Oby tak nie było i oby przyjęli :)

      Bardzo, ale to bardzo chciałabym, żebyś nie miała racji.

      Usuń
    8. Też sobie tego życzę :)

      Nie chcę mieć racji w tym przypadku, ale widzę co się dzieje na uczelni i tendencje nie są zbyt optymistyczne.

      Usuń
    9. To pozostaje mi jedynie trzymać mocno kciuki za powodzenie akcji ;)

      ... i tutaj właściwie też. Chociaż bez większej nadziei.

      Usuń
    10. Dzięki :) Nadzieję zawsze warto mieć, więc tego się trzymajmy :)

      Usuń
  9. Ja też miałam plany na zeszły rok - też nie wyszły. I chyba już dawno powinnam przestać robić jakiekolwiek plany czytelnicze, bo nigdy nie wypalają.

    OdpowiedzUsuń
  10. Chyba moim mottem na ten rok będzie "Olać to" :P Bo w sumie, czy świat się zawali, gdy wyprzęgniemy się z kieratu? Ja właśnie próbuję wymiksować się z wykładu, na który strasznie się najarałam i kupiłam bilety z dużym wyprzedzeniem - no ale nie zawsze można grać przeciwko sobie prawda? :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szybka i płomienna miłość, która się wypaliła :) No ale nic, skoro już nie chcesz, to co poradzić.

      "Olać to" brzmi całkiem spoko. Warto wdrażać przynajmniej co jakiś czas ;)

      Usuń