niedziela, 1 października 2017
"Kot, który czytał wspak" Lilian Jackson Braun
(fotka z sieci)
Książka jest pierwszą z około 30-częściowej serii kryminałów detektywistycznych "Kot, który..." "Około"? Tak, ostatnia część z nieznanych powodów nie została opublikowana, a autorka wydała jeszcze dwa zbiory opowiadań z tymi samymi bohaterami. Tak więc "około" jak najbardziej tu pasuje.
Seria to dzieło Lilian Jackson Braun, amerykańskiej pisarki, o której właściwie niewiele wiadomo. Tworzyła już jako nastolatka, pisała sprawozdania sportowe, teksty reklamowe, by w końcu poświęcić się pracy redaktora, co zajęło jej czas aż do emerytury (czyli 30 lat). Wiadomo też, że kochała koty. Tę miłość widać na stronach opowieści, tak samo jak znajomość ich zwyczajów i zachowań. Kogoś, kto lubi kryminały, a koty są mu co najwyżej obojętne, opisy zabaw głównego bohatera z kotem będą zwyczajnie nudzić. Może nawet drażnić. Mnie natomiast, 100% kociary w kociarze, zachwycają. Podobał mi się lekki, subtelny humor oraz język powieści. Dzisiaj się już tak starannie nie pisze. A szkoda...
O co chodzi w historii? Mamy tu zgon (a nawet kilka), śledztwo prowadzone przez dziennikarza, mamy ekscentrycznego krytyka sztuki, którego nienawidzi cała śmietanka artystyczna miasteczka, wreszcie mamy Koko, kota syjamskiego, który wydaje się być mądrzejszy od swojego tymczasowego opiekuna. Daje mu mniej lub bardziej subtelne znaki i wskazówki, irytuje się, że nie jest rozumiany (ech, ci durni ludzie!). No i jest piękny.
Upolowałam na Allegro od razu dwie części, zdecydowana szukać kolejnych, gdyby mi się spodobały. I... powiem, że raczej nie będę szukać. Miło mi się czytało tę dość cienką (174 strony) książeczkę, ale wyraźnie czuć w niej powiew dawnych czasów. Nie jest to oczywiście żaden zarzut. Byłoby głupie krytykować starą książkę za to, że jest stara. To trochę tak, jakby dziś krytykować Terminatora 1 czy 2 za efekty. "Kot, który czytał wspak" ujrzał światło dzienne w 1966 roku - jest starszy od rodziców większości dzisiejszych internautów. Do tego napisała go kobieta, która do końca życia (zmarła w 2011 roku) pracowała na maszynie do pisania. To widać w powieści. Jest urocza, milutka, choć miejscami trochę naiwna. Bardzo przyjemnie mi się ją czytało, ale chyba jestem spaczona tymi wszystkimi Marininami, Yrsą Sigurðardóttir czy resztą współczesnych pisarzy. Zresztą, po Agathę Christie też bym już dziś nie sięgnęła, choć bardzo ją szanuję i pamiętam, że w dzieciństwie nie mogłam się od niej oderwać. To już nie to, nie ten czas. Choć sentyment pozostał.
Marcadores:
Agatha Christie,
detektywistyczne,
kot,
kryminał,
książka z kotem,
który...,
Lilian Jackson Braun
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Agaty Christie książki czyta mi się czyta bardzo dobrze. O książce którą tu prezentujesz słyszałam. Z ciekawości poczytam, bo lubię mieć własne zdanie. Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńTo takie sympatyczne książeczki w starym stylu. Dobre na zrelaksowanie się :)
UsuńPozdrawiam również :)